Pakt Ribbentrop-Beck

1 września 1939 roku, o godzinie 4:45 pancernik Schleswig – Holstein oddał pierwsze salwy w kierunku polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. 5 minut wcześniej niemieckie bomby spadły na Wieluń. Rozpoczęła się II wojna światowa. Potem był jeszcze 17 września i dla wszystkich stało się jasne, że Polska została stracona. Cena jaką zapłaciliśmy za rozstrzygnięcia II wojny światowej jest okrutna. Czy ten scenariusz musiał się zrealizować, czy była możliwa inna ścieżka historii?

Od dziesiątków lat przyzwyczailiśmy się wierzyć, że Polska została zmiażdżona przez tryby machiny dziejów i sami Polacy nie mieli większego wpływu na swój tragiczny los. Wierzymy, że łączyły nas więzi przyjaźni z zachodnimi sojusznikami Anglią i Francją i nie mogliśmy przewidzieć, że sprzeniewierzą się swoim zobowiązaniom. Wierzymy, że II wojna światowa wybuchła o Gdańsk, a sowiecki nóż w plecy był zaskoczeniem dla świata.

Nie łatwo jest pozbyć się tych mitów, zakorzenionych tym głębiej, że doskonale wpisują się w polskie idealistyczne i romantyczne myślenie o swojej roli w historii. Dotychczas, w naszej historiografii bardzo nieśmiało przebijała się publicystyka historyczna Stanisława Cata Mackiewicza, niezwykle ostra i krytyczna wobec polityki zagranicznej prowadzonej przez Józefa Becka w przededniu II wojny światowej, która doprowadziła do tego, że największy konflikt zbrojny w dziejach świata rozpoczął się w Polsce. Nie traktowano poważnie analiz historycznych profesora Pawła Wieczorkiewicza, który wprost formułował tezę, że Polska powinna przystąpić do wojny w sojuszu z Niemcami. Beck dokonał po prostu fatalnego wyboru. Zamiast przypieczętować istniejące przymierze z Niemcami, oparł się o wątły alians z Francją i przyjęte za pięć dwunasta szalbiercze gwarancje Anglików. Jakkolwiek szokująco by to nie brzmiało, każdy inny scenariusz, który mógł się wydarzyć byłby korzystniejszy dla Polski. Bardzo przekonująco rozwija ten pogląd Piotr Zychowicz w swojej głośnej książce pt. „Pakt Ribbentrop-Beck”.

Na początku 1939 roku dokładnie już było wiadomo, że wojna w Europie wybuchnie. Wydawało się jednak, że historia potoczy się zupełnie innym torem. Polska była związana z Niemcami paktem o nieagresji z 1934 roku i łączyły ją dobre stosunki z zachodnim sąsiadem. Plany Hitlera nie zakładały agresji na Polskę. Zamierzał zaatakować Francję i Anglię więc zależało mu na neutralnej postawie Polski w tym konflikcie. Hitler doskonale wiedział, że Polska związana sojuszem z Francją w przypadku wojny, na zachodzie wypełni swoje sojusznicze zobowiązania (w przeciwieństwie do Francji i jej zobowiązań wobec Polski). Nie chciał walczyć na dwóch frontach, więc sojuszem z Polską zamierzał zabezpieczyć tyły Wehrmachtu. Kolejnym celem fuhrera miał być Związek Radziecki i w tej fazie wojny liczył na aktywny udział polskiej armii.

Chcąc odsunąć od siebie groźbę pierwszego uderzenia Anglicy podjęli grę dyplomatyczną udzielając Polsce, w marcu 1939 roku, gwarancji pomocy na wypadek działań wojennych zagrażających niepodległości naszego kraju. Ku zdumieniu samych Anglików, Polska te gwarancje przyjęła znajdując się tym samym w obozie wrogim Niemcom. Rozwścieczony Hitler zerwał pakt o nieagresji z Polską i musiał dokonać weryfikacji swoich planów. Chcąc mieć bezpieczne zaplecze w czasie wojny na froncie zachodnim, musiał najpierw pokonać Polskę i zawrzeć sojusz ze Stalinem, który po zajęciu Polski stawał się bezpośrednim sąsiadem Hitlera. I tak się stało.

A przecież jeszcze w styczniu 1939 roku Niemcy proponowali gwarancję naszej granicy zachodniej, przedłużenie paktu o nieagresji na okres od 10 do 25 lat i przystąpienie do paktu antykominternowskiego. W zamian oczekiwali deklaracji o wspólnym uderzeniu na ZSRR oraz rozwiązania spornej kwestii Gdańska i autostrady przez korytarz do Prus Wschodnich. Te dwie ostatnie sprawy w historii Polski traktowane są jako bezczelne ultimatum Hitlera, na które w żadnym wypadku nie mogliśmy się zgodzić. Tymczasem umieszczenie ich we właściwym kontekście pozwala ocenić tę sprawę bardziej racjonalnie. Z punktu widzenia wodza III Rzeszy, propozycje złożone Polsce były daleko idącym kompromisem. Wszystkie wcześniejsze niemieckie rządy (przed dojściem Hitlera do władzy) bezwzględnie domagały się rewizji Traktatu Wersalskiego, zwrotu Śląska i Pomorza oraz wcielenia Gdańska do Rzeszy. Eksterytorialna autostrada nie byłaby zagrożeniem dla Polski, zwłaszcza że w przypadku poważnego konfliktu mogła być łatwo przez nas zniszczona. Natomiast Gdańsk nie należał przecież wcale do nas. Polacy stanowili w nim ledwie 10% mieszkańców, a Polska miała tam jedynie zagwarantowane pewne swoje interesy, między innymi dostęp do portu i prawo do reprezentowania miasta na arenie międzynarodowej. Absurdalność statusu Wolnego Miasta była dla obu stron oczywista i domagała się jakiegoś rozwiązania. Oddanie Gdańska Niemcom (zwłaszcza że polskie interesy gospodarcze w Gdańsku miały zostać zachowane) nie godziło w polską racją stanu. To propaganda rządów sanacji nadała taki wymiar tej sprawie. W efekcie, historia II wojny światowej potoczyła się według scenariusza zapisanego w pakcie Ribbentrop-Mołotow, zamiast w pożądanym przez Niemcy pakcie Ribbentrop-Beck, który przed rozpoczęciem działań wojennych zupełnie inaczej określiłby układ sił w Europie.

Najważniejsza teza książki Zychowicza zakłada, że w interesie Polski było powtórzenie scenariusza, według którego rozegrała się I wojna światowa. Przypieczętowanie sojuszu z Niemcami (nawet za cenę wyższą niż autostrada przez korytarz i Gdańsk, gdyby była taka konieczność) i wspólne uderzenie na Związek Radziecki, który w tej sytuacji najprawdopodobniej zostałby pokonany. Następnie zmiana sojuszy w momencie odwrócenia sytuacji na zachodzie, po przystąpieniu do wojny Stanów Zjednoczonych. W ten sposób Polska znalazłaby się z w obozie zwycięskich aliantów, w którym zajęłaby znacznie silniejszą pozycję niż miało to miejsce w rzeczywistości.

Zdaję sobie sprawę, że przy tak lapidarnym ujęciu tematu, scenariusz ten może wyglądać fantastycznie i rodzić szereg pytań i wątpliwości. Nie jest moją intencją streszczanie historycznych analiz wypełniających książkę Zychowicza, zapewniam jednak, że zawarta w niej argumentacja wygląda przekonująco. Zainteresowanych zachęcam do tej pasjonującej lektury. Ale warto też zwrócić uwagę, że wszystkie inne, gorsze dla Polski scenariusze wydarzeń i tak postawiłyby nas w znacznie lepszej sytuacji niż ta, w której się znaleźliśmy. Bowiem kluczową kwestią było jak najpóźniejsze wejście do wojny. Im później by to się stało, tym mniejsze koszty musielibyśmy ponieść. Brytyjczycy doskonale to rozumieli. W 1939 roku kiedy wepchnęli Polskę pod gąsienice czołgów Wehrmachtu i później, od połowy 1941 roku do połowy 1944 roku, kiedy dzielnie „walczyli” do ostatniego żołnierza armii czerwonej, opóźniając jak długo się dało utworzenie drugiego frontu w Europie.

Sceptykom, z przyczyn moralnych odrzucającym wariant sojuszu z III Rzeszą wypada przypomnieć, że w 1939 roku Hitler nie był jeszcze odrażającym zbrodniarzem, a w przypadku sojuszu Polski z Niemcami do zbrodni na narodzie polskim najprawdopodobniej w ogóle by nie doszło. Warto też zwrócić uwagę, że Włochy, Węgry, Rumunia, Bułgaria czy Słowacja taki sojusz zawarły i z pewnością na swoim wyborze nie wyszły gorzej niż Polska. Co więcej, po odrzuceniu przez Polskę niemieckiej oferty, pakt z Hitlerem zawarł przecież Związek Radziecki. Nikt dzisiaj nie wytyka tym krajom „brudnego” aliansu. Wreszcie, należy sobie uświadomić, że liczba ofiar władzy Stalina w sposób istotny przekraczała to co miał na koncie reżim III Rzeszy, a jednak alianci nie uważali tego za istotny powód by obrażać się na Wujaszka Joe. Zbrodnie Hitlera mają po prostu znacznie gorszy piar. Cóż, historię zawsze piszą zwycięzcy.

Najpoważniejszym argumentem podnoszonym przez krytyków tezy o możliwym aliansie Polski z Niemcami jest wrogie nastawienie ówczesnego społeczeństwa polskiego do takich projektów co realizację rozważanego scenariusza czyniło wariantem jedynie hipotetycznym. Jeśli tak, możemy ubolewać nad przyrodzonym brakiem pragmatyzmu narodu polskiego i w chwili najcięższej próby, brakiem przywódców obdarzonych autorytetem zdolnym podejmować niepopularne ale konieczne decyzje. Dziś możemy tylko się zastanawiać czy Józef Piłsudski rozegrałby tę partię tak samo jak Beck. Ja osobiście wątpię.

Wniosek z tych rozważań jest następujący. Polityka jest bezwzględna i brudna, zwłaszcza tam, gdzie gra toczy się o wielką stawką. Nie ma w niej miejsca na honor, moralność, godność, solidarność, rzetelność, szlachetność, przyjaźń czyli wszystkie te piękne cechy, które uważa się za zalety w odniesieniu do zachowań poszczególnych ludzi. Polacy nigdy tego rozumieli, stąd taka nasza historia, stąd klęska II wojny światowej i Jałta, kiedy to sojusznicy zdradzili nas po raz wtóry.

O alternatywnych scenariuszach historycznych i możliwości zawarcia paktu z Ribbentrop – Beck możemy porozmawiać na FORUM.