Akcja Frombork 2019 cz. I

Akcja Frombork 2019 wypadła ZNienacka. C’est la vie, zamiast na południe, jak pierwotnie planowaliśmy, udaliśmy się na północ by zmierzyć się z zagadkami Fromborka. Ekipa w składzie Milady, Kustosz z córką Mają, Aldona, Aga i Nietajenko z dziećmi Igorem i Leną, Wowax wraz z synem Kajtkiem, Teresa z Andrzejem i z córką Elą, Yvonne z Adamem i Dominikiem oraz Wilk z Basią stawiła się w komplecie. Przez cztery sierpniowe dni bawiliśmy się doskonale. Przeżyjmy to jeszcze raz.

Czwartek 15.08.2019r.

Spacer do Świętego kamienia z Tolkmicka śladami nieczynnej kolei – opisuje Aldona

Czwartkowy poranek zaczął się od pięknej pogody. Niechmurzystej i niezbyt nasyconej słońcem – czyli w sam raz dla każdego.

Wilk o czwartkowym ranku

Po dość długim biesiadowaniu śniadaniowym wszyscy dokonali krótkich, prawie żołnierskich czynności i byli gotowi aby wyruszyć w drogę do Tolkmicka i stamtąd udać się do Świętego Kamienia.

www.znienacka.com.pl

Droga do Tolkmicka, obecnie w intensywnym remoncie, zawsze przywoływała w moich wspomnieniach pierwsze pobyty we Fromborku. Jak bardzo tutaj nic się nie zmieniło przez tyle lat, jakby czas stanął w miejscu. Czy to dobrze czy nie trudno mi ocenić, skoro tam nie mieszkam. Mnie cieszy, że tutaj jest zawsze tak samo. Pozwala to na pewną odskocznię od ciągłych zmian w życiu i w otaczającym świecie. Teraz zmienia się tylko droga, a już wiem, że nie będzie tak samo, bo za chwilę zmieni się wszystko wokół i zmieni się również cały tutejszy klimat i będę musiała się z trudem do tego przyzwyczaić.

Tymczasem dotarliśmy na leśny parking i ruszyliśmy piechotą drogą na Święty Kamień. Oczywiście w odpowiednim momencie musieliśmy skręcić ze szlaku w kierunku północno-wschodnim a po przedarciu się przez chaszcze i zarośla ukazały nam się w końcu tory Kolei Nadzalewowej. Kolei nieczynnej, której reaktywacja jest corocznym sporem władz elbląskich oraz radnych województwa warmińsko-mazurskiego. Ostatni normalny kurs odbył się w roku 2006. Od tamtej pory próbowano przywrócić połączenia o charakterze bardziej wakacyjno rekreacyjnym, niestety z marnym skutkiem ze względu na niskie zainteresowanie turystyczne.

Usiana muszlami plaża nad Zalewem Wiślanym

Trasa kolejki wygląda niestety fatalnie. Tory są w wielu miejscach przerwane przez walczącą przyrodę i Zalew Wiślany. Podmokły teren, zwalone konary drzew i bujna roślinność dodaje uroku temu miejscu jednocześnie zabierając walory wypoczynkowo spacerowe. 

Po przedarciu się przez szuwary i gęste zarośla, raz idąc brzegiem plaży, raz zagłębiając się las dotarliśmy w końcu na Święty Kamień.

Zlotowicze okupujący Święty Kamień w Tolkmicku

Wowaxy urządziły sobie kąpiel morską w zielonkawej wodzie zalewu, sięgającego w najgłębszym zbadanym przez nich miejscu do kolan.  Pozostali wdrapali się na kamień aby stamtąd podziwiać, zaiste, piękny widok na Fromborskie Wzgórze wyłaniające się zza lasu. Basia z Wilkiem latała z aparatem i pstrykała co lepsze momenty naszych igraszek.

Wodorostowy Wowax Junior

Drogę powrotną wybraliśmy bardziej cywilizowaną, określoną szlakiem. green velo i po krótkiej wędrówce znaleźliśmy się na parkingu.

Na szlaku Green Velo

Obiad, zwiedzanie Tolkmicka i spacer na wieżę widokową – opisuje Aldona

Zmęczeni po leśnym spacerze ze Świętego Kamienia, otumanieni zapachami lasu po nocnej ulewie, gdzie wszystko w ciągu dnia zbudziło się do życia, niesamowicie głodni dotarliśmy do Tolkmicka. Udaliśmy się prosto do Restauracji Fregata. Dzięki doskonałej organizacji Milady wszystko już na nas czekało. Jedzonko wprost się do nas rwało…..a po otrzymaniu zamówionych dań oniemieliśmy z wrażenia. Porcje były tak bardzo rozsądne, że moglibyśmy sobie ten posiłek rozłożyć na trzy dni i jeszcze by zostało.

Obiad zajął więc nam trochę czasu, a odważni jeszcze poszli na deser lodowy.

Fregata zrobiła na nas pozytywne wrażenie. Skorzystaliśmy również z chwili pięknej pogody i poszliśmy zwiedzić tolkmicki ryneczek.

Fontanna na rynku w Tolkmicku

Nawet określenie „ryneczek” jest na wyrost, bo to po prostu plac parkingowy przy kościele. Ale za to pięknie odrestaurowany i funkcjonalny.  Jeszcze parę lat temu był to obraz, może nie nędzy ale na pewno rozpaczy.

Rynek w Tolkmicku – widok w kierunku parafii św. Jakuba Apostoła
Rynek w Tolkmicku – widok w kierunku południowo-zachodnim

Zwiedziliśmy kościół św. Jakuba Apostoła z XIV w. Kościół ten, był wielokrotnie niszczony przez pożary, dlatego też z wystroju oryginalnego zachował się tylko ołtarz główny oraz z lat późniejszych krucyfiks (z XVIII w) obrazy, rzeźby i  kamienna chrzcielnica, którą próbowałam jakkolwiek ruszyć, aby sprawdzić czy są pod nią podziemia. Niestety nie udało się przesunąć jej nawet o milimetr.

Widok z Wysoczyzny Elbląskiej

Z Tolkmicka popędziliśmy jeszcze na wieżę widokową w Nowince. Ciekawe miejsce Wysoczyzny Elbląskiej, z której rozpościera się przepiękny widok na Zalew Wiślany i Rezerwat Przyrody Doliny Stradanki.

Aldona na sianku

Urzekły mnie bele siana i zaskoczył mało pozytywnie kesz rozmiaru mikrus, schowany w takim miejscu, że co najmniej powinien to być litrowy pojemnik, dla urozmaicenia i podtrzymania atrakcyjności. 

Poszukiwania kesza w Nowince

Po chwili kontemplacji nad cudną naturą i po wywąchaniu wszystkich  sielskich zapachów przez Teresę ruszyliśmy do bazy.

Piątek 16.08.2019r.

Wzgórze katedralne (planetarium, muzeum, katedra) – opisuje Aldona

W piątkowy poranek Milady po śniadaniu została przepytana z planu dnia i mając na uwadze, że chcemy koniecznie wszystko zdążyć zobaczyć musieliśmy się wziąć do galopu.

Widok na katedrę we Fromborku z wieży Radziejowskiego

Zaczęliśmy od Planetarium. Pokaz jak zawsze był bardzo ciekawy, może jak dla mnie, zbyt trudny w przekazie ale dzieci były zadowolone. Dla przypomnienia: planetarium znajduje się w przyziemiu dawnej dzwonnicy katedralnej zwaną wieżą Radziejowskiego.  Uwielbiam ten moment gasnących świateł i pokaz obrazów ciał niebieskich. Z wzniesionymi głowami fascynowaliśmy się przez chwilę wszechświatem i swoją małością wobec tego bezmiaru gwiazd.

Kopernik

Po rozrywce planetarnej udaliśmy się do muzeum. Czekając na przewodnika, którego Milady wytrzasnęła chyba spod ziemi, rozglądaliśmy się po najnowszych pracach budowlanych na Wzgórzu. Jeśli to co tam dzisiaj orają ma przynieść jakikolwiek pozytywny skutek, to będę się z tego cieszyć. Bo póki co, brak dotychczasowego mostku drewnianego prowadzącego do wejścia głównego, nie napawa mnie optymizmem i wręcz psuje mój światopogląd.

Prace konserwatorskie prowadzone na wzgórzu katedralnym

Muzeum Mikołaja Kopernika  mieści się w dawnym Pałacu Biskupim a pierwsza wystawa została otwarta w Wieży Kopernika w roku 1912.  Od tamtej pory, po powojennej odbudowie Muzeum nadal się rozwija i przyciąga kolejnych turystów. Wystawa poświęcona jest oczywiście Mikołajowi Kopernikowi i posiada wiele ciekawych eksponatów. M.in. instrumenty astronomiczne w tym kopie używanych przyrządów przez Kopernika, starodruki i grafiki, księgi naukowe, ceramika,  rzeźby, obrazy i fascynujące gotyckie witraże. Najbardziej znany eksponat to obraz Jana Matejki przedstawiającego Kopernika pt: „Kopernik obserwujący niebo”.

Nasz przewodnik bardzo się spieszył z opowiadaniem  i tłumaczeniem historii eksponatów ze względu na czekającą nas jeszcze atrakcję w Katedrze – koncert organowy.

Czy to tu spoczywa Kopernik?

Na koncert zdążyliśmy i przez pół godziny oddawaliśmy się wibracjom fromborskich organów. Nie znam się na muzyce  organowej i sztuce grania na takim instrumencie ale skoro tak wiele osób zachwyca się zarówno samymi piszczałkami ,głosem organów  i jego barwą to coś w tym musi być.  Pan organista uraczył nas muzyką wcale nie kościelną a to co zagrał faktycznie było imponujące. Muzyczne motywy filmowe przeplatały się z opowieściami o rodzaju piszczałek, które brały udział w pokazie i tłumaczeniu nam na co zwrócić uwagę słuchając. Dzięki temu mogliśmy rzeczywiście uchwycić bardzo wiele możliwości organów a także umiejętności gry pana organisty.

Fromborskie organy

Po koncercie wróciliśmy jeszcze do zwiedzenia Katedry i dowiedzieliśmy się, że miejsce pochówku Kopernika to tak naprawdę może być …. iluzja. Bo 100% dowodów w tej sprawie dalej nie ma.

Gra terenowa – opisuje Kustosz

Że będzie dobrze, wiadomo było już wcześniej z przecieków na temat przygotowań do gry. Ale, że będzie fantastycznie, miało się dopiero okazać.

Prognozy pogody, polska, norweska, każda, były zgodne. Jutro będzie lało, dzisiaj być może deszcz nas oszczędzi. A tylko w te dwa dni mogliśmy rozegrać grę terenową. Co robimy? Burza mózgów, konsultacje i decyzja. Gramy dzisiaj wieczorem.

Aldona, organizatorka gry i Andrzej (przyszły Człowiek Zlotu 2019), tania siła robocza,  poszli w miasto, przygotować Frombork na nasz szturm. Trochę ich nie było. W międzyczasie, chmurki, które miały nas ominąć zaczęły zbierać się nad naszymi głowami nabierając coraz mniej sympatycznej barwy. Kiedy Aldona i Andrzej z powrotem znaleźli się na campingu stało się jasne, że lunie. Kolejna burza mózgów. Przekładamy grę na kolejny dzień? Nie można. Niektóre elementy gry nie są odporne na deszcz, poza tym istnieje ryzyko, że skrytki i wskazówki odkryją mugole. Trzeba więc grać dzisiaj, co więcej przyspieszyć rozpoczęcie żeby zdążyć przed burzą. Nie ma rady, zaczynamy.

Maja odczytuje pierwszą wskazówkę

Krótkie wprowadzenie przez Aldonę i jazda. Start jest na campingu, Maja odczytuje pierwszą wskazówkę. Musimy wyjść z campingu i odmierzyć odpowiednią liczbę kroków na odpowiedni azymut. Rozpiera nas energia, lecimy. Szybka identyfikacja okolicy skrytki i wpadamy w wir poszukiwań. Macanie tablicy informacyjnej nic nie daje, drzewka i krzaczki też nie kryją tajemnic. Wreszcie jest! To nasz survivalowiec, keszer i harpagan wpadł na trop fałszywej studzienki kanalizacyjnej. Był w końcu znak templariuszy, szukać na poziomie ziemi, prawda? Nie z Nietajenką takie numery, Aldona.

Fałszywa studzienka kanalizacyjna

W studzienkę wetknięta jest krzyżówka, którą trza będzie rozwiązać za pomocą haseł znalezionych na kolejnych etapach gry i dalsze wskazówki. Najpierw, drzewko co zimą jest zielone, trza szukać Alojzego. Potem, syrenka, wąż, 998. Straż pożarna!

Zamykamy studzienkę i dawaj, że gonić króliczka. Na miejscu szybko rzuca się w oczy tabliczka ostrzegająca przed groźnym królikiem. Czarnego brudasa, groźnego Alojzego, Wowax bohatersko zdejmuje z drzewa. W króliku jest pierwszy klucz do finałowej skrytki!

Odnalezienie Alojzego skrywającego kolejną wskazówkę

Teraz biegiem do strażaków, szukać hydrantu z mniejszym H. Wilk wyrwał do przodu w tempie Usaina Bolta, nie bacząc na rozpacz w oczach dzieciaków, które nie mogły za nim nadążyć. Raz, dwa sam odnalazł skrytkę z hasłem do krzyżówki i kolejną wskazówką. Tak jest! Adrenalina działa!

Podpowiedź kieruje nas do obelisku upamiętniającego przejazd Napoleona Bonaparte przez Frombork. Obmacujemy obelisk i pamiątkową tablicę, grzebiemy w kwiatowych rabatkach i w ziemi. Bez sensu. Nie ma u Aldony banalnych rozwiązań. Fałszywy kamień z ukrytą skrytką? No jasne. Fałszywa lampka podświetlająca napoleoński obelisk? No przecież! Znajdujemy obie skrytki, wyciągamy hasła do krzyżówki, następną wskazówkę i jazda do przodu, bo niebo nad miastem zdążyło już zrobić się czarne. Strażnikiem kolejnej wskazówki jest święty Józef. Nie ma rady, trzeba gościa znaleźć.

Sztuczny kamień kryjący wskazówkę

Z coraz większym niepokojem obserwujemy ciężką chmurę wiszącą tuż nad nami. Rozpoczął się wyścig z czasem. Marszruta prowadzi ulicą Starą. Przechodząc pomachaliśmy staruszkowi Dąbrowskiemu przycupniętemu na ławeczce przed domem.

A niebo grzmi

Święty pilnuje najlepszej tego dnia skrytki. Mega kreatywny, pracochłonny, perfekcyjnie wpasowany w otoczenie kesz, po porostu XD jak skwitowała rzecz młodzież. Nic więcej nie powiem. Kto widział, ten wie, kto nie widział, i tak nie uwierzy. Aldona, keszerskie mistrzostwo świata!  A w środku kolejne hasła do krzyżówki i ostatnia wskazówka – szanuj zieleń. Lecimy bo zaczęło już porządnie lać.

Keszerskie mistrzostwo świata

Burza, ulewa, ciemno, mamy już wszystkie kluczyki i hasła, teraz trzeba skryć się gdzieś przed deszczem i zebrać to wszystko do kupy. Znajdujemy przyjazny, gęsty iglaczek i rozpoczynamy gimnastykę zwojów mózgowych rozwiązując nasze zadanie. Hasła krzyżówki dotyczą książki „Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka” więc radzimy sobie sprawnie. Znacznie trudniej odnaleźć wszystkie potrzebne hasła, wilgotne i skitrane po różnych kieszeniach. W końcu jest rozwiązanie. Trzeba wracać na camping. Tylko jak? Bo leje jak z cebra.

Ulewa nie straszna gdy krzyżówka nierozwiązana

Andrzej! No tak! Został na campingu. Dzwonimy i Człowiek Zlotu zjawia się wkrótce z misją ratunkową. Zabiera samochodem pierwszą grupę zmokniętych graczy, dzieciaki i kierowców. Kilka minut czekania i podjeżdżają aż trzy podwody. Zabieramy się wszyscy.

Już na campingu rozgrywa się finał całej zabawy. Pojawia się wielka, ciężka skrzynia, kryjąca nieprzebrane skarby pułkownika Koeniga. Kluczki. Pasują. Kulminacja napięcia i naszym oczom ukazuje się zawartość wszystkich trzech schowków Koeniga, a nawet więcej. Są więc złote kielichy (udało nam się ubiec Baturę), monety, a nawet płynne rubiny zamknięte w fantastycznych flaszkach dla dorosłych graczy. Dzieciakom oczy wyskakują z orbit, pozostałym opadają szczęki.

Puchary dla młodszych wygranych
Nalewki dla pełnoletnich wygranych

Kurtyna, podziękowania, łzy radości i wzruszenia, aplauz. Aldona chapeau bas!

A to dopiero czwartek oraz piątek (15-16.08.2019r.). Jest to część pierwsza relacji z Akcji Frombork 2019. Jutro zapraszam do przeczytania części drugiej. O Akcji Frombork 2019 oraz relacji z niej możemy dyskutować na Naszym Forum.

Drugą część relacji z Akcji Frombork 2019 możecie zobaczyć TUTAJ.

Jedna uwaga do wpisu “Akcja Frombork 2019 cz. I

Możliwość komentowania jest wyłączona.