Jeśli nie jesteś fanem jazzu, „Ikar” raczej cię znudzi niż zachwyci. Siłą tego filmu nie jest scenariusz. Jego siłą jest muzyka i atmosfera końca lat sześćdziesiątych wokół tej muzyki zbudowana. Obejrzałem wreszcie najnowszy film Macieja Pieprzycy, moje wrażenia opisałem na PORTALU.
Absolutnie nie jestem fanem jazzu, ale film zachwycił mnie. Podobnie jak Ty Kustoszu, obejrzałam go w kinie kameralnym, być może to sprawiło, że zatraciłam się bez reszty w obrazie i dźwięku. Jeszcze długo po opuszczeniu sali kinowej Mietek siedział w mojej głowie.
Tragiczna postać, która, jak napisałaś, miała wszelkie cechy by stać się legendą, lecz niestety została niemalże zapomniana.
Mnie Dawid Ogrodnik przekonał w roli Mietka Kosza. Podobała mi się również aktorka grająca Zuzę. A może sama postać Zuzy. Chyba właśnie tak wyobrażałam sobie awangardową gwiazdę w tamtych czasach.
Film zdecydowanie warty obejrzenia. Ale nie tylko dla fanów jazzu. Z czystym sumieniem mogę go polecić również tym, którzy tak jak ja, nigdy nie mieli z jazzem nic wspólnego.
A ja jestem fanem jazzu, a film mnie trochę znudził... Oczywiście muzyka świetna, sam pomysł, żeby wyciągnąć z czeluści niepamięci postać tego artysty świetna. Natomiast forma filmu nie przypadła mi do gustu- taka rwana fabuła nieodpowiadająca na wiele pytań. Gdzieś czytałam, że film miał przypominać impresję jazzową, ale ja wolę spójną i kompletną historię fascynującego człowieka. Nie wiem, może o nim mało wiadomo i w ten sposób próbowano to zamaskować? Wykonawca głównej postaci wg mnie przeszarżował z odgrywaniem niewidomego, bardziej wyglądał jakby cały czas był pijany, z drugiej strony zastanawiałam się na jaką chorobę psychiczną Kosz jeszcze cierpiał... Człowiek od wielu lat niewidomy, z słuchem idealnym już mógłby trochę ten stan opanować...
Z plusów bardzo podobała mi się postać Adamczyka (podobno to może być Makowicz), ubawił mnie epizod Możdżera, Oczywiście Zuza w postaci anioła stróża bardzo ładnie poprowadzona, aż nierealnie, co akurat mi pasowało 😉
Muzyka jest bezdyskusyjnie wspaniała, z wisienką na torcie w postaci pojedynku fortepianowego 😀
Oczywiście, ja się nie znam, bo film wywołał powszechny entuzjazm, ale mi to nie przeszkadza 😉 Widzę, ze na YouTubie jest dokument o Koszu, to sobie uzupełnię wiedzę...
To jest bardzo wzruszający film. Obraz człowieka, który całym sobą był muzyką, a jednocześnie tak mocno doświadczonego przez los w dzieciństwie, że nie mógł o tym zapomnieć i być szczęśliwym w dorosłym życiu (nawet wtedy, gdy z pozoru wyszedł już na prostą i los mu sprzyjał).
Absolutnie nie jestem fanem jazzu, ale film zachwycił mnie.
A muzycznie? Kupisz sobie "Reminiscence" Kosza?
Muzyka jest bezdyskusyjnie wspaniała, z wisienką na torcie w postaci pojedynku fortepianowego 😀
Zastanawiałem się czy takie zdarzenie miało miejsce w rzeczywistości, ale chyba nie. Bardzo filmowe to było.
Zastanawiałem się czy takie zdarzenie miało miejsce w rzeczywistości, ale chyba nie. Bardzo filmowe to było.
Podobno był to pojedynek Możdżer contra Możdżer 😀
Ja w ogóle się zastanawiam gdzie jest Możdżer, a gdzie Kosz. Zaskoczyło mnie, że na spotify jest tyle Kosza, myślałam, że jego muzyka "przepadła"...
Z przyjemnością przeczytałam Twój opis filmu, Kustoszu.
Lubię filmy biograficzne, ale na ten raczej się nie wybiorę.
Z dwóch powodów: nie lubię jazzu i wciąż pamiętam moje rozczarowanie grą Ogrodnika w "Ostatniej rodzinie", która moim zdaniem była fatalna.
(...) pamiętam moje rozczarowanie grą Ogrodnika w "Ostatniej rodzinie", która moim zdaniem była fatalna.
Zgoda. Stworzył karykaturę Tomka Beksińskiego i w ten sposób skrzywdził tę postać. Również mam mu to za złe. Jego Mietek Kosz, choć też niezwykle ekspresyjny i emocjonalny, nie jest już tak przerysowany. Na szczęście. Ale zbyt podobny do Tomka i to trochę popsuło mi odbiór.
Widzę, ze na YouTubie jest dokument o Koszu, to sobie uzupełnię wiedzę...
Obejrzeliśmy właśnie ten dokument z Kustoszem przed seansem, Kustosz wspomina o tym we wpisie na portalu. Mam wrażenie, że pozwoliło mi to wyciągnąć więcej z filmu.
Nie wiem czy mogę nazywać siebie fanką jazzu. Nie jestem wybitną znawczynią tego gatunku, ale nie przeszkadza mi to namiętnie słuchać Milesa, Coltraina czy też chodzić na kameralne koncerty jazzowe. Po filmie "Ikar (..)" zasłuchałam się w Reminescencjach Kosza:
z wisienką na torcie w postaci pojedynku fortepianowego 😀
Ta scena też na mnie zrobiła wrażenie. Zastanawialiśmy się czy faktycznie takie wydarzenie miało miejsce czy jest to jednak fikcja filmowa.
Podobała mi się również aktorka grająca Zuzę. A może sama postać Zuzy.
Zachwytu Zuzą nie rozumiem. Ale to może dlatego, że nie za bardzo lubię Wasilewską. Sama postać Zuzy wydała mi się mało sympatyczna. Choć muszę to przyznać była bardzo oryginalna.
Podoba mi się to w jaki sposób reżyser poradził sobie ze zobrazowaniem tego co słyszy a czego nie widzi główny bohater. Migawki konkretnych, ważnych szczegółów takich jak np. zatrzaskujące się drzwi w pewien sposób podsumowują całą scenę i nadają dziełu artystycznego wyrazu. Historii Mieczysława Kosza nie znałam wcześniej, nawet nigdy o nim nie słyszałam tym bardziej cieszę się, że mogłam obejrzeć film poświęcony jego postaci. Historia jest niesłychanie dramatyczna. Jako chłopiec przeżywa tragedię. Traci wzrok. Co prawda zapewne dzięki temu zdarzeniu stał się wybitnym muzykiem, ale co z tego skoro w konsekwencji i tak był samotny i przecież jako bardzo mody człowiek borykał się z ogromem problemów. W pewnym sensie brak wolności (był uzależniony od innych, nie mógł nawet sam wrócić do domu) oraz fakt, że ludzie od których był uzależniony, którzy byli jego przyjaciółmi nie mogli wiecznie przy nim trwać przyczyniał się do poczucia olbrzymiego osamotnienia. Z drugiej zaś strony widzimy człowieka, który osiągnął wielki sukces.
Czy Mietek Kosz zabił się świadomie czy tylko nieodpowiedzialnie igrał ze śmiercią?
To pytanie, na które nie będzie prawdopodobnie odpowiedzi. W filmie Mietek tuż przed śmiercią nagrywa utwór "Ikar". Ikar = upadek. Zastanawiam się czy było tak też w rzeczywistości. Jego śmierć nabrałaby dla mnie w tym kontekście znamion samobójstwa. Mietek mógłby być metaforycznie takim właśnie Ikarem. Tym jasnym zabójczym punktem byłaby jego szybka kariera.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Kustosz wspomina o tym we wpisie na portalu.
Przed napisaniem posta nie przeczytałam recenzji Kustosza, bo nie chciałam się sugerować 😎 Teraz to zrobiłam i bardzo mi się podoba, z większością opinii się całkowicie zgadzam.
Podobno był to pojedynek Możdżer contra Możdżer 😀
Nie pomyślałem o tym, ale pewnie rzeczywiście tak było:)
Zaskoczyło mnie, że na spotify jest tyle Kosza, myślałam, że jego muzyka "przepadła"...
W Empiku chwilowo przepadła. Pani powiedziała, że co druga osoba pyta o płytę o Kosza:)
Ja jeszcze nie jestem gotowa na ten film. Może za jakiś czas, bo zainteresował mnie nieco, więc jak znajdę chwilę, to pewnie z ciekawości obejrzę.
(...) pamiętam moje rozczarowanie grą Ogrodnika w "Ostatniej rodzinie", która moim zdaniem była fatalna.
Zgoda. Stworzył karykaturę Tomka Beksińskiego i w ten sposób skrzywdził tę postać. Również mam mu to za złe. Jego Mietek Kosz, choć też niezwykle ekspresyjny i emocjonalny, nie jest już tak przerysowany. Na szczęście. Ale zbyt podobny do Tomka i to trochę popsuło mi odbiór.
Jak pisałam w innym temacie:
Niepokoi mnie trochę Dawid Ogrodnik jako Mietek Kosz: ostatnio staje się etatowym polskim odtwórcą "trudnych" ról męskich, często w filmach biograficznych. Zaczynam mieć wątpliwości, czy rzeczywiście jest najlepszym kandydatem, czy też to taka szufladka... W każdym razie zaraz po "Ikarze" pojawi się w dwóch kolejnych filmach "na faktach" - zagra Adama Bieleckiego w "Broad Peak" i Zdzisława Najmrodzkiego w "Najmro" (trochę więcej: https://www.sfp.org.pl/wydarzenia,5,29046,1,1,Najmro-Ogrodnik-slynnym-zlodziejem-Zobacz-pierwsze-zdjecia-z-planu.html - link jakoś dziwnie kieruje, ale tekst jest na tej stronie).
Od tamtego czasu pojawiła się kolejna tego typu informacja: Dawid Ogrodnik jako ksiądz Jan Kaczkowski
Czekałam na "Ikara...", ale kolejne zwiastuny oraz informacje na temat struktury fabularnej wzbudziły moje obawy. W rezultacie nie mam już ochoty iść na ten film do kina... 😔
Od tamtego czasu pojawiła się kolejna tego typu informacja: Dawid Ogrodnik jako ksiądz Jan Kaczkowski
To już zaczyna pachnieć groteską.
Czekałam na "Ikara...", ale kolejne zwiastuny oraz informacje na temat struktury fabularnej wzbudziły moje obawy. W rezultacie nie mam już ochoty iść na ten film do kina... 😔
A co konkretnie tak Cię zniechęciło?
Filmu nie widziałem, i pewnie nie zobaczę, mimo ciepłej recenzji Kustosza. Nie jestem fanem jazzu, a Dawid Ogrodnik zawsze będzie mi się kojarzył ze specyficzną, choć genialną rolą w filmie ,,Chce się żyć,,.
Natomiast ostatnio miałem okazję wysłuchać w radiowej ,,1,, audycji o Mietku Koszu w formie wywiadu z dziennikarzem polskiego radia, który znał Kosza osobiście, wielokrotnie z nim rozmawiał i był ostatnim człowiekiem, który rozmawiał z nim tuż przed jego tragiczną śmiercią (nie znalazłem nagrania tej audycji na stronie ,,jedynki,, nie przytoczę zatem niestety nazwiska dziennikarza). Mówił on, że absolutnie nie wierzy w wersję o samobójstwie Kosza, raczej skłania się ku temu, że był to nieszczęśliwy wypadek.
A to dlatego, że rozmawiając z nim dosłownie na godzinę przed śmiercią, słuchał wypowiedzi człowieka który ma mnóstwo planów, zamierzeń, człowieka który jest szczęśliwy i spełnia się życiowo! Usłyszał o planach nagrania nowej płyty, o chęci stworzenia i uwiecznienia na płycie własnych, nowych kompozycji. Człowieka który ma swój cel, i kobietę, która stoi obok niego, który ma dalekosiężne plany i zamierzenia.
Wspomniał też, że Kosz znany był z łażenia po parapetach, traktował to jako swego rodzaju sport i bawiła go panika jaką wywoływało to w postronnych obserwatorach.
A dla tych, co nie mają w planach oglądania filmu, a zainteresowali się postacią Mietka Kosza - niedawno odświeżono i wznowiono jego biografię autorstwa Krzysztofa Karpińskiego ,,Tylko smutek jest piękny,,
Po pierwsze, cały czas widziałam Ogrodnika, takiego jak w innych filmach. Po drugie aktor gra w wielu scenach bardzo ekspresyjnie i - to mój główny zarzut - stereotypowo. Czyli "jak wyobrażamy sobie genialnego niewidomego artystę". Trochę pod wspomnianego w zwiastunie Raya Charlesa, tak jak zagrał go Jamie Foxx:
W zwiastunach najbardziej podobały mi się sceny z Koszem wyciszonym, skupionym.
Co do struktury fabularnej - od jakiegoś czasu nie przepadam za biografiami, których twórcy dążą do pokazania na ekranie albo całego życia, albo wszystkich ważnych momentów. Jeśli już wybierają jakiś okres to wolę, gdy się na nim skupiają, a o ważnych sprawach czy wydarzeniach z przeszłości wspominają tylko w kontekście teraźniejszości. Może w tym filmie to się sprawdza, ale jednym z najbardziej ogranych chwytów jest ten, kiedy wycinek życia staje się pretekstem do pokazania wszystkiego, co twórcom wydaje się potrzebne.
A co do książek - jak to jest dzisiaj przyjęte, filmowi towarzyszy też powieść, pisana zresztą w pierwszej osobie:
Mówił on, że absolutnie nie wierzy w wersję o samobójstwie Kosza, raczej skłania się ku temu, że był to nieszczęśliwy wypadek.
Wspomniał też, że Kosz znany był z łażenia po parapetach, traktował to jako swego rodzaju sport i bawiła go panika jaką wywoływało to w postronnych obserwatorach.
Tak to w istocie wyglądało, tyle, że z pewnym trudem przychodzi mi określenie "nieszczęśliwy wypadek" w sytuacji niewidomego faceta wspinającego się na okienne parapety, często w stanie nietrzeźwym:)
I jeszcze ta zbieżność czasowa, nagrania utworu "Ikar" i wyfrunięcia przez okna. Nie ustaliłem jednak czy to zbieżność faktyczna czy filmowa. Może jest coś na ten temat w tej książce o Koszu.
Po pierwsze, cały czas widziałam Ogrodnika, takiego jak w innych filmach. Po drugie aktor gra w wielu scenach bardzo ekspresyjnie i - to mój główny zarzut - stereotypowo.
I to jest również mój zarzut, przynajmniej w pierwszej części Twojej oceny, bo ekspresyjność mi się podoba. Dawid Ogrodnik szarżuje, ale nie przekracza granicy dobrego smaku jak w "Ostatniej rodzinie". Ale słabo, że są to te same środki aktorskie. Nie wiem czy te postacie tak są do siebie podobne, czy Ogrodnik nie potrafi zagrać inaczej. Ciekawe, że jego rola zbiera jednoznacznie entuzjastyczne oceny, a my ZNienacka mamy jednak sporo zastrzeżeń:) Przeczuwam jednak, że dobra passa tego aktora się skończy. Zbyt dużo tych wcieleń w autentyczne postacie żeby nie nastąpił przesyt Ogrodnikiem.
Co do struktury fabularnej - od jakiegoś czasu nie przepadam za biografiami, których twórcy dążą do pokazania na ekranie albo całego życia, albo wszystkich ważnych momentów. Jeśli już wybierają jakiś okres to wolę, gdy się na nim skupiają, a o ważnych sprawach czy wydarzeniach z przeszłości wspominają tylko w kontekście teraźniejszości. Może w tym filmie to się sprawdza, ale jednym z najbardziej ogranych chwytów jest ten, kiedy wycinek życia staje się pretekstem do pokazania wszystkiego, co twórcom wydaje się potrzebne.
Film nie skupia się na całym życiu Kosza. Przeszłość poznajemy w migawkowych retrospekcjach i ja do tego nie mam zastrzeżeń. Wydaje mi się, że trudno byłoby opowiadać o tej postaci bez choćby strzępków wiedzy o tym co działo się wcześniej.
Kiedy oglądałam archiwalne urywki z koncertów Kosza i słuchałam wywiadu, którego udzielił (we wspomnianym filmie dokumentalnym) to miałam raczej wrażenie, że nie był osobą, która "krzyczy" swoim zachowaniem. A tak wygląda w zwiastunach Ogrodnik.
Co do retrospekcji - jak napisałam, może w tym filmie to zagrało. Zgadzam się, że (jak napisałeś) "trudno byłoby opowiadać o tej postaci bez choćby strzępków wiedzy o tym co działo się wcześniej.". Ale rzecz w tym, że taką wiedze można przekazać w różny sposób, nie zawsze dosłowny. W wielu filmach twórcy starają się jak najwięcej pokazać dosłownie, ubierając wspomnienia w obrazy. To nie zawsze konieczne, a czasem wręcz szkodliwe. Lubię, kiedy widz staje się współtwórcą znaczeń, ma jakieś pole do dedukcji, interpretacji, odgadywania. Wytłumaczenie wszystkiego wizualnie, bezpośrednio, ogranicza tę możliwość. Przykładowo w "Idzie" czy "Zimnej wojnie" musimy dopowiadać sobie bardzo wiele, a historia tylko na tym zyskuje.
Kiedy oglądałam archiwalne urywki z koncertów Kosza i słuchałam wywiadu, którego udzielił (we wspomnianym filmie dokumentalnym) to miałam raczej wrażenie, że nie był osobą, która "krzyczy" swoim zachowaniem. A tak wygląda w zwiastunach Ogrodnik.
W filmie Kosz bywa ekspresyjny, ale i wyciszony, w zależności od sytuacji. Wywiad, o którym wspominasz to sytuacja sztuczna, odegrana zresztą w filmie jeden do jednego. A zwiastuny zwykle eksponują sceny dynamiczne, więc IMO rzadko są reprezentatywne.
Lubię, kiedy widz staje się współtwórcą znaczeń, ma jakieś pole do dedukcji, interpretacji, odgadywania. Wytłumaczenie wszystkiego wizualnie, bezpośrednio, ogranicza tę możliwość. Przykładowo w "Idzie" czy "Zimnej wojnie" musimy dopowiadać sobie bardzo wiele, a historia tylko na tym zyskuje.
Co do zasady trudno mi się z tym nie zgodzić, ale jakoś nie potrafię odnieść sobie tego do "Ikara". Mnie konstrukcja fabularna tego filmu odpowiada. Pamiętajmy, że to "całe życie" Mietka trwało raptem 29 lat.
Mam wreszcie "Reminescence", album Mietka Kosza. Ależ to jest dobre. Bardzo lubię małe składy jazzowe, tutaj trio z pianinem, kontrabasem i perkusją. Zawsze żałuję, że Możdżer nagrywa głównie płyty solowe. Samo pianino to nie to, wszystko jedno czy to jazz czy Chopin.