Nie zdecydowałem się na pojedynczego autora, bo często czyta się pojedyncze książki, raczej związane z miejscem/krajem niż z autorem.
Zacznę od Ferdynanda Antoniego Ossendowskiego.
To bardzo ciekawa postać. Żył na przełomie wieków (XIX i XX), kształcił się w Petersburgu i Paryżu, pracował w Rosji a podczas rewolucji stanął po stronie Białych. Do Polski przyjechał w 1922 roku. Wydał mnóstwo książek, które były tłumaczone na wiele języków (jego najpopularniejsza książka - Zwierzęta, ludzie, bogowie - była napisana po angielsku i przetłumaczona na 19 języków).
Ja przeczytałem pierwszą część jego wspomnień z podróży po Maroku - "Płomienna północ. Podróż po Afryce Północnej. Maroko" z 1926 roku. Niestety, muszę przyznać, że książka mnie wymęczyła. Ponad 400 stron bardzo encyklopedycznej treści, wraz z bardzo szczegółowymi analizami i badaniami autora praktycznie w każdym obszarze życia, począwszy od historii, poprzez socjologię, psychologię, geografię i ekonomię. Niby to wszystko okraszone anegdotkami, historyjkami, przypowieściami i opisami zdarzeń z podróży, ale dla mnie zbyt męczące. Podejrzewam, że w okresie międzywojennym ludzie mogli czytać to wszystko z otwartymi ustami, ale trochę się zmieniły czasy 🙂 Warto jednak zwrócić uwagę na dwie rzeczy - zupełnie inne podejście do niewolnictwa, które autor ocenia raczej pozytywnie (a wręcz w jednym z rozdziałów żałuje pięknej kobiety, która ciężko pracuje przy wydobywaniu soli z wody i twierdzi, że kobieta ma nadzieję, że ktoś ją weźmie za żonę lub niewolnicę) oraz to, że podróżnik z Polski był przyjmowany przez urzędników i polityków francuskich jak kolega. Był goszczony w domach, zapraszany na posiłki i polowania, zabierany na wizyty u lokalnych bogaczy. Taki zupełnie inny świat.
Twtter is a day by day war
Wychowałem się na książkach Arkadego Fiedlera, które połykałem jedna za drugą.
Wychowałem się na książkach Arkadego Fiedlera, które połykałem jedna za drugą.
Tak słyszałem, że to klutowy autor książek podróżniczych. A ja akurat nie mogłem przejść przez Fiedlera. Uwielbiałem "Małego Bizona" natomiast jego książki podróżnicze nigdy do mnie nie trafiły. Może dlatego, że trafiły w moje ręce tylko dwie "Mój ojciec i dęby" i "Ryby śpiewają w Ukajali" i tych też nie udało mi się przeczytać.
Przed wyjazdem do Kambodży przeczytałem Jacka Pałkiewicza "Angkor" i nawet wynajęliśmy sobie pokój w pensjonacie, w który mieszkał Pałkiewicz w Siem Reap. Później, analizując wyprawę na Syberię (niestety nie udało się zorganizować i pewnie już nigdy nie), przeczytałem też "Syberia. Wyprawa na biegun zimna" i, po tych dwóch książkach, zrezygnowałem z dalszego czytania Pałkiewicza. Całkiem fajnie się go czyta ale kilka jego wypowiedzi dotyczących podróżników-amatorów spowodowało, że go zwyczajnie nie lubię. Przekonanie, że tacy jak ja przeszkadzają "prawdziwym" podróżnikom powoduje, że nie chcę wracać do jego książek.
Twtter is a day by day war
Podróżnik ze mnie żaden i było to najwyraźniej widać już o dziecka bo książki Arkadego Fiedlera kojarzą mi się z nudą i ziewaniem. Ossendowskiego więc nawet nie tykałem. Miałem czasem jakieś napady na Cejrowskiego albo Pałkiewicza, ale porzucałem w trakcie. Słowem, lektury nie dla mnie.
To ja nieśmiało mogę tylko powiedzieć, że najfajniejszą książką podróżniczą jaką znam jest Nieprzypadek.pl
Dziękuję za uwagę 🤠 ihaaaaa
PS. Kustoszu, pamiętam kto powinien być nieśmiały i kilka nawet poznałem. Całkiem spoko.
najfajniejszą książką podróżniczą jaką znam jest Nieprzypadek.pl
Potwierdzam, choć czytałem tylko fragmenty. Niewątpliwą zaletą jest to, że nie jest to typowa książka podróżnicza tylko raczej osnuta wokół ciekawostek kulturowych i pop kulturowych skojarzeń gawęda w stylu „Asfaltowego saloonu” Łysiaka.
A o nieśmiałości nic nie mówiłem, co najwyżej w kwestii skromności cytowałem patrona tej strony;)
Dobra, w zasadzie to dlaczego miałbym tego nie zareklamować? Przecież to dzieło mojego życia. Nie tylko dlatego, że przełożenie na język pisany zajęło mi sporo czasu, ale przede wszystkim dlatego, że jest to właśnie podróż przez życie, napisana emocjonalnie, czyli tak, aby samemu chciało się to przeczytać.
Owszem, przejechaliśmy tam kilka tysięcy kilometrów po tym „Dzikim Zachodzie”, jego bezkresnych przestrzeniach, małych, spokojnych miasteczkach i wielkich, pulsujących metropoliach.
Ale podczas tej podróży przejechaliśmy wiele więcej i to w kilku różnych wymiarach. My - czyli ja z moim licealnym kumplem, który kiedyś, w jednym momencie, musiał podjąć decyzję o podróży w nieznane, za Ocean – a przecież kilka chwil wcześniej razem chodziliśmy na koncerty, graliśmy w piłkę, piliśmy piwo i bujaliśmy się w jednym Demonie. Udaliśmy się więc także w podróż do przeszłości, do tamtych czasów tak cudownie beztroskich i niewinnych.
Dodatkowo podróżowaliśmy muzycznie, bo przecież razem mamy na tym punkcie świra. Nie ma co ukrywać, podróżowaliśmy pod wpływem, przede wszystkim wrażeń i tej muzyki również:)
A ponadto podróżowaliśmy po bandzie, bo o mało co nie przejechaliśmy o jeden most za daleko, na drugą stronę i to nie raz, a co najmniej dwa.
Była to podróż nostalgiczna, po 50-ce (bo również taki numer nosi podobno najsamotniejsza trasa drogowa w USA, co nie omieszkaliśmy sprawdzić). Wybieraliśmy miejsca przypadkowe, gdyż była to podróż z planem bez planu, czyli taka szalona – gdzie nas oczy poniosą. Ale przy okazji zahaczyliśmy o wspaniałe Parki Narodowe, które – mam nadzieję – udało się niekonwencjonalnie i multimedialnie opisać.
A ostatnim, być może najważniejszym wymiarem tej podróży było spełnienie marzeń i zaczerpnięcie sporego łyka ze źródła wolności, bo po powrocie już nic nie było takie samo. I nadal nie jest. Howgh.
Dodaj aktywny link.
ależ proszę, dodałem, jakby ktoś się przypadkiem nie kapnął 🙂
Klikam i na samym początku czytam: „To nie jest książka podróżnicza”. No to gdzie tu z tym?;)
Potwierdzam, choć czytałem tylko fragmenty. Niewątpliwą zaletą jest to, że nie jest to typowa książka podróżnicza
tereferekuku strzela Admin z łuku:)
A ja raczej nie lubię książek podróżniczych. W szkole podstawowej, żeby zaliczyć geografię trzeba było przeczytać książkę w tym temacie i tak zaliczyłam całego Tomka Wilmowskiego, do którego później już nie wracałam.
Czytałam książki Cejrowskiego, ale było to dla mnie dużo więcej niż książki o podróżach.
Bardzo przypadł mi do gustu jeden autor- Kazimierz Nowak i jego ekstremalna podróż rowerem przez Afrykę. Szczególnie ciekawe są jego listy do żony, gdzie bez ogródek pisze o wszelakich problemach podczas "wycieczki".
ChatGTP, zupełnie nieźle! o Nowaku: NIe ma tylko jednej z najważniejszych informacji, że podróż odbył rowerem, na biedaka 🙂
Kazimierz Nowak był polskim podróżnikiem, który w latach 30. XX wieku odbył ekspedycję przez Afrykę, nazywaną "Afryka Kazimierza Nowaka".
W 1931 roku Nowak wyruszył z Polski do Egiptu, a następnie kontynuował swoją podróż przez Sudan, Kongo, Ugandę, Kenię, Tanzanię i Rodezję. W czasie swojej wyprawy, Kazimierz Nowak przemierzył ponad 60 000 km, w tym trudne tereny afrykańskie, takie jak pustynie, dżungle i góry.
Podczas swojej ekspedycji Kazimierz Nowak zbierał informacje o różnych kulturach, zwyczajach i językach Afryki. Zwracał szczególną uwagę na zwierzęta, które obserwował i opisywał w swoim dzienniku podróży. Nowak dokonywał też geograficznych pomiarów i badań naukowych, które miały na celu poznanie geologii, botaniki i zoologii kontynentu afrykańskiego.
Jego wyprawa była jedną z największych ekspedycji podróżniczych swojego czasu, a Kazimierz Nowak stał się jednym z najbardziej znanych polskich podróżników. Po powrocie do Polski opublikował wiele artykułów i książek, w których opisywał swoje przygody i zdobytą wiedzę o Afryce.
Podróż Kazimierza Nowaka przez Afrykę była nie tylko wyzwaniem dla samego podróżnika, ale też przyczyniła się do rozwoju nauki i kultury w Polsce, a także pozwoliła na poznanie i zrozumienie kontynentu afrykańskiego przez Polaków i ludzi z innych krajów.
Bardzo przypadł mi do gustu jeden autor- Kazimierz Nowak i jego ekstremalna podróż rowerem przez Afrykę.
Mam tę książkę na półce w legimi. Nadejdzie i jej czas 🙂
Twtter is a day by day war
Mam tę książkę na półce w legimi. Nadejdzie i jej czas
To jest więcej niż jedna książka- Nowak pisał reportaże, z których się utrzymywał i to jest taka bardziej ugrzeczniona wersja wyprawy. Ale zostały wydane jeszcze jego listy do żony "Kochana Maryś", świetne uzupełnienie o bardziej dramatyczne szczegóły podróży 🙂 Niestety, wydawnictwo ciągle nie wydało ostatniego tomu tych listów, bo chyba nie jest to bardzo popularna literatura 🙂
To jest więcej niż jedna książka- Nowak pisał reportaże, z których się utrzymywał i to jest taka bardziej ugrzeczniona wersja wyprawy. Ale zostały wydane jeszcze jego listy do żony "Kochana Maryś", świetne uzupełnienie o bardziej dramatyczne szczegóły podróży Niestety, wydawnictwo ciągle nie wydało ostatniego tomu tych listów, bo chyba nie jest to bardzo popularna literatura
Oki, to mam tę najbardziej popularną, tj. "Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd".
BTW, ta nazwa to od czegoś pochodzi?
Twtter is a day by day war
BTW, ta nazwa to od czegoś pochodzi?
"Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd? Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to taki spoiler, jeśli chodzi o zawartość 🙂
BTW, ta nazwa to od czegoś pochodzi?
"Rowerem i pieszo przez Czarny Ląd? Nie pamiętam, ale wydaje mi się, że to taki spoiler, jeśli chodzi o zawartość 🙂
Chodziło mi o samą nazwę "czarny ląd".
Twtter is a day by day war
Tutaj jest ciekawy artykuł na ten temat:
https://ciekawostkihistoryczne.pl/2010/11/01/czy-czarny-lad-jest-rasistowski/
Niestety autor zapomniał, że takie drobiazgi są zupełnie nieistotne jeśli chodzi o kwestie poprawności politycznej i poczucie tego, co jest obraźliwe, a co nie. W końcu Murzyn jest rasistowski i obraża głównie dlatego, że tak napisali amerykanie w swoich słownikach angielsko-polskich. Polacy żeby obrazić Murzyna musieli nazwać go czarnuchem, czy asfaltem.
@hebius dobre ale pierwszy raz słyszę o ciemnych plamach na mapie, zawsze były białe, ale to pewnie było rasistowskie 😀
Twtter is a day by day war
😀
Ogólnie to jest jakieś zaklinanie rzeczywistości, bo nie da się udawać, że kolor skóry jest nieistotny. Dla niewidomych na pewno, ale nie dla innych. Fakt - na samo postrzeganie człowieka nie powinien wpływać. Ale nie można udawać, że tego koloru nie ma.