Po raz kolejny keszersko wybrałam się do Warszawy.
Namówiona przez jedną z twórczyń Cy cusi Warszawskich postanowiłam dokończyć ścieżkę albo przynajmniej zbliżyć się do wisa.
Bardzo podoba mi się wstęp do tej ścieżki:
Cy Cusie skitrano we Warszawie!
Na terenie Warszawy szukamy Cy Cusiów oraz blitów, które skitrano w bunkrach.
Gdzie są Cy Cusie?
Miejsca skitrania są rozsiane po mieście więc zakładajcie bryle pokryte siuwaksem, zmieniajcie się w skakańców, bierzcie swoje chewry i nie dygajcie się - szukajcie.
Dodatkowe graty nie są potrzebne. Kesze można znaleźć przemierzając miasto perpedes lub jeźdząć na cycku dzyndzaja także złotówa nie będzie potrzebna.
Nie dygajcie! Bunkry nie są prima sort ale nam to ganc pomada! Zabawa się liczy. Uważajta na rejwach!
(cytat pochodzi ze strony opencaching.pl)
Oczywiście, żeby nie spojlerować nie będzie tutaj żadnych informacji gdzie się warszawskie cycki znajdują. Sama musiałam się naszukać tych wszystkich detali i dzisiejszy sukces to przede wszystkim ogrom pracy w rozkminianiu stolicy z innej, trudniejszej strony.
Niektóre cy cusie pojawiały się w tak zabunkrowanych miejscach, że to tylko cud, że znalazłam. Większość można było dojrzeć idą spacerowo i nie patrząc pod nogi. Czyli z głową w chmurach i zadartym nosem.
Kesze z okolic Centrum nie stanowiły trudności. Natomiast tzw "dalsze" szczególnie praskie były momentami nie podjęcia.
Uwielbiam Pragę. A to moje ulubione aniołki:
Uwielbiam snuć się jej uliczkami po zmroku….. Tym razem środek dnia. Jakiś festyn na Ząbkowskiej i mnóstwo ludzi. Kesze keszami, ale musiałam zajrzeć jak zawsze w okoliczne podwórka i pooglądać klatki schodowe walących się budynków. Niektóre ciągle jeszcze zachwycające.
Niestety jak to na Pradze bywa, można się nie spodobać okolicznym mieszkańcom i można nawet zostać pogonionym niewybrednym słownictwem i prawie czynem. Dobrze, że moja towarzyszka jest w miarę normalna a przede wszystkim jest tutejsza. Tzn tamtejsza.
W ten sposób uszłyśmy z honorem i paroma zdjęciami z jakiegoś tajemniczego podwórkowego show. Śledztwa nie przeprowadziłam, bo jak widać żyję.
I wcale na Pradze nie straszy 🙂
Po wyczerpujących emocjach podwórkowo kapliczkowych poszłyśmy zjeść coś domowego. Iwonka wcześniej trafiła na knajpkę z flakami, pyzami i leniwymi. Faktycznie warto było stać w tak długiej kolejce żeby poczuć to niebo w gębie. Moje leniwe z malinami i jagodami podane, jak wszystko tutaj w słoiku, było rewelacyjne. Iwonki pyzy z mięsem sądzę, że również, biorąc pod uwagę szybkość pochłonięcia słoika.
Przy okazji ścieżki cycusiów łaziłyśmy mniej znanymi uliczkami w poszukiwaniu starych i nowych murali
oraz miejsc związanych z projektem "Zły"
i śladami Generała Grota. Ale o tym za chwilę.