Archiwum Pana Samochodzika

Z cyklu: Miniatury fanfiction

***

Przed skup makulatury na warszawskiej Woli podjechała ciężarówka z odkrytą paką, przykryta siatką, spod której wystawały papiery.
– Witam panowie, tyle razy mówiłem, przykryjcie to jakąś folią, chwilę popada i wszystko będzie do wyrzucenia – powiedział mężczyzna wychodzący z kanciapy stojącej na terenie skupu.
– Panie Zenonie, nie ma strachu, dzisiaj mój telefon pokazywał słoneczną pogodę a on się nigdy nie myli – krzyknął kierowca wyskakujący z szoferki.

W tym czasie jego pomocnik, mocno wczorajszy, wygrzebywał się z drugiej strony samochodu.
– Dobra, dobra, strzeżonego pan Bóg strzeże, lepiej żebyście przykryli tą folią, niż gdyby się coś miało stać. Co tam dzisiaj mamy?
– A wie pan, piwnice kamienicy na Starówce czyścimy, tam były kwaterunki a teraz miasto oddaje spadkobiercom przedwojennych właścicieli terenu. Tam kiedyś to meliniarnia była, mój dziadek się tam wychowywał, wieczorem jak kto obcy, to z portfelem by nie wyszedł a i tak był szczęśliwy, że po pysku nie dostał.
– Dobra, dobra. Do roboty, papiery i teczki do tych pudeł, książki do tych. I na wagę.
– Ile za to dostaniemy?
– Po pięć groszy płacę, kryzys jest, nikt nie chce makulatury odbierać. A za fatygę, to zobaczę co przywieźliście.

– To jakiś muzealnik musiał być, patrz pan, te teczki i koperty ze stemplem ministerstwo kultury, o i jakieś z adresem muzeum w E.
– Tak, tak wszystko przejrzę, dawajcie to tutaj.
– O a patrz pan, jakie książki, niby muzealnik a książka dla dzieci. Dzieci Jerominów, dziwny tytuł. O jakiś Wejhert to napisał, pewnie dziadek tego od autostrady na Poznań.

– Daj pan, to ciekawe ale to nie jest książka dla dzieci. Pierwsze wydanie, w dobrym stanie, wilgotno nie było w tej piwnicy.
– A tutaj jakaś książka z autografem, patrz pan co napisane – Panu Tomaszowi na pamiątkę spotkania Zbigniew Nienacki.
– Nieźle to wygląda. Mamy wszystkiego dwieście pięćdziesiąt kilogramów makulatury, to razem będzie dwanaście pięćdziesiąt. Macie tu jeszcze po stówce i polecam się na przyszłość.
– Pewnie, przecież pan wie, że żadnego białego kruka nie wyrzucimy. Dzięki i do zobaczenia.

Panowie, po otrzymaniu zapłaty, raźno wskoczyli do ciężarówki, a mężczyzna ze skupu wraz z pracownikiem, który pomagał przy ważeniu, zaczęli przenosić pudła pod daszek przy kanciapie.

***

Zapraszam do dyskusji na FORUM.

* Ilustracja tytułowa została wygenerowana przez oprogramowanie oparte na sztucznej inteligencji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *