wpis "Ewingi" na http://forum.jerzwald.pl/viewtopic.php?t=1444
Jeziorak i naszyjnik z opali
Opale zawsze były uważane za kamienie tajemnicze, uzdrowicielskie, o podwójnym działaniu. Mogły przynosić zarówno szczęście, jak i pecha osobie, która je nosiła. Czasami nazywano je kamieniami miłości, czasami – nieszczęścia. Podobno mają właściwość potęgowania cech charakterologicznych człowieka…
Moja babcia, Paulina, miała rodzinną biżuterię, którą dostała po ślubie od swojej matki. Strzegła jej jak oka w głowie i nieraz, na Syberii, sprzedawała pojedyncze sztuki, by uchronić rodzinę przed głodową śmiercią. Niewiele tego zostało po powrocie z zesłania – rodowy sygnet, kilka pierścionków, wisiorków, kamea i długi, przepiękny naszyjnik z opali. Ojciec opowiadał, że zakładała go zazwyczaj latem, w dzień świąteczny i zawsze miał ten odległy wyraz zachwytu w oczach, gdy mówił, jak piękną była kobietą.
„To był sierpniowy wieczór, piekliśmy ziemniaki w popiele, na łące, gdy nadeszła Matka. Miała jasną suknię i rozpuszczone włosy, które sięgały jej do kolan. Widocznie umyła je i suszyła na powietrzu. Naszyjnik z opali ogrzany jej ciepłem i zachodzącym słońcem jarzył się potrójnym rzędem z daleka. Szła, a raczej przesuwała się lekko, jak nimfa… Patrzyliśmy na nią oczarowani, nie mogąc oderwać wzroku. ”
Stryj Józef, przybył jak repatriant do Polski i osiedlił się w Matytach. Wybrał Matyty, gdyż bardzo przypominały mu rodzinne strony na Wileńszczyźnie. Przygotował dom, zajął się gospodarką, pracował w gospodarstwie rybackim i czekał na powrót rodziny z zesłania. Nade wszystko ukochał Jeziorak i cały wolny czas spędzał na łódce. Był młodym człowiekiem, zakochał się… Czekał powrotu rodziny, by móc przedstawić Rodzicom swoją narzeczoną, założyć rodzinę i cieszyć się życiem. W kwietniu 1946 roku zginął śmiercią tragiczną, ratując ludzi na wzburzonym Jezioraku.
Rodzina wróciła do Polski w przeddzień pogrzebu…
Po pogrzebie stryja Józefa i jego brata stryjecznego, babcia Paulina poszła drogą wiodąca do Jezioraka. Niosła naszyjnik z opali. Płakała myśląc o Józku, maleńkiej Wiktorii, Romku, który został w samotnym grobie na Wileńszczyźnie i najmłodszym - Serwacym zmarłym na Syberii.
Długo jeszcze stała na brzegu po tym, jak wody Jezioraka zamknęły się nad rodzinną pamiątką.
Aleksandra Kwiek - Lisowska, Kętrzyn, 20.01.2013r.
PS.
Byli akowcy, kuzyni Lisowscy osiedlili się w Matytach bezpośrednio po II Wojnie Światowej. Tutaj też zakończyli oni swoje młode, bohaterskie życie, w wodach jez. Jeziorak. Było to pod koniec kwietnia 1946r., podczas pracy przy połowie ryb. Ich mogiła znajduje się na cmentarzyku katolickim, przy kaplicy pw. Najświętszej Rodziny, w Zalewie. Więcej o tej jeziorakowej tragedii i patriotycznym rodzie Lisowskich z Brasławszczyzny (Wileńszczyzna), z którego wiele osób walczyło w czasie ostatniej wojny z okupantami naszej Ojczyzny i oddało w tej walce swoje życie, a którego jałtańskie układy zmusiły do opuszczenia stron rodzinnych i osiedlenia się na Warmii i Mazurach, w artykule K. Skrodzkiego "Historia Lisowskich, żołnierzy Armii Krajowej", w nr 22/2012 Zapisków Zalewskich.
W sumie to tak trochę obok, ale nie będę zakładał osobnego tematu:
Jak wygląda cmentarz w Jerzwałdzie? Są tam jakieś stare, przedwojenne nagrobki? Żeliwne krzyże, kamienne pomniki?
Są, szczególnie w starej części. Poszukam zdjęć.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Cmentarz poniemiecki w Jerzwałdzie istniał w tym samym miejscu już w XVIII wieku.
W Dokumentation Gerswalde ( posiadam kopię maszynopisu) Herbert Schramke zamieścił zdjęcie nagrobków (niestety jest ono słabej jakości).
http://forum.jerzwald.pl/viewtopic.php?t=319
w Rucewie także są pozostałości cmentarza poniemieckiego
http://forum.jerzwald.pl/viewtopic.php?t=246
http://forum.jerzwald.pl/viewtopic.php?t=1692
Dewastacja tego cmentarza zaczęła się ok 2008 roku.
O! Dzięki. Czegoś podobnego się spodziewałem. Obmurowania ze sztucznego kamienia są, ale żadnych nagrobków z czegoś szlachetniejszego, co by można zeszlifować i wykorzystać sprzedając jako nowy pomnik. Czyli zdanie "Kiedy po raz kolejny przyjechał kamieniarz zabierać wartościowsze nagrobki, wygoniono go" to tak trochę na poprawę samopoczucia mieszkańców. A fragment u Minkowskiego o Nienackim "Gdy ze starego jerzwałdzkiego cmentarza próbowano wywieźć, za zgodą władz zresztą, marmurowe niemieckie nagrobki, przepędził kamieniarzy, wymachując tetetką" (W niełasce u Pana Boga, str. 287) to jedynie barwna anegdotka.