Profesor Marston i Wonder Women

To jeden z tych filmów na który trafiłam zupełnie przypadkiem, ot po prostu szukałam czegoś w telewizji na wieczór, a ten film się akurat zaczynał. Byłam świeżo po obejrzeniu „Wonder Woman” (2017) i spodziewałam się chyba kolejnego obrazu o superbohaterce, a tu takie zaskoczenie. Ale po kolei.

źródło

Przed obejrzeniem tego filmu, nie wiedziałam o nim nic, szczerze mówiąc nawet o nim nie słyszałam. Oczywiście, po seansie postanowiłam poszukać w sieci trochę informacji na temat tego obrazu. Jakież było moje zdziwienie, gdy przeczytałam, że jest to film biograficzny. Jak to? Czy ja go jakoś źle oglądałam? Oczywiście, wątki biograficzne można było tam zapewne odnaleźć (jeśli się słyszało o Williamie Marstonie), ale biograficzny? No nie, zdecydowanie nie, przynajmniej nie dla mnie. Ale zaczęłam się zastanawiać. Może właśnie dlatego, że został nakręcony na podstawie czyjegoś życia był tak przekonywujący? Może dlatego, że to wszystko się wydarzyło naprawdę, a nie zostało zwyczajnie wymyślone, tak do mnie przemówił? Może dlatego, tak banalny z pozoru film, zmusił mnie do przemyśleń i rewizji poglądów w pewnych kwestiach?

Jest rok 1928, dr William Moulton Marston (Luke Evans) wykłada psychologię dla studentek Harvard Radcliffe College. Jednocześnie prowadzi badania zgłębiając tajniki ludzkiej psychiki i tworząc teorię osobowości człowieka bazującą na stylach zachowania (teoria DISC). Pracuje również, wraz ze swoją genialną żoną Elizabeth Marston (Rebecca Hall), nad prototypem wykrywacza kłamstw. Podczas jednego z wykładów wpada mu w oko studentka Olive Byrne (Bella Heathcote). Wkrótce dziewczyna zostaje jego asystentką.

Jakże banalnie wygląda ta historia. Inteligentny i atrakcyjny wykładowca, młoda, bystra i pełna życia współpracownica. Na odległość pachnie romansem. Jest jednak jeszcze żona, równie inteligentna, atrakcyjna, bezpośrednia, zołzowata i zdecydowanie znająca swoją wartość. To właśnie ona, a nie profesor, fascynuje Olive.

Dziewczyna zaczyna pomagać Marstonom w ich pracy i powoli odkrywa, że życie jakie wiodła do tej pory już jej nie wystarcza, że chce czegoś innego. Między tą trójką tworzy się bardzo specyficzna więź. Ich relacje rozgrywają się na płaszczyźnie przyjacielsko- służbowej, lecz niemal od samego początku podszyte są podtekstem erotycznym. Wszystko do czasu. W pewnym momencie zdają sobie sprawę z tego, że do ich układu wkradła się miłość. Miłość, której nie da się dłużej tłamsić, ignorować i udawać, że nie istnieje. Uczucie wybucha z taką siłą, że cała trójka rzuca się w wir zakazanego romansu.

Niestety ich związek dość szybko przestaje być tajemnicą. Tracą wszystko. Państwo Warston zostają wyrzuceni z uczelni, nie mogą już tam dłużej pracować. William traci reputację i nie dane jest mu dalsze prowadzenie badań. Elizabeth również nie może kontynuować swojej pracy naukowej, traci więc możliwość zdobycia tytułu naukowego. Olive natomiast traci narzeczonego oraz nadzieję na zostanie dziennikarką. Cała trójka zostaje praktycznie bez perspektyw i bez nadziei na powrót do dawnego życia. Słono im przyszło zatem zapłacić za miłość. Najłatwiej byłoby gdyby Marstonowie poszli własna drogą, a Olive zaczęła życie z dala od nich. Jednak nikt z nich tego nie chce. Kochają się. W imię tego uczucia są gotowi stawić czoła światu i żyć we trójkę, a właściwie w czwórkę, bo okazuje się, że Olive jest w ciąży.

Historia, która została pokazana później, skłoniła mnie do przemyśleń. Zaczęłam stawiać sobie pytania…

Czy trzy osoby w ogóle mogą stworzyć związek? Czy może być on trwały? Czy są w stanie dać sobie szczęście? A co z partnerstwem, czy może być tu w ogóle o tym mowa? No a zazdrość, czy ona znika? Czy troje dorosłych ludzi może stworzyć rodzinę i wychowywać w niej szczęśliwe dzieci? Czy warto dla uczucia poświęcić wszystko? Czy warto wybrać tę trudniejszą drogę? A może chodzi tu jedynie o seks? Czy pod płaszczykiem uczuć nie chodzi tylko o to żeby przeżyć perwersyjną przygodę? No i pytanie najważniejsze: czy można kochać dwie osoby równocześnie? Czy mężczyzna może darzyć tak samo gorącą i szczerą miłością dwie zupełnie różne kobiety? Czy kobieta może równocześnie kochać kobietę i mężczyznę?

Przed obejrzeniem tego filmu wydawało mi się, że znam odpowiedzi, jeśli nie na wszystkie, to przynajmniej na większość tych pytań. Moje poglądy, jeśli chodzi o związki więcej niż dwóch osób, były ugruntowane. Po seansie nie byłam tego już taka pewna. Historia życia Williama, Elizabeth i Olive pokazuje, że może mogłam nie mieć racji.

źródło

A gdzie w tym wszystkim jest (są) tytułowa Wonder Women? Jeśli jesteście tego ciekawi, to serdecznie zapraszam Was do obejrzenia filmu i podzielenia się swoimi wrażeniami na naszym FORUM. Może Was również poruszy ten obraz.

Źródło obrazu tytułowego