Głośne czytanie 2021 zakończyliśmy lekturą „Ojca chrzestnego”. O ile film znam prawie na pamięć, powieść przeczytałem dopiero po raz trzeci i to po dłuższej przerwie. Wspaniała rzecz, jest tam jednak kilka niepotrzebnych wątków, o których w ogóle zapomniałem, że są. Opowiadana historia nie wymaga moim zdaniem takiego rozbudowania postaci Johnny’ego Fontane. Nino Valetni i doktor Jules Segal (przyjaciel Lucy Mancini) też są zupełnie zbędni, a Puzo poświęca im sporo stron swojej książki. Zauważył to Francis Ford Coppola i pominął te wątki w filmie, z korzyścią dla sprawy. I zdarzyła się rzecz rzadka, bo film wyszedł lepszy od książki. Wielki finał, w którym sceny z chrztu dziecka Carla i Connie przeplatają się ze scenami, w których Michael wyrównuje rachunki rodziny Corleone to mistrzostwo świata. No i oczywiście genialna obsada, tam nie ma żadnej słabo obsadzonej roli.
Znacie jakieś inne książki Mario Puzo? Ja czytałem jeszcze „Rodzinę Borgiów” (też świetna), poległem za to na „Mrocznej arenie” (tak była różna od tego czego się spodziewałem), poległem też na „Czwartym K”, który wydał mi się strasznym gniotem.
Ja akurat lubię wstawki z Johnny'm czy Lucy. Z tym że od dawna poczytuję "Ojca chrzestnego" kawałkami, czy też raczej wątkami. I w tej formule po prostu wybieram fragmenty, na jakie mam ochotę. Przy czytaniu ciągłym rzeczywiście mogą psuć rytm akcji, zwłaszcza że wiemy już, że nie mają dla niej znaczenia. Zgadzam się, że w filmie te elementy by się nie sprawdziły.
Znacie jakieś inne książki Mario Puzo? Ja czytałem jeszcze „Rodzinę Borgiów” (też świetna), poległem za to na „Mrocznej arenie” (tak była różna od tego czego się spodziewałem), poległem też na „Czwartym K”, który wydał mi się strasznym gniotem.
"Ojca chrzestnego" Puzo próbował powtórzyć w "Ostatnim donie". To też historia mafijna, ale doprawiona rodzinnym konfliktem, na zasadzie "grzechy ojców". Więcej jest też wątków pozamafijnych, ale w przeciwieństwie do "OC" dotyczą ważnych dla fabuły postaci. Moim zdaniem książka jest gorsza od "Ojca...", ale wciąż dobra. Na jej podstawie powstał miniserial, który po latach doczekał się kontynuacji nie mającej już nic wspólnego z Puzo.
Z ciekawostek - powstaje właśnie film o... powstaniu "Ojca chrzestnego": "Francis and the Godfather"
"Ojca chrzestnego" Puzo próbował powtórzyć w "Ostatnim donie". To też historia mafijna, ale doprawiona rodzinnym konfliktem, na zasadzie "grzechy ojców". Więcej jest też wątków pozamafijnych, ale w przeciwieństwie do "OC" dotyczą ważnych dla fabuły postaci. Moim zdaniem książka jest gorsza od "Ojca...", ale wciąż dobra.
To może kiedyś sprawdzę. Jest jeszcze "Sycylijczyk", w którym występuje Michael Corleone a fabuła ma związek z jego epizodem sycylijskim. Ale nie czytałem.
Z ciekawostek - powstaje właśnie film o... powstaniu "Ojca chrzestnego": "Francis and the Godfather"
Czad! Myślałem, że chodzi o film dokumentalny, a tu fabuła. Bardzo interesujący projekt.
Odnosząc się do ciekawostek z linkowanego artykułu. Nie słyszałem o tym, że pierwotnie (ze względów budżetowych) planowano przenieść akcję do współczesnego Kansas City. Całe szczęście, że tego nie zrealizowano. Zresztą nie wiem jak można byłoby to zrobić nie zabijając ducha oryginału i nie dokonując bardzo dużych zmian w fabule. W końcu epoka ma tu ogromne znaczenie. I nie chodzi tylko o klimat. Choćby takie narkotyki, w latach 70. to już był przemysł pracujący pełną parą więc Solozzo nie przyszedłby z taką propozycją a dylematy Dona nie miałyby racji bytu. No i trudno mi sobie wyobrazić, że Al Pacino mógł być kiedyś nieznanym aktorem:)
W końcu epoka ma tu ogromne znaczenie. I nie chodzi tylko o klimat. Choćby takie narkotyki, w latach 70. to już był przemysł pracujący pełną parą więc Solozzo nie przyszedłby z taką propozycją a dylematy Dona nie miałyby racji bytu. No i trudno mi sobie wyobrazić, że Al Pacino mógł być kiedyś nieznanym aktorem:)
Jedną ze słabości "Ostatniego Dona" jest właśnie czas akcji - zaczyna się w 1965, ale główne wydarzenia to już lata 90. Czyli właściwie początek to etap, który pokazano w "Ojcu chrzestnym III" i mafia wchodząca w biznes. Świat jest inny, i ten zwykły, i ten przestępczy. Romantyczny mit mafii jako rodziny, organizacji "mniejszego zła", złączonej jakimiś zasadami, tu traci rację bytu, staje się fasadą. Na przykład punkt wyjścia jest teoretycznie podobny do niektórych wydarzeń w "Ojcu chrzestnym", ale czytelnik nie ma poczucia, że to coś koniecznego czy słusznego (niejasno brzmi, ale nie chcę spoilerować).
Jedną ze słabości "Ostatniego Dona" jest właśnie czas akcji - zaczyna się w 1965, ale główne wydarzenia to już lata 90.
To może warto sprawdzić tego "Sycylijczyka" z tym, że akurat sycylijski epizod w "Ojcu chrzestnym" jest moim najmniej ulubionym.
Wczoraj obejrzeliśmy część druga Ojca Chrzestnego i podobała mi się zdecydowanie mniej niż przed kilkoma laty. Niestety w tej części jeszcze bardziej widoczny jest upadek rodziny Corleone i przede wszystkim upadku wartości. Wartości, które budowały ich siłę czyli wartosci w rodzinie. Zastanawiam się czy obejrzeć część trzecia. Jednak sama książka jest dużo lepsza choć i tak uważam, że za mało w niej Vita.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Wczoraj obejrzeliśmy część druga Ojca Chrzestnego i podobała mi się zdecydowanie mniej niż przed kilkoma laty. Niestety w tej części jeszcze bardziej widoczny jest upadek rodziny Corleone i przede wszystkim upadku wartości. Wartości, które budowały ich siłę czyli wartosci w rodzinie. Zastanawiam się czy obejrzeć część trzecia. Jednak sama książka jest dużo lepsza choć i tak uważam, że za mało w niej Vita.
Jedynka jest arcydziełem w każdym calu, ale dwójka też jest świetna. "Ojciec chrzestny II" jest przede wszystkim dłuższy, z dwutorowo prowadzoną fabułą (współcześnie i głęboka retrospekcja). Retrospekcja jest adaptacją wątków z powieści a wątek współczesny historią wykraczającą poza pierwowzór powieściowy. I ten wątek jest może zbyt zagmatwany, miejscami trudno połapać się w detalach, ale całość nie odstaje zbyt wiele od pierwszej części. Są inne czasy, inna mafia i zupełnie inny klimat. Tak, pogubiły się już te wartości, na których ufundowana była organizacja Corleone u swojego zarania, które jakoś tam usprawiedliwiały moralnie jej przestępczy charakter. Został tylko biznes i próba odcięcia się od korzeni ale przy zachowaniu władzy, wpływów i pieniędzy pochodzących z kryminalnej przeszłości. A to nie jest proste.
Wyraźną rysą na postaci Michaela Corleone jest dla mnie tutaj zabójstwo Frediego. Nie rozumiem motywacji. To przecież nie była taka sama sytuacja jak w przypadku Carla Rizzi kiedy Michael tłumaczył zabicie go koniecznością eliminacji osoby, która prędzej czy później mogłaby zostać wykorzystana przeciwko rodzinie. Czyli nie zemsta a racjonalne działanie w imię bezpieczeństwa rodziny.
Nie wiem, jak to możliwe, ale chyba nigdy nie oglądałam tego filmu.
Książki też nie czytałam.
Jeśli zdecydujecie się na trzecią część to pamiętajcie, że niedawno Coppola wypuścił wersję reżyserską, czyli zmontowaną tak, jak ponoć pierwotnie planował, dopóki mu się studio nie wtrąciło.
Mi trójka się podobała, choć nie jest to poziom jedynki czy dwójki. Nawet barwy są inne 😉 Natomiast to już czasy niemal współczesne (ok, teraz mniej niż przy premierze) i różnice pomiędzy mafią a zwykłym gangiem, na których budowano wyjątkowość rodu, prawie całkiem się zacierają. Nie tyle upadek, co degeneracja.
Co do dwójki, uważana jest za najlepszą część trylogii, ale dla mnie jedynki nie przebija.
Jeśli zdecydujecie się na trzecią część to pamiętajcie, że niedawno Coppola wypuścił wersję reżyserską, czyli zmontowaną tak, jak ponoć pierwotnie planował, dopóki mu się studio nie wtrąciło.
Mi trójka się podobała, choć nie jest to poziom jedynki czy dwójki. Nawet barwy są inne Natomiast to już czasy niemal współczesne (ok, teraz mniej niż przy premierze) i różnice pomiędzy mafią a zwykłym gangiem, na których budowano wyjątkowość rodu, prawie całkiem się zacierają. Nie tyle upadek, co degeneracja.
Co do dwójki, uważana jest za najlepszą część trylogii, ale dla mnie jedynki nie przebija.
Pewnie, że trójka jest teraz w kolejce. Ja mam na DVD wydanie kolekcjonerskie całości z różnymi dodatkami więc pewnie "Ojca chrzestnego III" obejrzymy jednak po staremu. Ale jak gdzieś dorwę wersję reżyserską to chętnie obejrzę jeszcze raz dla porównania. A Ty ją widziałaś?
Trójka jest zdecydowanie najsłabsza, pamiętam jednak, że najmniej podobała mi się za pierwszym razem, potem już odbiór był lepszy. Pewnie oczekiwałem zbyt wiele a później obniżyłem poprzeczkę. Zobaczymy jak będzie teraz.
Wracając do jedynki i dwójki. Pierwsza część jest spójna, bez słabych stron. Coppola usunął nawet powieściowe słabości czyli przydługie wątki poboczne, które niczego nie wnoszą do fabuły. W dwójce już tej spójności miejscami brakuje więc bez żadnych wątpliwości stawiam ją na drugim miejscu.
Nie wiem, jak to możliwe, ale chyba nigdy nie oglądałam tego filmu.
Jak Ty się uchowałaś?:)
Nie wiem, jak to możliwe, ale chyba nigdy nie oglądałam tego filmu.
Jak Ty się uchowałaś?:)
Nie wiem 🙂
Wielu znanych filmów nie widziałam.
Nie wiem
Wielu znanych filmów nie widziałam.
To masz co oglądać. "Ojciec Chrzestny I" - 3 Oscary, "Ojciec Chrzestny II" - 6 Oscarów, ścisłe Top 10 filmów wszechczasów chyba w większości rankingów filmowych:)
Kustosz, dla mnie wątki w dwójce wcale nie są zagmatwane. Retrospekcja także nie przeszkadza. Tylko w jednym miejscu nie zorientowałam się, że akcja się przeniosła ale to ze względu na moja przypadłość polegającą na słabym kojarzeniu twarzy. Tak więc przytoczone przez Ciebie argumenty nie wpłynęły na mój odbiór. To fabuła raczej.
Wyraźną rysą na postaci Michaela Corleone jest dla mnie tutaj zabójstwo Frediego. Nie rozumiem motywacji. To przecież nie była taka sama sytuacja jak w przypadku Carla Rizzi kiedy Michael tłumaczył zabicie go koniecznością eliminacji osoby, która prędzej czy później mogłaby zostać wykorzystana przeciwko rodzinie. Czyli nie zemsta a racjonalne działanie w imię bezpieczeństwa rodziny.
Ależ to jest bardzo podobnie jak w przypadku Carla. O ile nawet nie gorzej. W końcu Carl wszedł do rodziny z zewnątrz i był wściekły, że małżeństwo z Connie nie dało mu większych wpływów. Frankie z kolei był rodzonym bratem, który wydał drugiego brata na śmierć. W moim odczuciu to dużo gorsze niż zachowanie Carla. Poza tym przecież Frankie wykrzyczał Michaelowi w twarz, że ten jest jedynie jego młodszym bratem i on sam dobrze poradziłby sobie z prowadzeniem biznesu. A tak został zdegradowany. Gdybym miała wybierać to Carla bym zostawiła przy życiu a dla Frankiego nie miałabym litości.
Z ciekawostek - powstaje właśnie film o... powstaniu "Ojca chrzestnego": "Francis and the Godfather"
Hmm, ciekawa jestem czy powstanie i czy będzie ciekawy.;)
Ja akurat lubię wstawki z Johnny'm czy Lucy.
Dla mnie nie mają one żadnego znaczenia dla fabuły. A już szczególnie wątek z Lucy. Do tego jest strasznie nudny i długi.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ależ to jest bardzo podobnie jak w przypadku Carla. O ile nawet nie gorzej. W końcu Carl wszedł do rodziny z zewnątrz i był wściekły, że małżeństwo z Connie nie dało mu większych wpływów. Frankie z kolei był rodzonym bratem, który wydał drugiego brata na śmierć. W moim odczuciu to dużo gorsze niż zachowanie Carla. Poza tym przecież Frankie wykrzyczał Michaelowi w twarz, że ten jest jedynie jego młodszym bratem i on sam dobrze poradziłby sobie z prowadzeniem biznesu. A tak został zdegradowany. Gdybym miała wybierać to Carla bym zostawiła przy życiu a dla Frankiego nie miałabym litości.
Ciekawe podejście. Brat to brat, a Carlo był zwykłym dupkiem, nawet nie sycylijczykiem:) W dodatku wystawił Sonniego z premedytacją, a Fredo Michaela chyba nie.
Akurat przypada 50. rocznica premiery pierwszej części i z tej okazji w USA film wróci na chwilę do wybranych kin, oczywiście w dopieszczonej wersji:
Wyraźną rysą na postaci Michaela Corleone jest dla mnie tutaj zabójstwo Frediego. Nie rozumiem motywacji. To przecież nie była taka sama sytuacja jak w przypadku Carla Rizzi kiedy Michael tłumaczył zabicie go koniecznością eliminacji osoby, która prędzej czy później mogłaby zostać wykorzystana przeciwko rodzinie. Czyli nie zemsta a racjonalne działanie w imię bezpieczeństwa rodziny.
Dla mnie sytuacja jest zrozumiała w obu przypadkach, przy Freddie'm nawet bardziej pasuje mi uzasadnienie o wykorzystaniu przeciwko rodzinie. Carla dało się spacyfikować, ale trzeba pamiętać, że w końcówce filmu Michael eliminuje zagrożenie i wyrównuje rachunki. Ze wszystkimi. Nie pamiętam, jak to jest pokazane w filmie, ale w książce Puzo pisze wprost - don Corleone ustąpił wrogom, stracił pozycję, bo taka była cena powrotu Michaela i kilku lat spokoju. A Vito potrzebował tego czasu, by przekazać sprawy rodziny wybranemu następcy. Dlatego kiedy Michael uderza musi załatwić wszystkie te sprawy, które mogły świadczyć o słabości rodu Corleone. Takie jak zdrada Carla, przemilczana i niepomszczona, ale przecież znana wielu osobom.
Freddie w obu częściach daje się zmanipulować i pośrednio staje przeciwko Michaelowi. W jedynce wydaje się to wynikać z jego słabości, ale w dwójce dochodzi urażona duma, zawiedziona ambicja, zawiść... To bardzo groźna mieszanka, bo trzeba pamiętać, że Freddie nadal jest synem dona Corleone. Sytuacja przypomina historie z historii - brat władcy, który może być wykorzystany do jego obalenia, zbyt głupi, by zrozumieć, że jest narzędziem. Kilkaset lat wcześniej pewnie trafiłby do końca życia do lochu, możliwe, że okaleczony albo od razu oberwał jakimś narzędziem.
Różnica w tym, że w międzyczasie zmieniła się pozycja Michaela - formalnie wzrosła, a faktycznie osłabła. Wydając wyrok na Carla (zresztą o ile pamiętam Vito akceptował te plany?) Michael walczył o status i bezpieczeństwo swoje i rodziny. W ten sposób pokazał siłę, bezwzględność i determinację.Skazując na śmierć Freddiego Michael daje wyraz swoim obawom i desperacji. Chce się zabezpieczyć, a nie potrafi zneutralizować zagrożenia w inny sposób ani też osiągnąć pozycji, przy której to zagrożenie nie miałoby znaczenia. Tym samym pokazuje słabość, egoizm i niepewność.
Dla mnie sytuacja jest zrozumiała w obu przypadkach, przy Freddie'm nawet bardziej pasuje mi uzasadnienie o wykorzystaniu przeciwko rodzinie. Carla dało się spacyfikować, ale trzeba pamiętać, że w końcówce filmu Michael eliminuje zagrożenie i wyrównuje rachunki. Ze wszystkimi. Nie pamiętam, jak to jest pokazane w filmie, ale w książce Puzo pisze wprost - don Corleone ustąpił wrogom, stracił pozycję, bo taka była cena powrotu Michaela i kilku lat spokoju. A Vito potrzebował tego czasu, by przekazać sprawy rodziny wybranemu następcy. Dlatego kiedy Michael uderza musi załatwić wszystkie te sprawy, które mogły świadczyć o słabości rodu Corleone. Takie jak zdrada Carla, przemilczana i niepomszczona, ale przecież znana wielu osobom.
Ależ te dziewczyny są bezwzględne:) To samo uważa Milady. Zdrada Carla miała doprowadzić i doprowadziła do śmierci Sonny'ego. A więc krew za krew. Zdrada Freda nie doprowadziła do śmierci Michaela i chyba nie była jego intencją. Zresztą nie jest dla mnie jasne o co mu chodziło. Mętnie się z tego tłumaczył.
Freddie w obu częściach daje się zmanipulować i pośrednio staje przeciwko Michaelowi. W jedynce wydaje się to wynikać z jego słabości, ale w dwójce dochodzi urażona duma, zawiedziona ambicja, zawiść... To bardzo groźna mieszanka, bo trzeba pamiętać, że Freddie nadal jest synem dona Corleone. Sytuacja przypomina historie z historii - brat władcy, który może być wykorzystany do jego obalenia, zbyt głupi, by zrozumieć, że jest narzędziem. Kilkaset lat wcześniej pewnie trafiłby do końca życia do lochu, możliwe, że okaleczony albo od razu oberwał jakimś narzędziem.
Freddie jest słaby, w momencie śmierci spacyfikowany i niegroźny, pogodzony z losem. Niepotrzebna śmierć, a brat to brat, syn tej samej matki i tego samego ojca.
Wydając wyrok na Carla (zresztą o ile pamiętam Vito akceptował te plany?)
Tego nie wiadomo. Don Corleone nie miał zresztą w zwyczaju komunikować jasno takich rzeczy. Oddał władzę Michaelowi i apriori aprobował jego decyzje.
Z ciekawostek - powstaje właśnie film o... powstaniu "Ojca chrzestnego": "Francis and the Godfather"
Czad! Myślałem, że chodzi o film dokumentalny, a tu fabuła. Bardzo interesujący projekt.
Będzie też serial: https://naekranie.pl/aktualnosci/the-offer-ojciec-chrzestny-kulisy-paramount-zdjecia-1643635493
No dobra, z opublikowanych zdjęć tylko Coppola mnie interesuje, ale przecież ktoś będzie musiał zagrać Marlona Brando grającego Dona i Ala Pacino w roli Michaela Corleone. I to dopiero będzie ciekawe.