Podczas jednej z wizyt w bibliotece w rękę wpadła mi książka „Pokolenie Ikea. Kobiety” autorstwa niejakiego Piotra C., druga z serii "Pokolenie Ikea". Gdzieś kiedyś słyszałam o tej książce, ale zupełnie nie potrafiłam sobie przypomnieć o czym traktuje. Spojrzałam na jej bardzo różnorodne opinie i postanowiłam wypożyczyć i sprawdzić czy mi przypadnie do gustu.
No i okazało się, że jest to taki polski Grey, tylko jednak trochę bardziej pruderyjny czyli raczej, jak to się mówi bieda Grey. Rozumiem, że według Piotra C. wszystkie kobiety są w gruncie rzeczy wulgarne i każdej marzy się ostry seks, w którym najlepiej jeśli jest trochę sponiewierana a jeszcze lepiej jeśli jest „wzięta” brutalnie lub trochę siłą. Każda z nas kobiet marzy żeby mężczyzna złapał nas za włosy i zrobił z nami co zechce. No i wszystkie nosimy na co dzień do pracy pończochy samonośne i bajońsko drogie kostiumy. Poza tym, że myślimy w kółko o seksie to znajdujemy jeszcze czas żeby pomyśleć o miłości (oczywiście w kontekście faktu, iż chcemy mieć niegrzecznego chłopca i dobrego męża zarazem) no i oczywiście o zakupach.
Z kolei mężczyźni widząc kobietę nie widzą człowieka a cycki i dupę. I w sumie to jedno zdanie zawiera w sobie całe przesłanie książki o mężczyznach (czego w sumie nie neguję bo kto wie, może to i jest cała prawda 🤔 ).
"Pokolenie Ikea. Kobiety" to także peany na temat cudowności głównego bohatera, który nazywa się jak autor Piotr C. a nosi ksywkę Czarny. Czarny jest boski, ma super sprzęt (jeśli przeczytaliście te kilka zdań, które napisałam powyżej to wiecie o czym mówię), super samochód, super życie, super pracę w korpo, super apartament na Ochocie, super kredyt, poczucie humoru, super gotuje, zgarnia i zalicza wszystkie super laski (one wszystkie oczywiście za nim szaleją, ale on nie da się "usidlić") i co najważniejsze jest w gruncie rzeczy super dobrym facetem (w końcu nie zgłosił na policję faktu, że sąsiadka, do której chodził na seks po zakończeniu romansu porysowała i obsikała mu samochód), który zdobywa to co chce i ma zawsze najlepszy seks. A książka składa się prawi wyłącznie z seksu, cycków i dup i jeszcze kilku prostych sloganów i stereotypów o kobietach i mężczyznach.
Jeśli to miał być żart to ujdzie, ale obawiam się, że nie był.
Ale książka ma też plusy. Nie trzeba przy niej w ogóle myśleć, ponieważ w zasadzie nie ma fabuły, więc jest idealną lekturą po ciężkim dniu. Można się też przy niej (z niej) sporo pośmiać. Gorzej jeśli czytelnicy/czytelniczki podchodzą do tej książki na serio.
Powstał także film o tytule "Pokolenie Ikea", którego raczej nie zobaczę, ponieważ szkoda mi czasu.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Powstał także film o tytule "Pokolenie Ikea", którego raczej nie zobaczę, ponieważ szkoda mi czasu.
Widziałam zwiastun. Biorąc pod uwagę to, co napisałaś, to wierna adaptacja...
Widziałam zwiastun. Biorąc pod uwagę to, co napisałaś, to wierna adaptacja...
Z ciekawości też spojrzałam na ten zwiastun i wygląda na to, że tak. Teraz mogę powiedzieć, że nie raczej a na pewno nie obejrzę.
Ale książkę czyta się naprawdę szybko i lekko. Może dlatego, że jest tak pusta jak dzban.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Oj zachęcacie mocno do tej lektury, zachęcacie... 😀 Będę musiał sprawdzić, czy ta powieść jest już w mojej bibliotece.
Może dlatego, że jest tak pusta jak dzban.
Czyli taki "harlekin" w wersji nowoczesnej?
Aż dziw, że takie rzeczy są wydawane.....
Mnie bardziej zastanawia grupa docelowa takiej literatury. Kiedyś niewysokich lotów romanse czytały kucharki i pokojówki. Ale teraz panie mamy przecież wyedukowane, a panowie z zasady nie czytają.
teraz panie mamy przecież wyedukowane, a panowie z zasady nie czytają.
Z tym się nie zgodzę. Edukacja nie świadczy wszak o tym czy ktoś lubi romanse, czy jak w tym przypadku, jak to nazwała Milady, powiastki typu bieda Grey lub inne, powiedzmy, bardziej pikantne erotycznie. Kiedyś cała moja klasa z liceum zaczytywała się Pamiętnikami Fanny Hill. Czy dzisiaj bym sięgnęła po taką literaturę? Chyba tylko z ciekowości.
A co do pokojówek i kucharek to też wydaje mi się, że nie tylko ta grupa społeczna się w romansach zaczytywała. Ale ja jestem za młoda, żeby takie czasy pamiętać 🙂
Wydaje mi się, że grupą docelową jest pokolenie Ikea czyli cytuję: Ludzi, którzy mają już te przynajmniej trzydzieści na karku. Po szkole, studiach i pińciuset kursach. W większości grzeją posadkę w prywatnej firmie lub w cudownym korpo.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
A co do pokojówek i kucharek to też wydaje mi się, że nie tylko ta grupa społeczna się w romansach zaczytywała.
Pewnie że nie 😉 Ale wtedy nie było jeszcze pojęcia guilty pleasure ani "czytam, ale krytycznie/ironicznie/świadomie", co w dzisiejszych czasach usprawiedliwia nie tyle samo sięganie po takie dzieła (bo sięgano i wcześniej), co robienie tego otwarcie...
A co do odbiorców, to jeśli ktoś wybierze się do kina niech zrobi analizę widzów.
@maruta ja już robiłem taką za przeproszeniem "anal-lizę" bo byliśmy na zimowych wczasach w Kołobrzegu, w jedynym kinie w mieście leciało akurat rodzimej produkcji filmidło 365 Dni (jaka jest liczba mnoga od "dno"? 😀 ), określane polskim Greyem czy czymś takim. A że w rzeczonym kinie byłem kiedyś - dzieckiem prawie w kolebce - z Babcią na "pierwszych" Gwiezdnych Wojnach (wnętrze nic się nie zmieniło), to chciałem sobie posiedzieć, pooddychać tą atmosferą i... właśnie popatrzeć na ludzi. Przyszli więc tłumnie kuracjusze z sanatoriów (druga młodość) oraz lokalna "pierwsza" młodzież. Żona musiała mnie uspokajać bo co chwilę dostawałem ataku głupawki i histerycznego śmiechu, widząc te wszystkie seksualne wygibasy i wymyślne narzędzia tortur. Natomiast widownia była jak najbardziej poważna.
jaka jest liczba mnoga od "dno"?
Tego nie wiem 😉 ale są miejsca gdzie dno jest tak daleko, daleko, daleko, że nie widać.....czyli czarne dziury. Tylko bez skojarzeń 🙂 🙂 🙂
Ja się chyba wezmę za ... za to. Bo aż chcę wiedzieć o czym dyskutujemy i z czego wynikała głupawka @nieprzypadka. Czyli jestem, jakby nie było, grupą docelową 🙂
@aldona obawiam się że moja głupawka jest genetyczna, przenoszona drogom pciowom 🤣