Zwiedzanie obiektów sportowych to bardzo specyficzny sposób na podróżowanie ale są ludzie na świecie, którzy uprawiają taką formę turystyki. Najczęściej przy okazji wycieczek aczkolwiek takie miejsca jak Camp Nou czy Wembley bywają w planach wycieczek również profesjonalnych biur podróży. Ja odwiedzałem stadiony głównie przy okazji meczów ale nie tylko. O moich wycieczkach stadionowych można przeczytać tutaj.
Twtter is a day by day war
Cóż, ja byłem tylko na trzech stadionach. Wielokrotnie na Narodowym, na różnych wydarzeniach, w tym raz, a w zasadzie dwa razy na tym samym meczu: Polska - Anglia (chyba 1 : 1) w 2012 roku. Dwa razy, ponieważ pierwsze podejście to pamiętny "basen na Narodowym" i odwołany mecz:). Nie podobało mi się za bardzo. Dlaczego, opisałem wtedy w aż 10 punktach:)
- Mecz w TV ma dużo większą dynamikę. Kamery latają cały czas za piłką, komentarz podgrzewa atmosferę. A na żywo? Ten biegnie, ten stoi, tamten się szwenda, wygląda to mniej więcej tak samo jak lekcja WF-u w liceum.
- Ni cholery nie wiadomo kto jest kto. Trza zgadywać albo gapić się na monitor zawieszony nad stadionem, który i tak nie pokazuje tego co trzeba.
- Replay to podstawa. Musiałem wrócić do domu żeby sobie bramki obejrzeć! I nie ma co się drzeć bezsensownie na sędziego, bo bez powtórek nie masz bladego pojęcia czy była ręka, faul, etc. czy nie.
- Jak jełop musisz ciągle wstawać z siedzenia, bo jak ci przed tobą wstają to ty też musisz, inaczej nic nie widać.
- Sąsiad obok gwiżdże i drze ci się do ucha. Dobrze chociaż, że wuwuzele się nie przyjęły.
- Samozwańczy aktywista usiłujący wzniecać doping rzuca ci złowrogie spojrzenia jak nie uczestniczysz w zbiorowym zawodzeniu tych kretyńskich przyśpiewek. Rewanżujesz mu się równie złowrogim spojrzeniem, ale psuje to nieco komfort oglądania widowiska.
- Nie możesz sobie otworzyć piwa.
- Na początku drugiej połowy co chwila przeciskają się przed twoim siedzeniem faceci obładowani hot dogami, kubkami z colą, popcornem i nie wiem czym jeszcze.
- Jest zimno z zamkniętym dachem choć z otwartym, dzień wcześniej, było gorąco.
- No i nie da się twittować ze stadionu. Za duże obciążenie sieci więc Internet leży.
Byłem też na nowym stadionie Legii, ale nie na meczu, tylko w loży. No i na Jarmarku Europa czyli Stadionie Dziesięciolecia, ale to się chyba nie liczy. Aha! Przypomniało mi się, że byłem jeszcze na stadionie Schalke 04 w Gelsenkirchen, ale też nie na meczu tylko w loży.
Cóż Kustoszu, nie każdy musi lubić to samo. Punkty 1-3 świadczą o tym, że piłka to nie jest Twoja domena. Z dynamiką nie będę dyskutował natomiast stadion daje jedną rzecz, która nie jest możliwa do ogarnięcia w telewizji w czasie rzeczywistym - całościowy obraz sytuacji. Tylko na stadionie można zobaczyć jak rozwijała się akcja, kto odpuścił i zrobił źle a kto dobrze wychodził na pozycję i nie dostał piłki. Ty w telewizji bardzo często tego nie zobaczysz bo zwyczajnie realizatorzy nie uznają, że jest to warte pokazania. Widzisz tylko fragmenty meczu, które realizator chce Ci pokazać. Ja widzę całość. Co do ręki/spalonego to... zazwyczaj widzę wcześniej niż sędzia podniesie chorągiewkę/gwizdnie, to wynika z doświadczenia.
4, 5, 6 i 8 rozwiązałem w prosty sposób - siedzę w pierwszym rzędzie razem ze znajomymi, nie ma siły, która by nas zmusiła do wstawania jeśli sami tego nie chcemy.
7 piwa w kubkach się nie otwiera 🙂
9 to cecha chyba wszystkich imprez na świeżym powietrzu, mocno uzależnionych od warunków pogodowych. Ale również w salach widowiskowych i innych tego typu przybytkach. To nie są sale kinowe, gdzie da się włączyć klimę ale nawet w kinie bywa za zimno bo akurat tak klima jest ustawiona.
10 da się, da się - w trakcie meczu generalnie działa bo ludzie mecz oglądają, w przerwie zazwyczaj ciężko ale wtedy należy iść do toalety 🙂 A poza tym, Ty przecież nie korzystasz już z Twittera 🙂
BTW - w loży nie na meczu tzn. byłeś biznesowo? Bo ja raczej w loży jeśli bywam to na meczach.
Twtter is a day by day war
(...) w loży nie na meczu tzn. byłeś biznesowo?
Tak, biznesowo.
Różnica między meczem w TV a na stadionie jest mniej więcej taka sama jak z koncertami. Inna sprawa, że jak grają kichę to nie ma znaczenia gdzie się ogląda/słucha.
Różnica między meczem w TV a na stadionie jest mniej więcej taka sama jak z koncertami.
Sporo w tym racji, dlatego nie jestem też wielkim fanem koncertów. Ale na koncertach czasem (rzadko) bywam, a na meczach nie. Zapewne dlatego, że w atmosferze koncertu znajduję coś fajnego, a w atmosferze meczu, nie.
A poza tym, Ty przecież nie korzystasz już z Twittera 🙂
Już korzystam;)
Świetne Paweł, jeden z moich ulubionych tematów.
A co do oglądania meczów stadionowych:
1. Uwielbiam te smaczki z tyłu sceny, jak to jeden pluje na murawę, kolejny mierzwi grzywkę przeciwnikowi za co zostaje trącony w grzbiet, nie mówiąc o tym jak większość poprawia sobie spodenki lub też getry albo ogląda swoje wypielęgnowanie dłonie. Nie jedno już widziałam i strasznie mnie to bawi.
2. Bramka bramką - można obejrzeć powtórki, ale ten krzyk wokół podnosi na duchu i dodaje energii, że aż sama nie wierzę, że mi się to podoba.
3. Najlepiej, że można śpiewać ze wszystkimi i nikt ci nie powie, że nie umiesz albo nawet sama stwierdzasz, że jesteś coraz lepsza, więc drzesz się jeszcze bardziej
4. Jak drużyna, której kibicujesz przegrywa, można sobie popłakać za wszystkie czasy i smutki świata (niekoniecznie z powodu przegranej) i jeszcze cię poklepią czule po ramieniu, że następnym razem będzie lepiej.
5. Nigdy nie jest za zimno, zazwyczaj za gorąco, przeżywać energotwórczo można wszystko.
Także ja osobiście lubię ten klimat. Lubię też małe stadiony. I po takich zazwyczaj się włóczę. Mam jeszcze marzenia co do stadionów światowych, dlatego zwlekam ze starością.