MIŁOŚĆ, SZTYLET I PAN SAMOCHODZIK cz. IV

Prezentowany scenariusz jest dalszym ciągiem sequelu serialu „Samochodzik i templariusze”, publikowanego na łamach znienacka.pl w zeszłym sezonie wakacyjnym, który opowiada o ponownym spotkaniu, po latach, Pana Samochodzika, trzech harcerzy i Karen. Zamieszczone w tym roku części scenariusza doprowadzają przygody bohaterów do końca.

35

PLENER. DZIEŃ. ULICA PRZED KWIACIARNIĄ.

Tomasz wychodzi z kwiaciarni z wielkim bukietem czerwonych róż. Ubrany w sportowy garnitur i kapelusz na głowie. Trzyma laskę w prawej ręce.

Laska ma obuszek w kształcie srebrnej kuli, mieszczącej się w dłoni, a na drugim końcu zwężona jest stalowym okuciem.

Wsiada do wehikułu.

PLENER. DZIEŃ. ULICA. SAMOCHÓD CABRIO.

TOMASZ jedzie ulicą prowadzącą wzdłuż wzgórza zamkowego. Zajeżdża na parking hotelowy. 

PLENER. DZIEŃ. PARKING HOTELOWY.

Wysiada z kwiatami w ręku. Podchodzi do wejścia. Widzi przez przeszklone drzwi, że Karen zbliża się do wyjścia. Spotyka ją kiedy wychodzi. Bez słów wyciąga rękę z kwiatami. Karen uśmiecha się i bierze kwiaty. Tomasz bez słów wskazuje wehikuł.

KAREN

Nie zmienił się nic, ty też?

TOMASZ

Zmieniło się wiele.

TOMASZ pomaga jej wsiąść do samochodu.

KAREN

Gdzie jedziemy?

TOMASZ

Co powiesz na podróż w czasie?

36

PLENER. DZIEŃ. ULICA PRZED STARĄ KAMIENICĄ.

Ulica przed domem DITRICHA. RED wsiada na motocykl. Rusza z piskiem.

37

PLENER. DZIEŃ. SAMOCHÓD CABRIO.

KAREN śmieje się głośno. Ruszają przed siebie.

38

PLENER. DZIEŃ. MOTOCYKL.

RED jedzie wolno za „wehikułem”, obserwując TOMASZA i KAREN.

39

PLENER. DZIEŃ. SAMOCHÓD CABRIO.

TOMASZA i KAREN jadą drogą nad jeziorem.

KAREN /wącha bukiet kwiatów/

Co zmieniło się?

TOMASZ

No…

KAREN

Mówiłeś, że zmieniło się.

TOMASZ

Ach, no tak…

KAREN

Masz żona, dzieci, wnuki?

TOMASZ

Nie.

KAREN

Ten chłopiec, tam w sklepie?

TOMASZ

To mój pomocnik, Olek.

KAREN

Akuŕat.

TOMASZ

Traktuję go jak syna.

KAREN

Ciebie on jak ojca, widziałam.

TOMASZ

Jest sierotą, ma tylko dziadka, to bardzo dobry chłopak.

KAREN

A co z twoimi haŕcerzami jest?

TOMASZ

Rozjechali się po świecie.

KAREN

Życie nas wyprzedzi zawsze.

TOMASZ

To właśnie się zmieniło.

KAREN

Że co?

TOMASZ

Kiedyś wydawało mi się, że nie pozwolę się życiu wyprzedzić.

KAREN

I co?

TOMASZ

Myślę, że nie o wyścig chodzi.

KAREN

A o co?

TOMASZ

Żeby żyć tak po prostu.

KAREN

No to zmieniło się.

PLENER. DZIEŃ. PARKING PRZED KNAJPKĄ POD PARASOLAMI.

Tomasz zajeżdża na parking przed knajpką stojącą tuż nad jeziorem.

40

PLENER. DZIEŃ. PARKING

RED zatrzymuje się przed barem naprzeciw.

WNĘTRZE. DZIEŃ. PUB POD PARASOLAMI NAPRZECIW.

Red zajmuje stolik pod parasolem. Składa zamówienie. Spogląda na zegarek. Dzwoni, spoglądając w kierunku KAREN i TOMASZA. Kelner przynosi filiżankę. Red zwraca się do niego. Kelner wskazuje ruchem ręki toaletę. RED podnosi filiżankę do ust, zerka na drugą stronę ulicy. Jego wzrok spotyka się ze wzrokiem TOMASZA. Odstawia filiżankę. Wstaje. Zostawia na stoliku okulary przeciwsłoneczne i kask.

Idzie w kierunku zaplecza. Staje przed drzwiami z narysowanym trójkątem. Rozgląda się. Po chwili wymyka się bocznymi drzwiami.

41

WNĘTRZE. DZIEŃ. PUB POD PARASOLAMI.

TOMASZA i KAREN siedzą za stolikiem pod jednym z parasoli.

TOMASZ

A u ciebie, co się zmieniło?

KAREN /ze łzami w oczach, nie patrząc na TOMASZA/

Mój tatuś zmarł…

TOMASZ /podaje jej chusteczkę/

To wielka strata…

KAREN /stłumionym głosem/

Zostawiłam go samego! Bez opieki, rozumiesz to?!

Nagłym ruchem wyjmuje chusteczkę z ręki TOMASZA. Delikatnie wyciera łzy.

TOMASZ /kładzie dłoń na jej przedramieniu/

W życiu różnie wychodzi.

KAREN /wyciera łzy rozmazując go sobie po twarzy/

Co?! Że zostawia ojca się samego ze śmiercią jego?!

Podchodzi kelner.

TOMASZ /przesiada się na miejsce obok niej/

Czego się napijesz?

KAREN /wyjmuje z torebki opakowanie z chusteczkami/

Nie, dziękuję…przepraszam…

KAREN /chowa twarz w dłoniach/

Muszę już wracać…

TOMASZ

Rozumiem, odwiozę cię.

KAREN

Nie, ktoś po mnie przyjedzie.

TOMASZ

Nie zrobisz mi tego.

KAREN

Okej, dobrze.

Wychodzą z restauracji.

PLENER. DZIEŃ. ULICA I SAMOCHÓD CABRIO.

Wsiadają do „wehikułu” i odjeżdżają.

PLENER. DZIEŃ. SAMOCHÓD CABRIO.

KAREN usiłuje przekrzyczeć pęd powietrza.

KAREN

Przepraszam, nie mogę się z tym pogodzić.

TOMASZ

Też mi z tym ciężko. Lubiłem staruszka.

KAREN

Pewnie chcesz wiedzieć po co tu przyjechałam?

TOMASZ

Owszem. No i dlaczego twój ojciec przysłał mi sztylet?

KAREN

Nie domyślasz się?

TOMASZ

Ani trochę.

KAREN

Zadziwiające! Taki mądry gość…

TOMASZ

Schlebiasz mi.

KAREN

A nie domyślasz się takiej prostej rzeczy.

TOMASZ

Prostota nie jest moją mocną stroną.

KAREN

No tak, jesteś od spraw zawik..lanych.

TOMASZ

Odwikłanie to moje drugie imię.

KAREN milczy przez chwilę. Spuszcza wzrok.

KAREN

Chciał związać nas…

TOMASZ

Nas?

KAREN

Tak.

TOMASZ

Mnie i ciebie?

KAREN

Yhm.

TOMASZ

W jaki sposób?

KAREN

Dostałeś sztylet niecały, prawda?

TOMASZ

No tak?

KAREN

Brakuje czegoś tam?

TOMASZ

Ach to!

KAREN

No właśnie!

TOMASZ

Brakującą część masz ty?

KAREN

Skarb znaleźć można z cały sztylet, więc?

TOMASZ /patrzy w niebo, grożąc palcem wskazującym/

Petersen, ty stary spryciarzu.

KAREN

Co na to ty?

TOMASZ

Sztama?

KAREN

Piątka.

42

PLENER. DZIEŃ. ULICA.

RED idzie zacienioną stroną chodnika. Dochodzi do antykwariatu. Wchodzi w zacieniony zaułek podwórka. Zatrzymuje się przed bocznym wejściem do antykwariatu. Rozgląda się.

43

PLENER. DZIEŃ. ULICA I SAMOCHÓD CABRIO.

TOMASZ i KAREN zajeżdżają na parking przed hotelem.

TOMASZ

Zadzwoń kiedy będziesz gotowa.

KAREN

Jestem już.

TOMASZ

Jutro?

KAREN /uśmiecha się/

O wschodzie słońca.

TOMASZ

Na dziedzińcu zamkowym.

KAREN

Przyjadę swoim autem.

TOMASZ

Zgoda.

44

PLENER. DZIEŃ. ULICA PRZED ANTYKWARIATEM TOMASZA. 

RED dopasowuje jeden z pęku wytrychów do zamka. Otwiera drzwi.

Nagle zza wzniesienia wyjeżdża motocykl. RED ucieka do pobliskiej bramy. Motocyklista na widok uciekającego przyspiesza. Zatrzymuje się z piskiem opon. Zarzuca go na bok. Rusza za REDEM. Ten sprawnymi ruchami przeskakuje mur oddzielający podwórzec od sąsiedniej posesji.

Motocyklista zatrzymuje się tuż przy murze. Rozgląda się na boki.

Wolno wyjeżdża z bramy i podjeżdża pod antykwariat. Zatrzymuje się. Zdejmuje kask. Widać szpakowate włosy spięte w kucyk.

45

WNĘTRZE. DZIEŃ. BAR HOTELOWY, POŁĄCZONY Z HOLEM.

DITRICH siedzi w barze hotelowym i widzi podjeżdżających, TOMASZA i KAREN.

TOMASZ otwiera drzwi od strony pasażera. Karen wysiada i podaje mu rękę. Przez dłuższą chwilę patrzy mu przeciągle w oczy, kładąc rękę na jego ramieniu. Tomasz na pożegnanie całuje jej rękę i odprowadza wzrokiem do wejścia.

DITRICH podnosi się i szybko przechodzi do holu.

Kiedy KAREN wchodzi do środka rusza jej naprzeciw.

DITRICH

Cześć.

KAREN /zasłania twarz bukietem róż/

Daj mi spokój!

DITRICH

Co ci jest? Co się stało?

KAREN

Nic. Daj mi przejść.

DITRICH

Kochanie? Karen!

Karen przyspieszonym krokiem znika w hotelowym korytarzu. 

46

PLENER. DZIEŃ. ULICA.

OLEK śledzi DITRICHA, który idzie prosto do swojego domu.

Wchodzi za nim na podwórko i do ciemnej klatki schodowej.

DITRICH otwiera drzwi. Dzwoni jego telefon. Ma kłopoty z zasięgiem. Wychodzi na zewnątrz.

WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ i POKÓJ DITRICHA.

OLEK wślizguje się do środka. Idzie po omacku wzdłuż ściany. Natrafia na drzwi. Popycha lekko. Drzwi ustępują.

Wchodzi. Rozgląda się w półmroku po pomieszczeniu. 

Widzi leżące na biurku szkice. Podchodzi. Przegląda je szybko przewracając karty. Nasłuchuje i rozgląda się nerwowo.

Szkice pokazują jakąś mapę terenu i pomieszczeń.

OLEK pospiesznie robi zdjęcia telefonem komórkowym, nerwowo przekładając pojedyncze kartki. Słyszy odgłos kroków dochodzący z korytarza. Kryje się za wielką szafą, stojącą w półmroku pokoju, tuż za drzwiami.

PLENER. DZIEŃ. PODWÓRKO PRZED DOMEM DITRICHA.

DITRICH stoi na środku podwórka. Rozmawia przez telefon. Gestykuluje. Naciska nerwowo przycisk telefonu kończąc rozmowę.

47

PLENER. DZIEŃ. ULICA PRZED ANTYKWARIATEM TOMASZA.

Szpakowaty motocyklista siedzi bokiem na siedzeniu motocykla. Pali papierosa. Zza zakrętu uliczki słychać, a potem widać dziwny pojazd. Na jego widok uśmiecha się szeroko.

Samochód podjeżdża wolno pod antykwariat. Zza kierownicy szybko wysiada TOMASZ.

Naprzeciw niego idzie motocyklista. Uśmiecha się, szeroko rozkładając ramiona. Bez słów mocno ściskają sobie ręce.

MOTOCYKLISTA

Czołem panie Tomaszu.

TOMASZ

Roman?! Dzięki, że tak szybko przyjechałeś.

ROMAN /wskazuje drzwi/

No i chyba w ostatnim momencie.

TOMASZ

Tak?

ROMAN

Jakiś facet chciał wejść do środka…

Podchodzą do wejścia. 

TOMASZ /naciska klamkę/

Otwarte? Dobrze, że Olesia już nie było.

/i z zapraszającym gestem/

Wejdźmy do środka.

48

WNĘTRZE. PÓŁMROK. KORYTARZ I POKÓJ DITRICHA.

DITRICH wchodzi do środka. Schodzi schodami otwiera drzwi do pomieszczenia. Wchodzi. Rozgląda się.

Podchodzi do biurka. Przygląda się szkicom. Liczy kartki.

Schyla się pod biurko. Podnosi kartkę leżącą na podłodze.

OLEK wymyka się z pokoju.

Widzi tkwiący klucz w zamku. Wyjmuje go. Zatrzaskuje ciężkie, kute stalą drzwi i zamyka na klucz, który zostawia w zamku.

Biegnie korytarzem.

z offu

Słychać przytłumione krzyki DITRICHA.

RED otwiera drzwi z klatki schodowej. Widzi OLKA biegnącego w jego kierunku.

OLEK na jego widok zatrzymuje się. Odwraca się i biegnie w kierunku okna po przeciwnej stronie korytarza.

RED słyszy krzyki Ditricha. Mocuje się z drzwiami. Zauważa klucz. Otwiera drzwi. Zza drzwi wyskakuje DITRICH.

Goń go! Na co czekasz!

OLEK przeciska się przez wąziutkie okienko w grubym murze.

Po kolei – najpierw głowa, potem prawa ręka…

OLEK ledwo, ledwo przeciska lewą rękę i, łapiąc wystający na zewnątrz gzyms podciąga tułów, a potem prawą nogę…

RED i DITRICH są w połowie długości korytarza. Ditrich potyka się i upada. RED nie zważa na to i biegnie dalej. Rzuca się do przodu usiłując złapać wystającą jeszcze lewą nogę OLKA.

Łapie go za nogawkę. Jednak uderza głową w mur. Olek wyszarpuje nogę i znika w wieczornym półmroku za oknem.

49

PLENER. DZIEŃ. ZEWNĘTRZNA STRONA ŚCIANY NA ZBOCZU WZGÓRZA ZAMKOWEGO.

OLEK wisi uczepiony rękami za belkę wystającą tuż przy oknie.

RED a właściwie jego ręka usiłuje go po omacku schwytać. 

OLEK skacze na zbocze. Traci równowagę, upada i toczy się na dół. Ląduje tuż  pod nogami mężczyzny stojącego na brzegu fosy.

OLEK chwyta ją i podciąga się stając na nogi.

MĘŻCZYZNA /podaje leżącemu rękę/

Będzie dzisiaj padało…

OLEK /chwyta rękę i podciąga się stając na nogi/

Nie sądzę…

MĘŻCZYZNA

Będzie. Bo urwisy nisko latają…

OLEK /otrzepując ubranie/

Urwisy? Co to jest? Dzięki za pomoc, sie ma.

MĘŻCZYZNA

Akurat, odbijałeś się jak piłka, trzeba sprawdzić kości.

OLEK

Wszystko gra.

MĘŻCZYZNA

Dobra, dobra, gdzie cię odwieźć?

OLEK

Poradzę sobie.

MĘŻCZYZNA

Że co? Na Policję?

OLEK

No dobra…

50

PLENER. DZIEŃ. ULICA.

RED jedzie na motocyklu za samochodem do którego wsiadł OLEK. Zatrzymuje się w zacienionej bramie naprzeciw antykwariatu.

Obserwuje jak MĘŻCZYZNA i OLEK wchodzą do środka. Zostawia motocykl i idzie w kierunku antykwariatu. Przez uchylone okno słychać słowa Pana Tomasza: „Stefan?! Stefan”.

PLENER. DZIEŃ. ULICA.

Nagle słyszy od strony przeciwległej ulicy miarowy stukot końskich kopyt. Przechodzi na drugą stronę ulicy. Zatrzymuje się naprzeciw przed wystawą sklepową. 

Chwilę potem przed antykwariat zajeżdża kolaska zaprzężona w dwa srokate konie. Na koźle siedzi powożąca kobieta, a obok niej roześmiany, łysiejący mężczyzna, ubrany w garnitur. Rudowłosa, piegowata kobieta, ubrana jest w kwiecistą sukienkę i kowbojskie buty. Sprawnie zeskakuje na chodnik i wiąże lejce do kozła. 

Mężczyzna wyjmuje dwie torby podróżne, znajdujące się w starej drewnianej skrzyni na tyle kolaski. Odwraca się i szeroko uśmiecha na widok szyldu i drzwi do antykwariatu. Obydwoje wchodzą do środka, śmiejąc się głośno na odgłos dzwonka oznajmującego wejście klienta.

RED przechodzi na drugą stronę ulicy i zagląda przez szybę wystawową do wewnątrz. Widzi jak TOMASZ i pozostali witają się serdecznie z przybyłymi.

Mruczy do siebie:

Po prostu zajebiście!

Wsiada na motocykl. Mija antykwariat i jeszcze raz zerka przez szybę. Znowu mówi do siebie:

Cholerna drużyna sztyletu!

51

WNĘTRZE. DZIEŃ. ANTYKWARIAT TOMASZA.

TOMASZ na widok wchodzącej kobiety i mężczyzny rozkłada szeroko ręce.

TOMASZ

Witam pani Magdo, a kogóż nam pani przywozi?

ROMAN /zza pleców TOMASZA/

Tomek?

TOMEK

A jakże! We własnej osobie!

STEFAN

Jakbyśmy się umówili to byśmy się tak nie spotkali!

ROMAN

Tak mogłoby być!

TOMEK wpada w objęcia STEFANA i ROMANA.

TOMEK /odwracając się do MAGDY/

Ale pozwólcie, to jest MAGDA!

ROMAN /zręcznym ruchem wymija STEFANA i chwyta MAGDĘ za rękę/

Czy mogę do pani mówić MADZIU?

MAGDA /rumieniąc się na policzkach/

Dla przyjaciół pana TOMASZA…

Olek odciąga STEFANA pomiędzy regały sklepowe.

OLEK /przyciszonym głosem/

Pan STASIO mówił mi że to wiedźma…

STEFAN

A kto to jest pan STASIO?

OLEK

Nasz listonosz i…mój przyjaciel.

STEFAN

Listonosz?

OLEK

No…

STEFAN

No, ale jak przyjaciel, to trzeba się temu przyjrzeć.

OLEK

To super.

STEFAN wraca do pozostałych. OLEK łypie podejrzliwie na MADZIĘ i wraca za ladę.

TOMASZ

Zapraszam na kawę, na zaplecze.

OLEK

To może ja…

TOMASZ

Nie, Oleś dam radę, zostań w sklepie

MADZIA /do Olka przez ramię/

Ja pomogę, spoko…

TOMASZ /zamykając za sobą drzwi/ 

Siadajcie gdzie się da.

ROMAN

Jak za dawnych czasów… 

MADZIA

Ja zrobię kawę…

TOMASZ

Madziu jesteś gościem…

TOMEK /kładąc rękę na ramieniu TOMASZA/

Jesteśmy przede wszystkim przyjaciółmi. 

/i do MADZI z uśmiechem/

Ja ci pomogę.

TOMASZ /przerzucając wzrok z TOMKA na MADZIĘ i odwrotnie/

Ach rozumiem…

ROMAN / rozpierając się wygodnie w zabytkowym fotelu/

Ten włamywacz to pierwszy raz?

STEFAN

Jaki włamywacz? O co…

TOMASZ /siadając za biurkiem/

Tak, ale jest w tym coś innego…

STEFAN

Może to coś związane jest z OLKIEM turlającym się z góry zamkowej?

TOMASZ

Jak to?

ROMAN

No właśnie?

TOMEK

Opowiadaj! 

MADZIA

No właśnie…

STEFAN

To może niech OLEK opowie?

TOMASZ

No właśnie.

/i otwierając drzwi do sklepu/

Oleś choć do nas na chwilę.

OLEK staje na progu drzwi tak aby mieć oko na sklep.

TOMASZ

O czym mówi STEFAN, z tym turlaniem się z góry zamkowej?

OLEK

A no, bo, widzi pan…

OLEK /bierze się pod boki/

Bo to wszystko przez tego gościa, który był tu z tą panią KAREN!

ROMAN

To ona tu jest?

STEFAN

No to się porobiło…

TOMEK

A Petersen?

TOMASZ

Hmm, to bardziej skomplikowane niż nam się wydaje…

TOMEK

To znaczy?

TOMASZ /podrywa się z fotela/

Właśnie mi to wpadło do głowy… 

Szybkimi krokami, przeciska się pomiędzy zdezorientowanymi: ROMANEM i STEFANEM. 

TOMASZ

Po waszych słowach…

Zdejmuje zdjęcie wiszące na ścianie – wycinek z gazety oprawiony w drewniane, pożółkłe ramki i szybkę – przedstawiające kobietę i dwóch mężczyzn oraz trzech chłopców w harcerskich mundurkach, a przed nimi skrzynię wypełnioną kosztownościami. Na górze zdjęcia ogromny tytuł prasowy; „SKARB TEMPLARIUSZY ODNALEZIONY”. 

TOMASZ /kładzie zdjęcie na biurku/

Tak!

Przecież to ten sam!

ROMAN

Ale co?

STEFAN

No właśnie?

TOMASZ rozgorączkowany wraca na swój fotel. Siada i otwiera szufladę biurka. Wyjmuje zawiniątko i kładzie na blacie. Odwija. Ukazuje się starodawny sztylet.

ROMAN

Ja pierdzielę!

STEFAN

Skąd to?

TOMEK

To Templariuszy?

TOMASZ /wskazuje palcem skrzynię z kosztownościami i kładzie lupę obok zdjęcia/  

Ten sam?

TOMEK /chwyta lupę/  

Na Jowisza!

ROMAN /wyrywa lupę z ręki TOMKA/

Pokaż…

Rzeczywiście!

STEFAN /wyrywa lupę z ręki ROMANA/

Daj mi to…

MADZIA obserwuje ich z lekkim uśmiechem na ustach.

TOMASZ

Pani Madziu niech pani spojrzy…

MADZIA przygląda się sztyletowi na zdjęciu a potem temu leżącemu na biurku.

MADZIA

Albo taki sam?

TOMEK

Skąd pan go ma?

TOMASZ

Dostałem pocztą…

ROMAN

Pocztą?

STEFAN

Od kogo?

TOMASZ bez słowa kładzie przed nimi podniszczoną tekturę z rozmytym napisem.

TOMEK

Petersen?!

ROMAN

Ale jaja…

STEFAN

Co na to Karen?

TOMASZ /odwracając się do stojącego nadal w progu OLKA/

No właśnie, ale wrócimy do turlania się…

OLEK

Ten gość był bardzo wścibski, więc pomyślałem że…

ROMAN /do OLKA/

Coś wie?

OLEK

Może nie to…

STEFAN /do OLKA/

Coś ma?  

OLEK /rozpromienia się/

O właśnie!

TOMASZ

I co?

OLEK

I ma…

TOMEK

A co?

OLEK

Mapę z podziemnymi korytarzami…

ROMAN

No i co?

OLEK /sięga po telefon/

No i ja mu tę mapę sfotografowałem, o!

STEFAN

Zuch chłopak…

OLEK

Zuch?

STEFAN

Jezu jaki ja jestem stary…

ROMAN

Aż mi wstyd za ciebie…

TOMEK

Spadać dziadunie! I co z tą mapą?

MADZIA

No właśnie?

OLEK/spogląda na TOMASZA i spuszcza oczy/

Mogę ją wydrukować…

TOMASZ

A jak zrobiłeś to zdjęcie?

OLEK

Bo, ona leżała na biurku… no to zrobiłem zdjęcie i…

TOMASZ

I…

OLEK

Wrócił ten gościu, ale mu się wymknąłem…

TOMASZ

Oleś, to włamanie jest, a poza tym mógł ci zrobić krzywdę…

OLEK /ze spuszczoną głową/

Tak, wiem…ale…

TOMASZ

Jutro spotykam się z KAREN, więc porozmawiam z nią o tym…

ROMAN /z uśmiechem/

Co będziecie robić?

TOMASZ /odwraca się do pozostałych/

No właśnie przyjaciele i tu zaczyna się także wasza część historii…

TOMASZ /zbliża się do STEFANA kładzie mu rękę na ramieniu/

Ale jest już późno, a wy musicie odpocząć, więc…

MADZIA

Tak, proponuję nocleg w moich pokojach gościnnych.

TOMEK

Są super.

ROMAN

Ale skarby czekają…

TOMASZ

Do jutra nie uciekną.

MADZIA

Ja też znam tajne wejście do podziemi…

TOMEK

Tak? A gdzie?

MADZIA

Na uroczysku…

ROMAN

Brzmi nieźle…

MADZIA

W dzieciństwie, to nas straszyli tamtym miejscem, potem w liceum chodziłam tam z kolegami i koleżankami dla zakładów, wiecie takie inicjacyjne wyprawy w straszne miejsca. Starsi ludzie mówili że przed wojną kilku ludzi, gdzieś na uroczysku zniknęło w dziwnych okolicznościach. Podobno jest tam tajne wejście do podziemi, jeszcze z czasów budowy zamku krzyżackiego. A potem wyjechałam na studia…

TOMEK

Gdzie się poznaliśmy…

MADZIA

No właśnie, dopiero kilka lat temu wróciłam, kiedy rodzice umarli…

TOMASZ

To spotkajmy się jutro po południu…

52

PLENER. DZIEŃ. ULICA. SAMOCHÓD REDA.

RED siedzi w samochodzie. Obserwuje wyjście z hotelu, w którym mieszka KAREN. Widzi jak KAREN wychodzi i odjeżdża z parkingu hotelowego swoim samochodem. Jedzie za nią. Widzi jak zabiera do samochodu TOMASZA i odjeżdżają w kierunku  wzgórza zamkowego. Czeka aż znikną. Jedzie w kierunku antykwariatu. Skręca powoli w uliczkę przy której znajduje się antykwariat.

PLENER. DZIEŃ. PODWÓRKO NA TYŁACH ANTYKWARIATU.

RED włamuje się do antykwariatu przez drzwi balkonowe od strony antresoli.

53

PLENER. DZIEŃ.SZUTROWA DROGA.

KAREN i TOMASZ jadą szutrową drogą wzbijając tumany kurzu.

Podjeżdżają do starej kaplicy. Zatrzymują się. Wchodzą do środka. 

WNĘTRZE. DZIEŃ. KAPLICA ZAMKOWA.

TOMASZ przygląda się sklepieniu. Widać lilie i lwy.

TOMASZ /mruczy pod nosem/

Lilia, to Von Salza, lwy i lilie, to Karol z Trewiru. Czyżby to tutaj? 

KAREN /odwraca się w jego kierunku/

Co mówisz?

TOMASZ

To gdzieś tutaj.

KAREN

Bo co?

TOMASZ

Przeczucie.

KAREN

Ty mówisz o przeczuciu?

TOMASZ

Trochę wiedzy też nie zawadzi.

KAREN

Mów mi co widzisz.

TOMASZ

Jak zwykle ciekawska?

KAREN

A może irytująca?

TOMASZ

Już nie.

KAREN

Co widzisz mów?

TOMASZ

Lilia, to Von Salza, lwy i lilie, to Karol z Trewiru…

Tomasz urywa wypowiedź, spoglądając na powałę ołtarza.

Podchodzi nie odrywając od niej wzroku. Widzi na narożniku tuż pod obrazem, płytę z płaskorzeźbą w kształcie lilii.

TOMASZ

A gdzie lew?

KAREN

Co, co?

TOMASZ /wskazuje na płaskorzeźbę/

Popatrz.

Jest lilia, ale nie ma lwa…

KAREN

A musi być?

TOMASZ

Powinien, to herb Wielkich Mistrzów.

KAREN

Może nie było ich przy tym.

TOMASZ

Nie żartuj, oni to fundowali. 

KAREN /wskazuje palcem powyżej/

A ten jeździec na koniu tutaj. 

53

WNĘTRZE. DZIEŃ. POKÓJ TOMASZA.

RED przeszukuje szafki. Staje na środku pokoju na zapleczu. Wchodzi jeszcze raz na antresolę i patrzy z góry na pokój. Po wgnieceniach na wykładzinie widzi, że biurko było niedawno przesuwane. Szybko schodzi na dół. Odsuwa biurko i podnosi wykładzinę. Pod wykładziną widzi nieszczelność pomiędzy dwoma krótkimi deskami.

Wyjmuje sprężynowca. Podważa deskę. Nie ustępuje.

Rozgląda się. Podchodzi do drzwi prowadzących do sklepu.

Zatrzymuje rękę tuż nad klamką. Widzi czujniki systemu alarmowego. Wraca. Bierze z biurka nóż do papieru. Próbuje podważyć. Deska nie ustępuje. Widzi, że prawa zasłona okienna nie zwisa, tylko leży na parapecie. Świeci latarką wzdłuż powierzchni podłogi. Widzi odstającą, małą deseczkę umieszczoną pomiędzy podłogą a ścianą. Podchodzi i naciska nogą w tym miejscu. Deseczka ustępuje i słychać ciche klaśnięcie. Deska pod biurkiem odchyla się lekko ponad powierzchnię podłogi.

RED /uśmiecha się triumfalnie i mruczy do siebie/

No i co staruszku – spryciuszku? 

RED chwyta deskę palcami. Odchyla. Skrytka jest pusta.

Widać że jego palce brudzą się od deski na granatowy kolor.

PLENER. DZIEŃ. PODWÓRKO NA TYŁACH ANTYKWARIATU.

Wychodzi przez balkon. Dokładnie zamyka drzwi. Przeskakuje przez płot. Spokojnym krokiem odchodzi.

WNĘTRZE. DZIEŃ. POKÓJ DITRICHA.

RED chodzi nerwowo po pokoju. Podchodzi do biurka za którym siedzi DITRICH. Wali otwartą dłonią o blat.

RED

Teraz oni mają wszystko a my nic!

DITRICH

Nie doceniliśmy go…

RED

My?! 

Wyjmuje pistolet z szafy.

DITRICH /biorąc mapę/

To prawdziwy…

RED

Nie, dyngusowa sikawka.

DITRICH

Ale najpierw z nimi pogadam…

RED

Okaże się…

PLENER. PORANEK. PODWÓRKO PRZED DOMEM DITRICHA.

RED i DITRICH wsiadają do samochodu i pośpiesznie odjeżdżają.

55

WNĘTRZE. DZIEŃ. KAPLICA ZAMKOWA.

TOMASZ /podchodzi do ołtarza i przypatruje się uważnie/

To Templariusz! Ale nie powinien być sam.

KAREN /bierze się pod boki/

Znowu źle? Co ja wymyślę to zaraz źle jest?

Tomasz z uśmiechem kręci głową.

Podchodzi i chwyta podporę ołtarza. Obraca wokół osi. Razem z podporą obraca się płaskorzeźba. Pojawia się druga część konia i drugi jeździec. Wewnątrz ołtarza coś stuka, a potem następuje zgłuszony huk. Tomasz zagląda pod ołtarz. Nic nie naruszone.

TOMASZ /mrucząc pod nosem/

Tak jakby zamurowane?

KAREN

Tam coś jest!

KAREN opukuje ściankę nasady. Głucho. Wali pięścią. Nic tylko głuchy odgłos.

56

PLENER. DZIEŃ. DROGA PRZED KAPLICĄ.

LISTONOSZ STANISŁAW jedzie motocyklem mijając kaplicę. Widzi jak z samochodu wysiadają DITRICH i RED. Zatrzymuje się kilkanaście metrów dalej. Widzi samochód KAREN zaparkowany obok kaplicy. DITRICH i RED wchodzą do kaplicy. LISTONOSZ czeka chwilę i odjeżdża.

57

WNĘTRZE. DZIEŃ. KAPLICA ZAMKOWA. 

Nagle drzwi kaplicy otwierają się wolno. Do środka wchodzą DITRICH i RED.

DITRICH /klaszcze w dłonie/

No, brawo mistrzu!

KAREN / odwracając głowę/

To ty?

DITRICH

Wiedziałem, że z nim będziesz szukać!

KAREN

Oczywiście! A z kim niby?

DITRICH

Ze mną! Nie przyszło ci to do głowy?

KAREN / cofa się w kierunku TOMASZA/

Z tobą?! Kupę nieszczęszcza chyba!

DITRICH

Tak? To popatrz!

DITRICH

Red pomóż mi!

DITRICH i RED podchodzą do ołtarza i  zapierając się mocno o ścianę kaplicy przesuwają ołtarz w kierunku środka pomieszczenia.  DITRICH świeci latarką. Widać schody prowadzące w dół.  

TOMASZ widzi ubrudzone koniuszki palców wyciągniętej ręki REDA.

DITRICH /spogląda na KAREN Z triumfalnym uśmiechem/

Zapraszam państwa!

TOMASZ

Chciałbym przynieść Karen kurtkę z samochodu.

RED /przesuwa się w kierunku TOMASZA/ 

Schodzimy na dół!

TOMASZ /patrzy mu w oczy/

To porwanie?

DITRICH / odsuwa REDA na bok/

Przepraszam za niego, czasami jest nieokrzesany!

RED / z ukłonem wskazując ręką wyjście z kaplicy/   

Pomogę!

KAREN kłóci się z DITRICHEM i niczego nie zauważa.

PLENER. DZIEŃ. PODJAZD PRZED KAPLICĄ ZAMKOWĄ. SAMOCHÓD KAREN.

TOMASZ idzie w towarzystwie REDA do samochodu. „Nurkuje” na tylne siedzenie. Chwyta jakiś przedmiot. Otwiera przeciwległe drzwi i cichutko rzuca go w pobliskie krzaki.

RED

No co tam staruszku?

TOMASZ

Już już.

KONIEC CZĘŚCI IVczęść V znajdziecie TUTAJ.

***

A na temat scenariusza rozmawiamy na FORUM.

*Zdjęcia zamieszczone w treści scenariusza zaczerpnięto z dwóch – najlepszych moim zdaniem ekranizacji przygód Pana Samochodzika: „Pan Samochodzik i Wyspa Złoczyńców” oraz „Pan Samochodzik i Templariusze”.

Jedna uwaga do wpisu “MIŁOŚĆ, SZTYLET I PAN SAMOCHODZIK cz. IV

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *