Obejrzałam ostatnio film pt. "Nasze noce" (Our Souls at Night- 2017). To jeden z tych filmów, który zupełnie niespodziewanie siedzi mi w głowie jeszcze długo po tym, jak zobaczyłam napisy końcowe.
Dwoje ludzi, będących sąsiadami od dobrych kilkudziesięciu lat, ale tak naprawdę nieznających siebie, postanawia spędzać wspólnie noce. Niby nic niezwykłego, gdyby nie to, że oni nie robią tego dla seksu, ale po to aby przetrwać noc. Są tak samotni, że decydują się na dość dziwny układ, oby tylko mieć kogoś do rozmowy i wspólnego spędzenia (już nie przetrwania) nocy.
Świetna kreacja aktorska Roberta Redforda i Jane Fondy. Film o tym, co tak naprawdę ważne w życiu. Urzekł mnie, spodobał mi się i nie chce wyjść z mojej głowy.
Ktoś z was go widział? A może ktoś ma ochotę obejrzeć nieśpieszny obraz o ....
Filmu nie widziałam, ale czytałam książkę, na podstawie której powstał 🙂
Uczestniczyłam też w spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki u mnie w bibliotece, gdy omawiana była właśnie ta pozycja.
I jak książka? Czy równie zajmująca jak film?
Tematycznie owszem.
Natomiast wykonaniem już nie bardzo. Napisana jest dość sucho i przez to nie wywołuje dużych emocji. Ale to moja subiektywna opinia, a ja lubię raczej bardziej ozdobny język literacki.
Tak sobie myślę, że to może być jeden z nielicznych przypadków, kiedy film jest lepszy od książki. Bardziej emocjonalny, cieplejszy i krzepiący.
Tak sobie myślę, że to może być jeden z nielicznych przypadków, kiedy film jest lepszy od książki. Bardziej emocjonalny, cieplejszy i krzepiący.
Wiesz, to też moja subiektywna opinia o filmie. Ciekawe jak Ty, znając książkę, odebralabyś film.