Do Belem pospieszajcie…

Od wielu lat Lizbona to popularna weekendowa „destynacja” Polaków. Składa się na to kilka powodów: niezbyt drogie połączenia lotnicze, dobra baza noclegowa, korzystne ceny, nawet fakt, że na lotnisko można dojechać metrem. Do tego dochodzą liczne i różnorodne atrakcje. W stolicy Portugalii każdy znajdzie coś dla siebie, od zabytków poprzez muzykę i jedzenie, aż po komunikację miejską. Jednak krótki „city break” bywa zwyczajnie… cóż, ZA krótki. Zwłaszcza jeśli chcemy zahaczyć też o tereny podmiejskie, z Sintrą i Cabo da Roca na czele.

„Ofiarą” zbyt napiętego planu podróży może paść na przykład Belem – dzielnica, która zdecydowanie zasługuje na to, by poświęcić jej więcej czasu. Mi nie do końca się to udało, czego teraz żałuję.

Belem (nazwa do skrót od Santa Maria de Belem, a oznacza Betlejem) jest położone w sporej odległości od centrum Lizbony. Można dojechać tam tramwajem lub pociągiem, jednak sama dzielnica wydaje się oddzielnym kawałkiem miasta. Znajduje się w pobliżu ujścia rzeki Tag do oceanu i to właśnie element, który ją definiuje. Przed wiekami w Belem królowały stocznie, doki i okręty. Stąd w XV-XVI wieku portugalscy żeglarze wyruszali na podbój świata. Tu rozpoczął swą indyjską podróż Vasco da Gama – a był on tylko jednym z wielu.

Belem to liczne muzea, zabytki i pomniejsze atrakcje. Mi udało się poznać bliżej tylko cztery (albo pięć, zależy, jak liczyć). Oto jak prezentuje się mój prywatny ranking:

1.  Klasztor Hieronimitów

Absolutny zwycięzca.

Według przewodnika: „Budowa Klasztoru Hieronimitów rozpoczęła w roku 1501 z polecenia króla Portugalii Manuela I jako wyraz dziękczynienia za szczęśliwą wyprawę Vasco da Gamy do Indii. Klasztor powstał na miejscu kaplicy Ermida do Restelo (Capela de Săo Jerónimo), założonej w tym miejscu przez Henryka Żeglarza, w której to noc przed rozpoczęciem wyprawy do Indii spędził Vasco da Gama. Budowę klasztoru zakończono dopiero w poł. XVII wieku. (…) w dużej mierze została sfinansowana z zysków, które pochodziły z handlu przyprawami sprowadzanymi z basenu Oceanu Indyjskiego.”

Ogromna budowla reprezentuje styl manueliński, będący połączeniem gotyku i renesansu z iście barokową ozdobnością.

Obecnie znajduje się tam m.in. Muzeum Morskie, którego nie zdążyłam zwiedzić. Najlepiej wypadają krużganki: piękne, a przy tym na tyle rozległe, że nie trzeba obawiać się zadeptania przez tłumy turystów.

 Do klasztoru przylega kościół Santa Maria de Belem. To tam znajdują się nagrobki portugalskich władców i bohaterów, takich jak Vasco da Gama czy Luís de Camões.

2.  Muzeum Powozów (Museu Nacional dos Coches)

Bardzo ciekawy obiekt, w którym można obejrzeć eksponaty różnego typu, na przykład:

– wystawne karoce monarchów i dostojników kościelnych (nie wiem, jak to jeżdziło…)

– pochodzące z różnych epok pojazdy nieco bardziej użytkowe

– lektyki

– bryczki i powoziki dla dzieci

– wyposażenie podróżne, takie jak przodek łóżka polowego.

3.  Pomnik Odkrywców (Padrão dos Descobrimentos)

Właściwie nie zabytek, jako że monument w obecnym kształcie został odsłonięty dopiero w 1960 roku,  w pięćsetną rocznicę śmierci Henryka Żeglarza – to ten na samym czubku, z modelem statku w dłoniach. Betonowa konstrukcja liczy 52 metry wysokości, a na jej szczycie znajduje się taras widokowy. Po bokach umieszczono wizerunki 33 postaci powiązanych z epoką wielkich odkryć geograficznych. Sam pomnik świetnie prezentuje się nad brzegiem rzeki, zwłaszcza w słoneczny dzień.

4.  Torre de Belem

Na koniec atrakcja połowiczna, czyli Wieża Belem. Powstała na początku XVI wieku. Kiedyś strzegła ujścia Tagu. Znajdowała się wówczas niemal na środku rzeki. Obecne usytuowanie to „zasługa“ potężnego trzęsienia ziemi z 1755 r.

Przez wieki wieża pełniła różne funkcje – mieściły się w niej m.in. koszary, latarnia morska, punkt poboru opłat czy więzienie. Obecnie jest podobno najczęściej fotografowanym obiektem w Lizbonie, znalazła się też na liście 7 cudów Portugalii. Mimo to przy bliższym poznaniu okazała się rozczarowująca… Tzn. z zewnątrz jest śliczna. Jednak wnętrza to kilka niemal pustych pomieszczeń i bardzo wąskie przejścia, regulowane sygnalizacją świetlną. Nawet widoki lepsze są z Pomnika Odkrywców.

Jeśli dodamy do tego ogromną i bardzo wolno posuwającą się kolejkę to konkluzja staje się oczywista – nie opłaca się czekać, lepiej pooglądać Torre z zewnątrz, a w zaoszczędzonym czasie odwiedzić jakieś inne miejsce albo pójść na ciacho ;-).

5.  Szczególnie do Fábrica Pastéis de Belém. W tej piekarni/cukierni można zakupić oryginalne pastéis de Belém, czyli coś w stylu wadowickich kremówek. Oczywiście podobne ciasteczka sprzedają w całym mieście (choć pod nazwą pasteis de nata), no ale to jednak nie to samo co te PRAWDZIWE 😉

Wypełnione budyniem babeczki z ciasta francuskiego należy jeść na gorąco, posypane cukrem pudrem. Wieki temu ich wypiekiem zajmowali się mnisi hieronimici, ale kiedy klasztor zlikwidowano sprzedali przepis rodzinie, która założyła istniejący do dziś biznes. Sprzedają rocznie ok. 6 milionów pasteis, a sam lokal wygląda niekiedy, jakby trwała tam nieustająca wojna o karpia w Lidlu. Na szczęście obsługa jest bardzo sprawna, zaś babeczki można zjeść w jednym z pobliskich parków lub nad brzegiem Tagu.

źródło

Podsumowując – jeśli ktoś wybiera się do Lizbony warto na Belem zarezerwować sobie cały dzień. Zwłaszcza że miejsca, które opisałam, to tylko część atrakcji, które ma do zaoferowania ta dzielnica

O Belem, Lizbonie oraz innych niekoniecznie dalekich podróżach można porozmawiać tutaj: https://znienacka.com.pl/index.php/forum/podroze/podrozniczych-wspomnien-czar/paged/8/#post-23480