Impreza jak to impreza - kiedy ja maczam palce w organizacje to zwykle nudy nie ma.
Ba!:) Szkoda, że musieliśmy się zmyć wcześniej niż chcieliśmy. Ce la vie. Będzie jeszcze nie jedna okazja żeby się spotkać w oparach sztuki:)
w poniedziałek 31 sierpnia odbył się kolejny koncert w Jerzwałdzie. Miało być pod Katalpą ale ze względu na deszczową aurę tego dnia Ilona Damięcka Trio zagrała w Pianoforte Hall.
Po koncercie jak zawsze w Jerzwałdzie - jam session z udziałem Leszka Możdżera.
Miało być pod Katalpą ale ze względu na deszczową aurę tego dnia Ilona Damięcka Trio zagrała w Pianoforte Hall.
Coś ta Katalpa nie ma szczęścia. To już drugi koncert z kolei, który został przeniesiony w inne miejsce.
Oglądałem tę Damięcką ba YouTube i powiem szczerze, bez zachwytu. Zbyt free jazzowe granie jak dla mnie, ale na żywo, u Ciebie, na pewno był fajny klimat.
Po koncercie jak zawsze w Jerzwałdzie - jam session z udziałem Leszka Możdżera.
O, i to jest coś w czym muszę kiedyś wziąć udział. Obejrzałem załączone filmiki i widzę że było bardzo na luzie. Przy pomyślnych wiatrach pobrzdąkałbym na jednym fortepianie z Możdżerem;)
Dla bohaterów powieści Zbigniewa Nienackiego, pisarza z Jerzwałdu, ta wioska była całym światem. I dla mnie też jest – wspominał Mirek Mastalerz na łamach lokalnych „Zapisków Zalewskich” – stąd kierujemy nasza firmą, tu najlepiej odpoczywam. Jeżdżę po całej Polsce, a czasami też po Europie, ale zawsze z tęsknotą wracam w rodzinne strony. W jerzwałdzkim porcie czeka Wiking, a w lodówce świeże leszcze do usmażenia. Jest też prywatna sala koncertowa w moim ogrodzie.
"Muzyczny Jerzwałd czyli Mastalerz i przyjaciele" - obszerny, bardzo sympatyczny artykuł w kwartalniku Prowincja. I możemy wreszcie przeczytać jak było na tegorocznym, sierpniowym koncercie w Jerzwałdzie. Jerzwałd to Nienacki, Możdżer i... Mirek:) Całość do przeczytania tutaj:
Po kilku miesiącach znowu zacząłem malować. W ostatni czwartek i piątek wpadłem w trans i emocje mnie poniosły. Tak powstały Opusy 539-546. Łącznie z październikowymi Opus 536 oraz 537 tworzą cykl, który zatytułowałem "Jerzwałdzkie Kwadryptyki"
zatytułowałem "Jerzwałdzkie Kwadryptyki"
ooo, te mono są urzekające 👍
Twtter is a day by day war
ooo, te mono są urzekające
Mnie również najbardziej podobają się te monochromatyczne. Zwróciłam na taki uwagę już podczas wystawy w warszawskim Koneserze.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ładne są wszystkie. Uważam jednak, że Mirek świetny jest w zestawianiu barw, stąd bardziej mi się widzą te barwne quadryptyki. Przypominają mi one polichromowane zdjęcia galaktyk i mgławic.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Mirek te kwadryptyki to są cztery mniejsze obrazki tworzące większą całość i razem wyeksponowane czy jeden obraz, na jednym bjejtramie?
Ja zdecydowanie wolę kolorowe. Są fajnie skomponowane, no i sam Mirek jest człowiekiem barwnym a nie monochromatycznym, więc kolory lepiej pasują do osobowości artysty:) Powinny być w rozmiarze co najmniej metr na metr, wtedy byłyby świetnym elementem designu. Sztuka, która jest dobrym designem najlepiej się sprzedaje, więc jeśli mowa o merkantylnej stronie tej twórczości, to warto sprawę przemyśleć.
Powinny być w rozmiarze co najmniej metr na metr, wtedy byłyby świetnym elementem designu. Sztuka, która jest dobrym designem najlepiej się sprzedaje, więc jeśli mowa o merkantylnej stronie tej twórczości, to warto sprawę przemyśleć.
Właśnie miałam zapytać o to jakiej one są wielkości.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
10 opusów Quadro, cztery monochromatyczne 61,6 x 61,6 oraz sześć kolorowych 57x 57 szerokość ramy 5 cm, szpros 1,6 cm.
nastepne będą 100x100
ooo, te mono są urzekające
Mnie również najbardziej podobają się te monochromatyczne. Zwróciłam na taki uwagę już podczas wystawy w warszawskim Koneserze.
To ja mam tak samo. Pamiętam też Wasze zdjęcia z tej wystawy i tez wtedy zwróciłam na niego uwagę. Świetne są!
Dawno tu nie byłem. No cóż, od maja mieliśmy boom koncertowy jakiego nawet przed pandemią nie było.
Teraz trochę zelżało i czasu więcej na przyjemności. Ja swoją przyjemność teraz realizuję w Warszawie na Chmielnej 9. W sobotę 20 listopada otworzyłem tam swój nowy Salon i tam mnie można będzie spotkać w te jesienno - zimowe dni i wieczory, które nadchodzą.
relacja z otwarcia na moim FB
Teraz trochę zelżało i czasu więcej na przyjemności. Ja swoją przyjemność teraz realizuję w Warszawie na Chmielnej 9. W sobotę 20 listopada otworzyłem tam swój nowy Salon i tam mnie można będzie spotkać w te jesienno - zimowe dni i wieczory, które nadchodzą.
No to git! Chmielna tuż przy Nowym Świecie to świetny adres. A w Jerzwałdzie będzie Cię jeszcze można spotkać?;) Pytam, bo być może zahaczymy przejazdem w najbliższych dniach. Zresztą, lepiej zadzwonię do Ciebie:)
Ja swoją przyjemność teraz realizuję w Warszawie na Chmielnej 9
Trzeba będzie Cię odwiedzić z pączkami 🙂
Jeziorak, półwysep Bukowiec. Ależ klimat!
Moja przygoda z teatrem.
Wczoraj, na zaproszenie Leszka Możdżera wziąłem udział w spektaklu, z nurtu Off pt. „Albertem Będę Mapetem Podróży Kaśką Kropką”. W ramach 43 PPA we Wrocławiu.
O spektaklu tu poczytać można.
OFF: Albertem Będę Mapetem Podróży Kaśką Kropką – Przegląd Piosenki Aktorskiej
To jest muzyczny traktat o niedokańczaniu powiedział mi Leszek w rozmowie telefonicznej kilka dni wcześniej. Spytał czy mogę przyjechać do Wrocławia 30 marca. Wjedziesz w czasie przedstawienia wózkiem, na którym będzie stało pianino- powiedział. Zrobisz to w swoim stylu. Czyli głośno i z przytupem. A może jeszcze zaśpiewasz z gitarą tę balladę Leonarda Cohena „Miła, nie wolno się żegnać w taki sposób”. Ja ci podegram też na pianinku. Tylko chodzi o to, żeby ją przerwać i nie dograć do końca.
No tak, zawsze ją śpiewasz na imprezach, ciągnął rozmowę Leszek. W Twojej interpretacji ta ballada chwyta za serce. Dasz radę. Przywieź ze sobą jakiś wózek do przewożenia pianin, moze być najmniejszy. Tam jest płasko, żadnego progu. Dobra - powiedziałem.
Z gównianego materiału zrobiony - powiedziałem. Za chwile ma się odbyć próba, a ja na korytarzu z rozpieprzonym wózkiem, a na nim 200 kilogramowe pianino. Trzeba było szybko coś wymyślić. Mam kolegę stroiciela we Wrocławiu i pewnie on ma wózek - pomyślałem. Natychmiast do niego zadzwoniłem. Okazuje się, że wózek ma. Dorota, menedżerka Leszka wysłała taksówkę po niego. A w między czasie kolega Piotrek przyszedł z wkrętarką i pełną kasetą wkrętów do drewna. Postanowiliśmy nie czekać na nowy wózek i od razu działać. Ja postawiłem pianino na sztorc, czyli na boku. Tę czynność robiłem tysiące razy, więc poszło sprawnie. Piotrek zamontował na spodzie pianina te cztery kółka z rozwalonego wózka i nagle pianino zaczęło pięknie poruszać się po podłodze. Leciutko, bo te kółka w przeciwieństwie do rozwalonej płyty były naprawdę dobre.
Ze sceny reżyser przedstawienia dał mi sygnał, abym wprowadził pianino.
Wjazd z pianinem odbył się po czerwonym dywanie.
Z drogi, pianino jedzie - wrzasnąłem - spodobało mi się. Wjechałem z nim na scenę jak z kobietą, tańcząc walca. Na chwilę wypuściłem je z ręki, potem pchnąwszy je w ruch obrotowy ustawiłem je pod ścianą. Leszek podbiegł z krzesłem do pianina, usiadł przy nim i od razu zagrał. Mnie otoczyły aktorki i prędko nie wypuściły ze sceny. Chyba spodobał im się mój taniec z pianinem. Ludzie często myślą, że transport pianina to ciężkie wyzwanie. O tak, zwykle to ponad 200 kg wagi. Ale nie po płaskiej scenie. Pianinem z takimi kółkami to i dziecko by pokierowało, tym bardziej kobieta.
Tym oto sposobem śpiewać już w tym spektaklu nie musiałem. Tylko wjazd na scenę z pianinem miałem zrobić jak najlepiej. Reżyser dał mi wolną rękę, nic nie sugerował również w kwestii mojej partii słownej. Miałem być sobą. I byłem.
Swoją rolę więc już odegrałem. Pół godziny do końca próby. Co ja tu będę robił - powiedziałem. Dorota wzięła mnie za rękę i mówi - chodź za mną. Schodzimy piętro niżej. Drzwi otwarte. Weszliśmy bez pukania. Przede mną stał łysy facet, starszy ode mnie ale kogoś mi przypominał. Podaje mi rękę - Tomek Tryzna jestem, powiedział. Jam jest Mirek Mastalerz - odparłem.
Tryzna? Ten Tryzna? Co za niespodzianka. Słyszałem o Tobie od Piotrka Bartosa, reżysera. Jestem jego ojczymem - odparł.
Dobrze, że ja już po próbie. Po chwili pojawił się również Piotrek. Na chwilę wyszedłem z nim na miasto. Zakupiłem kilka piwek w Żabce i powróciliśmy do pracowni Tomka Tryzny. Dwie godzinki rozmawialiśmy o sztuce popijając piwko za piwkiem. Film, literatura, malarstwo tematy same się pojawiały i to bez żadnych ograniczeń językowych. Okazuje sie, że mamy podobną lekkość wypowiedzi i lubość do wulgaryzmów. Z naszych ust płynęły słowa kwieciste, możecie się tylko domyślać, jakie.
Tomek pokazał mi półkę swoich książek na regale w rogu pokoju, a właściwie loftu bo jest taki ogromny, chyba ze sto metrów kwadratowych. Tomek mieszka tu z żona i mają wspólną, rodzinną pracownię filmową. Okazuje się, że starszy brat Piotrka, Bartek Bartos również jest reżyserem.
O Tomku Tryznie chyba słyszeliście. Jest pisarzem, ale przede wszystkim filmowcem. Jego „Panna Nikt” spektakularnie wdarła się do współczesnej polskiej literatury prawie 30 lat temu. Entuzjastycznie pisali o niej Stefan Bratkowski i Czesław Miłosz. A chwilę później Andrzej Wajda nakręcił według tej powieści film.
Przygoda Mirku fajna. I nawet widzę udokumentowana filmowo:) Tytuł sztuki nie pozostawia wątpliwości, że chodzi o teatr offowy, tylko skąd starsze panie w takim teatrze? Zawsze myślałem, że sztuka offowa to jednak zabawa dla młodzieży. I Możdżer bierze udział w każdym przedstawieniu czy tylko wyjątkowo uświetnił?
Tryznę kojarzę dzięki "Pannie Nikt", ale tylko w wersji filmowej.
Leszek pomógł, specjalnie komponując piosenkę do tego spektaklu.
Na co dzień trzy aktorki: Magda, Monika i Aga występują w Teatrze Młodego Widza i to był właśnie ich pomysł aby tę sztukę wystawić na konkurs Offowy 43 PPA. Ostatecznie sztuka zdobyła wyróżnienie.
A Tomek Tryzna wkrótce wyreżyseruje Pannę Nikt po swojemu. Nie był zadowolony z filmu Andrzeja Wajdy. Aktualnie szuka on dwóch dziewczyn w wieku 15-18 lat do ról głównych bohaterek. Wkrótce casting. Może kogoś polecicie. Przygotowania do realizacji filmu są zaawansowane.
A Tomek Tryzna wkrótce wyreżyseruje Pannę Nikt po swojemu. Nie był zadowolony z filmu Andrzeja Wajdy.
Nie dziwię się.
Pamiętam, że nie byłam tym filmem zachwycona.
Trzymam kciuki za powodzenie realizacji 🙂