Lubicie jeść? A może lubicie jeść ciekawe, nietypowe albo egzotyczne, potrawy? Próbowaliście je przygotować?
Ja kilka razy byłem na warsztatach u Kurta Schellera. Warsztaty te miały "temat przewodni", czyli przygotowywany był kompletny posiłek od przystawek do deseru, każda para uczestników przygotowywała jedno danie. Oczywiście można było zaglądać przez ramię innym ale faktycznie te warsztaty mają na celu tak 50/50 naukę i rozrywkę. Później oczywiście jest wspólna degustacja oraz wszystkie przepisy w wersji elektronicznej.
Pamiątką po warsztatach jest książka kucharska z autografem autora. Potrawy przygotowywane przez Kurta są jednak mocno ekskluzywne, takie pasujące do menu z górnej półki.
Ja natomiast w ubiegłym roku w Japonii zakochałem się w bardzo przyziemnym japońskim daniu, zwanym japońską pizzą, ze względu na to, że można do niego dołożyć prawie wszystko co da się zjeść. Mam na myśli okonomiyaki.
Już kiedyś zauważyłem, że w Warszawie szkoła języka japońskiego organizuje ciekawe spotkania tematyczne. W ubiegłym tygodniu ogłosili... warsztaty okonomiyaki. W sobotę, 2 godziny za 40 złotych od osoby. Nie mogłem sobie odpuścić takiej okazji. Cała zabawa oczywiście mocno odbiega od tej opisanej powyżej bo jest robiona mocno amatorsko, w "dużym pokoju" czyli w salce szkoleniowej, w mieszkaniu w bloku, na kuchenkach elektrycznych ale ma to niewątpliwe zalety takiej domowej nauki od babci czy mamy. Warsztaty są prowadzone nie przez profesjonalnego kucharza tylko przez znające domowe receptury Japonki. Dzięki temu nie potrzebujemy wypasionych narzędzi kuchennych i specjalnych piekarników tylko standardowe sztućce, miseczki i patelnie.
Tutaj również mieliśmy niezły ubaw, okazało się, że prowadzące dziewczyny ode mnie nauczyły się przewracać na drugą stronę placki o średnicy patelni bo wcześniej robiły malutkie placuszki. No i objedliśmy się za wszystkie czasy. Co przy kilkudziesięcioosobowej kolejce do pobliskiej restauracji japońskiej wygląda na dobrze zainwestowane pieniądze.
Teraz przepis:
Porcja dla jednej osoby
składniki
1 łyżka stołowa mąki
1 łyżeczka proszku do pieczenia
70 ml wody (lub z Dashi stock - bulion rybny)
1 jajko
2 garści posiekanej kapusty
1 garść posiekanego pora
olej
dodatki
boczek
krewetki
ser mozarella
sos Okonomiyaki
majonez
szczypiorek
suszone płatki z bonito
Kapustę i por siekamy na cienkie, krótkie "wstążki".
Z mąki, proszku do pieczenia, jajka i wody robimy ciasto mieszając aby masa była jednorodna. Do ciasta dorzucamy posiekane kapustę i por. Ponownie mieszamy aż warzywa będą pokryte ciastem.
Na patelni układamy placek grubości ok. 1 cm. Na wierzchu można ułożyć boczek, ser, krewetki. Gdy spód jest obsmażony obracamy placek.
Po usmażeniu placek smarujemy sosem Okonomiyaki, dodajemy szczypiorek, suszone płatki z bonito i finalnie majonez.
Smacznego!
Twtter is a day by day war
Wspaniały wątek, Pawle!
Jasne, że lubię jeść. Zwłaszcza obecnie 😉
Niestety, nie lubię gotować. Jakoś nie mogę polubić.
Chociaż oczywiście gotuję i to często dwa dania dziennie, bo dla chłopaków mięsne, a dla mnie bezmięsne.
Fajne są takie warsztaty tematyczne. Na pewno kiedyś się wybiorę.
Moja Madzia, którą znasz, dzięki koledze, który zamierzał otworzyć w Warszawie restaurację wegańską, miała przyjemnośc uczestniczyć z nim w takich właśnie wegańskich warsztatach. Podobno były świetne i dużo się tam nauczyła.
Kolega ostatecznie otworzył restauację w Gdańsku, nie w Warszawie, ale co się załapała na warsztaty, to jej 😀
Bardzo mi się podoba ten wątek i mam nadzieję, że będziemy się tu dzielić przepisami.
Ja chętnie wypróbuję to, co będziecie polecać.
Eee, jakie fajne. Ciekawe jak smakuje. Wyglada na pyszne.
Ja chętnie wypróbuję to, co będziecie polecać.
To, jeśli jesz jajka, okonomiyaki powinno Ci pasować. My jedliśmy w Hiroszimie i Ania jadła wersję podstawową bez dodatków ja natomiast trochę bardziej sycącą z makaronem udon i krewetkami.
Eee, jakie fajne. Ciekawe jak smakuje. Wyglada na pyszne.
Spróbuj, dla mnie to danie numer jeden.
BTW - sos okonomiyaki nie jest łatwo kupić, nasze "nauczycielki" robiły go domowym sposobem - keczup + pokazany na zdjęciu sos ostrygowy. Inną opcję znalazłem na yt - keczup, sos worcester plus niewielka ilość miodu i sosu sojowego.
Twtter is a day by day war
Minęła dziewiąta. Dość późna pora jak na śniadanie. Co prawda obudził się dziś nieprzyzwoicie wcześnie, jeszcze na długo przed wschodem słońca. Sen z powiek spędzała mu nieukończona koncepcja książki. Termin złożenia maszynopisu gonił a w głowie pustka. Pan Zbigniew wstał od biurka i przeszedł z pracowni do kuchni. Stanął i przesunął wzrokiem po kuchennych półkach. Zatrzymał się na dłużej przy paczce jajek. Postanowił, że dziś na śniadanie będzie jajecznica. Przyrządza się ją stosunkowo szybko i będzie mógł wrócić do pracy. Po niedługim czasie zasiadł za kuchennym stołem i jedząc jajecznicę ze skwarkami spoglądał w okno. Był pogrążony głęboko w swoich myślach. Wtem zegar wiszący na ścianie wybił dziewiątą trzydzieści i tym samym wyrwał go nagle z zamyślenia co spowodowało, że Pan Zbigniew zachłysnął się skwarką z jajecznicy. A tak, czas ucieka. Minuty mijają. Tak, minuty, sekundy. Hmm, sekundy, Sekundus.. Jan Sekundus. Przeniósł wzrok na talerz z resztką jajecznicy. I Skwarek, magister Skwarek. Odsunął od siebie talerz i powrócił do pracowni nadać imiona swoim postaciom i szukać dalszego natchnienia dla fabuły.
przy paczce jajek.
Czy jajka nie powinny być w lodówce? Leżące na półce nie nadawałyby się później do konsumpcji.
Z tego co wiem to nie ma to znaczenia, chyba żeby może w jakimś dłuższym okresie czasu, ale nie sądzę.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Z tego co wiem to nie ma to znaczenia
Sprawdźmy doświadczalnie. Kupmy jaja. Ty połóż na półkę a ja do lodówki. Po tygodniu zjedzmy jajecznicę z tych jaj i .... się zdzwońmy 🙂
Sprawdźmy doświadczalnie.
Chyba nie ma takiej potrzeby. Moja babcia każdego roku przed świętami Bożonarodzeniowymi jak i Wielkanocnymi (a także w innych terminach) kupuje żywność z wyprzedzeniem. W tym też jajka, które są potrzebne do wypieku serników, jabłeczników etc., wyrobu ciasta na pierogi i wielu innych. W lodówce ląduje to co musi a jajka zawsze są przechowywane w temperaturze pokojowej przez dłuższy czas i nigdy nic się im nie działo. Wierzę babci, bo sama miała kiedyś jajka z własnego kurnika więc chyba zna się na rzeczy.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Sernik to bym zjadła z miłą chęcią.....taki domowy.... Weź nie marnuj czasu Milady i zrób specjalnie dla mnie taki ładny z wiejskimi jajami. A potem mi wyślij oczywiście kurierem.
Sernik to bym zjadła z miłą chęcią.....taki domowy.... Weź nie marnuj czasu Milady i zrób specjalnie dla mnie taki ładny z wiejskimi jajami. A potem mi wyślij oczywiście kurierem.
Zapraszam do mnie. Właśnie na dzisiaj zrobiłam. Na życzenie 🙂
Sama nie będę się chwalić, ale podobno wyszedł pyszny 😉
Pamiętaj jednak, zanim wsiądziesz w pociąg, że ja, podobnie jak babcia Milady, też nie trzymam jajek w lodówce.
Sernik to bym zjadła z miłą chęcią.....taki domowy.... Weź nie marnuj czasu Milady i zrób specjalnie dla mnie taki ładny z wiejskimi jajami. A potem mi wyślij oczywiście kurierem.
Zapraszam do mnie. Właśnie na dzisiaj zrobiłam. Na życzenie 🙂
Sernik to był, nawet z truskawkami, ale w święta.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Ja mam dzisiaj ciacho typu "krówka". Od poniedziałku przechodzę na dietę.
Sprawdźmy doświadczalnie. Kupmy jaja. Ty połóż na półkę a ja do lodówki. Po tygodniu zjedzmy jajecznicę z tych jaj i .... się zdzwońmy
Chyba jednak nie masz racji. Wystarczy spojrzeć na półki w marketach... nigdzie jaja nie są tam w chłodniach, tylko normalnie, na półkach. Zwyczaj trzymania jaj w lodówce wziął się chyba stąd, że producenci AGD wymyślili na drzwiach specjalne wkładki do wkładania tam jajek.
Chyba jednak nie masz racji.
Mam.
Śmiem jednak twierdzić, że te Wasze dziwne zachowania, to regionalizm. Ot tak się u Was przyjęło i tyle. Nie przeprowadzę jednak badań, bo jeszcze bym została mianowana na badacza kuchennego czy coś w tym stylu.
Śmiem jednak twierdzić, że te Wasze dziwne zachowania, to regionalizm
No chyba nie. Moja babcia pochodziła z Kujaw i tam nigdy się jaj w lodówce nie trzymało. Druga strona rodziny - z Warszawy - też z młodości pamiętam, że jajka były na półce w kuchni, a nie w lodówce. Milady zdaje się z ziemi łódzkiej pochodzi...jakoś za dużo tych regionów jak na teorię o regionalizmie. 😀
U mojej babci jajka były zawsze w lodówce albo w piwnicy. Też chyba znała się na rzeczy, bo kury hodowała przez dziesiątki lat.
U mojej babci jajka były zawsze w lodówce albo w piwnicy. Też chyba znała się na rzeczy, bo kury hodowała przez dziesiątki lat.
U mnie też, albo w tak zwanej "skrytce" czyli w najchłodniejszym, najniżej położonym miejscu, albo w lodówce.
W sumie to bym nie musiał, bo jajka mam świeże i zjadane są w ciągu góra 2 tygodni.
jajka mam świeże
Mistrz autoreklamy 😁😁😁😂😂😂
jajka mam świeże
Mistrz autoreklamy 😁😁😁😂😂😂
Dodam że to dzięki żonie, gdyż w nieustającym posagu, teść mi zwozi. Chwała jego kurom.