Forum

Akademia pana Kleks...
 
Notifications
Clear all

Akademia pana Kleksa


Maruta
(@maruta)
Member Potwierdzony
Dołączył: 5 lat temu
Posty: 3542
Topic starter  

Kilka dni temu nadarzyła się okazja, by obejrzeć nową wersję "Akademii pana Kleksa", więc z niej skorzystałam. I od razu zaznaczę, że nie żałuję. Bawiłam się zaskakująco dobrze, zwłaszcza że miałam niewygórowane oczekiwania. Dlatego nawet jeśli poniżej będę wytykać wady, to ogólna ocena jest pozytywna.

UWAGA - DUŻE SPOILERY!!!

Zacznijmy od pozytywów. Przede wszystkim film jest dobrze zrealizowany. Zdjęcia, montaż, DŹWIĘK - wszystko na dobrym lub bardzo dobrym poziomie. Bardzo ładne efekty specjalne, choć rzuca się w oczy, że lepiej prezentują się plany ogólne, detale wypadają słabiej. Oprawa plastyczno-scenograficzna jest chwilami piękna, zwłaszcza jeśli mówimy o baśniowej krainie. Zgrzytem jest charakteryzacja wilkusów, która wypada czasem strasznie tandetnie i sztucznie - właściwie nie wiadomo, czy to wilkołaki, czy przebrani ludzie, czy też jakieś inne stwory.

Dobrze odbieram oprawę muzyczną, która w dużej mierze opiera się na zabawie utworami z pierwszej ekranizacji powieści Brzechwy. Wypada to dobrze, nawet Sanah tak bardzo nie irytuje.

Docenić należy aktorstwo, zwłaszcza młodych aktorów. To nie poziom Oscarów czy nawet Orłów, ale dzieciaki grają naturalnie i budzą sympatię. A to ważne, ponieważ... (patrz wady 😉  ). Także starsi dają radę, choć Danuta Stenka jest tak przerysowana, że wypada kiepsko. Z tym że to raczej problem postaci, a nie aktorki.

Sama historia z pierwowzorem ma średnio wiele wspólnego. Nie należę do osób, które stawiają fabułę książki i filmu Gradowskiego na piedestale - "Akademia..." to raczej zlepek epizodów i historyjek, bo Brzechwie nie o logiczną opowieść chodziło, a Gradowski przeniósł to na ekran. Wersja Kawulskiego fabułę ma, dziurawą, ale dość sensowną, a co fajne, wykorzystującą rozbudowany motyw z oryginału. Tempo akcji jest ogólnie dobre, choć w drugiej połowie zaczynają się nużyzny - to dość paradoksalnie, jako że ta część to właściwie ciągła akcja...

Jeśli chodzi o wady - film ma pewne problemy z budowaniem fabuły, bohaterów, świata przedstawionego i relacji między postaciami. Część z nich wynika ze współczesnych wzorców, część z formatu, ale wielu można było uniknąć. O co chodzi?

Przede wszystkim najsłabszym ogniwem "Akademii pana Kleksa" jest... pan Kleks. Postać kompletnie zmarnowana. Kot dobrze zagrał, to co miał do zagrania, ale dużo tego nie było. Kleks to najpierw szurnięty wujaszek z magicznymi sztuczkami i dowcipami, a potem... nadal szurnięty wujaszek, tyle że całkowicie bezużyteczny, Nie odgrywa zbyt wielkiej roli w całej historii. Owszem, zdarzają się w literaturze czy filmie postacie w stylu "szalony naukowiec" czy "dziwny mag", ale niemal zawsze mają drugie oblicze, które ukazują w odpowiedniej chwili. Kleks tego nie ma. Całą robotę odwalają za niego dzieci, on sam rzuci czasem jakąś gadką motywacyjną, ale charyzmy w nim zero. Szczerze, lepiej w roli mentora wypada drugoplanowy doktor Pai Chi Wo, którego gra zresztą Piotr Fronczewski.

Pisałam, że to dobrze, że młodzi aktorzy budzą sympatię - a to dlatego, że twórcy nie dali widzom okazji by poznać tych bohaterów i zbudować z nimi więź emocjonalną. Kilkoro dzieci dostaje krótkie epizody na początku i tyle. Co gorsza, podobnie zostały potraktowane relacje między postaciami. Mamy scenę, w której Ada, wkrótce po przybyciu do akademii, rozwala salon utraciwszy kontrolę nad swoją mocą. A w następnej sekwencji grupa bohaterów jest już zaprzyjaźniona. Jak do tego doszło? Nie wiemy.

Podobne skróty i dziury fabularne są częstsze. Na przykład kiedy bohaterowie przybywają do akademii widzą starszych uczniów oraz różnych nauczycieli. Tyle że postacie te chwilę później znikają i nie pojawiają się przez resztę filmu. Inny przykład - Ada zgadza się pójść do akademii tylko dlatego, że chce odnaleźć swojego zaginionego ojca. Problem w tym, że kiedy już przenosi się do bajkowej krainy nie robi nic, by zrealizować ten cel. Wybiórcza amnezja? Tutaj warto zauważyć, że podobny zabieg stosowano w serii o Harry'm Potterze, której tytułowy bohater przez większość czasu nie próbuje dowiedzieć się niczego o swoich zmarłych rodzicach, do tego stopnia, że odwiedza ich grób w siódmym tomie i niejako przy okazji.

Nie da się za bardzo porównywać dwóch ekranizacji "Akademii pana Kleksa". Można zestawić niektóre elementy, np. Kleksa (stary był lepszy 🙂  ), ale cała reszta zbyt się różni. Nowa adaptacja to dobry film, który mógłby nie być adaptacją i może nawet na tym zyskać. Widzowie wychodzili z sali w dobrych humorach, a ja przyznam, że chętnie obejrzę drugą część.

P.S. Wilki u Gradowskiego są o wiele straszniejsze 😉

 


PawelK polubić
Cytat
Share: