SZKOCJA. Całkiem w kratkę: pogoda, szczęście, życie… [1]

WSZYSTKO PŁYNIE

#Inverness

Jesteśmy w Szkocji lądowej, w stolicy Highlandu i miejscu naszego zaokrętowania. Bez większych problemów odnajdujemy w marinie nasz jacht i poznajemy z Kapitanem.
– No to losujcie kabiny.

Inverness – miasto i port

Wrzucamy więc kule do maszyny losującej i oto wraz z Młodym zostajemy mieszkańcami kabiny dziobowej. Jeśli mieliśmy kiedyś marzenia o przygodzie w czołgu, to właśnie się spełniły.

  • Podwójna koja na którą trzeba się wczołgać. Jedyna możliwa pozycja w kajucie: pozioma.
  • Wyjście na pokład: po otwarciu klapy – jak przez luk czołgowy.

Młody zachwycony, a mnie jak zwykle wszystko pasuje. Jest też właz wewnętrzny do głównej mesy, z aneksem kuchennym, łazienką i punktem dowodzenia. Tu nocuje Kapitan. G. i Młody G. losują kajutę rufową – 2 oddzielne koje, z szansą na przyjęcie postawy pionowej. Mają doświadczenie wodniackie, więc pomogą Kapitanowi. My to raczej szczury lądowe – będziemy udawać kuchtę oraz troszczyć się o zaopatrzenie i atmosferę. Jak mawiał nasz szkolny nauczyciel od przysposobienia obronnego: przy kuchni jeszcze nikt nie zginął! A w kabarecie?

Inverness marina i most przez zatokę
zaokrętowanie

Kapitan zastrzegł sobie dietę wegetariańską, co budzi pewną konsternację:
– Bo jeśli nie zagryza, to może również nie…
– Nie…?
– Owszem tak!
– Uffff – powinniśmy się dogadać.

Skąd się tu wzięliśmy? Oczywiście nieprzypadkowym przypadkiem. Usłyszeliśmy, że mają tu taki kanał, w poprzek lądu – nazywa się Kaledoński, jeziora, śluzy, mosty… słyszeliście pewnie o Loch Ness? Ale istnieje też cel nadrzędny i ponadwymiarowy. Dusimy go w sobie przez całą wieczność i oto teraz może się ziści. Jest na to szansa.

#Na pokładzie

Przystępując do misji liczą się zapał i konsekwencja. Szczegóły techniczne nie grają większej roli. Misja to misja. Nie mylić z planem. Musimy ją wykonać. Zrealizować tych kilka zadań wpisanych w przeznaczenie: nieważne jak, bez względu na środki. A potem będziemy już wolni.

Najpierw misja, a potem będziemy już wolni…

Podobno na szerokich, morskich wodach jest inaczej. Na pewno jest inaczej. Tam przestrzeń nie zna granic. Tu – w kanale – będziemy zamknięci w dość wąskiej kiszce. Tam – na morzu – jacht jest napędzany w sposób, do jakiego został stworzony, czyli wiatrem w żagle. Tu – korzystamy z silnika elektrycznego. Pływanie zaczynamy od wstępnego dotarcia się załogi, w czym pomocne mają być delfiny. Zanim więc wpłyniemy w kanał, prujemy wody rozległej zatoki w poszukiwaniu gumowatych ryb, które podobno są ssakami. Może to i prawda, bo przecież ryby głosu nie mają. A delfiny to i owszem. Mają nawet swój rozum i potrafią się w życiu nieźle ustawić. Akurat coś o tym wiemy!

Na rozległych wodach szerokiej zatoki

#Dawno temu w innej hemisferze

– Ej chłopaki, zobaczcie: tu jest taka ulotka – pływanie z delfinami, może pojedziemy?
– Tak! tak! będzie super! (wtedy jeszcze potrafią wyrażać emocje, bez pomocy urządzeń elektronicznych)
Sam wstęp jest dość tani, a fakultatywnie można wykupić opcję głaskania delfinów z brzegu basenu lub… My  wybieramy program z pełnym zanurzeniem. Delfin przypomina w dotyku mokry gumowiec.
– Szanowni Państwo, dziękujemy za wybór pakietu ‘pływanie z delfinami’. Zapraszamy do przebieralni. Aparaty fotograficzne prosimy pozostawić w schowkach.
– Dlaczego? Przecież chcemy zrobić pamiątkowe zdjęcia.
– Szanowni Państwo, delfiny źle reagują na odgłos obcej migawki, mogą się spłoszyć lub zdenerwować, a tego przecież byśmy nie chcieli. Delfiny to inteligentne ssaki, rozpoznają naszego fotografa i przyzwyczajone są do jego sprzętu.
– Aha, brzmi logicznie.

Gumowane rybossaki popisują się w basenie aż miło.
– Pocałunek z delfinem? Nie ma problemu! [pstryk]
– Chętnie Państwu płetwę poda? [pstryk]
– Przytuli się do dziecka? – Oj, jakie piękne ujęcie! [pstryk]
– A może delfinek podrzuci Pana do góry? [pstryk]
– A teraz przeciągnie przez cały basen? [pstryk]
– A teraz proszę złapać dwa delfinki i jedziemy z powrotem [pstryk]
– I jeszcze delfinek bije brawo [pstryk]
– I pomacha płetwą [pstryk]
– I zawoła wesoło grrrr grrrr fiuuu fiuuuu [pstryk].

– Dziękujemy Państwu za udział… bla bla bla, Mogą Państwo dobrowolnie nabyć zdjęcia, a wpłaty  przeznaczymy na badania nad tymi inteligentnymi stworzeniami… ble ble ble. Zapraszamy do szatni i do kasy po odbiór zdjęć. A chętnych: po odbiór filmu-niespodzianki.
– Ojej, świetnie, nawet film nam nakręcili! Ale będzie pamiątka!

W kasie – chwilę później:
– Aaaaaaaaaa…
– Mamy tyle kasy? Przecież to szaleństwo!
– A jeszcze ten film?
– Ale obiecaliśmy chłopakom…
– Nieźle się te gumowce ustawiły w życiu!
– Całkiem inteligentne. Zaiste!

#Szkocja współcześnie

Szukamy inteligentnych, gumowanych rybossaków w ich środowisku naturalnym, w zatoce Inverness. Nie ma ich… Ani śladu.
– Zobaczcie! Płynie motorówka wycieczkowa Delfin-Tour…
– He he, zapłacili grubą kasę, by pooglądać same fale.
– O! Delfin! tam! tam! Przy motorówce!
– O! Płetwa!
– O! Teraz są dwa! Widzicie?! Płyną równolegle!
– Zaraz, zaraz…. ale dlaczego delfiny pojawiły się akurat teraz… gdy ta wycieczka…?
– No właśnie, przecież moglibyśmy tu pływać do usranej śmierci i nic…
– Sugerujesz, że gumiaki mają układ z przewodnikiem wycieczki?
– Tak jak wtedy z fotografem?
– Logiczne! Inteligentne stworzenia! Zaiste! Potrafią się w życiu ustawić!
– A oglądałeś kiedykolwiek tamten pamiątkowy film?
– Zwariowałeś?!

#Kanał Kaledoński

To taki kanał, który miał szansę kandydować do nagrody w konkursie na najbardziej bezsensowną inwestycję ludzkości. Coś takiego swojskiego, jakby pan (z zawodu) Dyrektor rzucił wstążkę w poprzek mapy Szkocji, mówiąc:
– O, tutaj będzie kanał, który połączy oba morza i będą po nim pływać statki.
– Ale panie Dyrektorze, tu są jeziora i góry…
– To się je przesunie, no ewentualnie połączy, przekopie, no w ogóle…
– Ale panie Dyrektorze, one leżą na różnych poziomach…
– To się wyrówna!

Być może tak to wyglądało, może inaczej, w każdym razie kanał powstał na początku 19 wieku. Przecinał Szkocję w szerz i miał skrócić trasę dla statków morskich, które do tej pory, by dostać się z zachodniego wybrzeża na wschód, musiały nadkładać drogi dookoła Wysp Brytyjskich. Czyli patrząc na mapę – trzeba było okrążyć tego leżącego na niebieskim tle pudla. Kanał zbudowano, jeziora połączono, wymyślne konstrukcje inżynieryjne i kilkupiętrowe śluzy zniwelowały różnice poziomów. Odtrąbiono prawdziwy sukces. Kanał na miarę naszych możliwości! Prawie… bo… za wąski i za płytki dla statków!

No, taki szkocki bareizm, a więc dla nas właściwy trop i idealny azymut: wręcz wymarzona sytuacja. A może ów 19-wieczny Dyrektor był wizjonerem i przewidział, że za 200 lat ludzie będą tłoczyć się masowo, by przepłynąć jego kanał w celach czysto melanżowych?

No to w kanał!

Na czym polega pływanie kanałem? Dla łaknących adrenaliny – będzie stanowiło atrakcję, ale tylko przez pierwszą godzinę, gdy:

  • potężne szczęki śluz otwierają i zamykają stalowe podwoje,
  • bulgocząca woda przenosi łódkę na inny poziom,
  • trzeba odpowiednio naciągać i popuszczać cumy, by utrzymać łajbę we właściwym miejscu,
  • należy tak wymierzyć etapy podróży, by zdążyć na godziny otwarcia kolejnego zwodzonego mostu lub innej zapory.

Natomiast dla poszukiwaczy ciszy i sielskich klimatów – kanał będzie jedną z form spełnienia. My jesteśmy gdzieś po środku – ja bardziej spaczony na prawo, G. na lewo. Ale doskonale się uzupełniamy. Bo gdy trzeba, obaj potrafimy stanąć na wysokości zadania i dopasować się do oczekiwań tego drugiego. On: do mojego szaleństwa, ja: do jego marazmu. Tymczasem nasi młodzi – są gdzieś zawieszeni w cyberprzestrzeni.
– Za naszych czasów, panie!…. Ech!

W każdym razie zamykają się za nami wrota pierwszej śluzy, potem kolejnej i następnej. Z poziomu morza wznosimy się pod górę. Już nie ma odwrotu. Zostaliśmy wciągnięci… ale czy w kanał? Zobaczymy. 

Aż się mewy przestraszyły

Śluzowanie to prawdziwy rytuał. Dla początkującego wodnego laika: magia. Na końcu rejsu: rutyna i dodatkowa robota. Pod śluzę należy przypłynąć w odpowiednim czasie. Nie za wcześnie i nie za późno. Szkoccy śluzowi szanują siebie i swą pracę, co znaczy, że zarówno zbyt rano jak i późnym popołudniem nie ma szans na pokonanie przeszkody, ponieważ nikogo nie będzie do obsługi wiekowych urządzeń. Śluzowi mają sielskie życie:

  • Rano? Trzeba przecież odespać pubowy wieczór.
  • Po fajfokloku? Koniec! Zapomnij o pracy, do pubu rodacy!
  • A w ciągu dnia? Też należy odpocząć! Przerwa obiadowa trwa dwie godzinki. Śluza nieczynna.
  • Czemu nie?

Przecież właśnie o to chodzi. Tu nikomu się nie śpieszy i na tym właśnie polega sytuacja, w której się znaleźliśmy. Cały tydzień! Ha ha ha! Tydzień nudy i nic nierobienia. Czyżby?

Śluzowanie

Jak już wpływamy do śluzy – trzeba się szybko orientować. Każdy szczegół ma znaczenie. Czy zacumować z prawej, czy z lewej? W pierwszym rzędzie, czy może przepuścić przodem jelenia? Jakie cumy przygotować? Krótkie czy długie? Czy na brzegu jest jakiś śluzowy do pomocy? Rzuć mu linę! Tylko nie w niego! Obok! Ale przeciągnij pod relingiem, bo urwiesz nam pół burty! Nie ma śluzowego? Wyskakuj na nabrzeże! Szybciej! Płynie? Wiadomo, że płynie – siłą rozpędu. Ty masz go zatrzymać. Uważaj! Jacht waży kilka ton… nie wsadź przypadkiem nogi między burtę i nabrzeże.
– Ej, zaknaguj cumę!
– Coooo?
– Szybciej! Znosi nas!
– Kurwa wyciągaj linę, bo się w śrubę wkręci i kaplica!
– Ściągaj, ściągaj!
– Odbojniki!
Nie ma miętkiej gry.

#Znaczy Kapitan

To kosmita. Mózgowiec. A może magik? Wszystko widzi i reaguje. Jak wytrawny szachista – przewiduje kilka kroków naprzód. A jest co analizować i obliczać: głębokość, prądy wodne, siłę wiatru, kurs tego z przeciwka i setki innych elementów, których istnienia żaden szczur lądowy nawet sobie nie wyobraża. Pełna profeska i spoko podejście do życia. Można się zintegrować. Tak po polsku. Ale dopiero w porcie. Kapitan jest po to, by przestrzegać zasad.

To zadziwiające, ile różnorodnych gadżetów udało mu się zmieścić na tak małym jachcie. Jest więc bateria słoneczna, jest latający dron, dwa składane rowery, ponton, strój nurkowy, radio samochodowe, dwa komputery i wiele więcej gratów, niekoniecznie związanych z pływaniem.

Kapitańskie tango

#Nuda

Jak to na Rejsie, czyli jak w polskim filmie. Nic się nie dzieje. Magia. Nic. Zero. Null.
Pozory mylą. Co jakiś czas mijamy zwłoki jachtów. Przewrócone i porzucone w wodzie wraki, niczym opasłe cielce wielorybów wyrzuconych na mieliznę. Wymownie ostrzegają:

  • nie ulegajcie pozorom i zachowajcie czujność.

Dobrze być pokładowym kuchcikiem. Można wcześniej ziemniaki obrać, mięso zamarynować, przygotować sałatkę lub zaskoczyć załogę jakąś przekąską. Prawdziwy ruch zaczyna się w porcie. Tam można spokojnie zjeść obiadokolację, jeśli jest sklep – uzupełnić zapasy. Jeśli jest łazienka – skorzystać. Jeśli jest bar – zrobić sobie selfi. Jeśli nie pada deszcz – wysuszyć ubranie.

Jeśli natomiast nie ma nic, tylko jakiś opuszczony barak – warto tam zajrzeć. W środku porozrzucane deski, rozbite krzesła, zakurzona i przewrócona wersalka. Ciemno i brudno. I jeszcze jakieś dechy albo płyty pilśniowe, ustawione pod ścianą.
– Zielone płyty.
– Zielone płyty???
– Rany, przecież to stół do pingla!
– Załoga! Koniec nudy!

Stół udaje się ustawić. W bałaganie znajdujemy siatkę, przedpotopowe rakietki, kilkanaście zgniecionych piłek, ale i kilka dobrych. Wersalka posłuży za trybunę dla widowni. Szybkie porządki w świetle latarki… Taki szczegół: nie ma światła. Nie można się zrażać szczegółami. Barak ma lampę, nie ma prądu. Ale barak ma szansę na drugie życie. Bo trafił na zapalonych ping-pongistów z Polski, którzy wiedzą jak dopomóc szczęściu. A jak mówi stare piłkarskie przysłowie: okazje trzeba wykorzystywać, bo niewykorzystane okazje się mszczą. Już się zastanawiamy, jak pociągnąć energię z jachtu, gdy po ciemku, na dworze, napotykamy na drugą komórkę. A przy niej – skrzynkę elektryczną z bezpiecznikami. Nikt tu od dawna nie zaglądał, bo wokół zalegają przeróżne graty, a wśród nich przedłużacz. Próba-frajer. Podłączamy, przeciągamy, sięgnie do baraku? A tam jeszcze kilka czarodziejskich sztuczek i stała się jasność! Gramy w systemie rotacyjnym. Wygrany zostaje przy stole. Pół nocy szybko mija.

  • Sytuacja? Magiczna!
  • Przeznaczenie? Absolutne!
  • Nuda? Nie dla nas

Początkowo płyniemy w slow motion. Co nie znaczy, że nie możemy już o tym pogadać na forum. Przygotujcie się na dłuższą historię.

Zachowajcie czujność!

Genesis | Naprzód!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *