„Jak pokochałam gangstera” to niby sequel świetnego skądinąd filmu „Jak zostałem gangsterem”. Niby bo poza stroną formalną i osobą reżysera nic tych filmów ze sobą nie łączy. Owszem w obu występuje Tomasz Włosok (tutaj w roli głównej, tam w drugoplanowej) ale kreuje zupełnie inną postać.
Mamy więc balladę o dobrym gangsterze Nikosiu (Nikodemie Skotarczaku) z Trójmiasta i już to nie bardzo mi się podoba. Być może Nikoś był fajnym gościem w porównaniu z bandziorami z Pruszkowa ale dorabianie mu romantycznej legendy trochę mnie jednak zniesmaczyło. Maciej Kawulski rozwinął konwencję, którą z powodzeniem zastosował w „Jak zostałem gangsterem” i środki czyli min zatrzymywanie toczącej się akcji, żeby bohater mógł zwrócić się bezpośrednio do widza i skomentować to co się dzieje, albo za chwilę stanie. O ile w poprzednim filmie było to nowatorskie i fajne, tutaj reżyser zdecydowanie przedobrzył więc zamiast fajne staje się męczące. Ale nie to jest największym grzechem popełnionym przez twórców. Film trwa bite 3 godziny (2 godziny i 59 minut) i naprawdę niemałą sztuką jest dotrwanie do końca (my szturmowaliśmy go na dwa razy). Dżizas, to nie jest epickie dzieło, które wymagałoby tak obszernej czasowo ekspozycji, tylko historia Nikosia, chłopaka z miasta, króla trójmiejskiego półświatka czasów PRL, który nie bardzo sobie poradził w nowych, znacznie bardziej brutalnych czasach. Cinkciarz z lat 70, potem szefa gangu złodziei samochodów, którzy kradli je w Niemczech na dużą skalę i przemycali do Polski, przy tym wesoły chłopak, który nie szczędził środków na swoje zabawki (był min sponsorem Lechii Gdańsk, która w jego czasach sięgnęła po Puchar Polski).
Aktorsko, bardzo dobrze wypada Włosok (to nie nowina, bo chłopak zdecydowanie ma talent), ale prawdziwy popis aktorskiej brawury daje Sebastian Fabijański w roli Silvia. Trochę może przerysowuje tę postać ale zdecydowanie kradnie szoł. Szkoda, że nie ma go więcej.
W mojej ocenie film poległ na etapie montażu. Należałoby wywalić z niego co najmniej godzinę niewiele wnoszących, cholernie rozwleczonych scen, a z tego co zostało zmontować całkiem fajne kino.
Trudno się nie zgodzić z tym co napisał @kustosz.Komuś się mocno w głowie pomieszało pisząc tę hagiografię.
Na plus, oprócz tego co wymienione powyżej - świetne muzyka i scenografia. Niestety i to i to nieźle pasuje do żywotów świętych ale nie do filmu gangsterskiego. Na szczęście to nie jest film gangsterski. Tam nawet jak typ ucieka z więzienia to jest tyle emocji co przy porannej jajecznicy.
Twtter is a day by day war
Miałem wrażenie, że gdzieś o tym filmie już rozmawialiśmy. I właśnie zwracałem uwagę na rolę Fabijańskiego. Ale nie mogę tego odnaleźć. Może na marginesie dyskusji o innym filmie? Nieważne. Z perspektywy czasu wydaje mi się, że szarża Fabijańskiego była jednak zbyt mocna.
A przy okazji, widzieliście Mowę ptaków?
A przy okazji, widzieliście Mowę ptaków?
Próbowałem kiedyś obejrzeć, ale nie podobało mi się więc zrezygnowałem.
Spoko, to a propos tego, że Fabijański potrafi szarżować.
Owszem. On często gra gangsterów i chyba zawsze są to postacie na granicy psychopaty, albo już za tą granicą. W "Mowie ptaków" też ma jakąś przedziwną rolę o ile pamiętam.
Przedziwną, przedziwną 🙂