Forum

Miron Białoszewski
 
Notifications
Clear all

Miron Białoszewski


PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 4530
Topic starter  

"Na każdym rogu ta sama truskawka 1946-1950".

Nie będę ukrywał, że zainteresowała mnie historia poszukiwań bardzo dziwnie wytypowanych bohaterów. Ale po wydawnictwo bym nie sięgnął gdybym nie zajrzał do gazety i nie przeczytał jednej z publikacji. Do przeczytania całości skłoniła mnie chęć zobaczenia Warszawy oczami reportera, który codziennie rano wybierał się "na miasto" żeby złapać temat. Ja czytając ten zbiór nazwałem to co czytam, na własny użytek nazwałem "migawkami", poważni redaktorzy wypowiadający się w "nocie redakcyjnej" określili to "małymi narracjami". Też ładnie.

Białoszewski pisał tak plastycznie, że "widziałem" te góry ruin, ludzi starających się żyć normalnie, otwierane nowe sklepy, bary, restauracje. Co jakiś czas pojawiają się krótkie wywiady z bohaterami "za rogiem" - wspomnianymi wcześniej przez Szczygła i Szota piaskarką, murarką, sprzedawczynią z księgarni i zegarmistrzem, ale również z paniami na poczcie, murarzem, który cudem uniknął śmierci przy rozbiórce kamienicy, konduktorką w tramwaju itd. Sporo jest w jego migawkach danych historycznych (nie weryfikowałem, podobno jest również trochę błędów) ale również sporo "smrodku socjalistycznego". Tak pewnie musiało być i raz na jakiś czas trzeba było pochwalić władze a co jakiś czas uderzyć w oszustów i spekulantów (np. reportaż z Koszyków, gdzie dostawcy ryb z wybrzeża oszukiwali na wadze).

Na mnie największe wrażenie zrobił reportaż z wejścia na ostatnie piętro zrujnowanego budynku Prudentialu, mam lęk wysokości i gdy Białoszewski z fotografem balansowali na stalowej belce żeby dostać się do kolejnej zrujnowanej klatki schodowej na wysokości 12 piętra, to czułem ten wewnętrzny niepokój, który w górach mówi mi "dalej nie idź". 🙂

Niestety... dla bezwarunkowych miłośników Białoszewskiego może to nie ma znaczenia, ale jeśli ktoś, tak jak ja, zaczytywał się w relacjach z warszawskiej ulicy i nagle trafia do szkoły to traci entuzjazm. Lata 1946-1948 to jego zapiski z dodatku wieczornego do Życia Warszawy, chyba w 1949 roku Białoszewski trafił do Świata Młodych i zaczął publikować zinfantylizowane teksty do młodych czytelników. W miejsce hot-topics z Warszawy pojawiły się informacje o samopomocy koleżeńskiej w szkole w Kobyłce, wakacjach w Zakopanem i młodych poetach z Lublińca. Dla mnie wtopa niemiłosierna.

Ta druga, na szczęście krótsza część przypomniała mi o artykule w bardzo podobnym stylu z 1955.

1660641972-img044.jpg

Twtter is a day by day war


Cytat
Tagi tematu
Hebius
(@hebius)
Męber Moderator
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3028
 

Przychodzi mi do głowy tylko jeden wniosek, że to całe szczęście, że Białoszewskiego tak szybko ze "Świata Młodych" wyrzucili.


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 4530
Topic starter  
Wysłany przez: @hebius

Przychodzi mi do głowy tylko jeden wniosek, że to całe szczęście, że Białoszewskiego tak szybko ze "Świata Młodych" wyrzucili.

Trudno się nie zgodzić 🙂

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
PawelK
(@pawelk)
Member Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 4530
Topic starter  
Wysłany przez: @pawelk

Ta druga, na szczęście krótsza część przypomniała mi o artykule w bardzo podobnym stylu z 1955.

Tak żeby pokazać jak wyglądała wiarygodność tego typu informacji, w tym załączonym wycinku w jednym nazwisku jest błąd (ale to się zdarza, tylko może mocno utrudnić poszukiwania), natomiast to, że tylko jeden z tych młodych ludzi był modelarzem to informacja, którą tajemniczy redaktor "kw" dopasował do potrzeb. Bo przecież musi być romantyczno-dydaktyczna historia.

Twtter is a day by day war


OdpowiedzCytat
Kustosz
(@kustosz)
Pan Samolocik Admin
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 8805
 

Mironem Białoszewskim zaraziła mnie Ewa Demarczyk. Jeszcze w szkole. "Karuzela z madonnami" jest przewspaniała. Jego poezja, fascynacja fonetyką, łamanie schematów językowej składni wydawało mi sie wtedy bardzo punkowe:) Podobało mi się upoetycznienie, szarej, banalnej, z pozoru nieciekawej, najzwyklejszej prozy życia. Od bardzo dawna Białoszewskiego nie czytałem choć na półce kurzy się kilka jego książek.

1660903730-miron-bialoszewski-1.jpg

Teraz zacząłem czytać "Chamowo". Zapiski Białoszewskiego prowadzone w formie dziennika po przeprowadzce ze Śródmieścia do nowo wybudowanego bloku na skraju Saskiej Kępy (Lizbońska 2 m 60) czyli właśnie na chamowo, jak ten rejon nazywali mieszkańcy willowej Saskiej Kępy. Sporo drobiazgów, obserwacji i przemyśleń związanych ze zmianą miejsca do życia, sporo atmosfery Warszawy lat 70.

A to Ewa Demarczyk i "Karuzela z madonnami":

Post został zmodyfikowany 2 lata temu przez Kustosz

OdpowiedzCytat
Share: