Śledztwo w toku czyli nieznany Nienacki w archiwach Filmoteki Narodowej

Nowela filmowa zatytułowana „Śledztwo w toku” zajmuje 75 stron maszynopisu i sygnowana jest datą 17 listopada 1961 roku. To rok wydania „Pozwolenia na przywóz lwa” i „Worka Judaszów”. Wczesny jeszcze Nienacki, który ma już na koncie m. in. bardzo dobre „Uroczysko” i przyzwoity „Skarb Atanaryka”. W tym czasie kieruje działem reportażu w tygodniku „Odgłosy”, a w 1962 roku wstępuje w szeregi Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

„Śledztwo w toku” nie przypomina niczego co Zbigniew Nienacki napisał wcześniej lub kiedykolwiek potem. Gdyby brakowało pierwszej strony tekstu z nazwiskiem autora, prawdopodobnie nikt nie zgadłby, że to jego dzieło. Nie ma tam nawet śladu zainteresowań pisarza znanych z jego książek, ani atmosfery charakterystycznej dla jego twórczości. Być może pomysł na tę opowieść jest echem reporterskich doświadczeń Nienackiego z pracy w „Odgłosach”. Nie jest to z pewnością wybitne dzieło sztuki, traktuję je jako ciekawostkę badawczą i relacjonuję chcąc wypełnić luki w wiedzy na temat dorobku literackiego pisarza.

„Śledztwo w toku” to kryminał milicyjny utrzymany w estetyce zbliżonej do siermiężnego socjalistycznego produkcyjniaka, pełnego towarzyszy, sekretarzy partyjnych, Komitetów Wojewódzkich Partii etc. Fabuła noweli toczy się wokół śmiertelnego wypadku jaki wydarzył się na jednym z wydziałów wielkiej fabryki chemicznej. Akcja w całości dzieje się na terenie zakładu i w jego najbliższym otoczeniu. Jej uczestnikami, oprócz prokuratury i milicji, są dyrektorzy, inżynierowie i robotnicy pracujący w tej fabryce. Mamy już jednak rok 1961 więc w miejsce hymnów gloryfikujących produkcję  i przemysł, właściwych nurtowi realizmu socjalistycznego, pojawia się głos krytyczny wskazujący na pewne błędy i wypaczenia systemu. Jeśli ktoś pamięta serial „Dyrektorzy” emitowany w telewizji w drugiej połowie lat 70 tych, to łatwo może sobie wyobrazić klimat tej noweli filmowej.

„Śledztwo w toku” – obszerne streszczenie fabuły

Jest sobotni wieczór. Prokurator Andrzej Borucki bawi na imprezie u Agnieszki i Barylaka, jej męża, który jest dyrektorem pobliskich zakładów chemicznych. Andrzeja i Agnieszkę łączyło coś w czasie studiów, teraz przypadkowo spotkali się po trzech latach. Agnieszka jest dużo młodsza od męża, który stale podkreśla gestami swoje prawa do atrakcyjnej żony, co irytuje Andrzeja. Na imprezie bawią się znajomi z pracy Barylaka, niektórzy z żonami. Wszyscy zwracają się do siebie per towarzyszu.

Agnieszka chętnie tańczy z Andrzejem, rozmawiają. Barylak nie jest zazdrosny. Jest dumny, że Agnieszka podoba się innym facetom. Poprzedniej żony, niemłodej i nieatrakcyjnej towarzyszki Zofii nikt mu nie zazdrościł. Wszyscy rozmawiają o pracy.

Nagle dzwoni telefon. Barylak chwilę rozmawia po czym zamyka się w pokoju z dystyngowanym, elegancko ubranym, głównym inżynierem Kowalcem i młodym inżynierem Krawczykiem, o którym wszyscy wiedzą, że podkochuje się w żonie Barylaka. Telefon znowu dzwoni. Tym razem do Boruckiego.

***

Radiowóz wiezie prokuratora Boruckiego na teren fabryki chemicznej, gdzie wydarzył się wypadek. Są tam już wozy pogotowia ratunkowego i wozy milicyjne. Pod halą nr 10, na noszach, leżą trzy martwe ciała. Czwartego, rannego mężczyznę odwieziono do szpitala. Nie wiadomo co się dokładnie stało, robotnicy nawdychali się jakiegoś gazu i nie żyją. Jeden ze zmarłych ma na ustach białą pianę.

Z rozjaśnionej na czerwono hali wychodzą ludzie w maskach gazowych. Jednym z nich jest dyrektor Barylak, drugim główny inżynier Kowalec. Informują, że zawory już zakręcone, wentylatory pracują więc niedługo będzie można wejść do środka. Śledczy Frontczak krzyczy, że nie powinni tam niczego dotykać. Barylak tłumaczy, że to przecież wypadek przy pracy a nie morderstwo, w hali wytworzył się siarkowodór więc musieli zakręcić zawór żeby nie było więcej ofiar. Nie wiadomo kto ten zawór odkręcił.

***

Frontczak jest podejrzliwy. Nie podoba mu się, że wyciągnięto ciała z hali, że zakręcono zawory zacierając odciski palców. Nie przekonuje go tłumaczenie, że to była konieczność ponieważ nie było wiadomo, że robotnicy nie żyją, a zawór i tak trzeba było zakręcić. Frontczak jest człowiekiem, który nie łatwo ulega czyimś poglądom. Frontczak i Borucki zakładają maski gazowe. Frontczak wygląda śmiesznie gdy na maskę gazową próbuje założyć milicyjną czapkę (urzędowa osoba musi być w czapce). W końcu Kowalec również zakłada maskę i prowadzi ich na halę. Przed wejściem objaśnia im bardzo szczegółowo proces produkcji wodosiarczku sodu, który ma miejsce na tej hali. W piwnicy pod halą oglądają zawory, których odkręcenie spowodowało wypadek. Borucki, ze zdziwieniem, podnosi z ziemi procę.

Gdy wyszyli, pod halę zajeżdża samochód z sekretarzem ekonomicznym Komitetu Wojewódzkiego Partii. Towarzysz Kryska grozi Barylakowi i Kowalcowi, że będę musieli oddać legitymacje partyjne. Kowalec wzrusza ramionami bo nie należy do partii.

Kryska rozmawia na stronie z Boruckim. Przestrzega go żeby nie ufał krętaczom z dyrekcji bo dla nich nie ważny jest człowiek tylko kariera. Dla Boruckiego jest to pierwsza poważna sprawa więc sekretarz sugeruje mu, że lepiej żeby wziął ją inny prokurator. Borucki nie chce się zgodzić.

***

Sekretarz Kryska grzmi na Barylaka, że odpowie za wszystko, że partia nie będzie go kryć. Jest wściekły, bo o sprawie napiszą gazety i wyjdzie na jaw jak się tutaj traktuje robotników. Barylak spokojnie tłumaczy, że nie on odkręcił zaworu i sam nie rozumie co się stało. Sugeruje, że mogło to być również morderstwo.

Kryska krzyczy, że już mu zdano relacje. Wie, że ludzie chcieli iść na pomoc swoim towarzyszom w podziemiach pod halą, ale maski gazowe były zamknięte w żelaznej szafie, a klucza nie było, więc poszli bez ochrony na śmierć. Kowalec tłumaczy, że klucz powinien wisieć koło schowka, ale go tam nie było.

Dzień wcześniej był artykuł w gazecie o nowej metodzie produkcji wodosiarczku sodu wdrożonej właśnie na „dziesiątce” gdzie miał miejsce wypadek. Miał być postęp, a są trzy trupy i jeden w szpitalu. Kryska grozi Barylakowi, że pójdzie siedzieć.

Przychodzi informacja, że uda się uratować czwartego robotnika, którego odwieziono do szpitala.

***

Sekretarz Kryska wypytuje Boruckiego o jego opinię. Ten jest ostrożny, mówi, że śledztwo w toku i póki co niewiele wiadomo. Na razie wydał nakaz aresztowania referenta BHP odpowiedzialnego za brak klucza do szafki z maskami gazowymi. Ale BHP-owiec, podobno pijanica, gdzieś zniknął. Są też pewne podstawy żeby aresztować Barylaka, bo nową metodę produkcji wodosiarczku sodu wdrożono bez zgody Ministerstwa, czemu był przeciwny główny inżynier Kowalec. Ale bez zeznań robotnika odwiezionego do szpitala jest za wcześnie żeby o tym mówić. Odpowiedzialność polityczną zostawia partii.

Z rozmowy wynika, że Kryska i Barylak to starzy, przedwojenni komuniści, którzy pół roku siedzieli razem w jednej celi.

***

Nocą Borucki przesłuchuje inżyniera Krawczyka, który opracował nową metodę produkcji wodosiarczku sodu. Krawczyk jest bardzo zdenerwowany, mazgai się i dygoce, boi się odpowiedzialności. Histerycznie skarży się na Kowalca, że ten tłumi inicjatywę młodych, że opóźniał innowację i dopiero dzięki poparciu Barylaka nowe rozwiązanie wdrożono (jego istotą jest mniejsza ilość zabiegów chemicznych). I pierwszego dnia po wdrożeniu metody wydarzył się ten wypadek. Krawczyk podejrzewa Kowalca, który boi się o swój stołek i chce wszystkich wykopać a siebie umocnić.

***

Rankiem Boruckiego wezwano do Komitetu Wojewódzkiego Partii. Jest głodny i niewyspany bo całą noc przesłuchiwał. Wiozą go samochodem razem z Kowalcem. Borucki chce wiedzieć co Kowalec robił na „dziesiątce” kilkanaście minut przed wypadkiem? Zdenerwowany Kowalec tłumaczy, że sprawdzenie czy wszystko jest w porządku należy do obowiązków głównego inżyniera. Zwłaszcza, że wdrożono tam właśnie nową metodę produkcji, czemu on był przeciwny, choć to dobra metoda. Sprzeciwiał się jej wdrożeniu, ponieważ nie było na to zgody Ministerstwa. Tłumaczy, że cały czas patrzą mu na ręce, ponieważ przed wojną był wicedyrektorem tej fabryki. Odrzucał wtedy podania robotników o pracę ze względu nas ich lewicowe przekonania, między innymi podanie Barylaka. Z tego powodu zdjęto go nawet na jakiś czas ze stanowiska głównego inżyniera. Siedział też kilka miesięcy na UB bo podejrzewali go o jakieś akcje sabotażowe w fabryce.

***

W gabinecie sekretarza Kryski, Borucki spotyka kierownika wydziału dochodzeniowego MO. Kryska poprosił ich do siebie jako członków partii żeby ustalić treść komunikatu prasowego. W końcu zdarzył się wypadek rzucający ponure światło na warunki pracy w fabrykach.

Kryska jest wściekły. Wywiera nacisk na szybkie ukaranie winnych na wysokim szczeblu. Kozioł ofiarny w postaci BHP-owca go nie zadowala. Chce żeby głowę dała dyrekcja. Borucki wypisuje nakaz aresztowania Barylaka. Podstawą zatrzymania jest wdrożenie nowej metody produkcji bez zgody Ministerstwa.

Do gabinetu wpada Barylak krzycząc, że nie odda legitymacji partyjnej, dopóki nie będzie orzeczenia Komisji Kontroli Partyjnej. W końcu jednak oddaje legitymację i wychodzi w eskorcie milicjanta.

W gabinecie pojawia się była żona Barylaka, która pracuje w Wojewódzkiej Komisji Kontroli Partii. Ona nie wierzy w jego winę. „To go przeprosimy. Stary towarzysz, zrozumie. On by też tak zrobił na moim miejscu” – cynicznie odpowiada Kryska.

***

W pobliskim lasku znaleziono zwłoki BHP-owca. Borucki i Frontczak są na miejscu. Prawdopodobnie samobójstwo, Frontczak przypuszcza, że powiesił się ze strachu. Kółko z kluczami, m. in. do szafek z maskami, denat miał w kieszeni. Podobno robotnicy dla kawału ciągle kradli klucze, on wciąż musiał je dorabiać, więc w końcu wieszał je tylko w okresie kontroli.

***

Borucki wraca do domu. Mieszka w kiepskich warunkach w sublokatorskim pokoju. W mieszkaniu jest jeszcze drugi sublokator, niejaki Pstrykoń. Bezrobotny, ponoć księgowy, który szuka pracy. Facet przesypia całe dnie, pod łóżkiem stoją jego zdezelowane buciory. Pstrykoń prosi Boruckiego, żeby pomógł załatwić mu pracę w fabryce. Zakłada, że po wypadku nikt nie będzie chciał pracować na „dziesiątce”, a on się nie boi. Borucki obiecuje zapytać.

Próbuje zasnąć, ale budzi go telefon Agnieszki. Dziewczyna wie już o aresztowaniu męża i prosi Andrzeja o spotkanie. Dzwoni też Frontczak z informacją, że Rzepka, robotnik przebywający w szpitalu odzyskał przytomność i może zeznawać.

***

Spotykają się w ustronnym miejscu nieopodal fabryki. Agnieszka opowiada, że Brylak ma wielu wrogów, słyszała od Kowalca, że prokurator chce wrobić jej męża na polecenie Kryski. Jest zaskoczona, że to Andrzej podpisał nakaz aresztowania. Zarzuca Boruckiemu, że chce się wybić na plecach jej męża.

***

W szpitalu. Lekarze mówią, że zatrucie Rzepki, młodego robotnika uratowanego z fabryki, to nie było nic groźnego. Przesłuchują go Borucki i Frontczak.

Chłopak zeznaje, że uciekł jak zobaczył majstra z pianą na ustach i zaczął wzywać pomocy. Nie widział jak doszło do odkręcenia zaworów. Borucki pokazuje mu procę. Wyraźnie zdenerwowany chłopak upiera się, że nie wie co to jest. Idzie w zaparte nawet wtedy gdy blefują, że na procy są jego odciski palów.

***

Wieczorem Borucki idzie jeszcze raz do fabryki obejrzeć miejsce wypadku. W pobliżu hali nr 10 próbuje ustrzelić wronę z procy. Nie trafia, ale strażnik pokazuje mu jak strzelać. Do wron strzelają tam często bo ptaki mają swoje gniazdo w pobliżu. W ciemności, na miejscu wypadku spotyka Kowalca. Przestraszony Borucki chwyta za kolbę pistoletu, który trzyma umocowany pod pachą. Ale Kowalec przyszedł tam w tym samym celu. Obaj zastanawiają się jak doszło do odkręcenia zaworów.

***

W mieszkaniu Borucki natyka się na Pstrykonia. Załatwił mu rozmowę w sprawie pracy w fabryce. Zadowolony Pstrykoń obiecuje, że stawi się tam rano.

***

Rankiem, Frontczak odwiedza Boruckiego w jego mieszkaniu. Nocą spenetrował szafkę Rzepki w hotelu robotniczym i znalazł cztery samochodowe książeczki PKO ze świeżymi wpłatami. Obejrzał też jego kombinezon roboczy, w którym zabrali go do szpitala. W kieszeni znalazł pasek papieru z napisanymi na maszynie słowami: Dwudziestego o dwudziestej ostre strzelanie. Frontczak uważa, że to bardzo podejrzane, sugeruje, że może chodzić o jakąś działalność wywrotową, której celem jest obalenie ustroju. Konkludują, że wypadek zdarzył się właśnie dwudziestego o dwudziestej.

***

Borucki rozmawia w areszcie z Barylakiem. Ten tłumaczy, że gdyby chciał zatwierdzać dokumentację w Ministerstwie to jeszcze rok musiałby czekać z uruchomieniem produkcji. W innych fabrykach też omijają przepisy ale jak nie ma wypadku nikt się tego nie czepia. Żeby przepchnąć coś w Ministerstwie trzeba zatrudnić ministerialnych urzędników przy opracowaniu dokumentacji i dać im zarobić. Inaczej zawsze się do czegoś przyczepią. Czynności, które mają wykonywać robotnicy przy nowej metodzie produkcji są takie same jak wcześniej więc dokumentacja nie była aż taka potrzebna. Zdaniem Barylaka ani brygadzista ani robotnik nie odkręcili zaworów, a jednak było to morderstwo.

Barylak pyta też Boruckiego o jego znajomość z Agnieszką. Żali się, że zabrali mu wszystko więc zabiorą pewnie i ją.

***

Przed bramą więzienia Borucki spotyka Agnieszkę, która chce zobaczyć się z mężem. Rozmawiają w kawiarni. Agnieszka jest zdenerwowana, ponieważ czytała artykuł w gazecie, w którym dziennikarz powołując się na informacje z prokuratury, wskazuje Barylaka jako winnego wypadku w fabryce. Agnieszka ma na palcu tani pierścionek, który kiedyś dostała od Andrzeja.

***

Prokurator wojewódzki przydziela do pomocy Boruckiemu innego doświadczonego prokuratora. Przy okazji wypytuje o jego znajomość z żoną Barylaka.

Okazuje się, że przydzielony do pomocy prokurator wydał już polecenie Frontczakowi żeby przestał zajmować się Rzepką i skoncentrował na głównym podejrzanym, Barylaku. Nowy prokurator wyśmiewa hipotezę Boruckiego, że przyczyną zdarzenia mogło być morderstwo a nie wypadek.

***

Dancing w Klubie Dziennikarza. Pijane towarzystwo, swobodna atmosfera, wszyscy się znają. Borucki szuka tam dziennikarza, który napisał artykuł. Ostrzega go, że nie ma podstaw do rzucania insynuacji na Barylaka i nie podoba mu się powoływanie się przy tym na prokuraturę. Dziennikarz odpiera zarzut twierdząc, że wyraził stanowisko Komitetu Wojewódzkiego. Rozmowę przerywa telefon do Boruckiego. Dzwoni Frontczak.

***

Rzepka uciekł ze szpitala. Ktoś dostarczył mu cywilne ubranie. Na miejscu jest pies tropiący, co nie podoba się prokuratorowi przydzielonemu do pomocy w sprawie. Pies traci trop nad kanałkiem w pobliżu fabryki.

Nieopodal mieszka inżynier Kowalec. Borucki żegna się z Frontaczakim i puka do drzwi domu Kowalca. Zastaje tylko jego żonę. W domu widzi obraz skrajnej nędzy co stoi w wielkim kontraście do eleganckiego emploi Kowalca. Żona skarży się, że głodują i nic sobie nie kupują, żeby mąż mógł mieć samochód i ładnie się ubierać. Kowalec za wszelką cenę chce pokazać wszystkim, że powodzi mu się nie gorzej niż przed wojną.

Borucki długo jeszcze krąży po uliczkach fabrycznej dzielnicy. W końcu nad kanałem znajduje trupa Rzepki.

***

Pstrykoń, sublokator Boruckiego, dzięki jego protekcji otrzymuje pracę placowego w fabryce. Borucki prosi go żeby miał otwarte oczy na wszystko co tam się dzieje.

***

Borucki informuje prokuratora wojewódzkiego, że podpisał nakaz zwolnienia Barylaka. Fakt zamordowania Rzepki wskazuje bowiem, że mają raczej do czynienia z morderstwem niż z wypadkiem, jak mogło się wcześniej wydawać.

***

Borucki składa niespodziewaną wizytę w mieszkaniu Barylaka. Wchodząc widzi, że Agnieszka całuje się z inżynierem Krawczykiem.

***

W fabryce jeszcze nie wiedzą o zamordowaniu Rzepki i o zwolnieniu Barylaka. Kowalec mówi Boruckiemu i Frontczakowi, że nie będzie już bronił Barylaka. Doszedł do wniosku, że to musiał być jednak wypadek a nie morderstwo. Barylak wolał płacić odszkodowania za wypadki przy pracy niż przeprowadzać kosztowne inwestycje.

W trakcie rozmowy Frontczak wystukuje coś na maszynie do pisania znajdującej się w gabinecie Kowalca.

***

Frontczak prowadzi Boruckiego nad kanał gdzie znaleziono zwłoki Rzepki. Miejsce to znajduje się na tyłach fabryki naprzeciwko wydziału gdzie zdarzył się wypadek. Milicja zbudowała tam tamę, żeby osuszyć kanał z jednej strony. Szukali noża, którym zabito Rzepkę a znaleźli tubki z barwnikami.

***

Kowalec wyjaśnia Boruckiemu, że te barwniki produkuje się na „dziesiątce”. To deficytowa produkcja więc niewiele się ich wytwarza ale są towarem bardzo poszukiwanym na prywatnym rynku. Zdaniem Kowalca nie łatwo wynieść je z fabryki z uwagi na prowadzone kontrole.

***

Pstrykoń przekazuje Boruckiemu najnowsze plotki z fabryki. Ludzie gadają, że żona Barylaka odeszła od niego do inżyniera Krawczyka. Mówią też, że Kowalec jest wmieszany w wypadek w fabryce.

Do mieszkania Boruckiego wpada Frontczak. Podobno inżynier Kowalec zniknął, Frontczak prosi o nakaz jego aresztowania. Borucki wstukuje nakaz na maszynie i podaje Frontczakowi. Ten porównuje pismo z tym na pasku od Rzepki i nie ma wątpliwości, że pochodzą z tej samej maszyny.

***

Kowalec siedzi samotnie w zamkniętej salce restauracyjnej i pije wódkę. Siadywał w tej salce jeszcze przed wojną. Obsługuje go kelner również znajomy sprzed wojny. Wspominają stare dobre czasy. Kowalec chwali się, że teraz też ma samochód i dobre garnitury. Pijany zwierza się, że zdradził człowieka.

***

Na małej stacyjce na tyłach fabryki Agnieszka żegna się z Boruckim. Mówi, że nigdy nie kochała Barylaka i teraz wyjeżdża. Nadbiega Barylak, Borucki odchodzi. Widzi jak Agnieszka wraca z mężem do domu.

Pstrykoń spotkany na terenie zakładu informuje Boruckiego, gdzie jest Kowalec. Razem szukają Frontczaka. W kanciapie gdzie tymczasowo urzędują milicjanci leżą rzeczy pozostałe po Rzepce, jakaś kupa szmat i stare buty. Borucki jest pewien, że gdzieś już widział te buty o dziwnym kształcie.

***

Borucki ponownie prosi Pstrykonia żeby miał na wszystko baczenie. Tłumaczy mu, że z zakładu kradziono barwinki, przerzucając je za pomocą procy przez ogrodzenie. Przypuszcza, że brygadzista złapał Rzepkę na kradzieży i ten zepchnął go z pomostu a potem odkręcił zawory żeby upozorować wypadek. Ale Rzepka miał wspólników i ci zabili go żeby ich nie wydał.

Idą ciemną uliczką fabryczną. Nagle Borucki zwraca uwagę na nowe buty Pstrykonia i uświadamia sobie, że buty które widział w kanciapie, wcześniej należały właśnie do niego. Domyśla się, że to Pstrykoń dostarczył Rzepce ciuchy do szpitala i pomógł w ucieczce, więc prawdopodobnie również on zamordował Rzepkę. Pyta Pstrykonia o buty, ten orientuje się, że Borucki go przejrzał więc rzuca się na niego z nożem. Nadbiega Frontczak w towarzystwie strażnika.

Pstrykoń ucieka. Frontczak każe strażnikowi strzelać do uciekającego. Ten strzela ale w Boruckiego a potem Frontczaka, pudłuje. Okazuje się, że jest wspólnikiem Pstrykonia. Borucki i Frontczak strzelają do strażnika. Strażnik ucieka ale jest ranny. Doganiają go i aresztują. Pstrykoń zostaje aresztowany dopiero rano na dworcu.

***

Nazajutrz do fabryki przyjeżdża sekretarz Kryska. W towarzystwie Barylaka, Kowalca, Krawczyka i przedstawiciela Ministerstwa idą na „dziesiątkę”. Decydują o wznowieniu produkcji.

Frontczak tłumaczy w jaki sposób odbywały się kradzieże barwników. Kryska poklepuje kordialnie Barylaka prosząc go żeby się nie gniewał. Chwali Boruckiego za dobrze zrobioną robotę. Przedstawiciel ministerstwa proponuje Barylakowi posadę dyrektora dwa razy większych zakładów na Śląsku.

KONIEC

Na temat noweli filmowej pt. „Śledztwo w toku” możemy podyskutować na NASZYM FORUM.

Zdjęcie tytułowe: Fragment noweli filmowej pt, „Śledztwo w toku” – Archiwum Filmoteki Narodowej.