Prezentowany scenariusz jest dalszym ciągiem sequelu serialu „Samochodzik i templariusze”, publikowanego na łamach znienacka.pl w zeszłym sezonie wakacyjnym, który opowiada o ponownym spotkaniu, po latach, Pana Samochodzika, trzech harcerzy i Karen. Zamieszczone w tym roku części scenariusza doprowadzają przygody bohaterów do końca.
58
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
TOMASZ, KAREN, DIETRICH i RED schodzą po stromych schodach.
RED świeci latarką rzucającą bardzo silny snop światła.
Po zejściu na półpiętro TOMASZ widzi lewar służący do przesuwania ołtarza. Mija go obojętnie. DITRICH zatrzymuje REDA wskazując na lewar. Pod naciskiem ich ramion lewar przesuwa się w dół zamykając ołtarz.
59
PLENER. DZIEŃ. KRZAKI I PODJAZD PRZED KAPLICĄ.
LISTONOSZ STANISŁAW w drodze powrotnej przejeżdża obok kaplicy.
Widzi, że ERNI siedzi w samochodzie KAREN. Zwalnia i zjeżdża w pobliskie krzaki. Z ukrycia widzi jak ERNI odpala silnik z kabli. Po kilku próbach udaje mu się. Odjeżdża.
PLENER. DZIEŃ. DROGA SZUTROWA W WĄWOZIE.
LISTONOSZ jedzie za nim aż do bardzo wąskiego wąwozu, prowadzącego do żwirowni.
STANISŁAW zatrzymuje się. Po chwili skręca w ścieżkę prowadzącą przez młodnik na zbocze wąwozu. Dojeżdża na sam szczyt. Zatrzymuje się. Zostawia motocykl i idzie na skraj wysokiego brzegu. Widzi jak ERNI wjeżdża do jednego z blaszanych hangarów i po chwili wyjeżdża stamtąd granatowym, lśniącym BMW.
ERNI wraca na drogę asfaltową i jedzie w kierunku przeciwnym do miasteczka.
STANISŁAW zjeżdża ze zbocza i skręca w kierunku miasteczka.
PLENER. DZIEŃ.ULICA PRZED KOMISARIATEM POLICJI.
LISTONOSZ STANISŁAW dociera do budynku Policji. Przed budynkiem spotyka KOMISARZ BARYŁA.
KOMISARZ wskazuje komisariat. STANISŁAW kiwa przecząco głową. KOMISARZ ujmuje go pod rękę. STANISŁAW wyrywa się i machając lekceważąco ręką pośpiesznie odjeżdża swoim motocyklem. Sierżant patrzy za nim kiwając głową.
60
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
TOMASZ /rzuca przez ramię do DITRICHA/
To jest porwanie panie DITRICH.
DITRICH
To pan przysłał gówniarza żeby mnie okradł, a teraz się pan skarży?
KAREN / zatrzymuje się tuż przed DITRICHEM/
Co to ma znaczyć? O czym on mówi?
DITRICH
Wielki pan Tomasz wyręcza się nieletnimi, żeby dotrzeć do twojego skarbu, o tym mówię!
TOMASZ
W takim razie dlaczego ten osiłek…
/tu wskazuje REDA/
…włamał się do mojego antykwariatu?
RED /ze śmiechem/
Żeby zabrać co nie twoje dziaduniu!
TOMASZ /nie zwraca na niego uwagi/
A napaść na LISTONOSZA, panie DITRICH?
DITRICH
To nie ja.
KAREN/ odwraca się do TOMASZA odpychając DITRICHA/
Co tu się dzieje, TOMASZ?
TOMASZ
Nie wiem kim jest dla ciebie ten pan, ale jeśli chodzi o mnie, to żegnam państwa towarzystwo.
TOMASZ odwraca się i staje oko w oko z REDEM.
RED
Za późno staruszku, teraz pójdziesz gdzie ja ci każę.
RED popycha TOMASZA przed sobą.
Z niewielkiego pomieszczenia na półpiętrze, przechodzą do widocznego po prawej stronie wysokiego korytarza.
61
PLENER. DZIEŃ. ULICA PRZED ANTYKWARIATEM.
Z samochodu STEFANA wysiadają ROMAN. TOMEK i STEFAN. Wchodzą szybko do środka.
WNĘTRZE. DZIEŃ. ANTYKWARIAT.
STEFAN /do OLKA/
Jest Pan Tomasz?
OLEK
Wyszedł bardzo wcześnie, jeszcze mnie w pracy nie było…
ROMAN
To wiemy, że z KAREN miał szukać skarbów, ale…
OLEK
To ja wiem, że miał się z wami spotkać i co?
TOMEK
No i go nie ma brachu.
OLEK
Wiem że mieli jechać do kaplicy…
ROMAN
No to tam jedźmy!
OLEK
Ale sklep, ja nie mogę tak…
STEFAN
Tylko na chwilę, pokażesz nam gdzie to… i wracamy.
Z przecięcia
PLENER. DZIEŃ. OKOLICE KAPLICY NA PODZAMCZU.
STEFAN z pozostałą trójką zajeżdżają samochodem przed kaplicę.
OLEK i STEFAN obchodzą teren wokół kaplicy.
TOMEK i ROMAN wchodzą do środka. Po chwili wychodzą na zewnątrz.
Wszyscy spotykają się obok samochodu.
STEFAN
Nikogo nie ma.
ROMAN
To nawet dobrze bo muszę na stronę…
ROMAN wchodzi na skraj otaczających kaplicę krzaków.
TOMEK
Gdzie tu!? Idź dalej…głębiej tam…
ROMAN
Dobra, już…
STEFAN
I co teraz?
TOMEK
Dziwne, TOMASZ się nie spóźniał…
STEFAN
A już na pewno powiadamiał o tym…
ROMAN/wychodzi z krzaków, trzymając coś w uniesionej ręce/
Chłopaki, coś mam!
OLEK
To laska Pana Tomasza!
STEFAN
To zwykły kij jakiś?
OLEK
Wcale nie…
OLEK bierze od ROMANA laskę – kij. Grubszy koniec przekręca w prawo i wysuwa ostrze. Wsuwa z powrotem. Główkę rękojeści przekręca w lewo. Wyjmuje kompas.
OLEK /przestraszony/
Yhm, jest pusta, wyjął nadajnik!
STEFAN /wskazuje malutkie urządzenie przyklejone do spodu główki/
A to co?
OLEK
To odbiornik!
ROMAN
Ktoś to zamienił?
OLEK
Tylko pan Tomasz mógł to zrobić.
ROMAN
A gdzie powinien być odbiornik?
OLEK
W biurze, przy komputerze.
ROMAN
Zaraz, zaraz, poczekaj, po co on to zrobił?
STEFAN
I gdzie jest nadajnik?
TOMEK
A przede wszystkim, gdzie jest Pan Samochodzik?
OLEK /odwraca się w kierunku samochodu/
Musimy wracać do biura.
ROMAN
Po co?
OLEK
Tam możemy odczytać sygnał z nadajnika.
Z przecięcia
WNĘTRZE. DZIEŃ. ANTYKWARIAT.
OLEK siedzi przed komputerem. Pozostali otaczają go wianuszkiem.
OLEK /wskazuje kursorem punkt na zdalnej mapie/
Pochodzi z okolic kaplicy.
ROMAN /prostuje się i zaczyna chodzić po pokoju/
Musimy wrócić do kaplicy?
STEFAN/ziewa i przeciąga się prostując ręce nad głową/
Już tam byliśmy, a gdzie jest to miejsce, o którym mówiła Magda?
ROMAN/macha ręką/
Co nam to pomoże?
STEFAN/uderza otwartymi dłońmi w uda/
Może to się jakoś łączy z tym pieprzony skarbem!
ROMAN
Ja pierdo! Facet ma prawie siedemdziesiątkę i jeszcze mu takie bzdety w głowie!
STEFAN /odwraca się do ROMANA/.
Powiedział podstarzały koleś w ramonesce, jeżdżący na harleyu!
ROMAN/daje krok w kierunku STEFANA/
Dogryzł mu siwiejący piwny mięsień uciekający przed życiem!
TOMEK/wchodzi pomiędzy nich/
Panowie!
Ci patrzą na niego spode łba.
TOMEK/uśmiecha się pod nosem/
Pogodził ich łysiejący obiekt studenckich dowcipów.
Wszyscy wybuchają śmiechem.
STEFAN/patrzy na OLKA/
Ale z nas palanty.
OLEK ledwo się skrzywił w przygaszonym uśmiechu.
STEFAN/podchodzi do OLKA i kładzie mu rękę na ramieniu/
Nie martw się Oleś, odnajdziemy staruszka.
Pozostali otaczają go poklepując przyjacielsko.
TOMEK
Dobra, jedziemy do Madzi!
/i otaczając ramionami STEFANA i ROMANA/
Bierzcie ciepłe gacie i mocne latarki, najlepiej czołówki.
STEFAN
Biorę szpej, może się przydać.
ROMAN
To coś do wysadzania?
STEFAN
Do wspinania.
ROMAN
Na Mazurach!?
STEFAN
No! Z górki na mazurki!
ROMAN
Nie wiem czy chcę z tobą szukać tego skarbu.
TOMEK
Szukamy Tomasza a nie skarbu.
STEFAN
To jakby to samo, chyba?
62
WNĘTRZE. DZIEŃ. ANTYKWARIAT.
OLEK siedzi przed komputerem. Na ekranie widać siatkę kartograficzną i dwa pulsujące punkty. Jeden powoli przesuwa się w kierunku tego drugiego.
Nagle słyszy sygnał e-maila ze skrzynki odbiorczej PANA TOMASZA. Otwiera skrzynkę. Na ekranie widać treść wiadomości przesłanej ze skrzynki STEFANA:
„Porywaczu znam twoje namiary. Oddaj mi Stiva!”
OLEK odpowiada:
„Ale o co ci chodzi?”
skrzynka STEFANA:
„A ty kim jesteś?”
OLEK:
„Jestem Olek. A ty kim jesteś?”
skrzynka STEFANA:
„Jestem Olga, córka Stiva.”
OLEK:
„Stefan nie ma córki oszustko!”
OLGA:
„Więc jest tam u ciebie?”
OLEK:
„Jasne, przyjedź i zobacz…”
OLGA:
„Pewnie że przyjadę.”
OLEK:
„Zapraszam J”
OLGA:
„OK L”
63
WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ PODZIEMNY.
TOMASZ, KAREN, DITRICH i RED dochodzą do miejsca, gdzie korytarz przechodzi w wysoką komnatę.
TOMASZ patrzy dookoła zafascynowany.
Na środku pomieszczenia leżą na sobie dwa, wielkie głazy zwieńczone krzemieniem w kształcie rozety. Z rozety sterczą do góry dwa metalowe sworznie.
RED/stoi przed stellum/
No i co dalej?
TOMASZ /z ironią/
Czekamy.
KAREN/siada ciężko pod ścianą/
Na co?
TOMASZ/siada obok niej/
Na słońce.
RED/przygląda się ścianom, świecąc w różne miejsca/
Tutaj? W tej ciemnicy?
TOMASZ /zdawkowo/
Pojawi się.
DITRICH/siada obok KAREN/
Tak. Pojawi się.
RED/chodząc nerwowo dookoła stellum/
Kiedy?
TOMASZ /nadal z ironią/
Jeśli przyszliśmy nie w porę, to jutro.
KAREN /wyraźnie zmęczona/
A po co nam słońce?
DITRICH /pospiesznie nie dając wyprzedzić się TOMASZOWI/
Żeby znaleźć wejście.
RED stoi na środku komnaty. Czyta wiadomość na pagerze.
Nagle snop promieni słonecznych uderza w kamienne stellum. Cała czwórka pospiesznie zasłania oczy rękami.
64
PLENER. DZIEŃ. LEŚNA DROGA.
MADZIA i TOMEK jadą kolaską zaprzęgniętą w jednego srokacza.Za nimi posuwa się wolno wehikuł, kierowany przez Stefana. Na tylnym siedzeniu, półleżąc jedzie ROMAN.
MADZIA
To jest na rozstajach dróg.
TOMEK
Krzyżackich?
MADZIA
A gdzie tam, jeszcze z czasów Prusów.
Klacz rży i szarpnęła kolaską w lewą stronę.
MADZIA
Po prawej jest stare uroczysko.
MADZIA/lekko ściąga lejce/
No Luna, spokój.
Klacz przestępuje z nogi na nogę
TOMEK
Grzebali tu zmarłych?
MADZIA
Ludzie padali jak muchy przy budowie zamku.
/i wskazuje kiwnięciem głową/
To tam!
W ciemnej głębi puszczy stoi ledwo widoczna, zmurszała, kamienna kapliczka. Wokół niej rosną grube dęby i jesiony.
PLENER. DZIEŃ. LEŚNA DROGA.
MADZIA prowadzi konia za uzdę. TOMEK idzie za powozem.
Za nimi widać przedzierający się wąską ścieżką wehikuł.
Wszyscy stają przed kapliczką.
MADZIA/patrzy na nich z uśmiechem/
Stąd do kaplicy zamkowej jest jakieś pięćset, sześćset kroków.
Pamiętajcie, powiedzenie z tym związane, to: obróć boga, wejdź od proga, jakoś tak.
STEFAN
Jeśli w ogóle znajdziemy wejście.
ROMAN/zacierając ręce/
Znajdziemy!
/i ruszając w kierunku wehikułu/
Do roboty, do roboty.
TOMEK/łapie MAGDĘ za rękę/
Dzięki Madzia.
MADZIA czerwieni się na twarzy. Ściska mu rękę i wskakuje na kolaskę. Macha do nich ręką i rusza przed siebie.
ROMAN/niesie łopaty i siekierę/
Musimy usunąć te krzaki.
PLENER. DZIEŃ. LEŚNA POLANA.
TOMEK patrzy na odsłoniętą z krzaków kapliczkę. Jest jakby wyciosana z jednej kamiennej bryły. Zwieńczona mikro nawą w kształcie mikro amfiteatru. Wewnątrz stoi zmurszała kamienna figura Maryi.
TOMEK
Obróć Boga, wejdź od proga.
STEFAN
Zarośnięta krzaczorami jak świątynia Inków.
ROMAN
Co ty na to profesorku!
STEFAN
Ale gdzie tu próg i bóg?
TOMEK /zasłania twarz rękami/
Dajcie popracować…
ROMAN
Tylko się streszczaj.
TOMEK/chodzi wokół kapliczki/
Obróć boga, obróć boga…
Nagle dopada do kapliczki i usiłuje się wspiąć.
TOMEK
Pomóżcie mi!
STEFAN
Podsadzić?
ROMAN
Nie dała bozia wzrostu, nie dała…
STEFAN/podnosi się ciężko/
Choć obiboku.
ROMAN
On waży ze sto kilo.
TOMEK
Dziewięćdziesiąt osiem. A odkąd ciebie widzę,
z dziesięć mniej.
ROMAN
Stefan ile ważysz?
STEFAN
Z dziewięćdziesiąt, a ty?
ROMAN
Niecałe osiemdziesiąt.
STEFAN/łapie Romana wpół/
To ciebie podsadzimy.
TOMEK/puka się w czoło/
A wiesz co masz zrobić?
ROMAN
To mi powiedz.
TOMEK
Gdzie jest świątynia Salomona?
ROMAN
A już się cieszyłem na tą robotę.
STEFAN
W Jerozolimie.
TOMEK
Jaka to dla nas strona świata?
ROMAN
Co to Milionerzy? Mów szkoda czasu!
TOMEK
Obróć figurę zgodnie ze wskazówkami zegara, z zachodu na południe.
ROMAN
Ja pirdziele.
TOMEK
W lewo.
Podnoszą ROMANA. STEFAN z okrzykiem. TOMEK ciężko sapie.
STEFAN
Cierp chudzielcu.
ROMAN
Nie jestem chudy, tylko najlżejszy z was.
TOMEK
Ale obracaj z wyczuciem.
ROMAN
Jak saper?
TOMEK
Może być.
ROMAN/mocuje się z figurą/
Nie idzie!
STEFAN
Próbuuuj!
ROMAN/radosnym głosem/
Ja pierdo! Coś jakby idzie…
Słychać głuche uderzenie pod ich stopami.
ROMAN/nie czekając aż go opuszczą, osuwa się na kamienną podstawę kapliczki/
Co to było?!
TOMEK /krzyczy z zachwytu/
To jest to chłopaki!
STEFAN
A żebyś wiedział, profesorku!
65
WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ PODZIEMNY.
RED oślepiony światłem słonecznym usiłuje dojrzeć gdzie jest wejście.
RED/krzyczy do DITRICHA/
Gdzie to jest?!
DITRICH wyciąga rękę do KAREN. Ta odwraca głowę.
RED /pokazując pistolet zatknięty za pasek spodni/
Mam wam pomóc!?
KAREN patrzy na TOMASZA. Ten wyciąga rękę. KAREN wyciąga z torebki przedmiot w kształcie wielościennego kamienia. Podaje TOMASZOWI.
TOMASZ
Przekonajmy się.
Podchodzi do krzemiennej rozety i nakłada główkę na jedną z wypustek. Snop światła słonecznego pada tuż obok. Po chwili światło przechodzi na kamień, który niczym lusterko przenosi odbicie lekko niebieskiego światła na przeciwległą ścianę pomieszczenia.
TOMASZ bez słowa wyciąga rękę do DITRICHA.
DITRICH
Czego?
TOMASZ /z ironią/
Sztylet, szybko.
DITRICH
Nie mam!
TOMASZ
No jak to? Przecież włamałeś się do mnie?
KAREN
Ty szujo!
RED/wyjmuje pistolet i celuje w TOMASZA/
Dziadek nie wkurzaj mnie!
KAREN krzyczy przerażona.
DITRICH
Daj spokój RED!
TOMASZ nie rusza się z miejsca.
RED /nie zwracając uwagi na DITRICHA/
Lubisz się podroczyć staruszku, co?
DITRICH
Red! On jest nam potrzebny!
RED /odwracając się na moment do DITRICHA/
Zamknij mordę!
/i podchodzi do KAREN, szarpie ją za ramię, celując w nogi/
Która dziadziu!? Lewa? A może prawa?
KAREN krzyczy przeraźliwie.
TOMASZ wyciąga sztylet z pochwy przypasanej na boku. Podchodzi do miejsca oświetlonego przez odbicie światła. Patrzy przez krótką chwilę. Bierze głęboki oddech.
Widzi otwór w kształcie klingi. Wsuwa sztylet po jelec i natychmiast obraca w prawo. Słychać głuchy odgłos tarcia metalu o metal.
Zostawia sztylet w ścianie i podchodzi do rozety. Przekłada główkę na drugą wypustkę, po przeciwnej stronie rozety.
Przechodzi spokojnie obok REDA. Podaje ramię KAREN. KAREN wtula się w jego ramię. TOMASZ wskazuje jej miejsce pod ścianą obok wejścia do korytarza. Siadają.
TOMASZ /szeptem na ucho do KAREN/
Zamknij oczy…
Sam opiera głowę o ścianę i zamyka powieki.
RED niecierpliwie wskazuje pistoletem na sztylet.
RED
No i co?
TOMASZ
Czekamy.
RED
Znowu!?
TOMASZ
Masz pistolet to zmuś słońce, żeby się pospieszyło.
RED
Ciebie staruszku załatwiam tym małym palcem.
Światło nagle znika, a w komnacie robi się zupełnie ciemno.
DITRICH i RED usiłują odszukać latarki. Ditrich wreszcie włącza swoją.
DITRICH
Gdzie oni są!?
RED
Spieprzyli baranie!
66
PLENER. DZIEŃ. LEŚNA POLANA.
TOMEK /mruczy do siebie/
Wejdź od proga.
STEFAN /chwyta łopatę/
Kopmy od frontu.
ROMAN
Dawaj!
Odgarniają poszycie coraz głębiej i głębiej.
Nagle STEFAN znika z krzykiem pod ziemią.
ROMAN /krzyczy/
Stefan! Żyjesz?!
TOMEK
Stefaniu!?
STEFAN wychyla się z wielkiej dziury. Wygląda jak górnik przodowy na wyrębie.
ROMAN
Miałeś wejście, brachu.
STEFAN
Co ty powiesz?
ROMAN
Co tam jest?
STEFAN
Sobie zobacz.
ROMAN /zawiązuje linę w pasie/
A pewnie, że zobaczę.
Bierze latarkę i wchodzi do dziury, w którą wpadł STEFAN.
Widzi strome schody, znikające w ciemności.
ROMAN /widzi strome schody, znikające w ciemności/
Jakieś schody. Idą w dół.
TOMEK /do STEFANA/
Wchodzimy?
STEFAN
No pewnie.
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
STEFAN wpina linę każdemu po kolei.
ROMAN /patrzy na ekran telefonu/
O w mordę, zasięg znika.
STEFAN
Dzwonię do OLKA…
STEFAN/wybiera numer/
Olek?
GŁOS OLKA
Jestem na miejscu.
STEFAN
Odnaleźliśmy wejście.
GŁOS OLKA
To super! Jesteście jakieś dwieście metrów od nadajnika.
STEFAN
To niedaleko, ale zasięg nam pada, więc cały czas próbuj nas wydzwonić!
Dzwoni telefon ROMANA. Słychać w słuchawce zapłakany, kobiecy głos.
GŁOS
Romi wróć, potrzebuję cię teraz.
ROMAN
Przecież mnie wyrzuciłaś.
GŁOS
Ja bez ciebie jakoś nie mogę…
ROMAN
Zadzwonię później…
GŁOS
Dlaczego mnie olewasz…
ROMAN
Lola mam robotę teraz…
GŁOS LOLI
Olewasz mnie.
ROMAN
Lola, proszę.
GŁOS LOLI
Kochasz mnie?
ROMAN
Taak.
GŁOS LOLI
Powiedz mi to.
ROMAN
Tak kocham cię.
GŁOS LOLI
No dobrze, pa.
ROMAN
Pa.
/i z zakłopotaniem/
Kobitki.
Wchodzi pierwszy na schody prowadzące do głębszego korytarza.
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
Korytarz jest dość wysoki. Ściany zbudowane z kamienia polnego, a sklepienie z cegły. Kamienie są ogromne.
ROMAN /nagle zatrzymuje się w miejscu/
Korytarz się kończy!
STEFAN opiera się ciężko o ścianę korytarza.
TOMEK /świeci latarką ponad głową ROMANA/
Jakiś bambulec z przodu jest… Możesz podejść bliżej i…
ROMAN
Idę, idę.
ROMAN /zrywa się nerwowo z miejsca i po kilku krokach nagle znika z okrzykiem/
„O Jezzzu!”
TOMEK /krzyczy, usiłując zatrzymać ciążącą linę/
Nie puszczaj!
STEFAN automatycznie sięga do czekana przytroczonego do plecaka. Wkłada rękę w pętlę i jednym uderzeniem wbija ostrze w kamienne podłoże.
STEFAN
Długo nie utrzymam!
67
WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ PODZIEMNY.
TOMASZ i KAREN biegną ciemnym korytarzem.
TOMASZ
Musimy dotrzeć do kaplicy.
KAREN /zasapana ledwo wydobywa słowa/
Zaraz nas dogonią, są młodsi.
TOMASZ /bierze KAREN pod rękę/
Musimy spróbować.
KAREN /zatrzymuje się ledwo łapiąc powietrze/
Zachciało mi się… młodszych facetów…
TOMASZ
No, kiepsko, zwłaszcza teraz…
KAREN
Przepraszam, nie dam rady, idź sam.
TOMASZ
Nie zostawię cię, nie ma mowy.
KAREN
Idź, sprowadź pomoc.
68
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
TOMEK /krzyczy z bólu/
Aaa, zacisnęło mi nogę!
Jego stopa tkwi pod liną, którą obciąża ROMAN.
STEFAN leży brzuchem na podłożu i oburącz trzyma wbity czekan.
STEFAN
Co z Romanem!?
TOMEK /szarpie nogą usiłując uwolnić stopę/
Roman! Żyjesz?
Po chwili ciszy słychać słaby głos ROMANA.
z offu
GŁOS ROMANA
Chłopaki…
STEFAN
Romuś mordo! Żyjesz!
GŁOS ROMANA
Chłopaki, nic nie widzę!
TOMEK /sycząc z bólu uwalnia nogę/
Co mam robić?
STEFAN /ledwo trzyma rękojeść czekana/
Zaprzyj się o coś! Złap linę od strony Romana i trzymaj jak najdłużej!
TOMEK chwyta linę i ciągnie do siebie.
STEFAN
Nie ciągnij, tylko trzymaj!
STEFAN puszcza jedną ręką czekan i sięga do kieszeni plecaka. Wyciąga hak alpinistyczny i szybkimi ruchami wbija czekanem hak w podłoże. Pół metra dalej wbija jeszcze jeden. Łączy linę z hakami.
Świeci latarką na dół.
STEFAN /świeci latarką na dół/
Roman!?
Widzi jak ROMAN wisi bezwładnie na linie. Pod nim zieje taka sama wielka, ciemna dziura jak ta na górze.
ROMAN /słabym głosem/
Uderzyłem w coś… głową, nic…nie widzę…
Unosi głowę w ich kierunku. Ma oczy i twarz zalaną krwią, sączącą się z rany na czole.
TOMEK zakrywa twarz rękami, tłumiąc okrzyk.
STEFAN
Obetrzyj oczy rękawem!
ROMAN opuszcza głowę. Pociąga rękawem kurtki po twarzy.
ROMAN
Widzę! Wszystko widać!
STEFAN
No! Wciągamy cię!
Z przecięcia
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
ROMAN świeci latarką przed siebie. Widzi ukośny strop spadający w dół, aż do poziomu podłogi. Świeci do dziury pod sobą. Na dnie leży krata najeżoną ostrymi kołkami. Pomiędzy nimi walają się kości i czaszki ludzkie.
ROMAN /mruczy do siebie/
Miałbym miłe sąsiedztwo.
Nagle czuje mocne szarpnięcie liny. Patrzy do góry. Lina trze o kamienny strop.
z offu
Słyszy głos STEFANA:
Złap się liny, ciągniemy!
Po kilku szarpnięciach ROMAN łapie rękami za kamienny strop i podciąga się do góry.
WNĘTRZE. PÓŁMROK. PODZIEMNY KORYTARZ.
STEFAN
Masz fart!
ROMAN
Dałem krok i jeb…
STEFAN /przykleja do czoła ROMANA wielki plaster opatrunkowy
i obwiązuje mu głowę bandażem/
Dasz radę?
ROMAN
Ogarnę się chwilę i spoko.
TOMEK /wyłania się z ciemności/
To zapadnia jakaś.
ROMAN
Na dole są ostre kołki i ludzkie czaszki.
ROMAN zaświecił czołówkę i wyciągnął się na kamiennym podłożu.
ROMAN
Chłopaki patrzcie! Jakieś schody, czy co?
W świetle jego latarki widać otwór wejściowy na złączeniu stropu i ściany korytarza.
TOMEK
Stopnie są niewidoczne dla idącego na wprost.
ROMAN
Idziemy?
STEFAN podchodzi do ściany. Świeci pod nogi, gdzie widać wąską półkę pomiędzy ścianą i zapadnią.
STEFAN
ROMAN w środku. Trawers plecami do ściany.
ROMAN
Trawers? Znowu coś do wysadzania?
STEFAN przesuwa się bokiem wąską półką pomiędzy ścianą a zapadnią. Wchodzi po stopniach wydrążonych w kamieniach i znika w wąskim wejściu. Słychać dźwięk wbijanych haków, a potem jego głos.
STEFAN
Przesuwacie się bokiem i twarzą do zapadni. Lina pomiędzy dupą a ścianą i w drogę.
69
WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ PODZIEMNY.
Nagle RED pojawia się zza zakrętu korytarza.
RED
Zapomniało się o starości?
Kiedy wchodzą z korytarza do komnaty, ponownie strzela snop światła z sufitu i pada na rozetę w pobliżu główki sztyletu.
RED patrząc na TOMASZA, unosi pistolet i celuje w KAREN.
WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ PODZIEMNY.
TOMASZ podchodzi do wystającego sztyletu. Po chwili światło pada na główkę sztyletu która odbija światło, tym razem lekko czerwone, w inne miejsce tej samej ściany.
TOMASZ natychmiast wyjmuje sztylet i przenosi do wskazanego otworu.
Jednak tym razem sztylet nie obraca się. TOMASZ próbuje bezskutecznie kilka razy.
RED /drwiąco/
Geniusz się zepsuł?
Odbezpiecza broń. KAREN kuli się w rogu komnaty.
TOMASZ /stoi odwrócony plecami i wpatruje się w sztylet/
A może inaczej.
/mruczy do siebie/
Szybkim ruchem ramion poprawia marynarkę. Rozkłada ramiona i opiera ręce o ścianę. Lekko przesuwa palcami po kamieniach. Nagle zdecydowanym ruchem naciska sztylet na dół. Sztylet przesuwa się kilkanaście centymetrów. Słychać trzask. I cisza.
TOMASZ wyjmuje sztylet obraca w rękach i wkłada ponownie. Podciąga do góry kilkanaście centymetrów.
Wrota wydają zbolały odgłos i powoli otwierają się do środka następnego pomieszczenia.
DITRICH /unosi ręce w geście triumfu/
Voila!
TOMASZ wraca do KAREN. Pomaga jej wstać. KAREN drży. TOMASZ zdejmuje marynarkę i zarzuca jej na ramiona.
TOMASZ /szeptem/
Błękit to niebo a czerwień to piekło…dwóch jeźdźców, dwie strony ludzkiej natury…
KAREN uśmiecha się do niego ze smutkiem.
RED /świeci latarką w szczelinę drzwi/
Staruszek przodem, a pani zostaje ze mną.
TOMASZ bierze od DITRICHA latarkę i przechodzi przez drzwi.
WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ PODZIEMNY.
TOMASZ
Na ścianach pewnie są pochodnie.
RED /do DITRICHA/
No, rusz się!
W komnacie robi się jasno. W półmroku komnaty widać sześć drewnianych skrzyń, stojących na kamiennym podwyższeniu. Za nimi majaczą mniejsze skrzynki.
DITRICH /oświetlając latarką otwiera każdą z nich po kolei/
Nic tu nie ma.
TOMASZ /wskazując na dwie metalowe skrzynie/
Ktoś je opróżnił…
TOMASZ i KAREN stoją oparci o ścianę.
DITRICH /podchodzi do zagłębienia w którym stoją metalowe skrzynie/
Metalowe skrzynie? W średniowieczu?
TOMASZ
Spójrz na ich boki…
DITRICH /ze zdziwieniem/
Waffen-SS?
/słychać czyjś głos zza wrót komnaty/
z offu
A żebyś wiedział!
KONIEC CZĘŚCI V, część VI znajdziecie TUTAJ.
***
A na temat scenariusza rozmawiamy na FORUM.
*Zdjęcia zamieszczone w treści scenariusza zaczerpnięto z dwóch – najlepszych moim zdaniem ekranizacji przygód Pana Samochodzika: „Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców” oraz „Pan Samochodzik i Templariusze”.
Jedna uwaga do wpisu “MIŁOŚĆ, SZTYLET I PAN SAMOCHODZIK cz. V”