Jak będziecie przeprowadzać dowód na to, że Pan Samochodzik, który był odbiciem Nienackiego, był fetyszystą i nosił przy sobie używane pończochy przygodnych kochanek, to chyba walnę sobie lufę.
Myśle, że powinniśmy dopuścić tezę, iż mogła to być pończocha Winnetou, który - jak wiadomo - mocno się zraził do płci pięknej.
Nie znacie się 😝
To była pończocha Krwawej Mary. A skąd wzięła się w wigwamie Winnetou? Cóż, zimą wieczory są długie, a samotność doskwiera...
Sugerujesz, że nie chodziło o sztucer z japońską lunetą? 😜
Aż chyba przeczytam! Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatnio zadawałem się z Winnetou.
Ot i już dwie osoby zachęcił Kustosz do lektury 🙂
Moim zdaniem ten wątek jest po prostu słaby. Ale każdy może go oceniać inaczej.
Słaby i infantylny. Ale każdy może go oceniać inaczej;)
Ciekawa rzecz, bo mnie ten wątek wydawał się trochę słaby jak czytałem "Winnetou" jako dzieciak. Wtedy odbierałem jako trochę dziwne, że dorośli ludzie tak się wygłupiają.
Teraz, sam będąc dorosły, już tego krytycznie nie oceniam.
A czytałeś w dzieciństwie Karola Maya? Ja tak, w dodatku na krótko przed samochodzikami więc tę konwencję przyjąłem naturalnie. Teraz wydaje mi się po prostu fajnym, przemyślanym pomysłem, trochę takim międzypokoleniowym pomostem literackim.
Te analizy zaczynają mi coś przypominać.
Jak będziecie przeprowadzać dowód na to, że Pan Samochodzik, który był odbiciem Nienackiego, był fetyszystą i nosił przy sobie używane pończochy przygodnych kochanek, to chyba walnę sobie lufę.
Miewasz czasem Pawle kłopoty z poczuciem humoru;)
To była pończocha Krwawej Mary. A skąd wzięła się w wigwamie Winnetou? Cóż, zimą wieczory są długie, a samotność doskwiera...
Hmm... fabuła powieści na to nie wskazuje. To znaczy wskazuje, że taka pończocha mogła się tam znaleźć ale później, już po zakończeniu przygód, które Nienacki opisuje w tym tomie:)
Ot i już dwie osoby zachęcił Kustosz do lektury
No i git:) Milady zachęciłem do "Nowych przygód" więc skuteczność mam nie najgorszą.
Gdy byłem dzieckiem, kręciły mnie westerny, chociaż nie tak jak Pegaz czy Kabaret Olgi Lipińskiej (SIC!), ale konwencja „Winnetou” zupełnie mi nie odpowiadała.
Odbierałem ją jako totalną dziecinadę, coś odrealnionego. Nie byłem w stanie łyknąć, że ktoś mógłby próbować tak żyć. Nie mówiąc już o tym idiotycznym języku.
Karola Maya nie mogłem przetrawić. Nie pomogły nawet odwiedziny w Radebeulu podczas obozu w NRD. Nie moja bajka.
PS Słowo się rzekło, przeczytam „Winnetou” i wrócę ze świeżymi wrażeniami.
Dawno temu, gdzieś w połowie podstawówki, "Winnetou" był jednym z moich ulubionych Samochodzików. Potem spadł spektakularnie w rankingu, jak żaden inny tom. Niestety jestem w obozie Setha - nie akceptuję tej konwencji. Co więcej, z perspektywy wieku... powiedzmy dojrzałego, postać głównego bohatera jest co najmniej problematyczna. Wiem, że czytelnik ma w nim widzieć romantyzm, niezależność, oryginalność, dumę, odrzucenie materializmu itd. ale tak po prawdzie to czułabym się lepiej, gdyby facet poszedł do psychologa. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że jego zachowanie ma źródła w traumie i problemach psychicznych, że to ucieczka nie z wyboru, ale z bólu. Pewnie inaczej by było, gdyby Nienacki nie wprowadził wątku Miss Kapitan i pozwolił Winnetou być oryginałem, który żyje tak, jak chce - bo tak chce. Ale pisarz dodał nieprzepracowany bagaż emocjonalny i w rezultacie mam poczucie, że gdyby Winnetou tego bagażu nie dźwigał to nie stałby się Winnetou. I uprzedzając, nie uważam bohatera za "wariata", "nienormalnego" czy coś w tym stylu. Nie neguję jego stylu życia, tylko przyczyny, które za nim stoją.
Wiem, że czytelnik ma w nim widzieć romantyzm, niezależność, oryginalność, dumę, odrzucenie materializmu itd. ale tak po prawdzie to czułabym się lepiej, gdyby facet poszedł do psychologa. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że jego zachowanie ma źródła w traumie i problemach psychicznych, że to ucieczka nie z wyboru, ale z bólu. Pewnie inaczej by było, gdyby Nienacki nie wprowadził wątku Miss Kapitan i pozwolił Winnetou być oryginałem, który żyje tak, jak chce - bo tak chce. Ale pisarz dodał nieprzepracowany bagaż emocjonalny i w rezultacie mam poczucie, że gdyby Winnetou tego bagażu nie dźwigał to nie stałby się Winnetou. I uprzedzając, nie uważam bohatera za "wariata", "nienormalnego" czy coś w tym stylu. Nie neguję jego stylu życia, tylko przyczyny, które za nim stoją.
Ciekawy punkt widzenia, tylko, że to podejście zbyt serio. Wiadomo przecież, że to przerysowana postać jak wiele innych w serii, nie ma więc co stawiać tu diagnoz lekarskich:)
Widzisz, właśnie w tym problem, że Nienacki tak ustawił postać Winnetou, że nie potrafię zaakceptować tego przerysowania jako zwykłej zabawy. Wyobraź sobie analogiczną sytuację - Helenka ze swoim feminizmem, męskimi strojami, walką o równość płci. I nagle okazuje się, że kilka lat wcześniej była ofiarą napaści seksualnej, a jej obecne zachowanie to rodzaj zbroi. Od razu inaczej na to patrzysz, nawet finałowa sukienka będzie miała inny wydźwięk. A przy Winnetou jest "specyfika postaci", ale jest też trauma, która nie zostaje zaadresowana.I to odbiera mi przyjemność z czytania.
Maruto, naprawdę tak poważnie to postrzegasz?
Przyznam, że mnie zaskoczyłaś.
Mam o czym rozmyślać przez cały wieczór.
Nie wiem, czy można uznać ich rozstanie za "gładkie". Nie mamy nic wprost, ale na podstawie tego, co dosłownie w jednym akapicie bardzo lakonicznie zdradza Winnetou, można odnieść różne wrażenie.
"Gdy wróciłem do kraju, przekonałem się, że żona stała się zupełnie innym człowiekiem, spragnionym uciech, zabaw, towarzystwa." - to równie dobrze mogły być imprezy do rana i jakieś romanse.
"Zaproponowałem jej rozwód — za cenę mieszkania i „Swallowa” zgodziła się dać mi wolność." - przy rozstaniu za porozumieniem stron jednak inaczej to wygląda.
"Wytoczyła mi proces, ale przegrała." - procesowanie się z kimkolwiek to obciążenie psychiczne, z byłą żoną może być jeszcze gorzej.
"oddając jej „Swallowa”, przysiągłem sobie nigdy więcej nie zasiadać za sterem żadnej żaglówki. Nie chcę, aby biały żagiel i poczucie steru przypominało mi lata spędzone z nią na wodzie." - to też forma ucieczki od wspomnień, które nadal bolą.
Dodajmy do tego, że Miss Kapitan co roku rozdrapuje rany przypływając w te okolice, a Winnetou nie potrafi potraktować jej jak kogoś obcego nawet gdy może go to dużo kosztować.
Podsumowując - to może nie być trauma w najdosłowniejszym sensie (trwała zmiana w psychice, która spowodowana jest gwałtownym i przykrym przeżyciem), ale kilka wydarzeń z przeszłości bohatera miało taki potencjał. Nie wiemy, jak wyglądały naprawdę, widzimy tylko efekt końcowy - ucieczka od świata, ale bez przepracowania problemu.
Maruto, naprawdę tak poważnie to postrzegasz?
To bardziej tak, że jak czytam to czuję coś w rodzaju mieszanki fałszu, żalu i zażenowania. I kiedy zaczęłam się zastanawiać, dlaczego (inne ekscentryczne postacie mnie nie ruszają) to pomyślałam, że gdybym spotkała kogoś takiego jak Winnetou i poznała jego przeszłość, to bym mu współczuła i uważała, że potrzebuje terapii.
Aż sobie kawałek przeczytałam, bo Kustosz mnie zdenerwował na TT Dianą Denver, która okazała się przecież Teresą - musiałam sięgnąć aż do książek, żeby mi pamięć wzrokowa wróciła i tak właśnie się zatrzymałam na Winnetou. I muszę powiedzieć, że mnie te scenki ubawiły i absolutnie nie czuję zażenowania taką indiańską mową. Chyba, że przeczytam całość i jednak mnie to zmęczy.
Warto może jeszcze przypomnieć, że w „Winnetou” mamy podpowiedź w kwestii wyglądu wehikułu. Piękny Antonio skojarzył go z samochodem z filmu „Wakacje pana Hulot”:
- Spójrz, Elisabeth - powiedział Przystojniak, wskazując mój wehikuł - jaki śmieszny samochód. Prawdziwe straszydło. Czy nie przypomina ci wehikułu z „Wakacji pana Hulot”?
A wyglądał on tak:
Nie wiem, czy tylko Tobie, ale mi nikogo nie przypomina.
Nie wiem czy tylko Tobie ale mi nikogo nie przypomina.
Z twarzy podobny do nikogo 🙂
Twtter is a day by day war
Hmm... a IMO wypisz wymaluj Władimir Władimirowicz:)
Hmm... a IMO wypisz wymaluj Władimir Władimirowicz:)
Kurczę, teraz, jak powiedziałeś, to rzeczywiście.
Musisz mi obrzydzać jedną z moich ulubionych postaci? 🙂
Zawsze wiedziałam że wydania Warmii to tandeta.
Kurczę, teraz, jak powiedziałeś, to rzeczywiście.
Musisz mi obrzydzać jedną z moich ulubionych postaci?
Zawsze wiedziałam że wydania Warmii to tandeta.
Nie masz przecież wydania z Warmii więc w czym problem?:)