Na portalu zamieściłam tekst o znanych ludziach, którzy odeszli w tym roku i których śmierć była dla mnie osobiście smutnym wydarzeniem. Zapraszam do rozwinięcia tematu.
Przyznam, że wśród ludzi kultury, którzy odeszli w tym roku nie ma kogoś kto byłby dla mnie szczególnie ważny, na którymś z etapów życia, kogoś kto pozostawił po sobie wyraźne piętno straty.
Kazimierz Kutz, choć kilka jego filmów lubię i cenię, nigdy nie był dla mnie postacią z tej samej półki co Andrzej Wajda, Janusz Morgenstern, Krzysztof Kieślowski czy Roman Polański (on wciąż żyje i pracuje). Od dawna chyba nic już nie kręcił, z ostatnich lat życia znacznie bardziej kojarzy mi się z karierą polityczną niż filmową. A skojarzenia polityczne rzadko kiedy budują moją sympatię.
Jan Kobuszewski rzeczywiście był zawsze i w zasadzie nie za bardzo się starzał. Ale pozostanie już zawsze częścią rzeczywistości czasów dawno minionym bo nie mogę przypomnieć sobie żadnej jego aktywności w czasach po 1989 roku. Lubiłem go, ale tak jak lubię wiele innych postaci znanych z ekranu.
Śmierć, którą odczułem osobiście przyszła w lipcu 2018 roku. Odeszła wtedy Kora Jackowska. Byliśmy wtedy w Jerzwałdzie. Nigdy nie zapomnę tej atmosfery, kiedy na tarasie u Bogusia, w dawnym domu Nienackiego, wybrzmiewał puszczany w kółko „Krakowski spleen”.
Jeśli bym miał wymienić osoby znane, które kiedyś miały wpływ na moje życie (przynajmniej pośredni, bo ich słuchałem lub oglądałem) to bym wymienił następujące osoby:
Twtter is a day by day war
Jednak choć informacja o śmierci znanej i lubianej osoby wywołuje automatyczny smutek, to w ilu przypadkach jest to żal osobisty, szczery? Ile takich wiadomości dotyka nas bezpośrednio, ile jest dla nas ważnych?
Pierwszą osobą, która przyszła mi na myśl to Stanisław Jędryka. Po części być może dlatego, że jego śmierć była dla mnie sporym zaskoczeniem. A może również dlatego, że poznałam go osobiście i bardzo mile wspominam czas spędzony na słuchaniu jego opowieści.
Z kolei z dawnych czasów na pewno w pewien sposób obeszła mnie śmierć Michaela Jacksona. Jest to postać, która funkcjonowała w świecie mojego dzieciństwa i wiadomość o jego śmierci oznaczała dla mnie koniec pewnej epoki.
Pamiętam też, że było mi też wyjątkowo żal gdy dowiedziałam się o śmierci Stanisława Mikulskiego. Kiedyś rozmawiałam z nim telefonicznie i wydał mi się bardzo uprzejmym mężczyzną.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Świat aktorów, muzyków, sportowców, pisarzy to świat, dający nam chwilę wytchnienia, przeżywania emocji, chwilę zadumy i szeroko rozumianej rozrywki.
Z wiekiem i w ramach przeżytych doświadczeń przyzwyczaiłam się do tego, że ludzie odchodzą na wieczność mimo, że zawsze mi się wydawało, że przecież to niemożliwie i, że to nie tak…..
Nie potrafię się wzruszać jak kiedyś, bo uświadomiłam sobie już dawno czym jest przemijanie. Dlatego śmierć znanych osób tak nie boli, tylko pozostawia przez jakiś czas pewną pustkę, czasami na bardzo długo.
Nie umiem się pogodzić tylko z tym, że niektórych osób już nie ma, bo tak chcieli sami - Chester Bennington czy Chris Cornell. Keith Flint był ze mną w jednych z ciekawszych momentów mojego życia. Choć muzycznie nie jest to mój gatunek. Zostały wspomnienia z tych chwil, kiedy ich muzyka wypełniała cząstkę mojego świata.
Robert Brylewski to zupełnie inny czas i inne emocje, ale też niebagatelny kawałek mojego istnienia.
Nie ma też już perkusisty z zespołu The Cure - Andy Andersona.
Odszedł w tym roku Janusz Kozioł a wraz z nim jego wspaniały głos.
Peter Fonda, Janusz Kondratiuk, Bohdan Butenko i Stan Lee (2018) - który to zamknął w pewien sposób mój świat uniwersum Marvela.
Zamykają się pewne rozdziały i chciałabym powiedzieć, że to tyle. Na to wszystko przyjdzie nowe i też kiedyś odejdzie….tyle z tego, co nas z tego świata Ich twórczości cieszy, inspiruje, pozwala lepiej zachować pewne emocje lub je po prostu wzbudzać, towarzyszyć w naszych chwilach życia. Filmy, muzyka…aż do dnia kiedy to już nam nie będzie nam potrzebne. Ot…tym jest życie. Ma początek więc ma i koniec.
"Śmierć nie jest największą stratą w życiu. Największą jest to co umiera wewnątrz nas, gdy żyjemy"
Z kolei z dawnych czasów na pewno w pewien sposób obeszła mnie śmierć Michaela Jacksona.
Z takich spektakularnych zdarzeń we mnie siedzi cały czas śmierć Johna Lennona.
Twtter is a day by day war
Pamiętam też, że było mi też wyjątkowo żal gdy dowiedziałam się o śmierci Stanisława Mikulskiego. Kiedyś rozmawiałam z nim telefonicznie i wydał mi się bardzo uprzejmym mężczyzną.
Nie chwaliłaś się dotąd Milko. Szkoda, że spotkanie nie zdążyło dojść do skutku.
Dla mnie takim bardzo mocnym osobistym przeżyciem była śmierć Krzysztofa Kieślowskiego. Prawdopodobnie dlatego, że nastąpiła, kiedy byłam zafascynowana jego filmami, a jednocześnie jako nastolatka miałam etap silnego, emocjonalnego przeżywania pewnych spraw. W każdym razie napisałam nawet dwa wiersze o śmierci Kieślowskiego (do których się dzisiaj nie przyznaję).
W każdym razie napisałam nawet dwa wiersze o śmierci Kieślowskiego (do których się dzisiaj nie przyznaję).
Pewnie wcale nie są takie złe.
Ja wierszy z takiej okazji nie pisałem, ale bardzo poruszyła mnie przed laty śmierć Grzegorza Ciechowskiego. W młodym wieku odszedł nie tylko muzyk, którego lubiłem, ale także ktoś kto kiedyś tam popchnął mnie intelektualnie w stronę Vonneguta, Orwella czy Viana. Artysta, który był dla mnie zjawiskiem kulturowym.
Zmarł Clive Cussler, autor powieści przygodowych, które wiele lat temu bardzo lubiłam. Wprawdzie porzuciłam je dość dawno i jeszcze przed okresem, kiedy Cussler stworzył swego rodzaju "fabrykę pisarską", ale zawdzięczam temu autorowi wiele emocji i miłych chwil w okresie mocno nastoletnim.
W roku 2020 śmierć zbiera spore żniwo, ale dzisiejsza wiadomość jakoś szczególnie mnie zasmuciła...
Zmarł Clive Cussler, autor powieści przygodowych, które wiele lat temu bardzo lubiłam. Wprawdzie porzuciłam je dość dawno i jeszcze przed okresem, kiedy Cussler stworzył swego rodzaju "fabrykę pisarską", ale zawdzięczam temu autorowi wiele emocji i miłych chwil w okresie mocno nastoletnim.
W roku 2020 śmierć zbiera spore żniwo, ale dzisiejsza wiadomość jakoś szczególnie mnie zasmuciła...
Smutna wiadomość. Swego czasu też czytałam jego książki. Mamy nawet w naszej biblioteczce kilkanaście pozycji tego autora.
Hermann Brunner dołączył do swojego przyjaciela Klossa, teraz razem będą kontynuowali Stawkę na niebieskich deskach. 97 lat.
Twtter is a day by day war
Przypomnę, że Emil był starszym bratem Marka Karewicza
O kurcze, nie wiedziałem, że byli braćmi.
97 lat! Ładny wiek.
Mamy dział "zapal świeczkę"? Mocno się zdziwiłem, bo nie wiedziałem, że zajmujemy się także nekrologami.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
To nie dział, tylko temat, który utworzyłam przy okazji tekstu na portalu. Potem dopisałam post o śmierci Clive'a Cusslera, a teraz ktoś dodał informację o Karewiczu. Ale można założyć oddzielny dział, jeśli chcesz?
Mamy dział "zapal świeczkę"?
To miejsce na refleksje. Nie sprawdzamy tu listy nieobecności jak na innych znajomych forach.
Krzysztof Penderecki (1933-2020)
Twtter is a day by day war
Zmarł Andrzej Adamiak, lider zespołu Rezerwat.
To on tworzy muzykę mojej młodości
Twtter is a day by day war
Dziś poinformował mnie mój przyjaciel Andrzej Foggt, że w nocy zmarł malarz, grafik Andrzej Strumiłło ( ur. 1927). Ilustrował m.in. powieść Zbigniewa Nienackiego " Pozwolenie na przywóz lwa" wyd. Nasza Księgarnia 1961.
Ok roku 1985 zamieszkał w Maćkowej Rudzie na Suwalszczyźnie bo jak mawiał "stąd jest najbliżej do Wilna". R.I.P.