Podobno w tym roku mają się jeszcze ukazać dwie kolejne części.
Tak podaje wydawnictwo.
Owszem: "Wydawnictwo Marginesy będzie kontynuować serię o L.M. Montgomery w nowym przekładzie. W tym roku mają się ukazać jeszcze Anne z Avonlea (wcześniej Ania z Avonlea) oraz Anne z Redmondu (wcześniej Ania na uniwersytecie).
Pierwsza z tych książek ukaże się 1 czerwca, a druga w sierpniu bieżącego roku. Kolejne tomy przygód Anne ukażą się w 2023 roku."
I tu już robi się całkiem wesoło, bo tom trzeci w oryginale nosi tytuł "Anne of the Island", więc przekładanie go na "Anne z Redmondu" jest hipokryzją. Tym bardziej, że Redmond to nazwa college'u, więc tytuł ma to samo znaczenie, co "Ania na uniwersytecie"*. Co więcej, co z deklaracjami tłumaczki, że chce pokazać Anię taką, jak wymyśliła ją Montgomery? Gdyby nowy tytuł brzmiał "Anne z Wyspy" to można to uzasadnić - pisarka chciała podkreślić, że nawet studiując na kontynencie bohaterka pozostaje dziewczyną z Wyspy Księcia Edwarda. Tymczasem dostajemy tytuł będący zaprzeczeniem wierności i translatorskiej, i "duchowej". A jest to tak oczywiste, że pachnie chęcią wywołania kolejnej dyskusji...
* wiem, że college to nie to samo, ale sens pozostaje 😉
No i wszystko jasne.
Chodzi o zamieszanie i nabicie kabzy dzięki wywołanej ognistej dyskusji 🙁
Słabe.
Jest takie powiedzenie, że jeśli nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze.
Ojej, ale skoro tak łatwo przejrzałyście tłumaczkę i wydawnictwo, to może jednak zarobek im się nie uda i seria nie będzie kontynuowana?
I tu już robi się całkiem wesoło, bo tom trzeci w oryginale nosi tytuł "Anne of the Island", więc przekładanie go na "Anne z Redmondu" jest hipokryzją.
Ojojoj, i wszystkie moralizatorskie teksty o potrzebie oryginalności i realizacji oczekiwań autorki poszły w cholerę. Jakże mi przykro.
Twtter is a day by day war
Wczoraj napisałam na FB pod postem wydawnictwa anonsującym dwie kolejne części:
"No i wszystko jasne. Przez chwilę nawet dałam się nabrać na wyjaśnienia, że nowe tłumaczenie ma być wierne i zgodne z zamierzeniem autorki. Cała ta dyskusja o "szczytach", które są właśnie "szczytami", więc i w polskim tytule muszą być. Mimo że brzmią kuriozalnie. Jak w takim razie mam rozumieć tytuł trzeciej części, skoro oryginalny brzmi "Anne of the Island"? Całą tę akcję z nowym, "wiernym" tłumaczeniem, odbieram teraz jako robienie szumu ☹️"
Dostałam taką odpowiedź od pewnej osoby:
"Tytuł angielski tej części został na autorce wymuszony przez wydawcę, LMM w swoich pamiętnikach tytułowała tę część jako Anne of Redmond."
Dostałam taką odpowiedź od pewnej osoby:
"Tytuł angielski tej części został na autorce wymuszony przez wydawcę, LMM w swoich pamiętnikach tytułowała tę część jako Anne of Redmond."
Są gdzieś dostępne te pamiętniki? Bo widzę, że wpierw trzeba przeczytać pamiętniki a dopiero czytać książki.
Twtter is a day by day war
Dostałam taką odpowiedź od pewnej osoby:
"Tytuł angielski tej części został na autorce wymuszony przez wydawcę, LMM w swoich pamiętnikach tytułowała tę część jako Anne of Redmond."
Tylko że w taki sposób można uzasadnić wszystko. Dajemy tytuł zgodny z pierwszym wydaniem? Wierność oryginałowi. Dajemy tytuł niezgodny z pierwszym wydaniem? Autorka tak planowała... Ciekawe tylko, czy zmiana tytułu była jedyną narzuconą z zewnątrz, bo może się okazać, że LMM planowała też inne imiona i wydarzenia, ale w druku mamy to, co mamy. I co wtedy? Zmieniamy treść?
Już pisałam, ale powtórzę ostatni raz - nowy przekład mi nie przeszkadza, przeszkadza mi podejście tłumaczki i wydawnictwa oraz ich strategia marketingowa, która zapewne okaże się skuteczna. Dlatego nie spodziewam się wtopy finansowej, Hebiusie, bo wiem, że sama w tym momencie w jakimś minimalnym stopniu nakręcam tę machinę.
Tylko że w taki sposób można uzasadnić wszystko. Dajemy tytuł zgodny z pierwszym wydaniem? Wierność oryginałowi. Dajemy tytuł niezgodny z pierwszym wydaniem? Autorka tak planowała... Ciekawe tylko, czy zmiana tytułu była jedyną narzuconą z zewnątrz, bo może się okazać, że LMM planowała też inne imiona i wydarzenia, ale w druku mamy to, co mamy. I co wtedy? Zmieniamy treść?
Dlatego ciekaw jestem tych pamiętników. Po pracy poszukam czy są dostępne ale już widzę, że jest ich sporo (5 części).
Twtter is a day by day war
Hahahahahaha, ale kabaret 😀 W takim razie domagam się wydrukowania wersji autorskiej. Włącznie ze zmianami, skreśleniami i ewentualnymi błędami. Innymi słowy czystego przekazu.
Podobno Nienacki zupełnie inaczej chciał nazywać kolejne „samochodziki”, ale wydawnictwo wyraziło zdecydowany sprzeciw ze względu na negatywny wpływ na stronę finansową.
Podaję oryginalne tytuły:
Barabasz i kuracjusze
Tam skarb twój, gdzie ty
Szachowy pamiętnik
Okultyści, masoni i cykliści
Marta i Franz (pierwotny zarys fabuły nawiązywał do historii Bonnie i Clyde’a)
Impresja z sześcioma damami
Hipis na prowincji (nie przeszło, hipisi na cenzurowanym)
Feministka, mędrzec i szarlatan
Indiańskie igraszki z Milady (zbyt śmiałe)
Cierpienia młodej detektywki (?)
Dawno temu nad Jeziorakiem
Byłbym zapomniał o człowieku z UFO, czyli Odlot z Witkacym
Hipis na prowincji
Ale, że to niby który samochodzik?
A UFO?
Podobno Nienacki zupełnie inaczej chciał nazywać kolejne „samochodziki”, ale wydawnictwo wyraziło zdecydowany sprzeciw ze względu na negatywny wpływ na stronę finansową.
Ale tak poważnie to wydawnictwo od Anne powinno się zainteresować oryginalnym pomysłem Księgi Strachów. No chyba, że Ukraina znów naszym przyjacielem jest i ktoś kolejny raz to zablokuje.
Twtter is a day by day war
Jak to który? Z Kopernikiem.
UFO już uzupełniłem.
"Tytuł angielski tej części został na autorce wymuszony przez wydawcę, LMM w swoich pamiętnikach tytułowała tę część jako Anne of Redmond."
Wychodzi więc na to, że ta pierwsza przekłamująca przekład tłumaczka prześledziła pamiętniki autorki albo miała świetną intuicję i zmajstrowała polski tytuł zgodny z intencją autorki:)
"Tytuł angielski tej części został na autorce wymuszony przez wydawcę, LMM w swoich pamiętnikach tytułowała tę część jako Anne of Redmond."
Wychodzi więc na to, że ta pierwsza przekłamująca przekład tłumaczka prześledziła pamiętniki autorki albo miała świetną intuicję i zmajstrowała polski tytuł zgodny z intencją autorki:)
😆
Słuszna uwaga!
Nie rozumiem, skąd w was tyle hejtu szyderczości i braku wiary w dobre intencje tłumaczki. Pamiętniki LMM zostały wydane dawno temu. Bańkowska odwoływała się do nich już w argumentacji odnoście tytułu pierwszego tomu.
edit.
Widzę, że Bańkowska nie będzie nawet pierwsza w tym przywróceniu trzeciemu tomowi tytułu, jaki miała dla niego autorka:
Anne de Redmond - Nouvelle traduction du tome 3 d'Anne la maison aux pignons verts
Nie rozumiem, skąd w was tyle
hejtuszyderczości i braku wiary w dobre intencje tłumaczki.
Hebiusie, nie będę po raz czwarty (?) pisała tego samego i uzasadniała, dlaczego jestem niechętna nie nowemu tłumaczeniu, ale strategii wydawnictwa i tłumaczki. Moje argumenty podałam w kilku miejscach tego wątku. I były to konkretne argumenty, z którymi możesz się nie zgadzać, ale przechodzenie od niezgody do zarzutu o hejt jest przesadą. W której wypowiedzi widzisz ten hejt? Czy w takim razie krytykowanie przez Bańkowską Bernsteinowej też jest hejtem?
Mogę się mylić, ale odebrałem wpis Hebiusa bardziej jako prześmiewczy.
I się "Anne z Zielonych Szczytów" wydawnictwu rozprzedała. Jak gdzieś jeszcze jest po księgarniach to jest, ale jak nie ma, to trzeba czekać na dodruk, który będzie dostępny od 2 marca.
Co do pamiętników LMM to sprawa nie jest taka prosta- gdzieś czytałam, że kiedy autorka stawała się sławna, przepisała swoje pamiętniki, ulepszyła je nadając im nową formę. Kiedyś czytałam ich fragment- jej życie składało dało się z takich zaskakujących zbiegów okoliczności, że ta informacja mnie nie zaskoczyła 🙂 Czyli to daje nam dużą dowolność- zawsze można powołać się na którą z wersji pamiętników 😉
Mnie w nowym przekładzie podobała się dążnożnosć do wyjaśniania szczegółów, np oddawania realiów przyrody czy kanadyjskiej kuchni. Ze "szczytami" to oczywiscie wtopa, bo choć architektonicznie jest może i ok, tak w powszechnych zrozumieniu nadal tkwimy w zielonych pagórkach, czyli nic się nie zmieniło.
Ale jak się ta wersja pojawi w bibliotece, oczywiście ją przeczytam.
Nie czytałam nowego przekładu Błękitnego Zamku- pierwsza wersja straszliwe mi się (dawno, dawno temu) podobała, więc nie wiem czy psuć sobie wspomnienie...