Film o tym jak fascynacja cudzym życiem przeradza się w kreację własnej osobowości na obraz i podobieństwo mistrza. Ale także o tęsknocie do starych dobrych czasów. Czasów gdy dzisiejsi starzy, szarzy, przegrani i wkurwieni byli piękni i szaleni a świat stał przed nimi otworem. Film o tym, że w imię tej tęsknoty można wiele. Można na przykład stać się częścią fałszywej kreacji, jeśli tylko da się za to kupić złudzenie, że jeszcze choć przez chwilę będzie tak jak dawniej.
Nie trudno się domyślić, że inspiracją postaci Piotra Kortona był Marek Hłasko.
Ktoś powie, nudy, a dla mnie świetnie oddany klimat tamtych czasów. Feliks Falk w najlepszym wydaniu.
Film można obejrzeć na platformie 35mm.online albo na cda.pl
Lubię (albo lubiłem) Marka Hłaskę, cenię Feliksa Falka, Krzysztof Pieczyński też nie jest mi obojętny, ale ten film mnie zmęczył.
Rozwiniesz Seth? Ja akurat Pieczyńskiego nie lubię. Dla mnie to zawsze jest Bronek Talar.
Miałem wrażenie potwornej wtórności. Do pewnego momentu czułem, jakbym oglądał przebitki z „Człowieka z marmuru” i „Człowieka z żelaza”. Główny bohater chce robić materiał o kimś, kto jego zdaniem na to zasługuje, szef jest przeciwny, obawia się konsekwencji i chce od niego czegoś zupełnie innego. Rozpoczyna się szukanie śladów, wędrówka po ludziach, którzy znali Kortona, pan redaktor coraz bardziej identyfikuje się ze swoim bohaterem, aż wchodzi w jego buty i zaczyna żyć nie swoim życiem.
Miał być film o mitologizacji i jego konsekwencjach, o zatracaniu się, zacieraniu granic, a wyszła strasznie powierzchowna bajeczka dla dorosłych. Na domiar złego wszystko to zostało okraszone kompletnie bezpłciową muzyka.
To już więcej magii kina widzę w opowieści o Bobku na Mazurach 🙂 https://35mm.online/vod/dokument/troche-slonca
Warto zobaczyć chociażby ze względu na cudowną mazurską przyrodę.
Do pewnego momentu czułem, jakbym oglądał przebitki z „Człowieka z marmuru” i „Człowieka z żelaza”. Główny bohater chce robić materiał o kimś, kto jego zdaniem na to zasługuje, szef jest przeciwny, obawia się konsekwencji i chce od niego czegoś zupełnie innego. Rozpoczyna się szukanie śladów, wędrówka po ludziach, którzy znali Kortona
Ciekawe spostrzeżenie. Rzeczywiście ten motyw jest podobny, ale jakoś nie skojarzyło mi się w ten sposób. Ale ten film tak naprawdę zaczyna się dopiero tam gdzie jego droga z "Człowiekiem z marmuru" się rozchodzi.
Miał być film o mitologizacji i jego konsekwencjach, o zatracaniu się, zacieraniu granic
To tylko jednak strona medalu, drugą, nie mniej ważną, jest determinacja ludzi by złapać jeszcze choć okruch starych dobrych czasów, nawet za cenę uczestnictwa w farsie.
Muzyki w ogóle nie pamiętam więc bardzo prawdopodobne, że jest bezpłciowa.