Długo mi zeszło, żeby się zebrać i opisać naszą wyprawę. Odbyła się naprawdę znienacka.
Relację można przeczytać w tym miejscu
@mysikrolik, duży szacunek, to poważna wyprawa, ekstra dopracowana i fajnie poczytać Twoją relację.
Twtter is a day by day war
Najbardziej ujęły mnie noclegi na wysepce wiślanej. Jakby mi ktoś tak powiosłował, to śmiało mogłabym taki kawał pokajakować. Podziwiam upór i siły na taki odcinek.
Świetna relacja, czytam i czuję jakbym sam płynął.
Mysi, czad! Ukradłeś jedno z moich marzeń:) Prawdziwa męska wyprawa, nie jakieś tam pitu, pitu. A ja ciągle jeszcze nie widziałem Warszawy z perspektywy wody choć zbieram się do tego od dawna. Wisła to malownicza rzeka i pusta ale też zdradliwa, a dystans do pokonania imponujący. W Twojej relacji pobrzmiewa klimat wypraw podróżniczych do Amazonii, które pamiętam z lektur z dzieciństwa.
Fraza: „To co stało się po wylądowaniu zmieniło bieg historii, a na pewno naszej wyprawy.” to rasowy cliffhanger. W tym miejscu powinny pojawić się napisy końcowe i zaproszenie do kolejnego odcinka, który już za tydzień o tej samej porze. Ale cóż, nie kazałeś nam czekać:)
Opis noclegu na Wyspie Komarów jest lepszy niż scena z atakującymi gzami na Kozim Rynku w „Templariuszach”. Oddałeś to tak plastycznie, barwnie i smakowicie, że wbrew zdrowemu rozsądkowi i Twojej intencji chciałem tam być:)
No i szacun za spontan i logistykę.
Było naprawdę tak jak pisałem, Pitt zadzwonił i beztrosko oświadczył że ma trochę czasu i może byśmy...
On tak ma, że w zasadzie najważniejszy jest pomysł i trzeba go zrobić, a nie zastanawiać się jak. No i potem nie ma już wyjścia. 😆
A mimo to, zawsze jest przygotowany na jakieś dziwne zdarzenia. Jedziemy gdzieś, jaskinia, a on wyciąga uprząż i liny do opuszczania się w szyb.
Czasem go to gubi, bo kiedyś na Jezioraku wieje już grubo, a on, płyniemy. Doświadczenie ma większe, bo pływał po morzu, więc nieśmiało proponuję refowanie, ale gdzie tam. Efekt? Porwaliśmy żagle.
Wisła jest malownicza, a do tego jej górna część ponoć ładniejsza. Jak znam życie kiedyś Pitt zadzwoni i będzie trzeba się szykować. Bądź gotowy.
Mysikrólik, świetnie się to czyta.
Naprawdę podziwiam Was. To była dopiero prawdziwa przygoda!
Do dzisiaj żałuję, że byłam poza Bydgoszczą, jak przepływaliście i nie mogłam przyjść Wam pomachać 🙁
Najbardziej mnie zaskoczyło, że Wisła to leniwa rzeka. Wyobrażałem sobie, że nurt jest wartki i sporo roboty bierze na siebie. Schudłeś coś Mysi?
Mysi, czad! Ukradłeś jedno z moich marzeń:) Prawdziwa męska wyprawa, nie jakieś tam pitu, pitu. A ja ciągle jeszcze nie widziałem Warszawy z perspektywy wody choć zbieram się do tego od dawna. Wisła to malownicza rzeka i pusta ale też zdradliwa, a dystans do pokonania imponujący. W Twojej relacji pobrzmiewa klimat wypraw podróżniczych do Amazonii, które pamiętam z lektur z dzieciństwa.
Kiedyś czytałem w prasie o Holendrze który płynął kajakiem od źródeł Wisły do jej ujścia. Holender ten pływał już kajakiem po najdzikszych rzekach takich jak Amazonka, Orinoko i był bardzo miłe zaskoczony, że w środku Europy są takie dzikie rzeki. Sam zresztą porównał "dzikość" naszej Wisły do Amazonki. Towarzyszyła mu w tej wyprawie ekipa filmowa polskiej telewizji, sądziłem, że obejrzę w TV, ale albo nie było lub nie trafiłem jeszcze na tą relację.
Schudłeś coś Mysi?
Chyba nie bardzo. Za krótki to raczej trening, żeby wydarzyło się coś spektakularnego. Ew. trochę tłuszczu zamieniło się na mięśnie, ale jak wiadomo te są cięższe przy tej samej objętości nawet. 😆
A co do nurtu, to próbowaliśmy zbadać i wyszło nam że bez machania w nurcie max 4,5 km/h. Tylko ciężko się momentami było w nim utrzymać, a czasem, jak na zalewie, o żadnym nurcie nie ma mowy.
To ja na razie odniosę się do części pierwszej.
Wysłany przez: @mysikrolik
Przede wszystkim jednak, do planowanego startu zostawało 5 dni, a nie mieliśmy czym płynąć.
To już hardcore. Ale wydaje mi się, że często takie pomysły muszą być realizowane spontanicznie inaczej mogą nie dojść do skutku jeśli będzie się je w nieskończoność analizować ma poziomie decyzji tak czy nie. Chociaż oczywiście dobre przygotowanie do wyprawy to podstawa i często ważny składnik powodzenia.
Wysłany przez: @mysikrolik
Dokupiliśmy jeszcze fartuchy do kajaka na wypadek deszczu. Następnie mogliśmy się skupić na sprzęcie biwakowym i wyżywieniu, a w międzyczasie opracowałem plan z podziałem na noclegi i miejsca przystankowe na posiłki.
Dla mnie te 5 dni to naprawdę bardzo mało czasu jak na taką organizację i zakupy.
Wysłany przez: @mysikrolik
dwie małe butle gazowe do gotowania wody
Czemu dwie? Chodziło o to, żeby mieć zapas ponieważ nie byłoby gdzie nabić?
Wysłany przez: @mysikrolik
Początek trasy, jak wiadomo, wiódł przez Warszawę, mieliśmy więc okazję podziwiać stolicę z nieco innej strony niż zwykle się to robi. Pitt robił sporo zdjęć.
Wysłany przez: @mysikrolik
Dopiero potem okazało się, że napotkana przeszkoda nazywana jest Rafą Żoliborską.
A możesz wrzucić trochę tych zdjęć Warszawy z perspektywy Wisły?
Dobrze wiedzieć o tej rafie. Chyba Kustosz wspomniał już wyżej, że w jakiś tam planach mamy spływ Wisłą, choćby tylko fragmentem miejskim żeby właśnie zobaczyć miasto od innej strony, więc takie informacje pozwolą na to żebyśmy my byli mniej zaskoczeni.
Wysłany przez: @mysikrolik
Z ludzi widywaliśmy tylko z rzadka wędkarzy.
A nie mieliście problemów z wędkarzami? My pływając kajakiem często mamy. Zawsze gdy widzimy wędkarzy staramy się płynąć daleko od brzegu, ale nie zawsze się i też nie na wszystko ma się wpływ więc czasem są problemy.:/
Wysłany przez: @mysikrolik
Zaraz za nim podziwialiśmy budynki Twierdzy Modlin
Coś tam też widzieliśmy na spływie w 2019 roku.
Wysłany przez: @mysikrolik
Z pewnością każdy kiedyś obudził się w nocy pogryziony, a bzyczenie nawet jednego natrętnego komara, nie pozwoliło mu lub jej w spokoju zasnąć. Ile razy impreza w plenerze, dokończona musiała zostać w domu z powodu ataku kilku tych krwiożerczych bestii? Oczywiście są offy i inne muggi, w które byliśmy zaopatrzeni, ale działa to może na pierwszy tysiąc owadów. Wygłodniałe nadwiślańskie komary nic sobie z tych „psikadełek” nie robiły.
Wyobrażam sobie jaki to musiał być dla was zawód. Przypomniało mi się, że często wygląda to tak, że siedząc w domu i planując jakąś wyprawę czujemy podniecenie i euforię. Wyobrażamy sobie jaka to będzie niesamowita przygoda. Następnie w pierwszych dniach owej wyprawy mamy momentami odczucia i odmienne od euforii która towarzyszyła nam podczas przygotowań.;) Ale dzięki wszelkim przeszkodom jest co wspominać. Gdyby poszło gładko i bezproblemowo to byłoby nudno. Choć przyznam, że wolałabym mieć inne przeszkody niż komary akurat. Te maleńkie stworzenia potrafią wszystko skutecznie zepsuć.
Wysłany przez: @mysikrolik
Miliony, dosłownie miliony kłujących owadów wirowały w ciemności, obijały się o płótno namiotu, bzyczały nieznośnie.
Brzmi jak fragment scenariusza horroru Hitchcocka.
Wysłany przez: @mysikrolik
Bardzo istotne są dłuższe postoje z ciepłym obiadkiem w połowie dnia i codziennie musimy je robić. Po takim zastrzyku energii i wypoczynku kolejne godziny wiosłowania są dużo przyjemniejsze.
Wiele osób ma tak, że chce jak najszybciej przebyć założony dystans i później mieć wolne. Ale tak jak mówisz, też mi się wydaje, że taka wyprawa to inny rodzaj podróży. Samo kajakowanie może wypełnić cały dzień dzięki czemu po drodze można robić sporo przystanków.
Mam też pytanie o to skąd wiedzieliście gdzie jesteście? Staraliście się namierzać na mapie czy korzystaliście z GPSa? Pisałeś, że wzięliście powerbanki, ale gdybym ja korzystała z GPSa w komórce to zbyt długo by nie posłużyła i powerbanki niewiele przedłużyłyby jego żywotność.
Z innych praktycznych rzeczy ile ubrań ze sobą wzięliście? Co ze sztućcami, garnkiem itp.?
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
gdybym ja korzystała z GPSa w komórce to zbyt długo by nie posłużyła i powerbanki niewiele przedłużyłyby jego żywotność.
znaczy masz słaby powerbank
Twtter is a day by day war
Wzięliśmy dwie butle, bo po pierwsze je mieliśmy 😀
Nie zajmowały dużo miejsca. Dodatkowo była to jedna z niezbędnych rzeczy. Gdyby przez przypadek w rozgardiaszu nie została spakowana, byłoby krucho. Tak więc obaj wzięliśmy, a po czasie okazało się to pomocne. Na jednej robiliśmy jedzenie, a na drugiej herbatę, kawę i nie trzeba było czekać.
Ja zdjęć nie robiłem z początku, skupiłem się na oglądaniu. Chciałem gnać do przodu, zwłaszcza, że mieliśmy obsuwę na początku, a poczuwałem się do realizacji planu. Pitt robił zdjęcia mostów wszystkich, ale w Warszawie też coś pstrykał, wrzucę co mi przesłał. Głównym celem jednak było płynąć, a nie da się robiąc zdjęcia 😋 Stąd też przegapiliśmy kilka lokacji i nie mamy ich uwiecznionych. Jak Modlin, czy zamek w Bobrownikach.
Nie mieliśmy problemu z wędkarzami, ale też staraliśmy się płynąć w odpowiedniej odległości. Sam łowię i naprawdę bardzo blisko trzeba by przepłynąć, aby zahaczyć żyłkę. Ona po wejściu do wody zaraz idzie ostro do dna.
Całe szczęście komary uprzykrzały życie tylko wieczorami na lądzie. Nad samą wodą nie było ich wcale.
Cały czas miałem włączone Endomondo. Powerbank 20000mAh starczył w zupełności na cały wypad.
Co do ubrań, to kilka koszulek, 2 pary skarpetek, 2 szt bielizny - specjalnie nie potrzeba, bo cały czas w spodenkach-kąpielówkach się siedzi w kajaku. Do tego dres, bluza i przeciwdeszczówka. Buty pełne i klapki.
Wszystko zmieściło mi się tu:
Kiedyś czytałem w prasie o Holendrze który płynął kajakiem od źródeł Wisły do jej ujścia. Holender ten pływał już kajakiem po najdzikszych rzekach takich jak Amazonka, Orinoko i był bardzo miłe zaskoczony, że w środku Europy są takie dzikie rzeki. Sam zresztą porównał "dzikość" naszej Wisły do Amazonki.
Nie ma chyba w cywilizowanej Europie tak nieuregulowanej rzeki jak Wisła, zwłaszcza na odcinku warszawskim:)
Mysi, mam jeszcze kilka pytań:
Czas spływu planowaliście pod kątem dni, które mieliście do dyspozycji czy co innego było głównym kryterium np. logistyka? Czy przy dłuższym spływie siądzie logistyka (potrzeba więcej ciuchów żarcia, gazu w butlach, poweru w powerbankach etc.)? Pytam bo chętnie wybrałbym się na taką wyprawę z Milady, tylko w mniej hardcorowej wersji tzn. mniej kilometrów dziennie do pokonania. No i w ogóle ten pośpiech wydaje mi się najmniej fajnym elementem waszej wyprawy.
Czy miejsca noclegowe trzeba wybierać wcześniej czy można postawić na spontan? W końcu wysepek na Wiśle chyba nie brakuje?