Krajobraz po premierze filmu Pan Samochodzik i Templariusze

Pamiętacie tytuł spotkania z Bartoszem Sztyborem, autorem scenariusza filmu Pan Samochodzik i Templariusze, w Poznaniu? „Jak adaptować, żeby nie zostać zlinczowanym?”:) No to się nie udało. Lincz jaki odbywa się w mediach przeszedł moje najśmielsze oczekiwania, a przecież spodziewałem się, że fala krytyki twórców filmu nie ominie.

Lincz na własne życzenie

Ale sami zgotowali sobie ten los, bo przecież fani Pana Samochodzika mają prawo być rozczarowani. Kupili produkt, a w opakowaniu znaleźli zupełnie co innego niż wskazuje etykieta. Jest to jakiś rodzaj oszustwa jeśli pierwowzór literacki traktuje się wyłącznie jak magnes, który ma przyciągnąć widzów, bo scenariusz niemal w stu procentach rozmija się z treścią książki. A jeśli w dodatku w tej książce, ulokowana jest cała masa emocji i sentymentów, rozgoryczenie jest wielkie. Stąd tak niska ocena filmu na Filmwebie i druzgocące opinie recenzentów. Ja też uważam, że nie jest to udane kino, ale przecież również nie film na 3,6 w skali punktowej do 10, skoro zdecydowanie gorsze pomysły na filmowego Pana Samochodzika z lat 80, są klasyfikowane wyżej. Ocena odzwierciedla więc raczej stopień wkurzenia fanów niż rzeczywistą jakość filmu.

Uważam, że twórcy popełnili błąd upierając się przy ekranizacji oryginalnej powieści napisanej przez Nienackiego, skoro nie zamierzali prawie niczego z niej zachować. Powinni raczej kupić prawa do postaci, a nie do książek i zrobić ten film bez odniesień do pierwowzoru literackiego. Na przykład pod tytułem Pan Samochodzik i krzyż Jaćwingów albo po prostu jako kontynuację powieści Pan Samochodzik i Templariusze. Tak byłoby uczciwiej i nie dawałoby powodu do takiego linczu. A magnes Pana Samochodzika i tak by zadziałał.

Odkąd ruszyła produkcja można było usłyszeć, że ma to być film dla współczesnych nastolatków, a nie starych fanów, kombatantów PRL-u, których jest garstka. Tych ostatnich zamierzano udobruchać smaczkami nawiązującymi do oryginału i deklaracjami twórców o szacunku dla pierwowzoru literackiego i serialu z lat 70. Efektem miało być kino familijne, które dzieci obejrzą razem z rodzicami. I jakiś tam sens w tej argumentacji można było próbować znaleźć, mimo, że szyld „Pan Samochodzik” jest nośnikiem wartości (najczęściej sentymentalnej) dla ludzi mocno już dorosłych, a dla dzieci jest na ogół obcy. Co więcej, bez znajomości literackiego kontekstu przydomek głównego bohatera brzmi infantylnie i po prostu obciachowo, co może zniechęcać nastolatków bardzo wyczulonych na cringe.

Trzeba uczyć się na błędach

Ale jesteśmy już po premierze, widzieliśmy film i wiemy jaki jest jego odbiór. Może więc na tej podstawie należałoby pomyśleć o weryfikacji pierwotnych założeń? Być może jednak Netflix się pomylił i pomylili się twórcy? Może i ja niedoszacowałem siły popularności bohatera stworzonego przez Nienackiego? Wygląda na to, że fanów Pana Samochodzika wcale nie jest garstka. Jak widać, nie tylko garstka zagorzałych fanów, skupiona na forach poświęconych Nienackiemu i jego twórczości, czekała na ten film. Nie garstka fanów publikuje te wszystkie komentarze, wylewa żale w recenzjach, wystawia oceny w serwisach filmowych. Rozczarowanych nowym wcieleniem Pana Samochodzika jest znacznie więcej. Może więc jednak film oglądają przede wszystkim dorośli, 40 i 50 latkowie, którym Pan Samochodzik kojarzy się z beztroskimi czasami dzieciństwa, dla których ten bohater popkultury jest po prostu ważny.

Gdzie jest ta tajemnicza, milcząca grupa docelowa, współczesnych nastolatków, do których podobno adresowany jest ten film? Nigdzie jej nie widać. Może po prostu nie jest zainteresowana odkurzonym bohaterem wyciągniętym z lamusa Peerelu? Zwłaszcza, że pierwsze opinie młodych recenzentów, którzy obejrzeli film bez nostalgicznego klucza też są bardzo niepochlebne.

A jeśli tak, dlaczego nie stworzyć ekranizacji dla starych fanów serii? Skoro jest liczna publiczność może warto zrobić dla nich taki film jaki chcieliby obejrzeć. Wierny pierwowzorowi literackiemu albo chociaż mu bliski, ale zrobiony nowoczesnymi środkami. Czy to jest zły target? W przypadku filmu kinowego być może średni, przypuszczam, że trudniej zagonić boomerów do kin niż młodzież, ale film na platformie streamingowej na pewno by obejrzeli. Mało tego, zasiedliby przed ekranem z dziećmi i w ten sposób ziściłyby się oczekiwania, które teraz chyba się nie zmaterializują. Bo nawet jeśli cała rodzina wspólnie film obejrzy to zrzędzenie rodziców zatruje przyjemność dzieciakom i nastawi je do filmu negatywnie.

Weźcie taki wariant pod uwagę, panowie z Orphan Studio, w końcu to wy jesteście właścicielem praw do ekranizacji książek z serii Pan Samochodzik. Przypomnieliście światu bohatera mojego dzieciństwa, co doceniam, niezależnie od opinii na temat filmu. Burza wokół tego projektu potwierdziła siłę brandu, pokazała, że naprawdę jest potencjał, tylko być może został źle wykorzystany. Nie jeden Netflix produkuje filmy. Być może znajdzie się inny zainteresowany (HBO, Canal+, SkyShowtime, etc) kto zechce podjąć rękawicę. Ktoś nowy mógłby inaczej podejść do tematu, zrobić film bliższy, jeśli nie literze, to przynajmniej duchowi serii. I znowu dostałby kredyt zaufania od fanów, bo Netflix już go na pewno nie dostanie. Można to zrobić inaczej i jest dla kogo. A fani Pana Samochodzika na pewno okażą wsparcie.

***

O filmie rozmawiamy również na FORUM.

18 uwag do wpisu “Krajobraz po premierze filmu Pan Samochodzik i Templariusze

  1. Witam. Zgadzam się z Tobą, że film nie byl adresowany do starych boomerów jak ja, wychowanych na Panu Samochodziku i czujacym ten klimat. Ale na boga filmowego – jak autorzy scenariusza wymyslili, że trafi on do najmlodszych czy nastolatków. W tym filmie nic się sklada. Gość w jakimś obciachowym samochodzie który strzela, plywa i nie do końca wiadomo po co? Jak mialby sobie to zinterpretowć nastolatek nieznający Nienackiego? Dziewczynka, która rzuca jakimiś idioycznymi tekstami feministycznymi w latach 70??? No ja proszę!! Fabula jest pasjonująca jak grzybrobranie. Wątek z tą jakąś sektą jest wręcz wybitny. Ogloszenie, że druzyny poszukujące MUSZĄ liczyć akurat 6 czlonków to bylo mistrzostwo suspensu!! Film skierowany do nastolatków nie może być filmem slabym, nudnym i glupim i tego zrozumienia zabraklo, moim zdaniem, twórcom. A co do starszych odbiorców to w pelni się z Tobą zgadzam. Autorzy zastosowali stary i sprawdzony chwyt na wkurwienie i zniechęcenie klienta – staare jak świat oszustwo. Po co bylo kupować prawa do ekranizacji? Jeżeli bylaby to jakaś wariacja, uwspolczesnienie książki – to spoko. Mogla sie ta wersja podobać albo i nie. Ale to bylo zwykle oszustwo – przyciągniecie widowni na znaną markę i potem radosne pokazanie środkowego palca. Jakoś reakcje klientów mnie nie dziwią. A podsumowując, to ten film jest po prostu slaby. Kiepska fabula, bardzo slaba gra aktorska, slaba muzyka – uważam że ocena 3,6 jest zupelnnie sprawiedliwa.

    1. Jasne, nie jest to wybitne dzieło, ale ja oceniam je na 5,5, oczywiście abstrahując od kontekstu „Samochodzikowego”. Czy film może spodobać się młodym? Nie wiem, nie siedzę w ich głowach, chociaż mam dzieci mieszczące się w założonej przez twórców grupie docelowej, ale nie wykluczam, że tak. No i są jeszcze zagraniczni odbiorcy (ciekawe jaki stanowią udział w widowni ogółem), dla których kontekst literacki w ogóle nie istnieje. Summa summarum, pytanie jak to faktycznie jest z tą katastrofą, bo mimo słabych ocen, oglądalność może być spora. A chyba o to przede wszystkim chodzi.

  2. Nie siedzę w przemyśle filmowym, ale jeżeli robi się film w taki sposób, że nie ważne jaki gniot, ważne że ludzie wlączą i nabiją odson to zaczynam rozumieć poziom polskiej kinomatografii w ostatnich latach….

    1. Nie no, założeniem na pewno nie było zrobienie gniota z definicji. Może twórcy trochę się przeliczyli. Ale tak czy inaczej, na końcu najważniejsze czy kasa się zgadza.

  3. Szanowni, proszę, nie róbcie ze współczesnej młodzieży jakichś półidiotów, którzy oglądają tylko wybuchy, akcję, superbohaterów. Na rynku jest cała masa literatury młodzieżowej, która nie ma nic wspólnego z sensacją, tylko jest wręcz obyczajowa. Młodzi wciąż też sięgają po książki Nienackiego – może nie już tak licznie jak kiedyś, ale sięgają.

    1. Nikt przecież nie robi półidiotów z młodzieży, ani z nikogo innego. Ten film reprezentuje pewien gatunek filmowy i w ramach tego gatunku powinno się go oceniać. Tak samo jest z filmami dla dorosłych. Akcja, wybuchy i mordobicia są przecież również w Bondzie czy filmach o Indianie Jonesie. Tam też jest masa fabularnych głupot. Głupoty więc nie dyskwalifikują filmu bo są po prostu przynależne do tego gatunku. Można najwyżej zrobić to sprawniej lub mniej sprawnie.

      Natomiast, z moich obserwacji wynika, że młodzież dziś woli przygody w świecie fantasy od przygód w świecie realistycznym, więc siłą rzeczy interesuje ich inny ich rodzaj. I mówię tu o zjawisku masowym, a nie indywidualnych przypadkach. Zresztą wystarczy popatrzeć co stoi na półce z literaturą młodzieżową w Empiku. Ale mam też przykład indywidualny. Moja córka przeczytała całą serię Pana Samochodzika w wieku 8 lat, a później drugi raz. I mimo, że jej się podobało to wolała Harry’ego Pottera czy Percy Jacksona.

  4. Niestety ale Slawek ma racje. Ten film jest tez słaby pomijając już nawet samą kwestię samochodzikową. Ten film jest po prostu słaby jako film w ogólnie tylko jako „Samochodzik”.

    1. Ja się przecież zgadzam, że słaby, ale nie na 1 i nie na 3,5. Dla mnie to jest 5 do 5,5 w skali Filmwebu.

  5. Trzeba być idiotą, by od filmu, który ma opowiedzieć historię w półtorej godziny, chcieć tego co od ksiązki którą czyta się w jedno popołudnie… Owszem, lubię jak się bohater nawala z tymi Złymi (a przypomnę, że Samochodzik uczył się dżudo i zdarzało mu się ganiać za hitlerowcami i bandziorami). W filmie bohater powinien też przejść przemianę i zmienić się, dlatego oglądamy filmy – a bohater co najmniej 12 książek takiej przemiany łatwo nie przejdzie. Dlatego zmiany co do postaci Tomasza i historii mnie nie drażnią.
    Nie jestem na tyle głupi by bronić czegoś, co de facto było komunistyczną propagandą.
    Drażni mnie jednak po prostu głupi scenariusz i kompletnie nierealistyczne wydarzenia, drażni mnie też umowność całego świata przedstawionego. No i nie wiem: jeśli jest to film dla dzieci, to tam ginie dość dużo ludzi i jest całkiem brutalny. Jeśli dla osób starszych to jest infantylny i schematyczny.

      1. Mini serial z tego co powstało niczego by nie zmienił. Najprawdopodobniej tempo akcji tylko by spadło, czyli jeszcze gorzej, bo ten rozwleczony epizod w Miłkokuku i tak ciężko się ogląda.

    1. No właśnie jest problem z targetem i problem z trzymaniem się kupy tej historii samej w sobie, bo w kontekście „Samochodzikowym” wiadomo było od dawna, że się nie obroni. Między wierną ekranizacją i tym co powstało jest naprawdę ogromna przestrzeń do zagospodarowania.

      A z komunistyczną propagandą to bym nie przesadzał, zwłaszcza w przypadku „Pana Samochodzika i templariuszy”.

  6. Tak, jak piszą przedpiszcy, też czuję się oszukany. Przede wszystkim duch powieści Nienackiego opiera się nie tylko na przygodzie, ale także na dydaktyzmie. Nie może być tak, że tworząc Samochodzika sprzedaje się publice lipne fakty historyczne. Nadto uniwersum to jakaś makieta. Jest takie muzeum w Katowicach gdzie częścią wystawy jest mieszkanie z czasów peerelu. Niby jest segment Alik, kaseciak Kasprzaka, pralka Frania czy koszyczki do szklanek, ale wokół są ludzie gadający o nowym filmie w multipleksie, lampiący się w ekrany smartfonów, noszący buty Jordana. I tak się właśnie czułem oglądając ten film, jak w teatrze pośród eksponatów, które po filmie trafią z powrotem do magazynów. O kiepskim scenariuszu już było więc się nie będę powtarzał.

    1. Ale, że nie ma mowy o wierności było wiadomo od dawna. Uniwersum, owszem, jest makietą ale wolę to niż uwspółcześnienie. I za to akurat twórców rozgrzeszam bo robili film z myślą o publiczności na całym świecie, dla których odtworzony PRL byłby niezrozumiałym i dziwacznym skansenem. Zgadzam się, ze poza fatalnym scenariuszem najgorsze jest mieszanie w głowach pseudo historycznymi faktami bo po seansie człowiek staje się głupszy niż był przed, zamiast mądrzejszy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *