Co myślicie o nieortodoksyjnej renowacji zabytkowych obiektów? Myślę o sytuacji, w której zamiast odtwarzania stanu pierwotnego dokonuje się zmian przystosowujących obiekt do współczesnych zadań albo po prostu łączy się style? Jak podoba się wam taki eklektyzm?
Tutaj elewacja tylna Pałacu w Kurozwękach, przed i po zmianach. Fajne?
Dla mnie kluczowe znaczenie ma to co jest niszczone. W tym przypadku nie lubię takiego rozwiązania. Bez problemu bym jednak akceptował np ogród zimowy na dziedzińcu (taki szklany dach nad).
Najbardziej popularnym rozwiązaniem jest zostawianie frontowych ścian kamienic i doklejanie za nimi nowoczesmych rozwiązań architektonicznych. W takim przypadku, jeśli kamienica jako całość nie stanowiła czegoś wartościowego, to też jest ok, bo ulica pozostaje architektonicznie spójna. Stadion Legii jest właśnie tak zrobiony, została frontowa ściana ze starego budynku a dalej już są nowoczesne pomieszczenia. Tutaj główne znaczenie miało to, że przy starej konstrukcji niewiele by się dało zrobić. Można było oczywiście przesunąć nowy stadion o 40 metrów i zostawić stary budynek, tylko co dalej, powstałby jakiś potworek, który do niczego nie służy.
Twtter is a day by day war
Nowa elewacja po tych zmianach ładniejsza nie jest.
Ogólnie jestem zdania, że im więcej zabytku w zabytku, tym lepiej.
Ja ortodoksem nie jestem, stare i nowe może współbrzmieć zgrabnie i estetycznie. Cała sprawa tkwi więc w szczegółach projektu. W przypadku pałacu w Kurozwękach ta szklana galeria czy też nadbudówka zaburza proporcje bryły budynku, nie pasuje do koncepcji architektonicznej pałacu i jest moim zdaniem przykładem złego gustu. Zastanawia mnie jak to przeszło przez konserwatora zabytków.
Co myślicie o nieortodoksyjnej renowacji zabytkowych obiektów?
Jestem jak najbardziej za renowacją zabytków. Tylko nie rozumiem dlaczego zamiast do pierwowzoru odbudowa posuwa się do drastycznych zmian.
elewacja tylna Pałacu w Kurozwękach, przed i po zmianach. Fajne?
Okropne. No i właśnie.....czemu miało to służyć? Przecież można było zachować pierwotny układ.
Jestem jak najbardziej za renowacją zabytków. Tylko nie rozumiem dlaczego zamiast do pierwowzoru odbudowa posuwa się do drastycznych zmian.
No właśnie ja stawiam tezę, że renowacja nie musi równać się odbudowie pierwowzoru. Tyle, że przykład z Kurozwęk to akurat wzorzec pokazujący jak nie należy tego robić.
Wszystko zależy od klasy zabytku, jego znaczenia kulturowego, wyjątkowości. Tego, jak mocno jest wpisany w otoczenie, region, historię etc.
Warto przy tym sobie uzmysłowić, że przebudowy, nawet drastyczne, nie są niczym nowym. Kiedyś było o to łatwiej. Właściciel miał dosyć gotyckich standardów, do tego zasobną kieszeń, więc przebudowywał i tyle.
Dziś jest to trudniejsze i teoretycznie odbywa się pod okiem konserwatora zabytków, ale efekty czasem są zadziwiające.
W zasadzie kibicuję ożywianiu zrujnowanych czy chylących się ku upadkowi miejsc. Zwłaszcza, jeśli lokalna społeczność na tym korzysta. Oczywiście byłoby idealnie, gdyby odbudowa zbliżała obiekt albo do wyglądu pierwotnego albo ostatniego przeprowadzonego zgodnie ze sztuką. Przy renowacji/odbudowie nie odrzucam uwzględnienia jakichś nowych funkcji, które przykładowo zapewnią zabytkowi/instytucji dobre perspektywy i nie będą kolidować z jego podstawową funkcją.
Niemniej wszystko w łączności z charakterem, a najlepiej także tradycją budynku. O ile to możliwe.
W przypadku Kurozwęk wyglada to koszmarnie. Doklejony bez ładu i składu klocek, w części szklany. Ciekawe, bo od frontu nic nie zwiastuje tragedii.
renowacja nie musi równać się odbudowie pierwowzoru
Dlaczego nie musi? Jeśli jest możliwa to powinna, takie jest moje zdanie. Dlaczego renowacje czegoś co jest, tylko potrzebuje remontu, musi sie wiązać z przebudową?
Dlaczego renowacje czegoś co jest, tylko potrzebuje remontu, musi sie wiązać z przebudową?
Są na pewno przypadki, w których w obiekcie można dokonać renowacji tylko dlatego, że zmieni sie jego przeznaczenie i dzięki temu będą na to środki. Wtedy lepsze jest mniejsze zło. Obiekt co prawda zostanie dostosowane do nowej funkcji, ale przynajmniej nie popadnie w kompletna ruinę i nie zginie. Aczkolwiek konserwator i zdrowy rozsądek właściciela powinny jednak mieć wpływ na to, żeby nie powstało jakiś koszmarek architektoniczny.
Tutaj elewacja tylna Pałacu w Kurozwękach, przed i po zmianach. Fajne?
W tym przypadku nie. Nie podoba mi się w ogóle. Nie gra to ze sobą.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Dlaczego nie musi? Jeśli jest możliwa to powinna, takie jest moje zdanie. Dlaczego renowacje czegoś co jest, tylko potrzebuje remontu, musi sie wiązać z przebudową?
Oczywiście, że nie musi. Nigdy nie musiała, co zauważył wyżej Seth.
Warto przy tym sobie uzmysłowić, że przebudowy, nawet drastyczne, nie są niczym nowym. Kiedyś było o to łatwiej. Właściciel miał dosyć gotyckich standardów, do tego zasobną kieszeń, więc przebudowywał i tyle.
Przecież zwiedzając każdy niemal zabytek dowiadujesz się, że np wybudowany w stylu gotyckim, następnie przebudowany w duchu renesansowym, pozbawiony pierwotnych funkcji obronnych itd etc. Dlaczego teraz miałoby być inaczej? Zwłaszcza, że sposób wykorzystania i funkcje się zmieniają. To przecież żywa przestrzeń, a nie wyłącznie eksponat do podziwiania. Rzecz w tym, żeby zadbać o walory piękna, choć z tym może być trudno w społeczeństwie, w którym panuje bezguście i w dodatku uważa się powszechnie, że łacińska maksyma "o gustach się nie dyskutuje" jest taka strasznie mądra.
w dodatku uważa się powszechnie, że łacińska maksyma "o gustach się nie dyskutuje" jest taka strasznie mądra.
Ja uważam, że ta maksyma została po prostu źle przetłumaczona. Jak wiadomo, język łaciński to język martwy i często nie da się go tłumaczyć wprost jak z innych języków. Ja ją odczytuję jako "gusta to sprawa indywidualna". Jeśli zaś chodzi o dyskusję na temat gustów to są one jak najbardziej pożądane. Gust to nie kolor skóry czy włosów. Może ulegać z biegiem lat i doświadczenia modyfikacjom. Może się diametralnie zmieniać, również w wyniku dyskusji. Przecież można drugiego człowieka uwrażliwić na piękno, czy pokazać mu coś czego jeszcze nie zna.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Co do teorii ochrony zabytków, w tym waloryzacji wartości zabytkowej (historycznej, naukowej, artystycznej) czytałem onegdaj bardzo ciekawy felieton nieżyjącego już niestety archeologa architekta Tadeusza Witwickiego. Jest to jeden z nielicznych głosów rozsądku w realizacji zadania, które nazywamy ochroną i opieką nad zabytkami. Chroniąc zabytek musimy wykazać najpierw jego szczególność, ponadstandardowość lub szczególność jego elementu. Nie można bez refleksji obejmować ochroną wszystkiego biorąc jako jedyne kryterium wiek. Spróbuję wkleić tu ten felieton. Poczytajcie, bo warto.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Ja uważam, że ta maksyma została po prostu źle przetłumaczona. Jak wiadomo, język łaciński to język martwy i często nie da się go tłumaczyć wprost jak z innych języków. Ja ją odczytuję jako "gusta to sprawa indywidualna".
Tak, podobno intencja sentencji była inna. Nie zmienia to jednak postaci rzeczy, że idiotyczną obiegową interpretację ludzie uważają z sensowną.
Nie można bez refleksji obejmować ochroną wszystkiego biorąc jako jedyne kryterium wiek.
U nas na pewno nic podobnego nie zachodzi. Co zresztą widać bardzo dobrze zwłaszcza na naszym warmińsko-mazurskim terenie.
Ja się upieram przy odbudowie jak najbardziej bliskiej do pierwowzoru, bo lubię starocie i nie cierpię "szklanych" budynków.
Tak pomyślałam, że ileś tam lat, z tego co dzisiaj budują, to nie będzie co odrestaurowywać. Te nowoczesne budynki nie wytrzymają próby czasu.
Aldono, kiedyś budynki/budowle spełniały inne funkcje - symbolizowały czyjąś potegę, zdolności architektoniczne, inżynieryjne, matematyczne, astronomiczne, reprezentowały majestat, czasami były kaprysem, ale tak czy siak miały trwać, przypominając światu o kimś lub o czymś. Innymi słowy w ich DNA wpisana była długowieczność.
Dzisiaj te cele - w znakomitej większości - przekalibrowały się. Nie mówiąc już o tym, że biorąc pod uwagę ekologię (bez wartościowania określonych działań) czy wydajność rozwiązań trudno sobie wyobrazić stosowanie m.in. archaicznych systemów grzewczych.
Zwróc uwagę, że w zasadzie (są wyjątki, wiem) żadna rekonstrukcja/renowacja nie jest nią w stosunku jeden do jednego - ze względu na brak źródeł (zdjęcia, obrazy, opisy, zwłaszcza elementów, na których wspierała się konstrukcja, mam tu na myśli przede wszystkim te niewidoczne rozwiązania - ok, czasami można się podeprzeć czymś, co znamy z innych zabytków z podobnego okresu czy danego kręgu kulturowego), stosowane materiały, system pracy etc.
I dlatego uważam, że warto zastanowić się nad funkcjami, które spełnia dana budowla. Nad tym, czy możemy myśleć o ich rozszerzeniu, może nawet zmianie. Wszystko oczywiście jest związane z tym, o jak unikalnym zabytku rozmawiamy w skali regionu, kraju, świata.
Nikt nie będzie dywagować nad tym, czy piramidę Chefrena pokryć fotowoltaiką i zmienić w elektrownię lub przebudować tak, by upchnąć galerię egipskich lub szerzej, afrykańskich malarzy (lekko przejaskrawiam). Ale jeśli mówimy o zabytku, który nie jest unikalny (jasne, że można upierać się, że każdy zabytek jest unikalny), a bez radykalnej interwencji, włączając w to zmianę funkcji, zwyczajnie nie przetrwa, to wybieram odbudowę, nawet kosztem zmiany formy.
Jeśli dyskutujemy ogólnie, to ja nie mam żadnego problemu z dobudową nowoczesnych fragmentów to zabytkowych budowli. Przecież tak było zawsze! Był sobie romański kościół, i w pewnym momencie dostawał nowoczesną gotycką dzwonnicę. A potem unowocześniano nawę, przemurowując gotyckie okna w miejsce romańskich. A po iluś latach po raz kolejny unowocześniano w stylu renesansu czy baroku.
Więc jak dla mnie OK, jak pojawi się wieża że szkła i stali. Bo np. trzeba zrobić windę. Ważne żeby była jakoś rozsądnie wkomponowana.
Tak BTW - załączam fotki agroturystyki pod Starym Dzierzgoniem, gdzie nocowaliśmy w 2020 roku. Stary pałacyk uratowany przed zagładą (w środku można obejrzeć album z fotkami jak to wyglądało przed renowacją) z doklejonym nowym fragmentem z salą konferencyjną/balową. Ktoś powie że teraz zaburzone są proporcje. No IMHO nie. Właśnie dlatego że nowa cześć jest całkowicie inna i niczego nie udaje, proporcje starej części są widoczne i czytelne. Dużo gorzej by wyszło, gdyby przedłużyć budynek tak, żeby nowa cześć udawała starą.
A bez tego biznes się nie zepnie. No sorry, nikt nie będzie wykładał własnych pieniędzy jeśli miałby je stracić.
U podstaw poglądu, że zabytki są "nieruszalne" tkwi chyba nie do końca uświadomione przekonanie, że na nas historia (a przynajmniej historia architektury) się skończyła.
Pomijam kwestie, o których już tutaj pisano - czasy się zmieniają, potrzeby też. Pewne funkcje budynków nie są już potrzebne. Np. jest obecnie stosunkowo niewielkie zapotrzebowanie na funkcje obronne gotyckich zamków. Coś trzeba w tych murach umieścić innego. Ktoś powie - muzeum! Fajnie, tylko ile tych muzeów i skąd eksponaty? I tak większość takich muzeów zamkowych to nieśmiertelna izba tortur (jakby nasi przodkowie nic poza torturowaniem się nawzajem nie robili) w dodatku z replikami eksponatów, i nic więcej. Dosyć dobrym rozwiązaniem jest hotel. Zamek żyje, przy okazji hotelu można też umieścić tam rozmaite funkcje kulturalne. Ale przecież to się wiąże z przebudową, bo dawnych zamków nie budowano z myślą o hotelu. No coś za coś. Zostawiamy kilka najbardziej reprezentacyjnych wnętrz, a resztę kujemy i przerabiamy na pokoje z łazienkami. No tak po prostu musi być.
Na marginesie tej dyskusji - "przywrócić" pierwotny wygląd, co to znaczy? Mało który zabytek (przynajmniej w Polsce) wygląda obecnie tak, jak wyglądał kiedykolwiek w czasie swojej historii. Na ogół wygląd obecny to miks wyglądu z różnych epok. Polecam bardzo wszystkim ten blog:
https://odbudowarekonstrukcjapogania.wordpress.com/
Te wszystkie nasze "perły", jak Tum, katedra w Poznaniu, Kruszwica to efekty "romanizacji" czy "gotykizacji" często na bardzo wątpliwych podstawach.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Bo pierwotny najczęściej nie jest właściwym określeniem. Odbudowywać można do bardzo różnego stanu (często ostatniego), w zależności od możliwości i dostępnych źródeł.
Co do nienaruszalności zabytków, uważam, że przedstawione przez Ciebie wyjaśnienie jest jednym z argumentów w tej dyskusji, ale nie jedynym - o części wspominałem.
Irycki, obszernie wyłożył to co i ja uważam i o czym już wyżej wspomniałem. Stan pierwotny zabytku to najczęściej fikcja bo ulegał wielokrotnym przebudowom wraz ze zmianą stylów architektonicznych i przeznaczenia. Historia nie skończyła się w XIX wieku więc nie ma powodu, żeby ten proces, trwający wszak przez wieki, teraz akurat miał się zatrzymać. Clue sprawy to projekt wg którego przebudowa lub modernizacja się dokonuje więc każdy taki przypadek należy rozpatrywać oddzielnie.
Przykładowo, modernizacja ze Starego Dzierzgonia zilustrowana powyżej zupełnie mi się nie podoba. Ta zielona przybudówka wyglądająca jak blaszak to nie jest dobry projekt a i proporcje pozostawiają sporo do życzenia. Eklektyzm to nie jest łatwa sztuka ponieważ graniczy z kiczem.
No IMHO nie.
A dla mnie to co zaprezentowałeś na zdjęciach to obrzydlistwo. Już bym wolał żeby to stało oddzielnie, w głębi, jeśli rzeczywiście musi wyglądać jak bunkier przeciwatomowy.
Twtter is a day by day war