Czemu mnie nie dziwi, że to Aldona siedzi na tej beli 😉
Ja też na niej byłem...znaczy na beli, nie Aldonie 😁
Ej, brakuje opisu serfowania na beli słomy!😁
Zawsze możesz opisać swoje okropne zachowanie i popsucie mi takiego pięknego zdjęcia 🙂
Czemu mnie nie dziwi, że to Aldona siedzi na tej beli
Chciałam tez stanąć, ale trochę się to cholerstwo ruszało....zresztą (patrz wyżej) nadciągało zagrożenie 😀 😀 😀
Proszę o cierpliwość bo mam nawał pracy i małego pecha w tym tygodniu w drodze
Milady, gdzie dalsze części. Zapadłaś juz w zimowy sen? 😀
Piątek 16.08.2019
Gra terenowa - opisuje Kustosz
Że będzie dobrze, wiadomo było już wcześniej z przecieków na temat przygotowań do gry. Ale, że będzie fantastycznie, miało się dopiero okazać.
Prognozy pogody, polska, norweska, każda, były zgodne. Jutro będzie lało, dzisiaj być może deszcz nas oszczędzi. A tylko w te dwa dni mogliśmy rozegrać grę terenową. Co robimy? Burza mózgów, konsultacje i decyzja. Gramy dzisiaj wieczorem.
Aldona, organizatorka gry i Andrzej (przyszły Człowiek Zlotu 2019), tania siła robocza, poszli w miasto, przygotować Frombork na nasz szturm. Trochę ich nie było. W międzyczasie, chmurki, które miały nas ominąć zaczęły zbierać się nad naszymi głowami nabierając coraz mniej sympatycznej barwy. Kiedy Aldona i Andrzej z powrotem znaleźli się na campingu stało się jasne, że lunie. Kolejna burza mózgów. Przekładamy grę na kolejny dzień? Nie można. Niektóre elementy gry nie są odporne na deszcz, poza tym istnieje ryzyko, że skrytki i wskazówki odkryją mugole. Trzeba więc grać dzisiaj, co więcej przyspieszyć rozpoczęcie żeby zdążyć przed burzą. Nie ma rady, zaczynamy.
Krótkie wprowadzenie przez Aldonę i jazda. Start jest na campingu, Maja odczytuje pierwszą wskazówkę. Musimy wyjść z campingu i odmierzyć odpowiednią liczbę kroków na odpowiedni azymut. Rozpiera nas energia, lecimy. Szybka identyfikacja okolicy skrytki i wpadamy w wir poszukiwań. Macanie tablicy informacyjnej nic nie daje, drzewka i krzaczki też nie kryją tajemnic. Wreszcie jest! To nasz survivalowiec, keszer i harpagan wpadł na trop fałszywej studzienki kanalizacyjnej. Był w końcu znak templariuszy, szukać na poziomie ziemi, prawda? Nie z Nietajenką takie numery, Aldona.
W studzienkę wetknięta jest krzyżówka, którą trza będzie rozwiązać za pomocą haseł znalezionych na kolejnych etapach gry i dalsze wskazówki. Najpierw, drzewko co zimą jest zielone, trza szukać Alojzego. Potem, syrenka, wąż, 998. Straż pożarna!
Zamykamy studzienkę i dawaj, że gonić króliczka. Na miejscu szybko rzuca się w oczy tabliczka ostrzegająca przed groźnym królikiem. Czarnego brudasa, groźnego Alojzego, Wowax bohatersko zdejmuje z drzewa. W króliku jest pierwszy klucz do finałowej skrytki!
Teraz biegiem do strażaków, szukać hydrantu z mniejszym H. Wilk wyrwał do przodu w tempie Usaina Bolta, nie bacząc na rozpacz w oczach dzieciaków, które nie mogły za nim nadążyć. Raz, dwa sam odnalazł skrytkę z hasłem do krzyżówki i kolejną wskazówką. Tak jest! Adrenalina działa!
Podpowiedź kieruje nas do obelisku upamiętniającego przejazd Napoleona Bonaparte przez Frombork. Obmacujemy obelisk i pamiątkową tablicę, grzebiemy w kwiatowych rabatkach i w ziemi. Bez sensu. Nie ma u Aldony banalnych rozwiązań. Fałszywy kamień z ukrytą skrytką? No jasne. Fałszywa lampka podświetlająca napoleoński obelisk? No przecież! Znajdujemy obie skrytki, wyciągamy hasła do krzyżówki, następną wskazówkę i jazda do przodu, bo niebo nad miastem zdążyło już zrobić się czarne. Strażnikiem kolejnej wskazówki jest święty Józef. Nie ma rady, trzeba gościa znaleźć.
Z coraz większym niepokojem obserwujemy ciężką chmurę wiszącą tuż nad nami. Rozpoczął się wyścig z czasem. Marszruta prowadzi ulicą Starą. Przechodząc pomachaliśmy staruszkowi Dąbrowskiemu przycupniętemu na ławeczce przed domem.
Święty pilnuje najlepszej tego dnia skrytki. Mega kreatywny, pracochłonny, perfekcyjnie wpasowany w otoczenie kesz, po porostu XD jak skwitowała rzecz młodzież. Nic więcej nie powiem. Kto widział, ten wie, kto nie widział, i tak nie uwierzy. Aldona, keszerskie mistrzostwo świata! A w środku kolejne hasła do krzyżówki i ostatnia wskazówka – szanuj zieleń. Lecimy bo zaczęło już porządnie lać.
Burza, ulewa, ciemno, mamy już wszystkie kluczyki i hasła, teraz trzeba skryć się gdzieś przed deszczem i zebrać to wszystko do kupy. Znajdujemy przyjazny, gęsty iglaczek i rozpoczynamy gimnastykę zwojów mózgowych rozwiązując nasze zadanie. Hasła krzyżówki dotyczą książki „Pan Samochodzik i Zagadki Fromborka” więc radzimy sobie sprawnie. Znacznie trudniej odnaleźć wszystkie potrzebne hasła, wilgotne i skitrane po różnych kieszeniach. W końcu jest rozwiązanie. Trzeba wracać na camping. Tylko jak? Bo leje jak z cebra.
Andrzej! No tak! Został na campingu. Dzwonimy i Człowiek Zlotu zjawia się wkrótce z misją ratunkową. Zabiera samochodem pierwszą grupę zmokniętych graczy, dzieciaki i kierowców. Kilka minut czekania i podjeżdżają aż trzy podwody. Zabieramy się wszyscy.
Już na campingu rozgrywa się finał całej zabawy. Pojawia się wielka, ciężka skrzynia, kryjąca nieprzebrane skarby pułkownika Koeniga. Kluczki. Pasują. Kulminacja napięcia i naszym oczom ukazuje się zawartość wszystkich trzech schowków Koeniga, a nawet więcej. Są więc złote kielichy (udało nam się ubiec Baturę), monety, a nawet płynne rubiny zamknięte w fantastycznych flaszkach dla dorosłych graczy. Dzieciakom oczy wyskakują z orbit, pozostałym opadają szczęki.
Kurtyna, podziękowania, łzy radości i wzruszenia, aplauz. Aldona chapeau bas!
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Chcę zdjęcie tej skrzyni ze skarbami.
Twtter is a day by day war
Proszę
a w środku?
Twtter is a day by day war
Przedostatnie zdjęcie w relacji.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Przedostatnie zdjęcie w relacji.
a jest, wcześniej mi się nie wyświetliło 🙁
Twtter is a day by day war
a jest, wcześniej mi się nie wyświetliło 🙁
Może zacząłeś przeglądać zanim ja dodałam wszystkie zdjęcia do relacji.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
No, wreszcie wiem jak tam, na pierwszej linii frontu, to wyglądało 😉
Brawo Kustosz, brawo Aldona!
Może zacząłeś przeglądać zanim ja dodałam wszystkie zdjęcia do relacji.
Szybciej mój system bezpieczeństwa w pracy zadziałał.
Twtter is a day by day war
Aż mi się łza w oku zakręciła na samo wspomnienie. Ależ to to fajne było. Nie gra jako gra tylko to, że się tak przy tym bawiliśmy i nawet pogoda zrobiła odpowiedni nastrój. Kustosz - opisałeś to wspaniale. Dzięki.
Nie gra jako gra tylko to, że się tak przy tym bawiliśmy
Skromna to powinna być zakonnica jak mawiał Nienacki:) Super pomysłowe były te skrytki. Trochę keszy widziałem, z nielicznymi wyjątkami nie mogą się równać z tym co zrobiłaś we Fromborku. A depozyt św Józefa to już absolutny top topów. Poprzeczka jest tak wysoko, że boję się myśleć co wykombinujesz następnym razem.
Kustoszu, relacja świetna, ale miałeś świetny temat do opisania. Już to mówiłam, nie raz, nie dwa, gra terenowa pierwsza klasa!!! Bawiłam się wybornie. Aldona, jeszcze raz dzięki!
Ciągle mnie zdumiewa siła ścieżki dźwiękowej zgranej z obrazem. Słysząc „Paranoid” Black Sabath, zawsze już będę widział filmik z grą terenową we Fromborku. To samo mam z „Drunken Sailor” i ubiegłorocznym spływem Liwą:)
Dawaj Milady resztę relacji.
Niedziela 18.08.2019
Spacer do portu, opuszczony kościół, wąwóz Asa i oktagon - opisuje Teresa van Hagen
Ostatniego dnia zapał do zwiedzania trochę przygasł i w finalnej części udział wzięła tylko mała ekipa „tych, którym się jeszcze chce” 😉 Ale zdecydowanie było warto- w planie mieliśmy zobaczyć prawdziwe „samochodzikowe miejsca”!
Na pierwszy cel poszła Diabla Góra. Wąską drogą snującą się pomiędzy polami i lasem dotarliśmy do Teufelsberg . Kiedy zatrzymaliśmy się, nie bardzo było wiadomo czego szukać, brakowało bowiem jakiegoś choć pagórka w okolicy. Okazało się, że musi nam wystarczyć intrygująca kępa drzew pośrodku pól…
…choć z opisu książkowego wyłaniało się tajemnicze, wręcz mistyczne miejsce:
Po lewej ręce panna Ala pokazała nam dość wysoki i płaski jak patelnia pagórek, wznoszący się wśród nadrzecznych łąk, krzaków i mokradeł. Regularny kształt wzgórka oraz jego płaska powierzchnia wyraźnie wskazywały, że wzniesienie to powstało w sposób sztuczny, stworzyła je ręka człowieka.(…)
Miejsce było dobrze wybrane. Okolica wydawała się bezludna i dzika. Rzeka Bauda spływała tędy do morza odnogami, wszędzie krzewiły się chaszcze, ziemia była podmokła i zdradliwa.(…)
Tutaj prawdopodobnie było jakieś stare grodzisko(..). Tu prawdopodobnie istniała pogańska świątynia starych Prusów.
Ale naszym oczom ukazała się dość zwykła, choć spora grupa drzew, krzewów i innej kolczastej zieleniny, otoczona świeżo zaoranym polem… Kępa była na tyle zarośnięta, że skutecznie zniechęciło nas to do dalszej analizy, czy aby na pewno drzewa rosną na jakiejś patelni 😉 Uwierzyliśmy na słowo tym, którzy byli tu wcześniej, że płaski pagórek pod tymi chaszczami istnieje. Zdjęcia map gooogla ukazują za to pagórek całkiem wyraźniej.
…a podobno niezły dostęp jest tam od tyłu …
Kolejnym punktem programu była Kraina Straszliwego Asa, czyli miejsca konfrontacji bojaźliwej ekipy z wehikułu z osiągnięciem myśli inżynierskiej tamtych czasów. Jadąc do wąwozu mieliśmy okazję zobaczyć Baudę, zasługującą w przyszłości na bliższe i dokładniejsze przyjrzenie się jej, najlepiej z kajaka!
https://www.facebook.com/dron.olsztyn/videos/373109156635922/
Zaparkowaliśmy dwa samochody na dróżce zaraz za mostkiem nad Baudą, ruszyliśmy na rekonesans, a wkrótce pojawił się i sam wąwóz. Nie był on bardzo głęboki, ale wystarczająco, żeby zablokować możliwości manewrowania potencjalnym samochodom.
Dla wczucia się w klimat Nietajenko przedstawił nam inspirowaną dniem wcześniejszym swoją wersje Asa.
Spacerem wzdłuż wąwozu Asa dotarliśmy do niewielkiego wzniesienia, miejsca wykopek Babiego Lata- czyli grodziska Bogdany. Sama góra została zdobyta przez nielicznych, za to widoki z niej zdecydowanie wynagradzały wysiłek ;-). Od drugiej strony pozostałości grodziska ograniczało urwisko, w dole którego wiła się Bałda.
Na polanie pozostały tajemnicze nierówności, resztki wałów czy fosy. Teren nosił widoczne ślady prastarego grodu, a przewodnik ( Nietajenko) zdołał odtworzyć atmosferę poszukiwań wskazując i tłumacząc funkcje pozostałości dawnej osady. Nie było za to żadnych widocznych śladów prac badawczych, choć nie tak dawno (8 lat wcześniej) znaleziono tu podobno zabytkową ceramikę (datowana na 3 tysiące lat) i planowane były kolejne prace archeologiczne.
Legenda mówi, że grodzisko po drugiej stronie Baudy, tam gdzie to wzgórze porośnięte drzewami, było siedzibą naczelników pruskiego plemienia Narcenów.
Na wzgórzu Bogdany dokonano kilku wykopów, przede wszystkim na dziedzińcu dawnego grodziska (…)Odkryto wiele ciekawych przedmiotów, między innymi bardzo stary grób. Wszystko to dało podstawy do stwierdzenia, że grodzisko prawdopodobnie istniało w okresie poprzedzającym przybycie Krzyżaków i miało charakter militarny, znaleziono ostrogę. Ale również odbywała się tu produkcja rzemieślnicza, znaleziono bowiem półfabrykaty bursztynu. (…). Są wspaniale zachowane wały, fosy, ślady po dawnych bramach.
Chwilę syciliśmy się atmosferą miejsca, kontaktem z historią oraz Nienackim. Niestety, zaparkowane samochody mogły blokować wjazd na leśną drogę, więc musieliśmy rozpocząć odwrót.
Szybko wróciliśmy do Fromborka, żeby zobaczyć miejsce ukrycia ostatniego schowka Koeniga- oktogon, czyli dawną dzwonnicę fromborskiego Wzgórza Katedralnego nazwaną Wieżą Radziejowskiego.
Wiem! wiem! wiem! - krzyczał histerycznie. - Mam rozwiązanie zagadki trzeciego schowka. Osiem kątów na planie Koeniga to przecież oktogon. Ośmioboczna wieża warowni fromborskiej. Tam kryje się teraz trzeci schowek!
Jednak my zamiast eksplorować podziemia (zaliczone zresztą przy okazji sesji filmowej w planetarium) wspięliśmy się do góry pokonując miliony świeżo odnowionych schodów. Magii, choć nieco odmiennej niż Cagliostra popróbowaliśmy zresztą również, kiedy Nietajenko swym ciepłym głosem, przy wykorzystaniu wahadła Foucaulta, próbował hipnotyzować Milady i Kustosza 😎 .
Widoki z wieży były świetnym podsumowaniem pobytu we Fromborku, stąd bowiem można było dojrzeć prawie wszystkie miejsca akcji książki, docenić urok maleńkiego, ale pięknego Fromborka, a patrząc na potężne Wzgórze Katedralne pomyśleć historii tych ziem…
Po obiedzie nieśpiesznym krokiem zdecydowana część zlotowiczów udała się na spacer do portu.
Fromborska przystań nie jest duża. Składa się z szerokiego obmurowanego basenu, gdzie właśnie kołysało się na falach kilka motorówek, jachtów i łodzi rybackich. Z przystani wbijała się w wody zalewu dość długa ostroga betonowego falochronu, osłaniającego basen. Na końcu falochronu świeciła maleńka latarnia.
Niektórzy byli na tyle odważni, że nawet nogi w morzu zmoczyli! Port okazał się być faktycznie malutki, za to uroczy. Coś jest klimatycznego w tym miejscu, że zapada w pamięć…
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"