"Film o Eurowizji? O nie, to będzie jakaś porażka." Dokładnie tak sobie pomyślałam, gdy pierwszy raz natrafiłam na ten tytuł w ofercie Netflixa. Oczywiście nie obejrzałam. Jednak Netflix nie odpuszczał, atakował z każdej strony, gdzie nie weszłam to pojawiał mi się własnie ten film, uległam. Moje wrażenia? No niepotrzebnie się broniłam! Ponad dwie godziny świetnej zabawy. Absolutnie nie jestem fanką Eurowizji, ale miło było śledzić poczynania dwójki islandzkich marzycieli w drodze ku wygranej (czy oby na pewno) w europejskim konkursie piosenki. Dodam tylko, że wszystko co mogło pójść nie tak, własnie tak poszło, a wszystko co wydawało się stracone, wcale takie nie było.
Jak na obraz o konkursie muzycznym przystało, usłyszymy tu sporo muzyki, tej związanej z Eurowizją oczywiście, ale nie tylko. W obsadzie, obok aktorów takich jak Will Ferrell, Rachel McAdams, Pierce Brosnan, Dan Stevens, zobaczyć możemy również artystów, którzy naprawdę brali udział w Eurowizji m.in. Conchita Wurst, Alexander Rybak, Netta Barzilai, Elina Nechayeva, Jamala, Loreen.
Film warty polecenia, jako przyjemna rozrywka, nie tylko dla fanów Eurowizji.
A może ktoś z Was już go widział?
Aga, naprawdę ciekawie to brzmi.
Chyba się skuszę i obejrzę, ale dopiero jak skończymy oglądać wszystkie sezony "Domu z papieru".
Co to za serial! Wciągnął mnie tak, jak żaden inny wcześniej.
Widziałaś?
Obejrzałam "Eurovision..." jakiś czas temu, bo lubię filmy z muzyką, a chociaż krytycy ostro przejechali się po tej produkcji to opinie widzów były dużo bardziej pozytywne. Ogólnie też przyjemnie się zaskoczyłam. Od lat nie oglądam Eurowizji, ale z tego, co pamiętam, to twórcy dobrze pokazali jej specyfikę. Można powiedzieć, że na pograniczu parodii, jednak sam konkurs niejednokrotnie o parodię się ocierał - więc czy to parodia parodii, czy jej odzwierciedlenie?
Podobała mi się warstwa muzyczna, zresztą piosenka "Husavik" ponoć zrobiła na Islandii sporą karierę. Widać budżet. Doceniam też fabułę, choć może od trochę dziwnej strony. Otóż na ekranie historia jest przerysowana, przepuszczona przez pryzmat satyry i uproszczeń. Tymczasem ta sama historia mogłaby być podstawą całkiem dobrego filmu psychologicznego.
A co mi się nie podobało? Will Ferrell i kompletne lekceważenie logiki czasowo-przestrzennej. Ferrell jest zwyczajnie za stary, podczas kręcenia filmu miał 52 lata i na tyle wyglądał. Rachel McAdams miała 41 lat, a wyglądała sporo młodziej. Tymczasem bohaterowie powinni być niemal rówieśnikami, z różnicą wieku 2-3 lata maks. Ich relacja opiera się w dużym stopniu na wspólnym dorastaniu i odwiecznej przyjaźnio-miłości. Tymczasem Ferrell wygląda jak podstarzały i nieco obleśny wujek McAdams.
Co do zaburzeń czasu, podam jeden walący po oczach przykład. Akcja filmu to 2018 rok, ale pierwsza scena rozgrywa się w 1974 r. Lars ma wtedy jakieś 5-6 lat, Sigrid jest trochę młodsza. Czyli w czasie akcji właściwej oboje powinni być około pięćdziesiątki... Oczywiście wszystko dlatego, że twórcy filmu chcieli wykorzystać ABBĘ.
Mimo zastrzeżeń polecam jako lekką rozgrywkę, z ostrzeżeniem, że bohaterowie zachowują się niekiedy jak lekko upośledzeni umysłowo, co ma być zapewne takie urocze.
Aga, naprawdę ciekawie to brzmi.
Chyba się skuszę i obejrzę, ale dopiero jak skończymy oglądać wszystkie sezony "Domu z papieru".
Co to za serial! Wciągnął mnie tak, jak żaden inny wcześniej.
Widziałaś?
Nie, nie widziałam. To jeden z tych seriali, który jest mi polecany już po raz wtóry, a ja jakoś nie mogę przysiąść.
Co do zaburzeń czasu, podam jeden walący po oczach przykład. Akcja filmu to 2018 rok, ale pierwsza scena rozgrywa się w 1974 r. Lars ma wtedy jakieś 5-6 lat, Sigrid jest trochę młodsza. Czyli w czasie akcji właściwej oboje powinni być około pięćdziesiątki... Oczywiście wszystko dlatego, że twórcy filmu chcieli wykorzystać ABBĘ.
Tak jest w istocie, ale... who cares? Ten film to pastisz. To takie dzieło niczym Monty Phyton. Nadto świetnie ukazujący dystans jaki mają do siebie obywatele Islandii. Ten film w swojej przaśności jest po prostu uroczy, a nieporadność bohaterów wzruszająca.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Od lat nie oglądam Eurowizji, ale z tego, co pamiętam, to twórcy dobrze pokazali jej specyfikę. Można powiedzieć, że na pograniczu parodii, jednak sam konkurs niejednokrotnie o parodię się ocierał - więc czy to parodia parodii, czy jej odzwierciedlenie?
Bardzo trafna charakterystyka.
Mimo zastrzeżeń polecam jako lekką rozgrywkę, z ostrzeżeniem, że bohaterowie zachowują się niekiedy jak lekko upośledzeni umysłowo, co ma być zapewne takie urocze.
Bo to jest przecież urocze 😆 .
Ten film w swojej przaśności jest po prostu uroczy, a nieporadność bohaterów wzruszająca.
Bo to jest przecież urocze 😆 .
Jak dla mnie niekiedy przesadzali. I nie chodzi mi o elementy typu specyfika (elfy były ok ;-), czy celujące w czarny humor lub pastisz, ale te niby normalne, kiedy bohaterowie po prostu zachowują się jak osoby ograniczone. Zwłaszcza Lars. Najbardziej "krindżowym" momentem była dla mnie