Ale ja mam na myśli pasjonatów, Wowaxie.
Czyli osoby, które czytają te książki od lat i wciąż do nich wracają.
A nie osoby, które przeczytały raz
Przeczytanie raz to i tak dużo.
Nie muszę wkładać ręki w ogień, żeby się przekonać że to jest niezdrowe.
Nie znam żadnych męskiej płci pasjonatów Jeżycjady
Pasjonatów owszem, również nie znam, ale Panów którzy czytali i wspominają dobrze znam kilku.
czy cyklu o Ani z Zielonego Wzgórza
Tu się zgodzę. Nawet ja nie należę do fanek Ani a poza chęcią rywalizacji nie mam w sobie (według mnie) męskich cech.
Nie znam żadnego faceta, który by czytał Sagę o Ludziach Lodu.
Faktycznie, ja również nie znam takiego. 🤔
W ogóle dziewczyny bardzo trafne spostrzeżenia. To samo tyczy się prawdopodobnie zawodów. Jest chyba dużo więcej stanowisk "typowo męskich" wykonywanych przez kobiety niż "typowo damskich" sprawowanych przez mężczyzn.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
To samo tyczy się prawdopodobnie zawodów. Jest chyba dużo więcej stanowisk "typowo męskich" wykonywanych przez kobiety niż "typowo damskich" sprawowanych przez mężczyzn.
No właśnie tu wkraczają czynniki kulturowo-społeczne. Kobieta czytająca horror w autobusie nikogo nie zdziwi, mężczyzna czytający romans (choćby i Jane Austen) to całkiem inna sprawa. A że podobnie wygląda sytuacja już w przedszkolu, o szkole nie wspominając, to trudno dojść, jak wyglądałyby preferencje czytelnicze płci męskiej, gdyby nie ta tresura. Owszem, większość pewnie wolałaby kryminały od romansów, ale też nie odżegnywałaby się od nich z taką siłą. A część przyznawałaby, że lubi komedie romantyczne na przykład. Skoro na kilku forumowych facetów jeden przyznaje się do Musierowicz, a drugi do Austen, to znaczy, że mężczyźni sięgający po literaturę tzw. kobiecą nie są jakimś kuriozum. Zwłaszcza, że chyba żaden inny gatunek - może poza fantasy - nie jest traktowany tak "całościowo" jak romanse. Jakby poza tą etykietką nic się nie liczyło. A przecież tak jak w każdym innym gatunku są dzieła lepsze i gorsze, zabawne, psychologiczne lub melodramatyczne... I tak, jak nie przepadam za większością tego, co upycha się do worka "literatura kobieca", tak mam tam całkiem sporo autorów/ek i książek, które naprawdę lubię.
Mnie zawsze bawi ten fragment, w którym Pan Samochodzik mówi, że czyta romanse 😀
A że podobnie wygląda sytuacja już w przedszkolu, o szkole nie wspominając, to trudno dojść, jak wyglądałyby preferencje czytelnicze płci męskiej, gdyby nie ta tresura.
A ja nie wierzę w taką "tresurę". Dla mnie jednak płcie (ich zainteresowania) się na tyle różnią, statystyka to wyłapuje. Nie wynika to z szeroko zrozumianego wychowania, a z budowy mózgu... Oczywiście podział nie jest czarno-biały, ale wyjątki potwierdzają tylko regułę. Raczej teraz próbuje się wszystko na siłę ujednolicać...
Lektury w szkole czytaliśmy (obie płcie 😉 ) te same. Nie spotkałam się nigdy z wyśmiewaniem w którąkolwiek stronę tego co się czyta, nikt też mi nie sugerował, że mam czytać Anię czy Jeżycjadę zamiast May'a, bo to nie dla mnie...
Bo jak zauważono w przypadku dziewczyn/kobiet to działa o wiele słabiej. Dziewczynka może czytać Maya, ale czy jej rówieśnik mógłby czytać kolejne tomy "Ani..." (nie lekturowe) otwarcie i nie narażając się na kpiny?
Nie neguję, że romanse nie byłyby ulubionym gatunkiem większości mężczyzn. Ale wierzę, że część facetów sięgałaby po literaturę uważaną za "kobiecą", a część miałaby na przykład kilka lubianych pozycji przy jednoczesnej obojętności/niechęci wobec romansu jako całości. Tak samo jak w przypadku kobiet, które kiedyś też miały czytać określone lektury, odpowiednie dla ich płci. To się zmieniło, kiedy dostały możliwość swobodnego sięgania po inne gatunki literackie. Nie zmieniła się biologia, tylko warunki zewnętrzne. Faceci paradoksalnie takiej możliwości nie dostali. Gdyby dostali - sądzę, że mielibyśmy sytuację analogiczną do tej żeńskiej: są preferowane gatunki, są mało lubiane, ale nie ma żadnych przekreślonych tylko dlatego, że to nie dla mężczyzn.
Problem w tym, że nie da się tego zbadać i ująć w dane statystyczne...
Nie dość, że kobiety chcą i są coraz bardziej męskie, to jeszcze chciałybyście, żeby mężczyźni byli bardziej zniewieściali. Nie trzeba czytać romansów żeby być uczuciowym. Mnie się te tendencje bardzo nie podobają. To co lansują teraz media to nie do końca moja bajka. Jestem tolerancyjny i nie mam z tym problemów, ale wydaje mi się, średnia wymalowanych facetów znających się na modzie jest sporo mniejsza w społeczeństwie niż w TV, a nie każda Dorota, czy Kasia urządzą nam mieszkanie i nie każda Martyna wejdzie boso do dżungli.
. Dziewczynka może czytać Maya, ale czy jej rówieśnik mógłby czytać kolejne tomy "Ani..." (nie lekturowe) otwarcie i nie narażając się na kpiny?
Myślę, że ilość dziewczynek zaczytujących się w Mayu jest podobna do ilości chłopców zaczytujących się w Ani z Zielonego Wzgórza.
Twtter is a day by day war
ale wydaje mi się, średnia wymalowanych facetów znających się na modzie jest sporo mniejsza w społeczeństwie niż w TV
Paradoksalnie top projektantów mody na świecie to panowie (nawet jeśli są homo to nadal są facetami) np. tutaj można zobaczyć top10
https://10mosttoday.com/worlds-10-best-fashion-designers/
podobnie jak szefów kuchni, mimo że kucharzenie jest zajęciem mocno kojarzonym z paniami
Twtter is a day by day war
Myślę, że ilość dziewczynek zaczytujących się w Mayu jest podobna do ilości chłopców zaczytujących się w Ani z Zielonego Wzgórza.
Nie wydaje mi się. Można zapytać, ile pań na forum czytało Maya, a ile panów - "Anię na uniwersytecie" (bo pierwszy tom to lektura). Ja Maya czytałam, Teresa także...
Nie dość, że kobiety chcą i są coraz bardziej męskie, to jeszcze chciałybyście, żeby mężczyźni byli bardziej zniewieściali. Nie trzeba czytać romansów żeby być uczuciowym
Kiedy właśnie chodzi mi o pozbawienie literatury etykietek, które sprawiają, że czytanie czegoś czyni mężczyznę "zniewieściałym" albo kobietę "męską". Właśnie po to, by uczuciowy facet mógł (jeśli chce i lubi) przeczytać romans albo pójść do kina na melodramat bez narażania się na kpiny, pogardę lub wsadzenie do szufladki "zniewieściały".
ie wydaje mi się. Można zapytać, ile pań na forum czytało Maya, a ile panów - "Anię na uniwersytecie" (bo pierwszy tom to lektura).
Myślę, że ilość osób na Forum jest mocno niereprezentatywna żeby wyciągać z tego jakieś wnioski dla całej populacji czytelników.
Twtter is a day by day war
Myślę, że ilość osób na Forum jest mocno niereprezentatywna żeby wyciągać z tego jakieś wnioski dla całej populacji czytelników.
Dlatego dyskusja ma charakter "akademicki" a nie naukowy 😉 Wg moich, niczym nieudokumentowanych przeczuć, takie zmuszanie chłopców (w niektórych środowiskach) do zabawy lalkami, noszenia spódniczek itp, spowoduje w dorosłym poważne życiu problemy psychiczne... nie uwolni ich od "roli narzuconej przez społeczeństwo", a zaburzy ich tożsamość... Zainteresowania, w dużej mierze, nie wynikają z z góry założonej roli w społeczeństwie, a z szeroko zrozumianej biologii 😉
Co oczywiście nie znaczy, że konkretna jednostka żeńska czy męska nie odnajduje się lepiej w działce statystycznie przypisanej płci przeciwnej 😉
Mnie również genderomania się nie podoba. Stoi w sprzeczności z moim doświadczeniem i obserwacjami w tym względzie. Obserwując małe dzieci, którym nie wdrukowano jeszcze żadnych kulturowych wzorców, wyraźnie widać co interesuje chłopców, a co dziewczynki. Co oczywiście nie wyklucza, że są jednostki, które zachowują się inaczej.
Wybacz, ale tu już odchodzimy całkiem od tematu. Kilkakrotnie podkreślałam, że chodzi po pierwsze o robienie tego, co się lubi, bez żadnych nacisków czy manipulacji, a po drugie - o odczepienie od literatury czy filmów etykietek, które sprawiają, że lubienie określonych gatunków ma świadczyć np. o "zniewieścieniu". Pisałam też, że prawdopodobnie w przypadku zaniku stereotypów męskie sympatie literackie kształtowałyby się analogicznie do żeńskich, czyli powiedzmy 80% ogólnie lubi literaturę obecnie kojarzoną z płcią, ale z tego część czyta tylko wybrane tytuły, część ma też lubianych autorów lub książki z "przeciwnej" strony. Dla części gatunek nie ma znaczenia, a część lubi różne rodzaje, ale zaczytuje się w takim "sprzecznym" z płcią... Tak jest obecnie w przypadku kobiet. A w przypadku panów niestety zainteresowanie gatunkiem literackim lub filmowym niezgodnym ze stereotypem męskości może skończyć się zaklasyfikowaniem jako "zniewieściały", "gej" albo i gorzej.
A w przypadku panów niestety zainteresowanie gatunkiem literackim lub filmowym niezgodnym ze stereotypem męskości może skończyć się zaklasyfikowaniem jako "zniewieściały", "gej" albo i gorzej.
To chyba zależy od towarzystwa w jakim się człowiek obraca. Ja jakoś miałem szczęście w życiu, że nie trafiałem codziennie na ludzi, którzy na podstawie tak dziwnych przesłanek klasyfikowali znajomych. Ludzie oczytani zazwyczaj czytają różne gatunki i dopiero po przeczytaniu stwierdzają, że coś lubią bardziej, coś mniej a coś im nie odpowiada. Nie widzę tutaj miejsca na ocenianie innych dlatego, że czytają lub lubią literaturę bardziej męską lub bardziej kobiecą. Ważniejsze jest co potrafią z tej literatury "wyciągnąć". Idąc tropem klasyfikowania na podstawie ulubionych książek wszyscy jesteśmy zdziecinniali bo lubimy Pana Samochodzika a prawda jest taka, że teraz w tych powieściach zauważamy inne rzeczy niż gdy czytaliśmy je gdy mieliśmy naście lat.
Twtter is a day by day war
Zgadzam się i uważam, że tak powinno się do sprawy podchodzić. Ale niestety w życiu tak to nie działa, jak widać nawet na przykładzie tej dyskusji.
Ale niestety w życiu tak to nie działa,
No nie zawsze, dotychczas u mnie w życiu to tak działało.
Twtter is a day by day war
Bardzo trudny quiz z cytatami z książek. Zdobyłem 20 punktów na 29 możliwych, no i trochę strzelałem.
21, ale raczej nie dzięki rozpoznawaniu cytatów, tylko innym przesłankom. A to narracja pierwszoosobowa, a to świadomość, że cytat nie pasuje do zakończenia.
ale raczej nie dzięki rozpoznawaniu cytatów, tylko innym przesłankom.
Ja nie trafiłam z cytatem książki, którą kiedyś bardzo lubiłam i dobrze znałam. Zdanie na nic mnie nie nakierowało a przecież nie można spamiętać końcowych zdań z wszystkich książek jakie się zna.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"