MIŁOŚĆ, SZTYLET I PAN SAMOCHODZIK cz. II

Prezentowany scenariusz jest sequelem serialu „Samochodzik i templariusze” i opowiada o ponownym spotkaniu, po latach, Pana Samochodzika, trzech harcerzy i Karen. Historię powstania scenariusza można poznać TUTAJ.

WNĘTRZE. PÓŁMROK ROZPRASZANY JEST PRZEZ ŚWIATŁO PADAJĄCE Z KINKIETÓW ZAWIESZONYCH NA ŚCIANACH.

SZTYC

Za myślenie płacę tobie Ditrich.

PLOTZKE

Marnie…

zważywszy, że nie są to twoje pieniądze.

SZTYC

Chcesz się zmierzyć z moją cierpliwością.

Sztyc nie porusza się ani odrobinę. Ditrich wstaje zza biurka.

PLOTZKE

Zabierz tych prostaków.

Psują mi robotę.

Sztyc czerwienieje. Zaciska palce na lasce.

SZTYC

Ostrzegam cię Plotzke…

Ditrich przechyla się przez biurko, celując cygarem w Sztyca.

PLOTZKE

Wiem gdzie jest sztylet!

Jeśli twoi ludzie to spieprzą!

Zajmą się tobą twoi przyjaciele…

Sztyc rozluźnia się w fotelu. Uśmiecha się szeroko.

SZTYC

Ditrich… przyjacielu!

Masz rację.

Ta sytuacja psuje nam nerwy.

Podnosi się z fotela. Otrzepuje kapelusz.

SZTYC

Zabieram wszystkich!

Ditrich uśmiecha się i rozkłada ręce.

PLOTZKE

No! Jesteś mądrym człowiekiem!

Sztyc odwraca się do Ditricha.

SZTYC /wskazując na mężczyznę w czarnym garniturze/

Ale nie mogę zostawić przyjaciela samego.

Zostawiam ci mojego najlepszego człowieka.

Oto Red!

Ditrich uśmiecha się raz jeszcze.

PLOTZKE

Dzięki.

Sztyc zwraca się do Reda.

SZTYC

Red odprowadź mnie do samochodu.

Red bez słowa podchodzi do drzwi i otwiera je.

SZTYC /celując w Ditricha laską/

Będę obserwował rozwój twojej kariery.

PLOTZKE

Jestem wniebowzięty.

Sztyc wychodzi. Red zamyka drzwi.

PLENER. PODWÓRKO. DZIEŃ.

Sztyc i Red idą wolnym krokiem przez podwórko. Sztyc zatrzymuje się przed furtką.

SZTYC /odwracając się do Reda/

Wiesz co masz robić!?

RED

Tak szefie.

Przechodzą przez furtkę.

PLENER.ULICA.DZIEŃ.

Podchodzą do zaparkowanego, czarnego mercedesa. Red otwiera tylne drzwi. Sztyc wsiada. Zatrzymuje pchnięte przez Reda drzwi. Podnosi lekko laskę.

SZTYC

Nie zawiedź mnie!

Red milcząc prostuje się. Zamyka drzwi samochodu.

WNĘTRZE. POMIESZCZENIE DITRICHA. PÓŁMROK.

Ditrich chodzi nerwowo po pokoju. Zaciąga się dymem z cygara. Siada w fotelu. Podnosi się. Znowu chodzi. Zatrzymuje się przed portretem przedstawiającym rycerza zakonnego. Mówi do siebie.

„Bardzo dużo mnie to kosztuje”.

Znowu chodzi, ale spokojniejszym krokiem. Zatrzymuje się przed fotelem, w którym siedział Sztyc. Znowu mówi do siebie.

„Cholerne zbiry”.

WNĘTRZE. POKÓJ NA ZAPLECZU. PÓŁMROK.

Na zewnątrz błyskają pioruny. Ulewny deszcz bije w szyby.

Tomasz ogląda paczkę ze wszystkich stron. Odkłada ją na biurko. Odwraca się i podchodzi do samowara. Nalewa herbaty. Stawia na biurku filiżankę. Zdejmuje marynarkę. Ślady potu na koszuli. Na czole też krople potu. Zdejmuje krawat powolnymi ruchami. Siada w fotelu. Cały czas przygląda się paczce. Wyciąga rękę w jej kierunku. Zawiesza w powietrzu. Przesuwa rękę i chwyta filiżankę. Pije powoli. Odstawia.

Podnosi się z fotela. Idzie w głąb pokoju. Wchodzi na schody i rusza na górę. Znika w jakimś pomieszczeniu na antresoli. Po chwili pojawia się znowu. Opiera się o balustradę. Patrzy z góry na paczkę. Schodzi na dół cały czas patrząc na paczkę. Zatrzymuje się przy biurku. Odwraca wzrok i idzie do wyjścia.

Zatrzymuje się z ręką na klamce. Nagle odwraca się. Szybkim krokiem doskakuje do paczki i rozrywa papier na strzępy. Z uszkodzonego pudełka wypadają na podłogę jakieś rzeczy.

W zbliżeniu widać starodawny sztylet.

PLENER. ULICA PRZED ANTYKWARIATEM. DESZCZOWA NOC.

Ulicą idzie człowiek w długim sztormiaku. Świeci latarką pod nogi. Zbliża się do sklepu. Zatrzymuje się i zagląda przez okno wystawowe. Odwraca się. Rozgląda dookoła. Znika w bramie prowadzącej na tyły kamienicy.

WNĘTRZE. POKÓJ NA ZAPLECZU.PÓŁMROK. 

Światło lampki na biurku rozświetla mrok.

Za biurkiem siedzi Tomasz. Przed nim leży sztylet i otwarta opasła księga oprawiona w skórę. Tomasz ma okulary na czubku nosa. Spogląda raz przez okulary na tekst, raz ponad nimi na sztylet.

PLENER. PODWÓRKO NA TYŁACH KAMIENICY. BLADE ŚWIATŁO ZE STAREJ LATARNI. BŁYSKAWICE ROZRYWAJĄ CIEMNOŚCI.

Człowiek w sztormiaku skrada się wzdłuż ściany. Zatrzymuje się. Widzi słabiutkie światełko w oknie na poddaszu. Rozgląda się. Spostrzega piorunochron. Wspina się. Nagły błysk i uderzenie pioruna. Człowiek zatrzymuje się. Czeka chwilę. Znowu błysk i trzask pioruna. Rezygnuje ze wspinaczki. Schodzi na dół. Rozgląda się.

WNĘTRZE. POKÓJ NA ZAPLECZU. ZA OKNEM ŚWIT.

Tomasz siedzi za biurkiem. Przed nim dwa stosy grubych, starych ksiąg. Jedna otwarta. Na karcie księgi widać pożółkłe zdjęcie sztyletu. Tomasz z lupą przy oku patrzy to na sztylet to na zdjęcie.

PLENER. PODWÓRKO NA TYŁACH KAMIENICY. BLADE ŚWIATŁO ZE STAREJ LATARNI. BŁYSKAWICE ROZRYWAJĄ CIEMNOŚCI.

Człowiek w sztormiaku stoi pod daszkiem jednej z szop przylegających do ściany kamienicy. Zapala papierosa. W świetle płomienia zapalniczki błyska kolczyk w jego uchu. Zaciąga się kilka razy rozglądając jednocześnie dookoła. Zatrzymuje wzrok na balkonie na ostatnim piętrze.

Zwinnym ruchem podciąga się na dach szopy. Stamtąd przedostaje się na balkon. Staje na balustradzie. Chwyta rynnę i przeskakuje na metalowe szczeble prowadzące na dach. Tam podpełza do okna.

Widzi Tomasza siedzącego za biurkiem. Widzi sztylet w jego rękach. Próbuje otworzyć okno. Szarpie. Połać daszku za którą trzymał drugą ręką odrywa się.

Mężczyzna zsuwa się po dachu i spada. Łapie ręką balustradę. Uderza w balkon. Cichy okrzyk bólu.

Spada na dach szopy. Dach trzeszczy. Załamuje się pod uderzeniem. Mężczyzna wpada do środka.

Po chwili staje w drzwiach szopy. Idzie w kierunku bramy. Utyka na prawą nogę. Jęczy. Prawa ręka zwisa mu bezwładnie. Znika w ciemnościach bramy.

WNĘTRZE. POKÓJ NA ZAPLECZU. PROMIENIE SŁOŃCA WPADAJĄ DO POMIESZCZENIA.

Tomasz drzemie w fotelu. Na biurku dwa stosy starych ksiąg. Kilka otwartych. Spod jednej z nich wystaje rękojeść sztyletu.

WNĘTRZE. SKLEP TOMASZA. PÓŁMROK.

Otwierają się drzwi zewnętrzne. Wchodzi Olek. Kładzie torbę na ladzie. Spostrzega światło pod drzwiami pokoju na zapleczu. Cicho krok za krokiem skrada się do nich. Ostrożnie otwiera. Zagląda przez wąską szczelinę.

WNĘTRZE. POKÓJ NA ZAPLECZU. PROMIENIE SŁOŃCA WPADAJĄ DO POMIESZCZENIA.

Widok od strony schodów. Widać drzemiącego Tomasza i twarz Olka w szczelinie drzwi wejściowych. Drzwi otwierają się gwałtownie. Olek kilkoma krokami doskakuje do Tomasza.

Tomasz prostuje się w fotelu.

TOMASZ

Co tam Oleś.

Olek tupie nogą.

OLEK

Tak nie wolno Panie Tomaszu!

Tomasz kładzie rękę na ramieniu chłopca.

TOMASZ

To chyba bardzo poważna sprawa. 

OLEK

Ale…

TOMASZ

Olek. 

TOMASZ/patrząc chłopcu w oczy/

Opowiem ci wszystko

ale teraz?

Muszę odpocząć

OLEK

Ale o co w tym chodzi?

TOMASZ

Opowiem później.

OLEK

Ale Panie To…

TOMASZ

Jestem zmęczony.

Później

Tomasz wchodzi na schody.

TOMASZ

Opowiem ci wszystko. 

Tomasz wskazuje na biurko.

TOMASZ/wskazując na biurko/

Nie ruszaj tu niczego. 

Tomasz wchodzi na górę. Olek znika za drzwiami prowadzącymi do sklepu.

WNĘTRZE. POKÓJ NA ZAPLECZU.PÓŁMROK.

Drzwi od strony sklepu powoli otwierają się. Pojawia się w nich skulona postać Olka. Powoli, na palcach skrada się w kierunku biurka. Pochyla się nad księgami. Widzi sztylet wystający spod pliku kartek. Zdjęcia rycerzy i ich broni na kartach otwartych ksiąg. Rękojeść przyciska kartkę z notatkami Tomasza.

Zbliżenie na kartkę. Widać tylko fragment odręcznego rysunku i zdanie zakończone wykrzyknikiem „brak główki rękojeści !”

GŁOS TOMASZA Z GÓRY

„OOLEEEK!!”

Olek prostuje się. Spuszcza głowę. Wolnym krokiem wychodzi.

Z PRZECIĘCIA

PLENER.DROGA.DZIEŃ. 

Drogą mknie czerwone, sportowe kabrio. Za kierownicą kobieta. Ciemne okulary, chustka na głowie a’ la retro. Za zakrętem widzi autostopowicza w słomkowym kapeluszu a’la sombrero. Mija go. Zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów dalej.

Mężczyzna podbiega do samochodu. Macha na powitanie. Wsiada, rzucając plecak na tylne siedzenie. Kobieta ostro rusza. Spod kół sypie się przydrożny żwir.

PLENER. SKWER PRZED MIEJSKIM RATUSZEM. DZIEŃ. UPALNE POŁUDNIE.

Na ławce siedzi Olek. Naprzeciw niego pół stojąc pół siedząc na motocyklu Bartłomiej. Żywo gestykuluje. Zaciska pięści i uderza się w uda.

PLENER. SKWER PRZED RATUSZEM. DZIEŃ

Olek widzi podjeżdżające na parking przed pubem czerwone cabrio. Obserwuje kobietę i mężczyznę wysiadających z samochodu i znikających w środku. Po chwili wychodzą i siadają przy stoliku pod parasolami.

PLENER. ULICA PRZED KNAJPKĄ. DZIEŃ

Olek widzi podchodzącego do nich mężczyznę w czarnej skórze. Mężczyzna ma prawą rękę w gipsie. 

Człowiek w sombrero podnosi się na jego widok. Odchodzą na bok. Rozmawiają.

PLENER. SKWER PRZED RATUSZEM. DZIEŃ

Od tego widoku odrywa Olka widok postaci jadącej na motocyklu.

Mężczyzna w czapce listonosza jest tak wysoki, że kolana jego długich nóg prawie wystają ponad kierownicę motocykla. Na widok Bartłomieja i Olka podnosi rękę w pozdrowieniu. Ten gest omal nie kosztuje go wywrotki. Motocykl kiwa się razem z motocyklistą na boki.

Bartłomiej krzyczy za nim.

BARTŁOMIEJ

Ostrożnie Stasiu!

PLENER. ULICA PRZED KNAJPKĄ. DZIEŃ

Stasio dojeżdża do pubu.

Zza jednego z parasoli wychodzi nagle, wprost pod koła motocykla  mężczyzna z kolczykiem w uchu.  Stasio usiłuje go wyminąć. Hamuje ostro. Mężczyzna w ostatniej chwili odsuwa się na bok. Stasio zatrzymuje się w miejscu.

Przez moment mężczyźni patrzą sobie w oczy. Nagle mężczyzna z kolczykiem w uchu odwraca się i szybkim krokiem odchodzi.

Stasio stoi na środku ulicy, patrząc za odchodzącym mężczyzną.

PLENER. ULICA PRZED KNAJPKĄ. DZIEŃ

Do zdezorientowanego listonosza podbiega Bartłomiej.

BARTŁOMIEJ

Coś ci się stało Stasieńku?

Tamten milczy. Bartłomiej bierze go pod rękę.

BARTŁOMIEJ

Choć usiądziemy na ławce.

Stasio bez słowa zsiada z motocykla. Oddaje pojazd Bartłomiejowi.

BARTŁOMIEJ

Choć do Olka.

PLENER. SKWER PRZED RATUSZEM. DZIEŃ

Olek pomaga Stasiowi usiąść na ławce. Bartłomiej opiera motocykl na nóżkach.

BARTŁOMIEJ

Mało brakowało.

Stasio milczy.

BARTŁOMIEJ

Coś tak zaniemówił?!

STASIO

To on…

BARTŁOMIEJ

Co on? Jaki on…

STASIO

Ten facet…

BARTŁOMIEJ

Co facet?!

STASIO

To był ten facet…

BARTŁOMIEJ

Co był ten facet!? No mów że…

STASIO

To był ten facet…on mnie napadł…

BARTŁOMIEJ

Raczej ty go chciałeś przejechać.

STASIO

Nie teraz…wcześniej, tam w lesie…

Bartłomiej wymachuje rękami.

BARTŁOMIEJ

Co w lesie… jak w lesie!

Nagle nieruchomieje.

BARTŁOMIEJ

W lesie!?

BARTŁOMIEJ/ miotając się wokół ławeczki/

Zaraz…gdzie on…gdzie on jest!? Gonić! Trzymać!

Olek chwyta Bartłomieja za rękę.

OLEK

Spokojnie, bo nas zauważą ci z pubu.

Bartłomiej zatrzymuje się.

BARTŁOMIEJ/zatrzymując się/

Jacy z pubu?

Olek lekkim ruchem głowy wskazuje stoliki pod parasolami gdzie siedzą kobieta i mężczyzna z czerwonego cabrio.

OLEK

Ci pod parasolami…

Niech pan usiądzie…

/zasłaniając własnym ciałem Bartłomieja/

I niech pan nie patrzy w ich stronę

BARTŁOMIEJ/siadając/

A skąd wiesz Stasiu, że to on?

Przecież twarz miał zasłoniętą?

STASIO

Miał…

BARTŁOMIEJ

No właśnie?

STASIO

Ale uszy gołe…

BARTŁOMIEJ

Gorzej ci!?

STASIO

Kolczyk miał w uchu…

BARTŁOMIEJ

A bo to jeden ma kolczyk w uchu?

STASIO

Taki?

Jeden.

BARTŁOMIEJ

Jakiś specjalny?

STASIO

Jak morda szatana z wywalonym jęzorem.

BARTŁOMIEJ

Toś mu się z bliska przyjrzał.

STASIO

Odgryźć chciałem…

BARTŁOMIEJ

Że co!?

STASIO

Chciałem mu ucho odgryźć…

BARTŁOMIEJ

Po co…

STASIO

Jak mnie złapał wpół…

BARTŁOMIEJ

No i co…

STASIO

Dla obrony chciałem ugryźć…

BARTŁOMIEJ

Ale nie ugryzłeś…

STASIO

Noo…nie ugryzłem

BARTŁOMIEJ

No to dobrze.

STASIO

Jak to?

BARTŁOMIEJ

No bo teraz byś go nie rozpoznał.

Stasio w milczeniu patrzy w kierunku ludzi siedzących pod parasolami.

PLENER. KNAJPKA. DZIEŃ.

Pod parasolami za stolikiem siedzą, kobieta w chustce i mężczyzna w słomkowym sombrero. Kobieta w podeszłym wieku, ale po ruchach rąk widać, że temperament pozwala jej zapomnieć o liczbie lat. Mężczyzna zdejmuje kapelusz. Pod nim chustka zawiązana a’la pirat. Kobieta grzebie w torebce. Wyjmuje zapalniczkę i cygaretki. Mężczyzna szybkim ruchem sięga po zapalniczkę. Kobieta na moment zatrzymuje rękę. Uśmiecha się. Sięga po cygaretkę. Mężczyzna wprawnym ruchem zapala płomień. Kobieta jeszcze raz uśmiecha się i zbliża cygaretkę do płomienia.

Do siedzących podchodzi kelner.

Koniec części II, część III znajdziecie TUTAJ.

A na temat scenariusza rozmawiamy na FORUM.

* W tekście wykorzystałem między innymi kadry z serialu „Samochodzik i templariusze”.

Jedna uwaga do wpisu “MIŁOŚĆ, SZTYLET I PAN SAMOCHODZIK cz. II

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *