Forum

Niewinni czarodziej...
 
Notifications
Clear all

Niewinni czarodzieje


Milady
(@milady)
. Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 4494
Topic starter  

"Niewinni czarodzieje"

Film opowiada o krótkim epizodzie z życia pewnego mężczyzny, któremu wydaje się, że w ogóle nie potrzebuje miłości. W klubie spotyka ładną, inteligentną dziewczynę. Dalszą część fabuły tworzy już ta dwójka bohaterów oraz tocząca się między nimi gra. Jest to opowieść o tym co skrywamy pod noszonymi na co dzień przed innymi maskami, jak nie okazujemy prawdziwych uczuć.

1580473096-niewinni-czarodzieje.jpg

W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"


Cytat
Seth
 Seth
(@seth)
Member Potwierdzony
Dołączył: 4 lata temu
Posty: 1594
 

@milady

Oglądałem ten film bardzo dawno temu, ale został mi z niego w głowie jedynie Łomnicki-blondyn. Chyba trzeba go odświeżyć. 

PS. Milady, odwagi z „Kobietą samotną”. Nie zawiedziesz się. 


OdpowiedzCytat
Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3499
 

Pisałam kiedyś tekścik o "Niewinnych czarodziejach" na jakiś pokaz. Nie ma w nim jakiejś głębokiej analizy, odbiorcami byli bodajże Szwedzi, którzy niewiele łapali, ale może ktoś przeczyta:

Film „Niewinni czarodzieje” powstawał w atmosferze oczekiwania. Oto jeden z najwybitniejszych reżyserów polskich kręcił obraz o tematyce współczesnej. Żeby zrozumieć znaczenie tego faktu, należy uświadomić sobie ówczesną sytuację naszej kinematografii. Polska szkoła filmowa osiągnęła właśnie apogeum, premierę miały dzieła takie jak „Popiół i diament”, „Eroica” czy „Krzyż Walecznych”. Jednocześnie krytyczne przyjęcie filmu Andrzeja Wajdy „Lotna” sygnalizowało wyczerpanie tego nurtu. Szkoła polska dobiegała końca w sposób naturalny, a jej twórcy próbowali szukać nowych dróg, tak jak Andrzej Munk, ukazujący w swym ostatnim filmie „Pasażerka” wojnę z perspektywy uniwersalnej, a nie martyrologicznej. Możemy tylko spekulować, w którą stronę poszłoby nasze kino, gdyby proces ten nie został sztucznie zahamowany przez uchwałę partii z czerwca 1960 roku.

Była to kolejna już ingerencja państwa w rozwój polskiej kinematografii. Po narzuceniu środowiskom artystycznym realizmu socjalistycznego w 1949 roku, władze po raz drugi interweniowały w połowie lat 50-tych, gdy wśród twórców filmowych zapanowały tendencje neorealistyczne. Ich wyrazem była czarna seria polskiego dokumentu. Próby przeniesienia tej poetyki na grunt filmu fabularnego zostały stłumione w zarodku. Dzieła takie jak „Zagubione uczucia” Jerzego Zarzyckiego, ukazujące komunizm w krytyczny i zarazem realistyczny sposób, znikały błyskawicznie z ekranów, pomimo że wywoływały jednocześnie ogromne zainteresowanie widzów. Według wielu badaczy narodziny polskiej szkoły filmowej, poruszającej głównie kwestie związane z przeszłością, były bezpośrednią konsekwencją owego lęku władz przed zagłębieniem się w teraźniejszość, a nie tylko liberalizacji polityki kulturalnej po wydarzeniach Października 1956. Przykładowo, film „Popiół i diament” powstał dlatego, że cenzura nie dopuściła do zekranizowania przez Wajdę opowiadania Moniki Kotowskiej „Jesteśmy sami na świecie”. Miała to być historia pary nastolatków, którzy z powodu ciąży dziewczyny uciekają z domu i żyją w ruinach. Tematyka współczesna została zepchnięta na margines i dopiero w obliczu schyłku „szkoły polskiej” znalazła się ponownie w kręgu zainteresowania filmowców. Niestety było już za późno – odwilż popaździernikowa minęła, swobody obywatelskie uległy ponownemu ograniczeniu, a film znów miał służyć jako narzędzie komunistycznej propagandy. We wspomnianej już uchwale partia skrytykowała kinematografię za pesymizm i uleganie wpływom Zachodu. Zaostrzono cenzurę, ograniczono dostęp do filmów spoza bloku wschodniego i zażądano od artystów obrazów wspierających budowę socjalizmu: optymistycznych, poprawnych politycznie i jednocześnie rozrywkowych, takich jak „Krzyżacy” Aleksandra Forda – superprodukcja, która weszła na ekrany w tym samym roku, co „Niewinni czarodzieje” i pozostaje do dziś najbardziej kasowym przebojem polskich kin.

 Jak na tym tle umieścić „Niewinnych czarodziejów”? Andrzej Wajda uważał, że to najbardziej apolityczny z jego filmów i był zdziwiony, gdy napotkał przy okazji jego realizacji na duże problemy. Relacja z wydarzeń jednej nocy, podczas której para młodych ludzi prowadzi ze sobą grę w cynizm, fałszywą tożsamość i pozorną obojętność, okazała się groźna, przynajmniej w oczach ówczesnych władz, jak również części krytyki i kościoła katolickiego. Kościół uznał, że „Niewinni czarodzieje” propagują niemoralny styl życia. Krytycy dyskutowali, czy jest sens kręcić film o przedstawicielach tak nikłego odłamu społeczeństwa jak młodzieżowa subkultura jazzowa. Ale skąd opór komunistycznych władz? Przecież teoretycznie partia powinna być zadowolona, że pierwsze współczesne dzieło Wajdy porusza kwestie obce większości widzów, że dotyczy ludzi z marginesu życia politycznego i społecznego. Jednak cenzura zauważyła to, co my dostrzegamy jasno dopiero dzisiaj: że „Niewinni czarodzieje” to opowieść o stanie dusz i umysłów Polaków rozczarowanych zaprzepaszczonymi osiągnięciami Października, zniechęconych nie tylko do rzeczywistości „najweselszego baraku w obozie socjalistycznym”, ale i do walki o jej naprawę. Główny bohater filmu dopiero od niedawna jest lekarzem. Możemy się domyślać, że trzy lata wcześniej, w 1956 roku, jako student czytał „Po Prostu” i popierał powstanie na Węgrzech. Teraz rozwiązuje krzyżówki w „Przekroju” i marzy o samochodzie. Jest całkowicie obojętny politycznie. Tymczasem dla partii wciąż kluczowe było przekonanie, że ten, kto nie jest za – jest przeciw. Komuniści w swej czarno-białej koncepcji świata nie uwzględniali trzeciej możliwości, marazm oznaczał dla nich bierny opór. W tym kontekście środowisko wielkomiejskich bikiniarzy okazuje się nie marginesem, ale symbolem powszechnych dążeń.

Można dyskutować nad znaczeniem „Niewinnych czarodziejów” dla historii polskiego kina. Nie można jednak zaprzeczyć, że film ten ma nieocenioną wartość jako dokument epoki. Powstał dzięki współpracy trzech wyjątkowych twórców, z których każdy wniósł doń indywidualny wkład. Jerzy Andrzejewski, pisarz i scenarzysta, stworzył opowiadanie o przypadkowym spotkaniu dwojga młodych ludzi, które mogłoby stać się początkiem pięknej miłości, ale kończy się rozstaniem. Co ciekawe, początkowo akcja miała rozgrywać się podczas Powstania Warszawskiego. Jerzy Skolimowski, współautor scenariusza, zawarł w nim obraz środowiska, w którym on sam się obracał. Stąd odmienność „Niewinnych czarodziejów” od innych filmów Wajdy i podobieństwo do obrazów, przy których później pracował Skolimowski, między innymi „Noża w wodzie” i „Rysopisu”. Andrzej Wajda z kolei uwspółcześnił treść i nadał filmowi formę, w której ascetyzm środków wyrazu łączy się z kondensacją treści. Pod tym względem „Niewinni czarodzieje” przypominają łamigłówkę – niemal każdy element świata przedstawionego ma ukryte znaczenie i wymaga rozszyfrowania: stroje, fryzury, imiona, miejsca i przedmioty…

Warto zwrócić uwagę właśnie na to oblicze „Niewinnych czarodziejów” – filmu o Warszawie anno domini 1959 i jej mieszkańcach. Ciekawy widz zauważy znane miejsca – Nowy Świat, ulicę Chmielną, halę Gwardii... Rozpozna też w twarzach aktorów ludzi, którzy przeszli do legendy. Jako bokser wystąpił Jerzy Skolimowski. Nostalgiczną balladę śpiewa znana piosenkarka Sława Przybylska, a wywiad z Andrzejem przeprowadza najsłynniejsza seksbomba polskiego kina Kalina Jędrusik. Roman Polański gra kontrabasistę Pola. Na ekranie pojawia się też zespół Krzysztofa Komedy. W rezultacie oglądamy dwa filmy w jednym, gdyż poza fabułą kamera rejestruje historię polskiej kultury. Pod tym względem „Niewinni czarodzieje” pozostaję filmem wyjątkowym, porównywalnym jedynie z „Do widzenia, do jutra” Janusza Morgensterna i „Wszystko na sprzedaż” Andrzeja Wajdy.

„Niewinni czarodzieje” kończą się sztucznym happy endem, dokręconym na żądanie ówczesnego ministra kultury Tadeusza Zaorskiego. Według pierwotnej wersji scenariusza Pelagia/Magda opuszcza bezpowrotnie mieszkanie Andrzeja, a w ostatniej scenie widz miał zobaczyć ją jako jedną z wielu uczennic w klasie małomiasteczkowego liceum. Czy takie zakończenie wpłynęłoby znacząco na wymowę i odbiór „Niewinnych czarodziejów”? Możemy tylko zgadywać.


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8805
 
Wysłany przez: @maruta

Pisałam kiedyś tekścik o "Niewinnych czarodziejach" na jakiś pokaz. Nie ma w nim jakiejś głębokiej analizy,

Jesteś zbyt skromna Maruto. Ten tekścik to właściwie esej o obliczu polskiej kinematografii na przełomie lat 50 i 60. Bardzo ciekawy, choć mam wrażenie przecenienia kontekstu politycznego, w tym spojrzenia przez pryzmat rozczarowania osiągnięciami popaździernikowej odwilży.

Dla mnie sprawa jest prostsza. Bohaterami filmu jest młodzież kontestująca siermiężną rzeczywistość PRL-u. To nie są aktywiści z ZMP spierający się o marksistowskie koncepcje rozwoju społecznego, tylko młodzi ludzie, którzy chcą i próbują żyć tak jak ich rówieśnicy na zachodnie, intelektualnie żeglujący w obszary filozoficznej abstrakcji. Taka postawa nie mogła oczywiście podobać się władzy, tak jak później nie podobała się jej aktywność subkultury hipisowskiej, punkowej czy jakiekolwiek inne przejawy kontrkultury.

"Niewinni czarodzieje" to film psychologiczny, kameralny, prawie że spektakl teatralny. Cała jego oś to szermierka słowna, walka na cyniczne argumenty, walka w której Bazyli i Pelagia zakładają maski za którymi skrywają swoje uczucia. Tak są spętani konwencją, którą przyjęli, że nie są w stanie z niej zrezygnować, nawet za cenę utraty czegoś ważnego. Bazylii w końcu to zrozumie, stąd ten happy end dopisany na życzenie władz, o czym wspomina Maruta

Swoją drogą nie wiedziałem, że film bazuje na opowiadaniu Jerzego Andrzejewskiego i że Pelagia to Magda.

Znalazłem zwiastun.

 

I jeszcze fajna wariacja, stworzona wokół motywu muzycznego Krzysztofa Komedy z filmu "Niewinny czarodzieje".


OdpowiedzCytat
Share: