Na kasetach zjadłem zęby (pamiętacie? miały wyłamywalne ząbki uniemożliwiające kolejny zapis). Do tej pory mam pudełko kaset.
Te gotowe, z nagranymi płytami, najczęściej z prywatnych lub pirackich wytwórni, miały fatalną jakość i nawet na dobrym sprzęcie wypadały słabo. A po latach - beznadziejnie. W tej chwili całkowicie zgubiły dynamikę, rozmagnesowały się, dźwięk faluje (raz głośniej, raz ciszej). Nieważne, czy polskie Stilony, czy z KDLi, czy z Jugosławii czy z USA. Jest jednak wyjątek: kasety produkcji kanadyjskiej - były i nadal są świetne.
Alternatywnie można było kupować markowe kasety i nagrywać z radia (hmm) lub z CD: TDK, MAXELL, BASF w Pewexie i im droższe tym lepsze, chromowe, metalowe - i powiem Wam, że te - nic a nic nie straciły na jakości - brzmią idealnie, po 40 latach od nagrania. Wot ciekawostka.
Co do wygody - racja, CD wypada najlepiej (o ile nie były wożone w samochodzie). Kiepskie kasety zazwyczaj się wkręcały na kiepskich magnetofonach. Płyty się rysowały, a igły Unitra Mf-100, 102 - działały trochę jak szlifierka.
No ale co z tego? Była magia!
Czyli wniosek z waszych wpisów taki. Winyle mają walor nostalgiczny, kolekcjonerski, trochę snobistyczny, wraz z gramofonem są sympatycznym, staroświeckim drobiazgiem tworzącym atmosferę wnętrza waszych mieszkań. Ale do słuchania są CD-ki i streaming.
@kustosz Trochę tak jak piszesz, na tzw. przeciętnym poziomie słuchania. Jeśli wchodzimy w jakość, idąc w kierunku audiofilstwa, to zostają dobre wydania winyli, z dobrą wkładką gramofonową, gdzie nic nie trzeszczy oraz CD (gdzie też są lepsze i gorsze rodzaje płyt takowoż sprzętów). Streaming traktowałbym na równi ze słuchaniem radia - coś tam brzęczy w tle albo wali mocnym basem na głośniku blu-sru.
Tzw. audiofilstwo to już zupełnie inna bajka, nieosiągalna dla przeciętnego słuchacza - zarówno cenowo jak i słuchowo.
CD wypada najlepiej
Ale te komercyjnie, oryginalnie produkowane. Ten kopiowane na nagrywarkach, nawet pirackich semi-przemysłowych nie dają się odtworzyć.
Twtter is a day by day war
Tzw. audiofilstwo to już zupełnie inna bajka, nieosiągalna dla przeciętnego słuchacza - zarówno cenowo jak i słuchowo.
Owszem, dlatego prawdziwe audiofistwo to nisza nisz. Obstawiam, że w 90% deklarowane audiofilstwo to snobizm.
CD wypada najlepiej
Ale te komercyjnie, oryginalnie produkowane. Ten kopiowane na nagrywarkach, nawet pirackich semi-przemysłowych nie dają się odtworzyć.
Niestety. Mam sporo różnych wersji kawałków mojego zespołu, które powstały w studiu, kiedy nagrywaliśmy płytę (rozmaite miksy etc), zgranych na CD. Po ponad 20 latach za cholerę nie da się tego odtworzyć. A nagrania z prób z lat 80, uwiecznione na kasetach audio w dalszym ciągu śmigają.
Łatwo obstawiać, bo to jest nie do sprawdzenia 🙂 Ale co ja tam wiem... jak sobie pomyślę o znanych mi audiofilach, to do głowy przychodzi mi tylko jedno nazwisko. Może obracam się w niewłaściwym środowisku...
Wygoda i dostępność górą. Wychodzi na to, że prawa Kopernika-Greshama w muzycznym wcieleniu też obowiązuje 😉
Wypadałby do poniższego materiału na YT dodać jakiś komentarz ale nie bardzo wiem jaki
2h oglądania, bynajmniej nie zmarnowane, gdyż co chwilę, z którejś półki, wylatuje biały kruk.
Wypadałby do poniższego materiału na YT dodać jakiś komentarz ale nie bardzo wiem jaki
Ciekawe hobby ale ja coraz częściej się zastanawiam jak pozbyć się wieloletniego zbieractwa.
BTW, śmieszy człowiek, gdy prezentuje płytę to trzyma delikatnie za brzegi, ale gdy ją wyjmuje z koperty lub obraca to jeździ paluchami po płycie 🙂
Twtter is a day by day war
@pawelk bo to nie jest audiofil, tamci wyjmują płyty w specjalnych, antystatycznych, białych rękawiczkach. O ile w ogóle je wyjmują 🙂
@pawelk bo to nie jest audiofil, tamci wyjmują płyty w specjalnych, antystatycznych, białych rękawiczkach. O ile w ogóle je wyjmują 🙂
ale prowadzący już wyjmuje jak człowiek, dla którego to nie jest kawałek plastiku tylko płyta 🙂
Twtter is a day by day war
Wypadałby do poniższego materiału na YT dodać jakiś komentarz ale nie bardzo wiem jaki
2h oglądania, bynajmniej nie zmarnowane, gdyż co chwilę, z którejś półki, wylatuje biały kruk.
Też mam takie płyty jak ten gość, tyle że bez naklejki stereo.
Twtter is a day by day war
To już jest wyższy etap wtajemniczenia, by zbierać te same płyty z różnych lat wydania (first pressy niby lepsze), wersji tłoczeń (mono/stereo, to jakby jasne, ale i użyta matryca podobno ma znaczenie - tu są całe rozkminy paranaukowe), kolorów etykiet (tych na środku krążka, np. kremowe, niebieskie, czerwone), kolorów winylu i teraz jeszcze się dowiedziałem, że obecność lub rodzaj naklejki na okładce też "robi".