Pies też?
A nie, no skąd 🙂 Nigdy w życiu.
Z przyjemnością obejrzałam "Wyrwę". Ale.... raczej ze względu na Kota i Damięckiego, bo Gruszka pasowała tutaj jak śliwka na sośnie.
Usiądę, zaparzę kawę i napiszę coś więcej za moment.
Napisałam wyżej, że obejrzałam Wyrwę z przyjemnością. I tak w istocie było. Po prostu nie będę się czepiać, że film absolutnie nie jest adaptacją powieści. Chciałabym też napisać, że nie jest na jej motywach, ale tu bym przegięła. Ale po kolei.
Opowieść w książce - poważna, momentami nostalgiczna, z kawałkiem brutalności ale nienachalnej, historia życia, historia śmierci, obserwacja przemian psychologicznych dość mocno zaakcentowanych w wyrazistych postaciach.
Film - to w zasadzie relacja i skrót myślowy głównych treści książkowych, dodatkowo z poważnych epizodów "udało" się zrobić komediowe (sala kinowa jak na zawołanie rechotała w momentach, które w powieści są naprawdę ważne i kluczowe a przede wszystkim )
Przygotowałam się na dobry seans, na dużo emocji a po kilku minutach oglądania zajęłam się w zasadzie podziwianiem, jak z fajnej (mimo wszystko) powieści można było zrobić film do d... bez sensu. Książkę czytałam i słuchałam audiobooka, którego czytał Grzegorz Damięcki. Ten sam, który gra w filmowej Wyrwie postać Wojnara. Było to dla mnie miłe i ciekawe doświadczenie.
Dla mnie najważniejsza w książce była obserwacja Tomskiego i Wojnara i ich przemian po traumie, po stracie kochanej osoby i późniejszej relacji między nimi. Oczywiście wiem, że trudniej jest pokazać w filmie dwugodzinnym wszystko to, co na stronach książki fajnie się czyta, ale nijak nie mogę zrozumieć, że z poważnej i dobrej opowieści zrobiono takie tam filmidło z akcentami totalnej groteski. Zdrada, gwałt, bijatyka, rozboje, strach, przemoc a kino bez żenady rubasznie się śmieje....bo tak zrobiono te sceny, że trudno zachować powagę.
Nadal jednak uważam, że obejrzałam ten film z przyjemnością. Film rozpoczyna się tańcem Janiny Tomskiej i córek do muzyki Maanamu Szare miraże i jest to naprawdę świetna scena a kończy się tańcem Macieja Tomskiego oczywiście do tej samej piosenki. I to jest ogromy plus, że w ogóle ktoś z twórców filmu na to wpadł, gdyż jedynie ten kawałek Kory pokazuje kim była Janina, jej mąż, jej kochanek i cały ten...świat wcale nie filmowy już, tylko nasz, codzienny.
Bardzo nie lubię pióra Chmielarza, ale chyba po Twojej recenzji mam ochotę zarówno na książkę, jak i film 🙂
Bardzo nie lubię pióra Chmielarza, ale chyba po Twojej recenzji mam ochotę zarówno na książkę, jak i film
A ja mam tak samo (nie pasuje mi Chmielarz) i odwrotnie - chyba nie przeczytam i nie obejrzę.
Natomiast recenzja Aldony całkiem nieźle by pasowała do opublikowaniu na portalu.
Twtter is a day by day war
mam ochotę zarówno na książkę, jak i film
Trochę się hamowałam przy tej recenzji, gdybym ją rozwinęła, to już byś była w kinie 🙂
Natomiast recenzja Aldony całkiem nieźle by pasowała do opublikowaniu na portalu.
Na portal, to musiałabym ją nieco przerobić, rozszerzyć itd 🙂
To i ja obejrzałem "Wyrwę" - niestety bez przyjemności. Aldona wspomniała o rozbieżnościach z książką - i to prawda. Książka mi się podobała, natomiast film kompletnie nie chwycił. Także aktorsko. Kot? Ok i tylko ok. Damięcki - mam wrażenie - wszędzie gra tak tak samo. Albo mam po prostu przesyt, bo ostatnio oglądałem z nim kilka rzeczy (m.in. Fucking Bornholm). Gruszka? No nie.
Zgadzam się natomiast z Aldoną, że scena tańca Janiny i córek do "Szarych miraży" jest udana.
Skoro już jesteśmy przy Chmielarzu, to na platformie Canal+ jest także serial "Prosta sprawa". I tu filmowo jest - moim zdaniem - znacznie lepiej niż w "Wyrwie". Ciekawiej i głębiej (jak na tę konwencję). Nie jestem fanem Mateusza Damięckiego, natomiast tu go kupiłem. Ciekawych ról jest zresztą więcej (Kuna, Więcławek), ale serialem bezdyskusyjnie rządzi Kazik, czyli Piotr Adamczyk. To jest kawał Aktora.