Ostatnio odświeżyłem sobie kilka książek Bahdaja. Niektóre po latach odbieram dość słabo (np. Kapelusz za sto tysięcy). Inne to dla mnie sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa i Warszawy z lat PRL (Stawiam na Tolka Banana).
Wielkim odkryciem jest za to dla mnie „Podróż za jeden uśmiech”. Jestem szczerze zauroczony postawą Poldka. Jego uważność na otaczający świat, optymizm, pokora — to wszystko czyni (jak dla mnie) z „Podróży” książka niemalże filozoficzna, o tym jak z pogodą iść przez życie i cieszyć się z tego,co przynosi każdy dzień.
Dwa cytaty:
Jedziemy sobie przez polską ziemię. Ciągnie nas sto mechanicznych mustangów, a za każdym zakrętem czeka niespodzianka. Nie wiadomo, co się wyłoni: srebrzysta tafla żyta czy brzozowy zagajnik, ściana starego lasu czy ciemne jezioro. Możesz zgadywać i nigdy nie zgadniesz, bo nasza ziemia jest piękna i tak urozmaicona, że nikt tego nie potrafi opisać.
I każdy dzień jest inny.
A najciekawsze, że sam się zmieniasz. Pod Płońskiem byłem naburmuszony i burczało mi w brzuchu. Na jeziorze Mieliwo rozmarzony i pełen zadumy. W Wieżycy najpierw przestraszony, a potem nagle wniebowzięty. Wszędzie niby ten sam, a jednak inny, jakbym zmieniał skórę.
I jeszcze jeden cytat. Refleksje Poldka o poranku.
Stryszek, który wieczorem wyglądał jak ciemna grota, teraz wydał mi się bardzo przytulny i interesujący. Ileż tu ciekawych rzeczy. W rogu, pod okapem, gołębnik. Naprzeciw osiego gniazda gniazdo jaskółki. Przez chwilę zdaje się, że wymarłe i porzucone, a tu nagle coś czarnego mignęło przez okienko wycięte w deskach. Dymówka, daję słowo, a w gnieździe młode. Nic nie widać, tylko rozdziawione dzioby. A stara wpycha im prosto do gardła rozmaite jaskółcze przysmaki. Po belce lezie kosmata gąsienica. Może wybiera się na poranny spacer? A z siana wyłażą rozmaite owady, małe i wielkie, szare i barwne. I wszystko dokoła żyje, raduje się nowym dniem.
Ostatnio odświeżyłem sobie kilka książek Bahdaja. Niektóre po latach odbieram dość słabo (np. Kapelusz za sto tysięcy). Inne to dla mnie sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa i Warszawy z lat PRL (Stawiam na Tolka Banana).
Wielkim odkryciem jest za to dla mnie „Podróż za jeden uśmiech”. Jestem szczerze zauroczony postawą Poldka. Jego uważność na otaczający świat, optymizm, pokora — to wszystko czyni (jak dla mnie) z „Podróży” książka niemalże filozoficzna, o tym jak z pogodą iść przez życie i cieszyć się z tego,co przynosi każdy dzień.
Bo chyba Kapelusz i Czarny parasol to książki dla dzieci, a te pozostałe dla takiej młodszej młodzieży a Telemach to może nawet dla średniej młodzieży?
Twtter is a day by day war
@pawelk Telemach to chyba taka książka quasi-terapeutyczna.
Nie wiem. Zawsze się zastanawiałem nad tymi książkami czy przypadkiem nie było tak, że wtedy gdy były pisane to był problemy powszechne a gdy ja je już czytałem to temat trochę się "zestarzał", w sensie, że świat się zmienił. Ale nigdy tego nie mogłem być pewien, bo obserwując problemy, o jakich inni opowiadają/opowiadali o swoich latach dziecięcych/szkolnych, to ja miałem dziwne szczęście uniknąć w życiu wielu problemów, więc moje spojrzenie może nie być obiektywne.
Twtter is a day by day war
Ostatnio odświeżyłem sobie kilka książek Bahdaja. Niektóre po latach odbieram dość słabo (np. Kapelusz za sto tysięcy). Inne to dla mnie sentymentalna podróż do czasów dzieciństwa i Warszawy z lat PRL (Stawiam na Tolka Banana).
Od czasów dzieciństwa powieści Bahdaja nie czytałem. I jakoś nie chcę ich odświeżać. Spodziewam się, że bardzo bym się rozczarował. Tak jak w przypadku próby odświeżenia książek Nizurskiego. Strasznie się to moim zdaniem zestarzało.
Odświeżyłem za to niedawno serial "Stawiam na Tolka Banana" i wciąż uważam, że jest świetny. Warto sobie przypomnieć bo został niedawno ładnie odnowiony cyfrowo. Aldona porównywała ostatnio powieść i film (TUTAJ) i jej konkluzja zbieżna jest z moim przeczuciem: serial jest znacznie lepszy niż powieść.
@pawelk Najpewniej masz rację — wtedy były to najpewniej problemy o wiele powszechniejsze niż teraz. Z resztą kwestia dzieci i młodzieży wychowywanych bez rodziców pojawia się i w innych książkach z tego okresu (np. Czarny Franek, Paragon, Teodor od Marka Piegusa…) To co mnie ujmuje zarówno w Telemachu oraz w Podróży za Jeden Uśmiech to swoista filozofia życiowa bohaterów. W Telemachu zaprezentowana w kontekście trudnej sytuacji rodzinnej, a w „Podróży” podana tak trochę na tacy.
@Kustosz Co do Niziurskiego, to do dziś bardzo sobie cenię jego lekki język pełen humoru. Większość jego książek zestarzała się kiepsko, ale wciąż lubię wracać do Niewiarygodnych Przygód Marka Piegusa oraz Klubu Włóczykijów, właśnie dla tej groteskowej, nierealnej atmosfery. Absurdalne nazwiska (Cezary Cedur, Hippollit Kwass…), opisy („twarz końska? raczej mula” albo „Edwin Mamuszko, kierownik komórki studiów nad przyprawami korzenno-ziołowymi w Zakładach Mięsnych na Służewcu”) i całe sceny (np. dyskusje Stryja w Spółdzielni „Antyk Pułtuski") — dla takich smaków bardzo lubię wracać do tych dwóch książek Niziura.
Co ciekawe, książki Niziurskiego dla dorosłych moim zdaniem też zestarzały się kiepsko (o ile kiedykolwiek były dobre). Sporo w nich propagandy z tamtych czasów, a kryminały Przystań Eskulapa oraz Pięć manekinów, są po prostu nudne. O wiele lepiej czyta mi się dziś kryminały Nienackiego dla dorosłych — Laseczka i Tajemnica, albo Wąż Morski.
Co do Niziurskiego, to do dziś bardzo sobie cenię jego lekki język pełen humoru. Większość jego książek zestarzała się kiepsko, ale wciąż lubię wracać do Niewiarygodnych Przygód Marka Piegusa oraz Klubu Włóczykijów, właśnie dla tej groteskowej, nierealnej atmosfery. Absurdalne nazwiska (Cezary Cedur, Hippollit Kwass…), opisy („twarz końska? raczej mula” albo „Edwin Mamuszko, kierownik komórki studiów nad przyprawami korzenno-ziołowymi w Zakładach Mięsnych na Służewcu”) i całe sceny (np. dyskusje Stryja w Spółdzielni „Antyk Pułtuski") — dla takich smaków bardzo lubię wracać do tych dwóch książek Niziura.
No widzisz. A w moim odczuciu ten groteskowy humor również zestarzał się bardzo. Nie bawi już tylko przynudza, w dodatku jest infantylny więc ciężko strawny z perspektywy dorosłego.
Co ciekawe, książki Niziurskiego dla dorosłych moim zdaniem też zestarzały się kiepsko (o ile kiedykolwiek były dobre). Sporo w nich propagandy z tamtych czasów, a kryminały Przystań Eskulapa oraz Pięć manekinów, są po prostu nudne.
Jego książek dla dorosłych w ogóle nie znam. I już raczej nie poznam, bo to już nie pierwsza, negatywna opinia na ich temat.
@kustosz Szanuję twoją opinię. Mnie groteskowa forma „Klubu Włóczykijów” i „Marka Piegusa” wciąż ujmuje, zwłaszcza w zestawieniu z pamięcią o absurdach PRL. Tak ogólniej to „smakuje mi” estetyka groteski i „pure nonsens” — np. z peerelowskich utworów dla dzieci i młodzieży bardzo podobały mi się (i wciąż się podobają!) komiksy Baranowskiego oraz „Opowieści Koka” Christy.
Tak ogólniej to „smakuje mi” estetyka groteski i „pure nonsens” — np. z peerelowskich utworów dla dzieci i młodzieży bardzo podobały mi się (i wciąż się podobają!) komiksy Baranowskiego oraz „Opowieści Koka” Christy.
Ja w zasadzie też lubię groteskę i pure nonsens, ale cóż, może tylko tak mi się wydaje bo komiksów Baranowskiego nigdy nie trawiłem. Wydawały mi się głupkowate i irytujące od strony graficznej.
Mam parę książek Bahdaja zawsze chciałem je przeczytać, ale obawiam się że oglądając filmy będę widział obraz nie wyobraźni przeczytanej w książce, tylko filmową, zawsze odkładam je na później
ale obawiam się że oglądając filmy będę widział obraz nie wyobraźni przeczytanej w książce, tylko filmową,
Nie ma się czego obawiać, ekranizacje powieści Bahdaja były świetne, więc obrazy filmowe, które podsunie wyobraźnia będą git:) Pomyśl w o ile gorszej sytuacji byłbyś w przypadku "Niesamowitego dworu";)
Pomyśl w o ile gorszej sytuacji byłbyś w przypadku "Niesamowitego dworu";)
🤣 🤣 🤣
Jeżeli chodzi o Bahdaja, ja osobiście najpierw znałam ekranizacje, potem dopiero książki, ale zdecydowanie książki mnie nie rozczarowały.
Od czasów dzieciństwa powieści Bahdaja nie czytałem. I jakoś nie chcę ich odświeżać.
Ja je sobie odświeżyłam w ramach czytania dzieciom, kiedy były małe. Bahdaj nadal mnie bawi, choć oczywiście nie jest to to samo co we wczesnej młodości 😉 Za to moje dziewczynki zdecydowanie wolały Mikołajka, niestety.
Cały czas piszecie Bahdaj, Bahdaj. A tego Bahdaja jest bardzo dużo, różnych, o czymś innym i chyba dla różnego wieku dzieci.
Po pierwsze: "Uwaga czarny parasol" i "Kapelusz za sto tysięcy" czyli bajki dla grzecznych dzieci.
Po drugie: "Do przerwy 0:1", "Wakacje z duchami", "Podróż za jeden uśmiech" i "Stawiam na Tolka Banana", tutaj ta Podróż trochę nie pasuje, bo pozostałe trzy to dzieci z powojennymi problemami a Podróż trochę późniejsza historia, ale wszystkie dla młodszej młodzieży. Tutaj jeszcze można dołożyć "Piraci z Wysp Śpiewających" czyli przygodówkę ale nie po Polsce tylko po Jugosławii.
Dalej obie książki z serii "Telemach" to poważniejsze ale nadal młodzieżowe opowiadania o rozterkach życia.
Z tego co poczytałem to jeszcze jeden kryminał pisany pod pseudonimem Dominik Damian - IMO słabizna i nie wziąłem się za pozostałe, tym bardziej, że były trudno dostępne.
Bahdaj napisał dużo więcej, ale innych nie czytałem.
A jednak nie, czytałem jeszcze kilka zupełnie dziecięcych książeczek: "O piracie Rum-Barbari i o czymś jeszcze", "Pan Piramido z trzynastego piętra" i "Mały pingwin Pik-Pok".
Twtter is a day by day war
Racja. Ja bardzo wybiórczo poznałem Bahdaja. Czytałem chyba tylko te książki, które zostały sfilmowane. I pierwsze oczywiście były seriale więc świat powieści Bahdaja wykreował mi właściwie Stanisław Jędryka.
Nie czytałem „Piratów z wysp śpiewających”, któregoś „Telemacha” czytałem ale czy skończyłem? Nic nie pamiętam. Pamiętam jeszcze „Trzecią granicę, która mnie wynudziła, no ale to było coś zupełnie innego niż wczesny nastolatek oczekiwał.
Pamiętam jeszcze „Trzecią granicę, która mnie wynudziła, no ale to było coś zupełnie innego niż wczesny nastolatek oczekiwał.
O Trzeciej granicy nie wspomniałem bo niby gdzieś mam ale nigdy się nie zabrałem. Film też mi jakoś nie utkwił w pamięci, obawiam się, że całości nie obejrzałem. Na podstawie "Telemacha" był serial "W piątą stronę świata", którego zupełnie nie kojarzę ale to był rok 1992 więc już byłem za stary na takie kawałki.
Twtter is a day by day war