Szanowny
A nie "szacowny"? 😉
Praca Doroty Wojdy z Uniwersytetu Jagiellońskiego pt. „PRL-owska wizja Ziem Odzyskanych w Przygodach Pana Samochodzika Zbigniewa Nienackiego” (którą mam oczywiście od Mirka) bardzo fajnie wpisuje się w toczoną swego czasu w tym wątku dyskusję.
W swojej serii o przygodach Pana Samochodzika, Zbigniew Nienacki przemyca różne treści, zgodne z ówcześnie obowiązująca linią propagandową.
Wpisane do kanonu literatury młodzieżowej Przygody Pana Samochodzika realizowały żądanie partii, by wychowywać obywateli bezdyskusyjnie uznających granice Polski Ludowej, wdzięcznych ZSRR, a wrogich Niemcom i Zachodowi w ogólności. Jak wykazują badania nad PRL-owską propagandą w szkolnictwie, system oświatowy narzucał kult Polski piastowskiej, zyskujący następujące uzasadnienie:
Nawet kontrargumenty, które w naszej dyskusji się pojawiły mają swoje źródło w propagandowych założeniach tamtych czasów:
z tym, że nawet Kolberg w swoich Dziełach wspomina - w XIX w. - że słowiańszczyzna wciąż żywa w Prusach Zachodnich,
Argumentacja historyczna miała wskazywać na związek Ziem Odzyskanych z genezą polskiej państwowości, etniczna dotyczyła historii Słowiańszczyzny (podkreślano, że tereny od środkowej Łaby po Bug zasiedlały od wieków plemiona słowiańskie), geopolityczna zaś była powrotem do idei państwa jednonarodowego, zarzuceniem idei jagiellońskiej.
Oczywiście bazując na tych dość oczywistych "odkryciach" łatwo popaść w przesadę, bliską tezom pana Radoryskiego, twierdząc, że chęć przemycenia tego typu treści dyktowała autorowi wybór miejsca akcji i rozwiązań fabularnych.
W wersji light wygląda to tak:
Takim zaleceniom podporządkował Nienacki Przygody…, umieszczając akcję większości utworów na Ziemiach Odzyskanych, głosząc idee Wielkiej Słowiańszczyzny i Polski Piastowskiej, relacjonując konflikty z Niemcami, a także przedstawiając służbę intelektualistów komunistycznej władzy oraz klasie robotniczo-chłopskiej.
W obsesyjnej wersji hard by Przemysław Czapliński z 1989 roku tak:
[…] Pan Samochodzik jest łże-kryminałem, rodzajem powieści, która kryminalnej fabuły używa jako pretekstu dla rzeczywistej akcji rozgrywającej się poza powieścią. Akcją prawdziwą jest śledztwo w sprawie polskości – i to jest najwyższy poziom gry pozoru z prawdą. Odkrycie tego poziomu wyjaśnia zaciekły, niemal fanatyczny antygermanizm powieści […] ten łże-kryminał to także nieustanny wybór tej samej przestrzeni: Ziemie Zachodnie, Warmia, Mazury. Pan Samochodzik odnajduje kolejne dokumenty, dzieła literackie, zabytki, które potwierdzają prawdę o prześladowaniach polskości na tych terenach, prawdę walki o polskość i prawdę samej polskości.
W każdym razie, ciekawa praca. Cały materiał jest tutaj:
"Pan Samochodzik jest łże-kryminałem, rodzajem powieści, która kryminalnej fabuły używa jako pretekstu dla rzeczywistej akcji rozgrywającej się poza powieścią.[...]"
Tia, a ten wstrętny Nienacki to i broń nosił w stanie wojennym... Nigdy, ale to nigdy jako dzieciak nie odniosłem wrażenia bycia krypto-indoktrynowanym przy lekturze powieści Nienackiego. Już wcześniej pisałem o tezach głoszonych przez władze polskie za Gomułki, jakoby ziemie odzyskane powróciły do macierzy. Być może Księga Strachów trochę się w tą narrację wpisywała. Ale żeby nazwać Nienackiego germanofobem?? No to raczej opinia życzeniowa. Nienacki Pana Samochodzika w Niewidzialnych wysłał do Niemiec właśnie, a tam żadnych treści antyniemieckich nie zauważyłem. No i koniec końców tyłeczek Grety Herbst był Tomaszowi raczej miły, a to Niemka z krwi i kości.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Hilda też była postacią pozytywną.
Ale propaganda w "samochodzikach", nie nachalna, ale przecież jest. Temu się zaprzeczyć nie da. Tyle że ona była obecna wszędzie. Pamiętam np. był w magazynie Relax komiks, z którego utkwił mi w głowie tylko jeden kadr - woje Bolesława bijący pale graniczne w dno Odry... Masa tego typu treści się przewijała, ale takie były czasy. To tak jakby się czepiać teraz Rosińskiego, że Żbika rysował.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Nigdy, ale to nigdy jako dzieciak nie odniosłem wrażenia bycia krypto-indoktrynowanym przy lekturze powieści Nienackiego
Bo to było podprogowo. 🤣
Hilda też była postacią pozytywną.
No i nie pasuje do obrazka. Dlatego Łopuszański przesiedlił Hildę na teren bratniej NRD:) Cyt:
Dowiaduje się o poszukiwaniach pamiętnika hitlerowskiego zbrodniarza, Haubitza, do którego należały przed wojną te tereny. Obecnie Haubitz kandyduje w Niemczech Zachodnich w wyborach i odnalezienie pamiętnika zniszczyłoby go. Pamiętnika szuka Niemka z NRD, Hilda, oraz polska ekipa śledcza.
Pamiętnika szuka Niemka z NRD, Hilda, oraz polska ekipa śledcza
Działała z pewnością na polecenie samego Ericha Honeckera.
Takie były czasy i oficjalny kurs historii. U Nienackiego w książkach nie ma niczego, co by było niezgodne z wiadomościami podawanymi w szkolnych podręcznikach. Dlatego irytuje mnie twierdzenie, że był jakimś propagandystą. Zwłaszcza, że jest u niego sporo sentymentu dla niemieckiej historii "Ziem Odzyskanych". W czasach, gdy oficjalną linią partii było zacieranie śladów przeszłości tych ziem, niszczenie starych cmentarzy, on z sympatią pisał o Wiechercie i przywoływał w swojej powieści "Dzieci Jerominów".
Artykuł przeczytany. Dzięki @kustosz ze wrzutkę. Jeśli mam być szczery, dla mnie nie zawiera nic odkrywczego.
Od lat nie mam żadnych wątpliwości, że Nienacki mieszał młodym ludziom w głowach, manipulował, próbował indoktrynować etc. I czasami robił to w mało wyrafinowany sposób. No ale młody czytelnik nie był zbyt dobrze wyrobiony, więc łatwo wciskać mu kit. Po latach z przerażeniem skonstatowałem jednak - czytając niektóre wpisy, niekoniecznie na znienacka.com.pl - że był w tym naprawdę znakomity. Co do mnie, to linię tę wyczułem jako 13/14. letnie pacholę. Może dlatego, że mój ojciec uczulał mnie na tego rodzaju zabiegi. Później sam zresztą weryfikowałem treści przeczytane u Nienackiego, przekonując się, że to mój tato miał rację.
Moim zdaniem Nienacki przedstawiał Niemców (niemieckich przeciwników Tomasza - w odpowiedzi po uwagę Iryckiego) w złym świetle. Zawsze. Ci dobrzy, poczciwi Niemcy mieli stanowić tylko swego rodzaju kontrapunkt. Stąd właśnie walcząca o ukaranie nazistowskich przestępców Hilda, Wiechert czy Herder, którzy byli dla władzy w Polsce ludowej do strawienia. W większość jednak Niemcy byli źli, chciwi, kłamliwi, czasami głupi. Zwłaszcza, gdy wywodzili się z byłych Prus - siedliska żmij, nienawiści i czego tam jeszcze.
Kłamstwo powtórzone sto razy staje się prawdą, jak mawiał "klasyk". U Nienackiego, jak w oficjalnym przekazie partyjnym, można przeczytać o faszystach. Ciekawe. Powinni być przecież naziści. Zastawiam się, czy Nienacki nie rozróżniał tych określeń, czy posługiwał się faszystami, bo narodowy socjalizm nie brzmiał najlepiej w kraju socjalistycznym. Stawiam na to drugie, choć pewności nie mam żadnej.
A już "polemika" z niemieckim uczonym z "Zagadek Fromborka" a propos Warmii i Mazur to już czysta komedia.
Mimo wszystko, lubię książki Nienackiego i od czasu do czasu sięgnę na jakąś część. Głównie ze względu na plusk jezior, szum szuwarów, harce przy księżycu, żagle i wakacyjny klimat, który Autor tak pięknie odmalowywał.
PS. Teza z wersji hard palce lizać 🙂 Moim zdaniem wyjaśnienie jest znacznie bardziej prozaiczne. Nienacki umieścił akcję tylu swoich książek w okolicach własnego domostwa, bo mógł. Tematy same pukały mu do okien. Pomijam fakt, jakie to wygodne!
Moim zdaniem Nienacki przedstawiał Niemców w złym świetle. Zawsze. Ci dobrzy, poczciwi Niemcy mieli stanowić tylko swego rodzaju kontrapunkt. Stąd właśnie walcząca o ukaranie nazistowskich przestępców Hilda, Wiechert czy Herder, którzy byli dla władzy w Polsce ludowej do strawienia. W większość jednak Niemcy byli źli, chciwi, kłamliwi, czasami głupi. Zwłaszcza, gdy wywodzili się z byłych Prus - siedliska żmij, nienawiści i czego tam jeszcze.
Teraz to Ty pojechaleś stereotypem. Niczego takiego w książkach nie ma.
Przede wszystkim, ci "źli" Niemcy to - personalnie - też zaledwie kilka osób znanych z nazwiska i paru anonimowych. Hilda walczy o ukaranie jednego konkretnego zbrodniarza. Nb. zwracam uwagę, że istnienie zbrodniarzy hitlerowskich to nie propaganda komunistyczna, tylko fakt historyczny. Dla Nienackiego, który przeżył wojnę, dużo bardziej istotny niż dla nas, dla których to wszystko to dosyć odległa historia.
W "Niewidzialnych" widzimy niemiecką delegaturę tej organizacji, ale sama organizacja wywodzi się z mafii sysylijskiej. Gdyby Nienacki miał jakieś straszne anse wobec Niemców, nic nie stało na przeszkodzie, by do powieści wprowadził złowieszczą organizację o czysto niemieckiej proweniencji.
Trzeba też pamiętać, że Nienacki jest z pokolenia, które nie miało powodu przesadnie Niemców kochać. Wielu nie przeszłoby przez gardło stwierdzenie, że istnieli też przyzwoici Niemcy. Nienacki nie ma z tym większego problemu.
Zwróćcie też uwagę, że akcja Niewidzialnych dzieje się zarówno w RFN, jak i w NRD, ale - o dziwo - brakuje typowego w propagandzie tamtych czasów przeciwstawienia "dobrej" NRD i "złej" Republiki Federalnej.
Tezę, że u Nienackiego "w większości Niemcy byli źli, chciwi, kłamliwi, czasami głupi" uważam za mocno przesadzoną i proszę o poparcie jej jakimiś cytatami.
A już "polemika" z niemieckim uczonym z "Zagadek Fromborka" a propos Warmii i Mazur to już czysta komedia.
Tak, to jest komedia. Ale było to zgodne z ówcześnie obowiązującą "linią". Że Nienacki pisał "po liniii" - z przekonania albo koniunkturalnie, a najpewniej jedno i drugie - to prawda. Nie on jeden, bo takie były czasy. Nikt tu przecież nie próbuje robić z Nienackiego dysydenta.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Właśnie sobie skasowałem odpowiedź. To jeszcze raz.
@irycki, stereotypem powiadasz? Niech Ci będzie 😉 Faktycznie zamiast Niemcy powinienem był napisać niemieccy przeciwnicy Tomasza, o których mi chodziło.
Napisałeś to co prawda n marginesie, więc domyślam się, że jest to uwaga ogólna, niemniej jednak chcę stanowczo podkreślić, że przenigdy nie zdobyłbym się na napisanie, a nawet sugestię, że zbrodnie hitlerowskie nie były faktem historycznym. To po pierwsze.
Po drugie, w żadnym razie nie bagatelizuję doświadczeń Polaków czy ludzi innych narodowości, których dotknęły okrucieństwa II wojny światowej czy jakiejkolwiek innej wojny. Dodam jednak, że właśnie ze względu na owe doświadczenia pokoleniu Nienackiego łatwiej było władzy narzucić pewną narrację historyczną. Ta narracja zresztą spadła z dobrodziejstwem inwentarza na kolejne pokolenia.
Cytatów nie będzie, z lenistwa. "W większość... jednakowoż podtrzymuję. Skoro jesteśmy już przy "Niewidzialnych", to zwróć uwagę, jacy są Alfred, Berta czy Bucher? Tylko nie podrzucaj mi tutaj proszę Anny von Dobeneck czy Grety, bo oni wpisują się moim zdaniem w to, co napisałem wcześniej. Pomijając już, że de facto nie są oni adwersarzami Tomasza.
Ukłony
"W większość... jednakowoż podtrzymuję. Skoro jesteśmy już przy "Niewidzialnych", to zwróć uwagę, jacy są Alfred, Berta czy Bucher? Tylko nie podrzucaj mi tutaj proszę Anny von Dobeneck czy Grety, bo oni wpisują się moim zdaniem w to, co napisałem wcześniej. Pomijając już, że de facto nie są oni adwersarzami Tomasza.
Dlaczego niby mam "nie podrzucać" i w co niby się "wpisują"?
Co do Alfreda, Berty i Buchera: Zwracam uwagę, że bohater negatywny musi być, hmm... negatywny. Ponieważ Tomasz walczy z niemiecką komórką przestępczej organizacji, to główne czarne charaktery są Niemcami. Przy czym o ile Alfreda da się określić mianem głupiego, o tyle np. Berta zdecydowanie głupia nie jest. O Bucherze dużo nie wiemy, ale zapewne także nie.
Pozostając przy "Niewidzialnych", podobnie (głupi i chciwi) można scharakteryzować choćby "hobbystów", którzy jak jeden mąż są polskiej narodowości. Chciwy i kłamliwy był Batura. Czego to dowodzi poza tym, że "bohater negatywny musi być negatywny"?
Napewno nie tego że:
Zawsze. Ci dobrzy, poczciwi Niemcy mieli stanowić tylko swego rodzaju kontrapunkt
Uchyliłeś się od podania cytatów (lenistwo, szanuję 😀 ), więc spróbuję podsumować ja: Mamy trzy czarne charaktery - Niemców. Mamy Gretę i Annę von .D (jednak je "podrzucę"). Plus kustoszy z muzeów - postacie dość epizodyczne, ale zdecydowanie pozytywne. Czyli z grubsza pół na pół. Więcej Niemców w tej książce właściwie nie ma, mimo że znaczna część akcji dzieje się w Niemczech.
A dywagacje na temat wrednego pruskiego junkierstwa - no tak, są. Taka była wtedy narracja historyczna. Ale nawet tutaj mamy natychmiast przywołaną Jenny von Gutsted, tak jakby Nienacki właśnie bardzo chciał zrównoważyć i nie pozostawiać czytelnika z jednoznacznie negatywnym obrazem.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
Przepraszam bardzo, ale nigdzie nie napisałem że Alfred, Bucher, Berta mają wyczerpywać wszystkie wymienione określenia. Każdy z nich posiada je w jakimś zakresie.
W zasadzie zgoda z tym negatywnym bohaterem. W zasadzie, bo w serii roi się od negatywnych bohaterów, których można lubić, mają jakieś tam plusy. Weźmy wspomnianego przez Ciebie Waldka B. Niby chciwy, niby wchodzi w konflikt z prawem, a jednak w razie potrzeby wie, po jakiej stronie stanąć. Słowem nie jest tak zepsuty, jak opętany wizją odzyskania rodzinnej biżuterii i do tego głupi von Dobeneck. Naprawdę nie widzisz różnicy?
Hobbyści? Myślę, że to jest jasne. Polscy pomocnicy gangu nie mogą być inni, bo opowiedzieli się po niewłaściwie stronie.
PS. Jenny von Pappenheim komentować nie będę, bo jej zabłąkanie na kartach książki jest tendencyjne.
Takie były czasy i oficjalny kurs historii. U Nienackiego w książkach nie ma niczego, co by było niezgodne z wiadomościami podawanymi w szkolnych podręcznikach. Dlatego irytuje mnie twierdzenie, że był jakimś propagandystą. Zwłaszcza, że jest u niego sporo sentymentu dla niemieckiej historii "Ziem Odzyskanych". W czasach, gdy oficjalną linią partii było zacieranie śladów przeszłości tych ziem, niszczenie starych cmentarzy, on z sympatią pisał o Wiechercie i przywoływał w swojej powieści "Dzieci Jerominów".
Innymi słowy, jak coś jest w "podręcznikach" i wypełnia "oficjalny kurs historii", to już propagandą nie jest. Ciekawe. Wiesz, nigdy by mi to nie przyszło do głowy.
Otóż to, taka była obowiązująca wtedy narracja historyczna. Nienacki wpisywał się w nią, ale przecież to samo było w podręcznikach historii i innych obszarach popkultury. Ja musiałem sobie później pewne rzeczy wyprostować i zakładam, że inni ludzie myślący, jako tako władający mózgami, zrobili to samo. I tego chyba nikt lub prawie nikt nie kwestionuje.
Różnice zdań zaczynają się przy rozważaniach, jak bardzo były nasączone propagandą przygody Pana Samochodzika i na ile było to wyrachowane i odgórnie sterowane przez aparat władzy PRL. Moim zdaniem wcale nie tak bardzo. Najbardziej drażniące są tam te łopatologiczne wykłady, które próbują udowodnić ponad wszelką wątpliwość, jak bardzo tzw ziemie odzyskane są odwiecznie Polskie i Polsce przynależne. Jednocześnie można to częściowo usprawiedliwić faktem, że status tych ziem był wtedy bardzo niepewny prawnie, de facto były jedynie pod polską jurysdykcją, więc szturm propagandowy był w żywotnym interesie Polski, jaka by ona wtedy nie była. RFN uznało naszą zachodnią granicę dopiero w grudniu 1970, a więc był to temat żywy w czasie kiedy Nienacki pisał "Zagadki Fromborka" ze wspomnianą wyżej zaoczną polemiką z niemiecki uczonym na temat historycznej przynależności Warmii i Mazur. Nie mówiąc już o dacie wydania "Księgi strachów", bo w tym okresie Polska miała tylko układ z NRD uznający zachodnią granicę. Zresztą ostateczna regulacja statusu prawnego tych ziem nastąpiła dopiero w 1990 roku, po zjednoczeniu Niemiec.
Zgadzam się więc z iryckim, że postrzeganie Niemców i Niemiec nie było w tych książkach takie czarno-białe, a już na pewno nie tak jak mogłoby być, gdyby autor realizował jakieś polityczne wytyczne w tym względzie. Zresztą silny antagonizm Polsko - Pruski, jest przecież znacznie starszy niż Polska Ludowa. Wiecie ile podobnej propagandy jest np. w "Na tropach Smętka" Melchiora Wańkowicza?
A Alfred von Dobeneck, Seth, mimo, że nie najmądrzejszy, wydaje mi się całkiem sympatyczny, więc da się go lubić:)
I jeszcze jedno. O propagandzie tym razem, bo w sumie wątek się rozdwoił nieco, stosunek do Niemców to jedno, a Nienacki - propagandysta to drugie.
Jeśli chodzi o "odwieczną polskość" ziem odzyskanych, to zgadza się, Nienacki jechał "po linii". Aczkolwiek przekonuje mnie rozumowanie Kustosza, że mógł to robić po części z przekonania - rzeczywiście obawy, że "przyjdzie Niemiec i zabierze" były żywe bardzo długo.
Ale zobaczmy, czego w samochodzikach nie ma:
Nie ma przede wszystkim partyjnych sekretarzy i innych czynowników, nie ma rozmaitych komitetów i podstawowych jednostek partyjnych, nie ma tabunów "towarzyszy", czyli tego wszystkiego, co do porzygu wylewało się ze stron gazet. Nie wiem czy w samochodzikach choć raz pojawia się słowo "Partia" (Partia w znaczeniu PZPR, a nie jakakolwiek partia).
Nie ma nachalnego przekonywania o wyższości ustroju socjalistycznego (może poza małym wtrętem odnośnie dużo wyższej przestępczości w krajach Zachodu). Nienacki, wysyłając Tomasza do Francji czy Niemiec, nie każe mu opisywać bezdomnych pod mostami, bezrobotnych biedujących na zasiłku czy uciskanych ludzi pracy. A przecież tyle można by tu ugrać, pokazując jak dobrze żyć w PRL-u pod światłym przewodem awangardy ruchu robotniczego!
Ba, w Fantomasie występuje ciotka Eveline, niesłychanie bogata dama, wdowa po bankierze. I ta przedstawicielka znienawidzonej przez komunistów klasy próżniaczej jest, o zgrozo, postacią pozytywną i sympatyczną (inna rzecz, że nieco groteskową - ale u Nienackiego groteskowi bywali też złoczyńcy, vide Kuryłło czy Cagliostro). Ani razu Tomasz nie pozwala sobie na refleksję, że najnowsze Alpine Renault ciotki jest rezultatem wyzysku ludzi pracy przez jej męża - kapitalistę! Żadnych informacji, jak długo na taki samochód, którego ciotka beztrosko pozbywa się po paru dniach, musiałby pracować robotnik w fabryce!
Pomijam barona (też postać pozytywna), jego usprawiedliwia to, że był zubożały.
A gdzież w samochodzikach odwieczna miłość polsko-radziecka? Owszem, Armia Czerwona wyzwala tam "ziemie odzyskane" i w zasadzie na tym się kończy. ZSRR w tych książkach praktycznie nie istnieje!
Tak postępuje propagandysta? Propagandysta, który nie wykorzystuje takich okazji? D... wołowa a nie propagandysta, chciałoby się rzec, gdyby nie to, że Nienacki chyba najzwyczajniej w świecie za tubę propagandową robić nie zamierzał. Zwyczajnie pisał to co myślał.
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”
„Różnice zdań zaczynają się przy rozważaniach, jak bardzo były nasączone propagandą przygody Pana Samochodzika i na ile było to wyrachowane i odgórnie sterowane przez aparat władzy PRL. Moim zdaniem wcale nie tak bardzo.”
Odnosisz się tu do propagandy, wyrachowania, odgórnego sterowania czy całokształtu?
Ja bym te rzeczy rozdzielił. Bo to jednak trochę inny kaliber, motywacje etc.
Moim zdaniem propadandy akurat było mnóstwo. Wyrachowania pewnie trochę, a odgórnego sterowania? Nie mam pojęcia. Ty masz?
Szturm propagandowy był wtedy w żywotnym interesie Polski? W książkach dla dzieci???? No, no, no 😉 Tu mnie trochę zaskoczyłeś.
Co do zachodniej granicy, to wyglada na to, że kwestia mu się mocno utrwaliła, bo maglował ją długo po 1970 roku i układzie z RFN.
Koniec końców, tym co może nas najmocniej różnic w ocenach Nienackiego są poglądy. Ale to akurat bardzo dobrze.
Piękna laurka 😉
Z tym, że Samochodziki to nie podręczniki propagandy, które muszą coś tam zawierać, lecz książki dla dzieci młodzieży, w których autor przemycał pewne rzeczy.
Nie ma przede wszystkim partyjnych sekretarzy i innych czynowników, nie ma rozmaitych komitetów i podstawowych jednostek partyjnych, nie ma tabunów "towarzyszy", czyli tego wszystkiego, co do porzygu wylewało się ze stron gazet. Nie wiem czy w samochodzikach choć raz pojawia się słowo "Partia" (Partia w znaczeniu PZPR, a nie jakakolwiek partia).
Nie, no, okres socrealizmu skończył się grubo przed samochodzikami więc trudno brak tych elementów uważać za jakiś szczególny powód do chwały. Zwłaszcza w przygodowych książkach dla młodzieży.
Moim zdaniem propadandy akurat było mnóstwo. Wyrachowania pewnie trochę, a odgórnego sterowania? Nie mam pojęcia. Ty masz?
My tu rozmawiamy raczej o tym co nam się wydaje, a nie o tym co wiemy. Mi się więc wydaje, że nie ma tam wiele ponad to co stanowiło koloryt tamtych czasów. Nie dostrzegam jakiegoś ponad standardowego zaangażowania ideowego, które mogłoby nasuwać podejrzenia o realizacji szczególnych wytycznych aparatu władzy. Propaganda owszem jest. Poza tym, o czym była już mowa, mamy bardzo pozytywnie przedstawione realia PRL (czasem w kontraście do czarno odmalowanej rzeczywistości zachodu), miłych i kompetentnych funkcjonariuszy milicji, pochwałę socjalistycznych stosunków społecznych etc. Tyle, że taka propaganda wylewała się wtedy również z prawie każdego filmu, książki czy komiksu.
Dlatego trochę mi zgrzyta nazywanie Nienackiego propagandystą. Na podstawie tego co napisałem wyżej można oczywiście twierdzić, że nim był, mnie jednak to słowo kojarzy się bardziej pejoratywnie, z kimś zadaniowanym, dla kogo propagowanie określonych treści jest celem nadrzędnym. A ja tak tego nie widzę.
Co do zachodniej granicy, to wyglada na to, że kwestia mu się mocno utrwaliła, bo maglował ją długo po 1970 roku i układzie z RFN.
Ostateczny traktat graniczny zawarto dopiero w 1990 roku, po zjednoczeniu Niemiec. Musiał chyba być potrzebny skoro podpisywano go mimo istnienia umowy z 1970 roku z RFN.
To już Twoja interpretacja, z czego również mogą wynikać różnice w ocenach. Żeby było jasne, nie próbuję Cię przekonywać do zmiany Twoich ocen. Różnimy się i niech tak zostanie.
Kwestii granicy nie musisz mi tłumaczyć, bo znam ją całkiem nieźle. Swego czasu spędziłem nawet sporo czasu w Krzyżowej, zgłębiając relacje polsko-niemieckie. I dlatego uważam, że koniunkturalnego przedstawiania rzeczywistości nie da się obronić. Ale Ty możesz uważać inaczej.