Bawiłem się kiedyś w tropienie zawiłych meandrów swojego drzewa genealogicznego, niestety nie do końca z satysfakcjonującym skutkiem. Linia po mieczu gubi się na kresach dawnej Rzeczpospolitej Obojga Narodów, na terenach dzisiejszej Litwy i Białorusi, gdzie trudno szuka się informacji. Władza sowiecka skutecznie pozacierała ślady dawnej historii tych ziem. Więcej danych genealogicznych mam po kądzieli, ponieważ ta linia rodziny związana była z Koroną Królestwa Polskiego.
Najbarwniejszym antenatem, do jakiego udało mi się dogrzebać jest Piotr Strzyżewski, syn Jacka Strzyżewskiego, elektora na sejmie elekcyjnym Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1764 roku. Z jego osobą wiąże się bardzo fajna, zawadiacka historyjka.
W okresie Księstwa Warszawskiego, w czasie wojny polsko-austriackiej 1809 roku, Piotr Strzyżewski dowodził własnym oddziałem konnym, w randze podpułkownika. Z podjazdem złożonym z 4 ułanów dotarł pod Brzeżany (miasto między Lwowem a Tarnopolem). Ponieważ nie napotkał żadnych straży dotarł do centrum miasta i spostrzegł, że znajduje się w samym środku obozu austriackiego. Udając parlamentariusza kazał się doprowadzić do generała austriackiego i wymusił na nim kapitulację całego garnizonu. Wziął do niewoli około 4000 ludzi i armaty. Za ten wyczyn został awansowany do rangi pułkownika i odznaczony dwoma krzyżami za waleczność, polskim Krzyżem Virtuti Militari i francuskim Krzyżem Kawalerskim Orderu Legii Honorowej.
Owóż między gośćmi zjawił się także major Strzyżewski. Z kampanii w roku 1809 pozostało mu jedno wspomnienie, jak jedynie za pomocą odwagi i przytomności umysłu dokonał rzeczy w wojennej historyi dość rzadkiej. Był on podówczas kapitanem i z podjazdem złożonym z czterech ułanów zapędził się pod miasto Brzeżany. Tam stał na kwaterach oddział austryacki częścią z wojska, a częścią z rekrutów złożony i do 4000 ludzi liczący. Strzyżewski, nie spotkawszy żadnych placówek, wjechał do miasta i tu dopiero spostrzegł, że sam wlazł w garść nieprzyjacielowi. Udaje więc parlamentarza, pyta o kwaterę jenerała i wszedłszy zastaje go jeszcze w łóżku. Nie tracąc więc chwili, mówi do niego: "Jesteś w Brzeżanach otoczony, my panami miasta, poddaj się ze swoją komendą albo ci w łeb wypalę". Spisano kapitulacyą i tak w pięć osób wzięto do niewoli cztery tysiące ludzi bez wystrzału. Strzyżewski, posunięty na majora i ozdobiony dwoma krzyżami za waleczność, miał za sobą urok bohaterstwa...
(Leon Dembowski, pamiętnikarz)
Ogromnie ciekawe Kustoszu.
Mój stryj małopolski bawił się kiedyś w poszukiwania rodu i doszedł nawet .... niestety za daleko. Zawsze się trafia coś czego lepiej było nie wiedzieć 🙂 Jak do tego dołożę korzenie pomorskie to już w ogóle powodu do dalszych poszukiwań nie ma nic a nic.
Mój stryj małopolski bawił się kiedyś w poszukiwania rodu i doszedł nawet .... niestety za daleko.
Wiadomo, że fajniej jest mieć przodków bohaterów ale nie ma żadnego powodu, żeby się wstydzić. Po pierwsze przecież nie można mieć wpływu na to co zrobili, po drugie, to czego nie rozumieją współcześnie ludzie, nie wolno oceniać czynów ludzi przykładając do nich dzisiejszą miarkę.
Ja miałem tak rozległą rodzinę, że zdarzyli się i awanturnicy (brat mojego dziadka na początku ubiegłego wieku uciekł do Ameryki po awanturze na wiejskiej zabawie - jak Jaśko z Krużewników) a teraz np. rozkminiam, którzy z braci mojej babci dostali odznaczenia za udział w walkach w obronie Przemyśla i Lwowa.
Twtter is a day by day war
A ja nigdy nie interesowałem się losami mojej rodziny dalej niż do pradziadka...wiem, że kiedyś mój ojciec z braćmi dokopali się jakichś zesłańców syberyjskich po powstaniu listopadowym, ale nie dopytywałem... 😳
A ja nigdy nie interesowałem się losami mojej rodziny
No i teraz nie wiesz czy może gdzieś tam nie pałętał się jakiś hrabiowski stryjek. U mnie na pewno takowy był, gdyż jestem leniwa i to na pewno mam po przodkach.
Fajnie jest znać swoje korzenie. Niestety dalej, niż do pradziadków nie udało mi się rodzinnej genealogii zgłębić. Chociaż myślę, że przy odrobinie wysiłku mógłbym zejść przynajmniej jeszcze jedno pokolenie niżej, do prapradziadków.
Fajnie jest znać swoje korzenie. Niestety dalej, niż do pradziadków nie udało mi się rodzinnej genealogii zgłębić. Chociaż myślę, że przy odrobinie wysiłku mógłbym zejść przynajmniej jeszcze jedno pokolenie niżej, do prapradziadków.
Ja mam rozpisane, przez moje kuzynki (wnuczki brata mojego pradziadka) chyba do XIII wieku. Ale to są tylko (i aż) przodkowie mojego ojca. Od strony mamy zamknąłem się na jednym pradziadku. Rodzice mojej babci to już nawet dla mamy są tajemnicą. Tzn. na grobach rodziców mojego dziadka mama była (oboje zmarli przed urodzeniem mojej mamy), natomiast nic nie wie o swoich drugich dziadkach. Wojna, niestety, zabrała sporo informacji.
Twtter is a day by day war
U mnie z obu stron drzewa genealogicznego jest biedota chłopskiego pochodzenia, która jeśli się nawet czegoś dorobiła, to najwcześniej po pierwszej wojnie światowej.
Ja niestety o swoich przodkach nie wiem nic lub prawie nic. U mnie w rodzinie nikt nic nie wie, nie pamięta... Co prawda moja babcia od strony ojca z domu Dąbrowska utrzymywała, że jest z TYCH Dąbrowskich, ale nie wiem ile w tym prawdy.
Co prawda moja babcia od strony ojca z domu Dąbrowska utrzymywała, że jest z TYCH Dąbrowskich, ale nie wiem ile w tym prawdy.
A zaglądałaś do starych szuflad w domu rodziców, pudełka po czekoladkach, teczki? Czy tego wszystkie nie ma? Ja duuuużo rzeczy wyciągnąłem gdy rodzice się przeprowadzali w ubiegłym roku bo wtedy trzeba było przejrzeć wszystko.
Poza tym jest kilka portali, od których trzeba zacząć poszukiwania ale o tym bym chciał coś napisać 🙂
Twtter is a day by day war
Co prawda moja babcia od strony ojca z domu Dąbrowska utrzymywała, że jest z TYCH Dąbrowskich, ale nie wiem ile w tym prawdy.
A zaglądałaś do starych szuflad w domu rodziców, pudełka po czekoladkach, teczki? Czy tego wszystkie nie ma? Ja duuuużo rzeczy wyciągnąłem gdy rodzice się przeprowadzali w ubiegłym roku bo wtedy trzeba było przejrzeć wszystko.
Poza tym jest kilka portali, od których trzeba zacząć poszukiwania ale o tym bym chciał coś napisać 🙂
Chyba nic z tego. Mój ojciec i jego rodzice już nie żyją, a ja nigdy nie miałam żadnego kontaktu z rodziną od tej strony. Tak się to potoczyło. Jeśli chodzi o rodzinę od strony mamy, to też bardzo kiepsko. Dziadek nie żyje, a stan zdrowotny babci jest już taki, że na 100% niczego się nie dowiem, a do domu dziadków nie mam dostępu, wiec nie mam szansy niczego poszukać. No cóż, chyba pozostanę bez rodowodu.
Dwie wojny, zmiany granic, migracje ludności, wszystko to uczyniło wielkie spustoszenie w dokumentach i pamiątkach rodzinnych. Mój ojciec był bardzo późnym dzieckiem swoich rodziców, w konsekwencji dziadkowie zmarli kiedy byłem jeszcze zbyt młody i głupi żeby zainteresować się historią rodziny. Mój ojciec nie interesował się tym nigdy. Większość z tego co wiem, wiem od jego siostry, sam też odkryłem trochę w internecie. Pamiątek jest bardzo niewiele, za to zdjęć trochę więcej.
Dwie wojny, zmiany granic, migracje ludności, wszystko to uczyniło wielkie spustoszenie w dokumentach i pamiątkach rodzinnych. Mój ojciec był bardzo późnym dzieckiem swoim rodziców, w konsekwencji dziadkowie zmarli kiedy byłem jeszcze zbyt młody i głupi żeby zainteresować się historią rodziny. Mój ojciec nie interesował się tym nigdy. Większość z tego co wiem, wiem od jego siostry, sam też odkryłem trochę w internecie. Pamiątek jest bardzo niewiele, za to zdjęć trochę więcej.
Niestety działania w genealogii są bardzo powolne. Pierwszym powodem jest właśnie brak ciągłości dokumentacji a drugim trudny dostęp do informacji, która w większości wypadków jest w wersji papierowej. W necie pojawiają się nowe informacje cały czas, więc co jakiś czas warto poszukać czegoś czego już się szukało. Warto też te rzeczy zachować bo potrafią zniknąć z netu.
Dwa przykłady:
1.
Ani dziadek zginął na Majdanku. Fakt.
Pewnego dnia w necie pojawiło się zdjęcie zakazu otrzymywania paczek przez dziadka. Zdjęcie było wystawione na stronie muzeum z komentarzem, że to unikalny dokument tego typu.
Na stronie z danymi poszkodowanych przez III Rzeszę znaleźliśmy podstawowe informacje o Ani dziadku z datą jego śmierci.
Zaczęliśmy szukać informacji dalej. Znalazłem instytut w Niemczech zajmujący się historią i inwentaryzacją wszystkiego co dotyczy niemieckich obozów koncentracyjnych (Milady wie o czym piszę).
Wystawiliśmy zapytanie.
Po dwóch latach dostaliśmy mailem skany: listy transportowej do Gusen, karty obozowej z Gusen, chyba fragment listy obozowej z Mauthausen oraz... wniosek z urzędu miasta Lublin do parafii św. Pawła o wystawienie aktu zgonu.
W oparciu o ten ostatni dokument poprosiliśmy parafię o wystawienie tego samego i... dostaliśmy.
2.
Mój ojciec od lat opowiadał o "wujku z Tasmanii", znaczy że ma ale nic więcej nie potrafił opowiedzieć.
Ponieważ wujek więc szukałem zgodnie z nazwiskiem panieńskim mojej babci, nazwisko jest charakterystyczne ale nic nie znalazłem
Przy porządkowaniu tysięcy papierów, które rodzice złożyli w garażu znalazłem... pusta kopertę zaadresowaną do ojca z... Tasmanii, na której był adres nadawcy.
"Wujek" nosił nazwisko panieńskie mojej prababci...
Znalazłem go na liście Karpatczyków.
Wysłałem mail do Domu Polskiego w Hobart, bo na ich stronie były wspomnienia o Karpatczykach, którzy w większości tam wyemigrowali.
Po dwóch miesiącach dostałem informację, że zmarł. Praktycznie temat wydawał się zamknięty, nic więcej nie chcieli podać, mimo że prosiłem o przekazanie kontaktu rodzinie.
W tym roku wrzuciłem w google jeszcze raz jego dane i... nagle pojawiły się dane cmentarza w Hobart. Lista grobów, zdjęcie grobu ze wszystkimi podstawowymi danymi.
Twtter is a day by day war
To prawda Pawle. Ja też znalazłem w necie skany dokumentów z cmentarza na Rossie w Wilnie i z Kalwarii Mińskiej. Przeglądałem też skany formularzy imigracyjnych z Ellis Island z pierwszych lat XX wieku.
Szczególnie te ostatnie zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Nazwisko i imię, wiek, wzrost, kolor włosów i oczu, znaki szczególne, język, którym się posługuje, nazwa statku, którym imigrant przybył z Europy, port z którego wypłynął. I to wszystko ręcznie wypełnione i podpisane przez urzędnika imigracyjnego.
Jest taka scena w filmie „Ojciec chrzestny 2” kiedy młody Vito przybywa statkiem na Ellis Island i miałem ją przed oczami kiedy przeglądałem te dokumenty.
Szczególnie te ostatnie zrobiły na mnie wielkie wrażenie. Nazwisko i imię, wiek, wzrost, kolor włosów i oczu, znaki szczególne, język, którym się posługuje, nazwa statku, którym imigrant przybył z Europy, port z którego wypłynął. I to wszystko ręcznie wypełnione i podpisane przez urzędnika imigracyjnego.
Mi nie udało się znaleźć w Ellis Island, niestety, informacji o bracie mojego dziadka. Pewnie dlatego, że oprócz imienia i nazwiska nic więcej nie wiem a zarówno imię jak i nazwisko mocno popularne.
Twtter is a day by day war
Bardzo ciekawy temat. Mocno pasjonujące musi być takie szukanie. Ja mam to szczęście, że moja matka zabezpieczyła drzewo genealogiczne swojej rodziny więc sporo wiedzy na ten temat posiadamy. Podzielę się zatem pierwszą z ciekawostek. Z pewnością kojarzycie Bogusława Leśnodorskiego, do niedawna prezesa i współwłaściciela klubu piłkarskiego Legia Warszawa. Otóż Bogusław i moja matka mają wspólnego pradziadka, Gustawa Leśnodorskiego, choć inną prababcię. Antenaci Bogusława pochodzą z drugiego małżeństwa Gustawa z Marią Owińską.
Z tym nazwiskiem związana jest zabawna historia. Leśnodorski brzmi bardzo dumnie, ale nie jest to nazwisko odziedziczone przez Gustawa (pradziadka), a wymyślone i przyjęte przez niego na potrzeby pierwszego małżeństwa z prababcią mojej matki, Heleną Petryńską z hrabiowskiej rodziny. Gustaw pierwotnie nazywał się Schweiner (po polsku świniarz) i matka Heleny, hrabina Petryńska ani myślała pozwolić na ślub zakochanej córce z kimś o tak pospolitym nazwisku. Gustaw musiał coś zadziałać, a że jego ojciec Karol Schweiner był leśniczym w Dorze (obwód stanisławowski, obecnie iwanofrankowski) to wymyślił tego Leśnodorskiego. Po zmianie nazwiska nie było już przeszkód do ożenku.
Z nazwiskiem prababci Bogusława też jest zabawna sprawa. Antenaci Marii Owińskiej wcale się Owińscy nie nazywali a Jajkowie. Ktoś tam jednak stwierdził, że nazwisko Jajko blichtru noszącemu nie przynosi więc trzeba je jakoś zmienić. Jajko po łacinie to ovum, a więc Owiński było nie tylko nawiązaniem do pierwotnego nazwiska ale brzmiało od niego dużo lepiej.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
(obwód iwanofrankowski)
Jeśli piszesz o pradziadkach to Stanisławów a nie Iwanofrankowsk.
Twtter is a day by day war
Ale to nazwa historyczna, a ja celem umiejscowienia użyłem aktualnie obowiązującej.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Ale to nazwa historyczna, a ja celem umiejscowienia użyłem aktualnie obowiązującej.
Nie lubię czegoś takiego. To tak jak Google pisze, że np. Kornel Makuszyński urodził się na Ukrainie. To jest zakłamywanie historii. Dla umiejscowienia mogłeś napisać "obecnie obwód iwanofrankowski" a tak przez niedomówienia buduje się nieprawdziwą historię.
Twtter is a day by day war
Nie lubię czegoś takiego.
Jako że Cię lubię, to poprawiłem. Ufam, że teraz kolega jest kontent?
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!