To miał być "temat" dla mnie. W pewien sposób aktywnie uczestniczyłem we fragmencie wydarzeń opowiedzianych w filmie. I chyba wpadłem w pułapkę, o której wspominał jeden z powstańców warszawskich w programie Stanowskiego, mianowicie powiedział, że nie lubi oglądać filmów o Powstaniu bo nie są one prawdziwe. Tutaj może nie aż tak ale rzeczywiście to nie jest film dla mnie. Krytycy piszą o wybitnym dziele, sugerują nominacje i nagrody, ja natomiast momentami przysypiałem podczas seansu.
Problem polega na tym, że historii Grzegorza Przemyka nie trzeba mi przypominać, miałem okazję widywać Grzegorza na szkolnym korytarzu (ze względów osobistych nie będę pisał o okolicznościach ale każdy może sobie dopowiedzieć jak wyglądał stosunek czwartoklasistów do pierwszaków w liceum), miałem okazję spotykać mecenasa Bednarkiewicza w pracy, z innych źródeł wiem jak działała milicja preparująca dowody, kłamiąca podczas zeznań w prokuraturze czy sądach.
Teraz trochę o filmie. To na co warto zwrócić uwagę to obsada i gra aktorska, w filmie możemy zobaczyć Kota, Braciaka, Chyrę, Topę, Bończaka czy Więckiewicza. Ważniejsze jednak powinno być przesłanie. Na przykładzie tej "okładkowej" tragedii film pokazuje mechanizmy działania ówczesnych służb i zachowania ludzi, często zwykłych, którzy trafiali w tryby machiny dyktatury. Dlaczego jest to ważne? Moim zdaniem dlatego, że obecnie bardzo popularne jest przyjmowanie za pewnik zawartości dokumentów pozostawionych przez służby bezpieczeństwa, oraz dlatego, że obecnie bardzo łatwo wydaje się opinie o postawach ludzi w tamtym okresie. A młodzi ludzie (czyli ci, którzy w tamtym czasie byli dopiero w planach albo mieli nie więcej niż 15 lat) nie potrafią chyba sobie wyobrazić ogromu terroru, który wtedy panował.
Co mi się nie podoba to idea przerobienia scenariusza, podobno aby dostosować historię i materiały ze śledztwa dziennikarskiego, które było podstawowym materiałem. Głównym bohaterem filmu jest kolega Grzegorza, który razem z nim był na komendzie. Problem w tym, że postać w filmie jest postacią fikcyjną, tak na komendzie był kolega Grzegorza ale tylko to się zgadza. Druga rzecz, co do której mam wątpliwości to sugerowane zapędy pedofilskie matki Grzegorza. W tylko jednym materiale w necie znalazłem informację, że miała ona romans z kolegą Grześka z klasy (tym, który był z nim na komendzie) ale to było tylko wspomniane i nie poparte twardymi dowodami. Być może autorzy filmu mieli dostęp do większej ilości materiałów i oczywiście ja tego nie wiem, ale uwypuklenie tego w filmie, gdy bohaterka nie ma możliwości ustosunkowania się do zarzutu, moim zdaniem jest mocne ale nieeleganckie.
Twtter is a day by day war
Ania twierdzi, że film faktycznie nie ma opowiadać o historii Grzegorza Przemyka, tylko ma być krytyką współczesnej polityki ale ja odpycham od siebie taką interpretację. Nie lubiłbym aby tego typu wydarzenia wykorzystywać do kamuflowania krytyki współczesności.
Twtter is a day by day war
Dlaczego jest to ważne? Moim zdaniem dlatego, że obecnie bardzo popularne jest przyjmowanie za pewnik zawartości dokumentów pozostawionych przez służby bezpieczeństwa, oraz dlatego, że obecnie bardzo łatwo wydaje się opinie o postawach ludzi w tamtym okresie. A młodzi ludzie (czyli ci, którzy w tamtym czasie byli dopiero w planach albo mieli nie więcej niż 15 lat) nie potrafią chyba sobie wyobrazić ogromu terroru, który wtedy panował.
Tu się zgadzam, zresztą mam przykłady na swoim podwórku. I jakoś nie da rady wytłumaczyć, że w zbiorach państwowej instytucji, bazującej na przekazach z innych państwowych instytucji, nie zachowały się niezrealizowane scenariusze z lat 60., ukazujące żołnierzy wyklętych jako bohaterów...
Druga rzecz, co do której mam wątpliwości to sugerowane zapędy pedofilskie matki Grzegorza. W tylko jednym materiale w necie znalazłem informację, że miała ona romans z kolegą Grześka z klasy (tym, który był z nim na komendzie) ale to było tylko wspomniane i nie poparte twardymi dowodami.
Pedofilskie? Tak to jest powiedziane?
Swoją drogą, zbierałam się też do obejrzenia filmu Mirosława Dembińskiego "Wezwanie" (1996 r.), w którym ukazał historię pobocznej ofiary sprawy Przemyka, czyli lekarki Barbary Makowskiej. Kobieta została aresztowana i oskarżona o pobicie i okradzenie pacjenta, co miało uprawdopodobnić winę sanitariuszy oskarżonych w sprawie Przemyka. To miał być taki wstęp do "Żeby nie było śladów", ale teraz i do tego straciłam motywację...
Pedofilskie? Tak to jest powiedziane?
Wprost nie. Ale jest bezpośrednia sugestia, że Barbara Sadowska uwiodła kilku nieletnich uczniów.
Twtter is a day by day war
Co mi się nie podoba to idea przerobienia scenariusza, podobno aby dostosować historię i materiały ze śledztwa dziennikarskiego, które było podstawowym materiałem. Głównym bohaterem filmu jest kolega Grzegorza, który razem z nim był na komendzie. Problem w tym, że postać w filmie jest postacią fikcyjną, tak na komendzie był kolega Grzegorza ale tylko to się zgadza.
Dwa lata temu czytałem "Żeby nie było śladów" Cezarego Łazarewicza i książka zrobiła na mnie duże wrażenie. Napisałem wtedy kilka słów na ten temat, które można znaleźć TUTAJ.
Filmu nie widziałem, nic nie wiem o zmianach w scenariuszu vs prawdziwy przebieg wydarzeń, ale jeśli są nie podoba mi się to co do zasady. To przecież jest historia zamordowania Grzegorza Przemyka i tego co się potem wokół tej śmierci działo a nie jakieś fikcyjne opowieści, które można dowolnie modyfikować. Słyszałem tylko, że kolega Grzegorza, główny świadek morderstwa, nie nazywa się w filmie Cezary Filozof (w książce występujący jako Cezary F) tylko jakoś inaczej. Cała ta sprawa złamała życie Cezarego F i od wielu lat nie chce do niej wracać, nie zgadza się nawet na wymienianie swojego nazwiska. To jest, jak rozumiem, główny bohater filmu, którego gra Tomasz Ziętek.
Druga rzecz, co do której mam wątpliwości to sugerowane zapędy pedofilskie matki Grzegorza. W tylko jednym materiale w necie znalazłem informację, że miała ona romans z kolegą Grześka z klasy (tym, który był z nim na komendzie) ale to było tylko wspomniane i nie poparte twardymi dowodami. Być może autorzy filmu mieli dostęp do większej ilości materiałów i oczywiście ja tego nie wiem, ale uwypuklenie tego w filmie, gdy bohaterka nie ma możliwości ustosunkowania się do zarzutu, moim zdaniem jest mocne ale nieeleganckie.
Hmm... i tu być może kłaniają się owe zmiany w scenariuszu w stosunku do faktów. Cezary F nie był kolegą z klasy Grzegorza Przemyka, był od niego kilka lat starszy. Był zafascynowany poetką Barbarą Sadowską, matką Grześka, którą spotkał na jakimś wieczorku poetyckim. Grzegorza poznał dopiero później, kiedy odwiedzał jego matkę w Warszawie (sam mieszkał w innym mieście, nie pamiętam już gdzie) i się zakumplowali. Tam był najprawdopodobniej jakiś romans dojrzałej kobiety z młodym chłopakiem ale nie może być mowy o pedofilii bo chłopak był dorosły. SB-ecja to oczywiście wyniuchała i wykorzystała w celu zdyskredytowania Barbary Sadowskiej. Obrzydliwa sprawa.
W każdym razie jest to mocno delikatna historia i jeśli potraktowano ją w filmie tak jak opisał to Paweł, to z finezją i wyczuciem słonia w składzie porcelany.
Słyszałem tylko, że kolega Grzegorza, główny świadek morderstwa, nie nazywa się w filmie Cezary Filozof (w książce występujący jako Cezary F) tylko jakoś inaczej.
Tak, w filmie to chłopak z Siedlec - Jurek Popiel.
Hmm... i tu być może kłaniają się owe zmiany w scenariuszu w stosunku do faktów. Cezary F nie był kolegą z klasy Grzegorza Przemyka, był od niego kilka lat starszy.
To o koledze z klasy znalazłem w jakichś materiałach w necie. W filmie rzeczywiście ma kilka lat więcej i poznał Grzegorza przez matkę.
Tam był najprawdopodobniej jakiś romans dojrzałej kobiety z młodym chłopakiem ale nie może być mowy o pedofilii bo chłopak był dorosły.
Tak twierdzi w filmie bohaterka, natomiast ojciec Jurka mówi o "jeszcze innych chłopcach" a matka Grzegorza nie zaprzecza, tylko podejmuje decyzje o zmianie swojej postawy.
Twtter is a day by day war
Tak twierdzi w filmie bohaterka, natomiast ojciec Jurka mówi o "jeszcze innych chłopcach" a matka Grzegorza nie zaprzecza, tylko podejmuje decyzje o zmianie swojej postawy.
Nie przypominam sobie tego z książki. Owszem, SB sterowało ojcem Cezarego F w celu wywarcia presji na Sadowską, ale raczej stawiano zarzuty demoralizacji jego syna. Natomiast matka Grzegorza zrezygnowała z roli oskarżyciela posiłkowego żeby nie firmować swoim nazwiskiem procesu, który od początku do końca być wyreżyserowaną farsą. Coś chyba jednak nie fajnie pograli w tym filmie.
No dobra, obejrzane. I o ile książka Łazarewicza wywołała silne wrażenie, to film zupełnie nie. Gdzieś gubi się tutaj wyjątkowość tej sprawy, wcale nie widać potęgi machiny opresyjnej i propagandowej zaangażowanej w fałszowanie przebiegu wydarzeń. Wszystko jest ledwie letnie.
Wyjątkowo słabo obsadzono rolę Przymyka, epizodyczną to prawda, ale przecież ważną. Koleś od pierwszego wrażenia budzi antypatię i trudniej przez to zaangażować się emocjonalnie w jego tragedię. Beznadziejnie przerysowana jest też pani prokurator kreowana przez Aleksandrę Konieczną. Dziwne, bo to niezła aktorka. Podobała mi się za to neurotyczna, wycofana Sandra Korzeniak jako Barbara Sadowska. Trudno było oczekiwać żeby ten film mógł cokolwiek zamieszać w Oscarach.
Tak twierdzi w filmie bohaterka, natomiast ojciec Jurka mówi o "jeszcze innych chłopcach" a matka Grzegorza nie zaprzecza, tylko podejmuje decyzje o zmianie swojej postawy.
Nie odebrałem tego w ten sposób. Ojciec Jurka de facto szantażuje ją czarnym piarem wywodząc, że skoro uwiodła Jurka, mogła uwieść i innych, młodszych, na przykład kolegów szkolnych Grześka. Nie musi mieć to przecież oparcia w rzeczywistości żeby zadziałało zwłaszcza w sytuacji, w której władza chce kogoś zniszczyć. Pamiętasz może słynną sprawę garsoniery Popiełuszki? Pisał o tym Urban jako Jan Rem zdaje się, chcąc skompromitować księdza. Ta sama metoda.