Nadszedł w końcu ten moment kiedy zasiadłam do .... audiobooka Raz w roku w Skiroławkach (czyta Zdzisław Wardejn)
Nie zachwycił mnie absolutnie początek. Nie chciałam się poddać tak od razu więc wysłuchałam do końca pierwszej części. Jako, że ja nie bardzo rozumiem audiobooki (nawet najlepsze) i wszystko mi się po chwili plącze i zaciera, postanowiłam jednak usiąść do książki.
Nie jestem jednak nadal zachwycona i obawiam się, że będzie tak samo jak z "Mistrzem i Małgorzatą" 🙂
Ciekawa jestem Waszych wrażeń, bo jak rozumiem to wszyscy już czytali?
Nie wszyscy, bo ja zniechęcony początkiem porzuciłem póki co...
bo ja zniechęcony początkiem
Tyś akurat się zniechęcił tylko kogutem.
@florentyna
A Ciebie kogut zachęcił... 😘
Może i zachęcił, ale nie doczekałam się niestety momentów których oczekiwałam.
Poczekam, aż Kustosz podzieli się swoimi emocjami.
Ja też jeszcze tego nie czytałem.
Ale kiedyś nadrobię.
Ja też jeszcze tego nie czytałem.
Świetnie. Zacznij więc i będziemy dzielić się wrażeniami 🙂 Wowax, Ty też nie odrzucaj tak od razu Skiroławek przez koguta. Zdobądź się na odwagę.
Ja czytałam, ale wierzcie lub nie, nie pamietam...
Teraz czytam Sumienie.
Ja czytałam, ale wierzcie lub nie, nie pamietam...
Wierzę 🙂 Czyli jak nic Ci nie zostało w pamięci tzn. średnio mi się chce już.
Na razie odkładam, bo mam co innego do czytania. Zostawię sobie na długie zimowe wieczory.
Do „Skiroławek” trzeba dojrzeć. Pamiętam, że lektura sprzed lat wcale mnie nie zachwyciła. Ale kiedy kilka lat temu do niej wróciłem, urzekła. To świetna, mądra książka. Zaskakująco mądra. Wytrawna, dojrzała jak wielkie wino, które po wieloletnim leżakowaniu ujawnia pełne bogactwo aromatu i smaków. Takie wino, nie każdy potrafi docenić. Tak samo "Skiroławki" nie są dla wszystkich. Jeżeli książka ta stała się bestsellerem w latach 80-tych to tylko dzięki hałaśliwej reklamie, która przyprawiła jej gębę pornografii.
Powieść wielowymiarowa. Rzeczywistość wykreowana przez Nienackiego jest surowa, sękata, wyrąbywana siekierą drwala ale te obrazy są piękne pięknem świątków frasobliwych wystruganych przez ludowego artystę. Choć w Skiroławkach mijają dni, po zimie przychodzi wiosna, po niej lato i jesień czas wydaje się zaklęty w skutym lodem jeziorze Baudy, w powietrzu gęstym od skwaru tak, że prawie można je krajać nożem na przezroczyste płaty, w konarach dębu, którego przecież nie ma bo być nie może, w postaci Kłobuka siedzącego na belce w oborze Justyny albo wyglądającego z trzcin na obrazach malarza Porwasza. Mamy tu też stygmaty wielkich burz dziejowych, których trwałe piętno naznaczyło przeszłość, teraźniejszość a nawet przyszłość. Może dlatego ludzie w tych stronach, jak radzi Bruno Kriwka, krzywią się połową twarzy a połową twarzy uśmiechają. Jest wreszcie po mistrzowsku naszkicowane niezwykle barwne bogactwo postaci i typów ludzkich. Wszystko to razem tworzy raz historię pełną refleksji, innym razem przypowieść moralną, jeszcze innym przezabawną farsę jak choćby scena zebrania, w remizie strażackiej, w sprawie wyboru nowego sołtysa czy historia wiaty Nepomucena Marii Lubińskiego. Codzienność wioski Skiroławki przegląda się i w lustrze i w krzywym zwierciadle. Dostrzegam też echa innych swoich lektur, "Konopielki" Redlińskiego, "Zazdrości i medycyny" Choromańskiego a nawet prozy Konwickiego.
O ile "Skiroławki" nie mają w sobie nic z atmosfery samochodzików to łatwo w nich dostrzec pewne pokrewieństwa z "Uroczyskiem". Te same bajania i legendy ludowe, podobny portret "dzikich" ludzi, zderzenie współczesnej umysłowości inteligenta ze średniowieczną mentalnością, spętanego gorsetem zabobonów prostego ludu. I te dwie wydawałoby się skrajnie różne mentalności idealnie do siebie pasują. Ale "Uroczysko" jest subtelne, eteryczne, liryczne jak pierwszy krok w chmurach a "Skiroławki" dosadne, nieokrzesane, ludyczne jak ... noc mieszania krwi. W obu tych książkach, wyraźnie odbija się autoportret pisarza. W "Uroczysku" nieopierzonego jeszcze, wrażliwego chłopca, w "Skiroławskach" dojrzałego, doświadczonego faceta.
Na dobrą sprawę sam tytuł książki zawiera już ważną wskazówkę, do której warto się zastosować.. Lektura "Skiroławek" raz w roku to naprawdę dobry pomysł. Oczywiście na zmianę z lekturą "Pism semantycznych" Gottloba Frege, w oryginale lub ewentualnie w polskim przekładzie.
Ostatnio "Raz w roku w Skiroławkach" przeczytałem na głos Milady i było to nowe, fantastyczne doświadczenie. Możliwość komentowaniai dzielenia się wrażeniami z ulubionej lektury, na bieżąco, bezcenna:)
Nadszedł w końcu ten moment kiedy zasiadłam do .... audiobooka Raz w roku w Skiroławkach (czyta Zdzisław Wardejn)
Wersja audio „Skiroławek” w interpretacji Zdzisława Wardejna jest zachwycająca. Trzeba się tylko do niej trochę przyzwyczaić. Wardejn czyta ją miejscami w fantastycznie obleśny sposób co genialnie koresponduje z atmosferą powieści. Wadą jest niestety słaba jakość nagrania. Istniejąca wersja została przygotowana w latach 80-tych dla Polskiego Związku Niewidomych.
(...) ja zniechęcony początkiem porzuciłem póki co...
Nie Ty jeden. Niestety Nienacki popełnił błąd w założeniach. Niepotrzebny jest ten prolog, w którym Justyna śni o spółkowaniu z Kłobukiem. To położyło akcent na ten epizod i od razu bardzo negatywnie nastawiło część czytelników do całej powieści. Samo umieszczenie tej sceny w książce jest jak najbardziej uzasadnione ale efekt byłby zupełnie inny, gdyby pojawiła się później, kiedy czytelnik jest już wprowadzony w atmosferę powieści. Wtedy być może nie odebrałby tego jako niesmacznej obsceny. Rozumiem, że chodziło o prowokację, ale Nienacki tu wyraźnie przeszarżował. Gdyby prolog był inny lub nie było go wcale, dyskusji wokół książki i tak by się toczyła. Zniknęłoby natomiast najbardziej miękkie podbrzusze, w które z sadystyczną rozkoszą kopało autora wielu publicystów. Scena, zawarta w prologu jest chyba najmocniejsza w całej książce więc Nienacki bardzo ułatwił robotę krytykom. Przeczytali pierwsze pięć stron i już wiedzieli co mają myśleć o całej powieści. Szkoda.
w fantastycznie obleśny sposób co genialnie koresponduje z atmosferą powieści
A ja odniosłam wrażenie jakby się nieco.... wstydził 🙂 czytać.
To świetna, mądra książka. Zaskakująco mądra. Wytrawna, dojrzała jak wielkie wino, które po wieloletnim leżakowaniu ujawnia pełne bogactwo aromatu i smaków. Takie wino, nie każdy potrafi docenić. Tak samo "Skiroławki" nie są dla wszystkich.
Kustoszu, bardzo ładnie to napisałeś.
Nie potrafię ująć tego lepiej.
"Skiroławki" przeczytałam po raz pierwszy jakieś 2-3 lata temu, kiedy to dostałam tę książkę w prezencie urodzinowym od Washów.
Absolutnie nie zniechęcił mnie wstęp. Zresztą nie rozumiem, czemu niektórych zniechęca ... Dla mnie jest wręcz intrygujący i wciągający.
Książka jest wspaniała. Na pewno będę do niej wracać wielokrotnie.
I być może ja mam jakoś dziwnie ustawiony próg erotyzmu, ale znając jej historię i to, że podobno kiedyś w PRL-u szokowała, tą stroną się "rozczarowałam".
Dla mnie ta książka nie jest erotyczna, ani tym bardziej pornograficzna.
Jest natomiast piękną, głęboką prawdą o człowieku.
Każdy rozdział można czytać osobno jako swoistą przypowieść.
I być może ja mam jakoś dziwnie ustawiony próg erotyzmu, ale znając jej historię i to, że podobno kiedyś w PRL-u szokowała, tą stroną się "rozczarowałam"
Jak rozumiem, zbrakło Ci tu tego czegoś? 😜 😜 😜
No to oznajmiam, że robię drugie podejście!
I być może ja mam jakoś dziwnie ustawiony próg erotyzmu, ale znając jej historię i to, że podobno kiedyś w PRL-u szokowała, tą stroną się "rozczarowałam"
Jak rozumiem, zbrakło Ci tu tego czegoś? 😜 😜 😜
Owszem 🙂
Nastawiłam się na ostre momenty, a ich nie znalazłam 🙂
Nie znałem Cię z tej strony...okazuje się, że ten avatar coraz bardziej mi do Ciebie pasuje 🤣
Kustoszu, bardzo ładnie to napisałeś.
Książka jest wspaniała. Na pewno będę do niej wracać wielokrotnie.
Dziękuję. Lubię do tej powieści wracać. Zawsze znajduję w niej coś, co wcześniej umknęło mojej uwadze.
I być może ja mam jakoś dziwnie ustawiony próg erotyzmu, ale znając jej historię i to, że podobno kiedyś w PRL-u szokowała, tą stroną się "rozczarowałam".
Dla mnie ta książka nie jest erotyczna, ani tym bardziej pornograficzna.
Zupełnie inna obyczajowość obowiązywała w PRLu lat 80-tych, zupełnie inna panuje dzisiaj. To co wtedy mogło wydawać się śmiałe, teraz nikogo nie dziwi np. w telewizji. Dlatego też pornoargumenty sprzed lat w dzisiejszej rzeczywistości wyglądają groteskowo. Ale nawet wtedy była to gęba, przyprawiona powieściom Nienackiego, do czego walnie przyczynił się Daniel Passent, który bezlitośnie przejechał się po "Skiroławkach" i po Nienackim w swoich felietonach na łamach Polityki. Ale i sam autor miał w tym niemały udział. Chciał zyskać wizerunek enfant terrible polskiej literatury? No to się udało.
Kustoszu, kogo widzisz jako Porwasza?