NA TROPACH SMĘTKA
Zazwyczaj nie dzielę się wrażeniami z lektury książki, której nie przeczytałem do końca. A tak właśnie jest w tym przypadku. Swego czasu utknąłem gdzie w 2/3 i nie zdołałem „Smętka” pokonać. Myśl o dalszej lekturze przypominała dawno zapomniane uczucie, które towarzyszyło mi kiedy musiałem usiąść do odrabiania lekcji. Wywiesiłem więc białą flagę, sądzę jednak, że nawet ta niedokończona lektura pozwoliła mi wyrobić sobie dość klarowny pogląd.
Dlaczego szło mi tak ciężko? Może dlatego, że to strasznie archaiczna forma reportażu? Może powodem są zbyt płomiennie tyrady autora służące dowodzeniu tez, które chce udowodnić? Być może dlatego, że większość tamtych problemów, o których z takim oddaniem opowiada Wańkowicz zdezaktualizowała się wobec współczesnej rzeczywistości? W powieści pewnie by to nie raziło ale w reportażu jest strasznie nużące A może po prostu dlatego, że książka nie trafiła w swój czas i zabrakło tej niezbędnej harmonii między nastrojem literackim a stanem moje duszy?
Ale przede wszystkim zraził mnie agitacyjny wydźwięk tej książki. Miał to być zapewne kontrapunkt do ówczesnej propagandy niemieckiej więc Wańkowicz planując mazurską wyprawę miał już sformułowaną tezę. Cel zbożny, ale walor reporterski, moim zdaniem, na tym ucierpiał.
Spotykając się z mieszkańcami mazurskiej ziemi był wyczulony na wszelkie ślady, zjawiska, fakty, które były w stanie uzasadnić jego punkt widzenia. W książce pojawia się sporo danych statystycznych, które mają ilustrować odsetek ludności posługującej się gwarą mazurską wywodzącą się z polszczyzny. Problem jednak w tym, że parametr ten nie ma większego związku z narodową tożsamością tych ludzi o czym piszę dalej. Natomiast i dla Wańkowicza i dla Niemców jest to narzędzie kwalifikacji narodowościowej, z tym że każdemu z nich służy wsparciu jego tezy. Fałszywie, moim zdaniem, pobrzmiewają nuty mówiące o zacofaniu terenu Mazur. Owszem, w porównaniu z resztą Niemiec, tak ale z pewnością nie w porównaniu z Polską. Nawet dzisiaj patrząc na Mazury i Podlasie widać różnice cywilizacyjne, na korzyść tych pierwszych.
Paradoksalnie, próbując dowodzić jak wielu mieszkańców terenu Mazur czuło się związanych z Polską, autor podsuwa mi zupełnie inne spostrzeżenia. Owszem, ludzie ci mówili językiem wywodzącym się z polszczyzny, gwarą będącą mieszanką staropolszczyzny, słów i zwrotów litewskich, staropruskich i przede wszystkim niemieckich. Ale uderzające jest właśni to, że oni wcale związku z Polską nie czuli, nawet nie zdawali sobie sprawy, że ich język jest tak podobny do współczesnego języka polskiego, że mogą się porozumieć bez problemu z Polakami.
Toć jo syćko rozumiem, toć jo syćko rozumiem. Nie cyganita? To tak ludzie w Polsce mówzio? Dyć to naso gadko. Toć jo moge wsendy Polskom reizować.
I oczywiście prawdą jest, że władze niemieckie tępiły objawy polskości ale w znakomitej większości ludność mazurska, nawet mimo mowy tak bliskiej polszczyźnie żadnego związku z państwowością polską nie czuła. Zresztą jaką świadomość narodową mogli mieć ci w znakomitej większości prości chłopi? Ich ojczyzną były Mazury, najbliższa okolica, sąsiedzi i tyle. Większe znaczenie miał względy religijne. Mazurom, w znacznej większości ewangelikom bliżej było do protestanckich Niemiec niż do katolickiej Polski. Władza niemiecka czy polska, z ideowego punktu widzenia była to sprawa drugorzędna, decydował pragmatyzm. Dlatego też, świadomie większość wybierała władzę niemiecką jako sprawniejszą organizacyjnie, bardziej obiecującą pod względem ekonomicznym, perspektywiczną. Rzesza ładowała w Prusy Wschodnie olbrzymie subwencje, podobnie jako wiele lat później Republika Federalna w landy byłej NRD. Powstające po latach zaborów, walczące o swój byt, ubogie państwo polskie nie miało im nic do zaoferowania. Stąd klęska Polski w plebiscycie 1920 roku. Klęska, bo to nie była jakaś tam przegrana, za Polską opowiedziało się ledwie 7,2% na Powiślu, 0,7% na Mazurach i 6.6 % na Warmii. Presja Niemców musiało mieć wpływ na wyniki plebiscytu ale skala przegranej była zbyt wielka by można było ją w ten sposób wytłumaczyć.
Cóż, tak to już się historia plecie, że prawdy o tożsamości tych ziem trzeba szukać na własną rękę. Propaganda niemiecka przez II wojną światową twierdziła, że Mazury to rdzenne ziemie niemieckie. Propaganda polska w okresie po II wojnie światowej wmawiała nam coś zupełnie przeciwnego. Taką wizję świata przekazywano nam w szkole, taką wizję utrwalał Nienacki w książkach o Panu Samochodziku. Jedno i drugie nie jest prawdą, ale taka w końcu rola propagandy. Żywioł polski odcisnął silne piętno w tej krainie ale nic nie jest białe albo czarne. Teraz stać nas na znacznie szerszą paletę barw. Zrządzeniem historii dzisiaj te tereny należą do Polski i należy dbać o to żeby tak pozostało, pamiętając jednak o bardzo pogmatwanych losach tej ziemi.
Ciekawe. Mnie to w podstawówce weszło całkiem gładko. Bym chyba musiał sprawdzić, jaki mam teraz odbiór Wańkowicza.
Powstające po latach zaborów, walczące o swój byt, ubogie państwo polskie nie miało im nic do zaoferowania. Stąd klęska Polski w plebiscycie 1920 roku.
Zdecydowanie zbyt duże uproszczenie wg mnie...zarzucając tendencyjność opinii Wańkowiczowi, posługujesz się tym samym.
Powodów znaczących, poza ekonomicznymi było o wiele więcej, sam piszesz i o religii, i o represjach jakie stosowali będący na miejscu Niemcy, a prawdopodobieństwo, że któryś z nich miał bardziej decydujące znaczenie niż inne, jest tylko subiektywną dywagacją.
No bo na czym opierasz twierdzenie:
Presja Niemców musiało mieć wpływ na wyniki plebiscytu ale skala przegranej była zbyt wielka by można było ją w ten sposób wytłumaczyć.
Równie dobrze można zdanie odwrócić i napisać, że ekonomiczne powody miały duże znaczenie, ale w świetle skali wyniku nie jest możliwe by były najistotniejsze. 😀
Pomijając fakt, że represje, że agitacja itp...
... to według mnie z kolei, bardzo ważnym było to, o czym napomknąłeś Kustoszu - administracja niemiecka była od lat na miejscu, była w pewien sposób ,,tutejsza,, wrośnięta w świadomość społeczną, i ta właśnie ,,tutejszość,, mogła mieć najistotniejsze znaczenie dla wyników plebiscytu.
Ludzie, szczególnie prości, nie mieli wówczas - (z wyjątkami licznymi- zgoda ale jednak wyjątkami - Kodrąb 😉 ) poczucia polskości, czy niemieckości, oni byli po prostu ,,stąd,, , byli miejscowi i tak też zagłosowali - na to z czym żyli od pokoleń i co mieli na co dzień , a zwykła u człowieka niechęć do nieznanego i do zmian też nie była zapewne bez znaczenia.
A co do ,,Na tropach Smętka,, to mam jak Ty Kustoszu - wymiękłem gdzieś po 2/3, ale dopiszę chyba do listy ,,Do Przeczytania,, 😎
Propagandowa agitacja chyba miała też jednak spory wpływ na wyniki plebiscytu. "Jak przyjdzie Polska, to was zaczną grabić, mordować i zabiorą wam gospodarstwa" spełniło się zresztą po 1945 roku.
Zdecydowanie zbyt duże uproszczenie wg mnie...zarzucając tendencyjność opinii Wańkowiczowi, posługujesz się tym samym.
Powodów znaczących, poza ekonomicznymi było o wiele więcej, sam piszesz i o religii, i o represjach jakie stosowali będący na miejscu Niemcy, a prawdopodobieństwo, że któryś z nich miał bardziej decydujące znaczenie niż inne, jest tylko subiektywną dywagacją.
Piszę przecież o różnych powodach. I nie znajduję w zasadzie żadnych argumentów, dla których autochtoni mieliby popierać polskie pretensje do tych terenów. Znaczenie presji niemieckiej jest moim zdaniem przesadzone. Żeby wywierać na kogoś nacisk, ten ktoś musi być najpierw przeciw naszym zamysłom, a ci ludzie w większości nie mieli do tego powodów. W swoim poście, zauważam po prostu, że propaganda Wańkowicza była odpowiedzią na propagandę niemiecką, ale to też propaganda.
W kwestii wyników plebiscytowych przemawiają do mnie następujące argumenty logiczne:
1) Znacznie większe możliwości stosowania presji mieli Niemcy, którzy zarządzali rejonem Warmii i Mazur a także Śląska w czasie kiedy odbywały się plebiscyty, ale często presja ta wcale nie musiała być potrzeba.
2) W 1920 roku Polska była jeszcze amorficznym tworem, ledwie powstałym z niebytu, cóż mogła więc zaoferować ludziom z terenów plebiscytowych vs bogate Niemcy?
3) Poparcie dla Polski na Śląsku brało się przede wszystkim nie z miłości do Polski, tylko z niechęci do Niemiec. Niechęć do Niemiec z kolei była efektem funkcjonującego modelu społecznego, w którym to Niemcy posiadali rolę dominującą.