Dawno żaden film tak mnie nie trzepnął. Trudno wyrzucić go z głowy jeszcze długo po seansie. O "Hejterze" Jana Komasy piszę na PORTALU.
Mnie też ten film się podobał, jak wszystkie poprzednie Jana Komasy.
Komasa naprawdę świetnie dobiera sobie młodych nieznanych szeroko aktorów w swoich filmach: Gierszał, Bielenia i teraz Musiałowski. Jego gra, a nawet fizjonomia nie tylko mi przypomina bardzo Jerzego Stuhra na początku kariery. A sam film Hejter jest trochę podobny schematem głównego bohatera do Wodzireja Falka. Tak czy siak Musiałowski zagrał świetnie.
Film jet trochę przeszarżowany ale to cecha charakterystyczna Komasy. Najlepszym tego przykładem było Miasto 44.
Co do tytułu. Też uważam, że sam tytuł Hejter by wystarczył. Aczkolwiek zarówno w sali Samobójców jak i w najnowszym filmie Jana Komasy dużą rolę odgrywa właśnie ta sala czyli wirtualny świat komputerowy gdzie pod przybranymi postaciami mogą spotykać się, planować swoje zamierzenia różni ludzie w rożnym stanie psychicznym. A powzięte tam plany realizują w realnym świecie. Faktycznie jest to jakaś kontynuacja filmu Komasy z 2011 ale nie sequel. To taki zaczątek czegoś jak np. dekalog Kieślowskiego.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Jego gra, a nawet fizjonomia nie tylko mi przypomina bardzo Jerzego Stuhra na początku kariery. A sam film Hejter jest trochę podobny schematem głównego bohatera do Wodzireja Falka.
Coś w tym jest, choć z naciskiem na "trochę";)
Film jet trochę przeszarżowany ale to cecha charakterystyczna Komasy.
Aczkolwiek zarówno w sali Samobójców jak i w najnowszym filmie Jana Komasy dużą rolę odgrywa właśnie ta sala czyli wirtualny świat komputerowy gdzie pod przybranymi postaciami mogą spotykać się, planować swoje zamierzenia różni ludzie w rożnym stanie psychicznym. A powzięte tam plany realizują w realnym świecie. Faktycznie jest to jakaś kontynuacja filmu Komasy z 2011 ale nie sequel. To taki zaczątek czegoś jak np. dekalog Kieślowskiego.
Sala samobójców w pierwszym filmie jest reala choć wirtualna, w "Hejterze" to odległa metafora, w dodatku jednak z boku. Bo wirtualnych światów gier komputerowych jest multum, nie każdy jest salą samobójców. Być może rzeczywiście Komasa chciał podnieść rangę swojego filmu wpisując go w jakiś cykl nawiązujący do Kieślowskiego. Dla mnie to jest sztuczne i zbędne. W każdym razie, jeśli ktoś nie widział pierwszej "Sali samobójców" nie musi się martwić. Nie jest to potrzebne w najmniejszym stopniu żeby odczuć pełną satysfakcję z oglądania "Hejtera".
Na początku filmu nie mogłam zapałać sympatią do głównego bohatera. Tomek przerażał mnie swoją obsesją na punkcie Gabrieli. Jego zachowanie świadczy o tym, że jest to kompletny psychol i chyba ma jakąś skłonność do popadania w choroby psychiczne, choć rzeczywiście dostało mu się od losu trochę zbyt mocno. Kara jaką otrzymał była przesadna w odniesieniu do przewinienia.
Wielkim walorem filmu Jana Komasy jest właśnie to, że w bardzo wiarygodny sposób pokazuje jak to wszystko działa. Jak obierając cel ataku łatwo zrobić research w sieci, jak można wykorzystać pozornie niewinne informacje, jak zmanipulować opinię publiczną, jak osaczyć i zniszczyć człowieka.
Film mocno przesadzony, przeszarżowany, ale tematyka, którą porusza jest jak najbardziej na czasie. W dobie internetu niesamowicie łatwo zdobyć cały szereg informacji na nasz temat. Bardzo ciężko strzec swojej prywatności w sieci. Nawet jeśli nie ma się konta na Facebooku. Tym bardziej, że często udostępnianie informacji na nasz temat w internecie jest niejako konieczne, ponieważ coraz częściej pozwala znaleźć dobrą pracę, zareklamować się. Pokazać, że się istnieje. Przy czym jeśli się postaramy możemy w internecie zbudować sobie taki wizerunek jakiego potrzebujemy. Możemy zbudować swoją tożsamość, wyzerować to kim byliśmy wcześniej. Przecież w każdej chwili mogę założyć konto na Facebooku bądź na jakimś forum i bez problemu udawać bycie kimś kim nie jestem.
Ten sufit to pochodzenie społeczne.
Czy pochodzenie społeczne to szklany sufit? Nie mogę się zgodzić. A już na pewno nie w przypadku tego filmu. Rozumiem, że pisząc te słowa miałeś na myśli jedną z początkowych scen, w której Krasuccy wyśmiewają się z Tomka. Ale to zły przykład, ponieważ ta sytuacja o niczym jeszcze nie świadczy, co najwyżej o nich samych. Równie dobrze Krasuccy mogliby być średnio zamożni i także się z niego wyśmiewać. Nie ma to nic do szklanego sufitu. Poza tym Tomek bez problemu mógł zmienić swoją sytuację. W końcu dostał się na studia prawnicze, udało mu się zdobyć stypendium na czas studiów i gdyby nie popełnił plagiatu, nie wyrzuciliby go ze studiów.
Moim zdaniem niepotrzebna ta „Sala samobójców” w tytule. Nie jest to przecież żaden sequel, a jedynie luźne nawiązanie do filmu sprzed dziewięciu lat.
Moim zdaniem, nawiązanie tytułem do filmu sprzed dziewięciu lat, nie jest wcale złym pomysłem. Hejter co prawda nie jest kontynuacją Sali samobójców, ale przecież filmy nie muszą być ze sobą ściśle powiązane postaciami czy opowiadaną historią. W tym przypadku oba filmy podejmują w zasadzie tę samą tematykę czyli światy wirtualne i ich wpływ na nasze życie realne.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Na początku filmu nie mogłam zapałać sympatią do głównego bohatera.
Nie mów, że w dalszej części filmu zapałałaś:)
Czy pochodzenie społeczne to szklany sufit? Nie mogę się zgodzić. A już na pewno nie w przypadku tego filmu. Rozumiem, że pisząc te słowa miałeś na myśli jedną z początkowych scen, w której Krasuccy wyśmiewają się z Tomka. Ale to zły przykład, ponieważ ta sytuacja o niczym jeszcze nie świadczy, co najwyżej o nich samych. Równie dobrze Krasuccy mogliby być średnio zamożni i także się z niego wyśmiewać. Nie ma to nic do szklanego sufitu.
Właśnie w tym filmie, pochodzenie społeczne jest istotnym kryterium co akurat wydaje mi się średnio prawdziwe, bo obecnie selekcja klasowa w Polsce odbywa się raczej po grubości portfela. Tomek zaczyna rozumieć, że nawet gdyby dorównał zamożnością Krasuckim i tak pozostanie dla nich gorszy.
"Hejter" na fali, mimo że nie został polskim kandydatem do Oscara:
"Sala samobójców. Hejter" Amerykańskie HBO stworzy serialową adaptację filmu
"Hejter" na fali, mimo że nie został polskim kandydatem do Oscara:
Ciekawe info. Ale "Hejter" to naprawdę świetny scenariusz więc wcale się nie dziwię. Jak zauważyli producenci z HBO film niesie aktualny i uniwersalny przekaz. Nie to co przereklamowane "Boże ciało" opowiadające o polskim zaścianku. Szkoda więc, że "Hejter" nie jest kandydatem do Oscara. IMO miałby znacznie większe szanse niż "Boże ciało".
BTW nie wiedziałem, że z "Parasite" robią mini serial.
Szkoda więc, że "Hejter" nie jest kandydatem do Oscara. IMO miałby znacznie większe szanse niż "Boże ciało".
W tym roku mamy dość kuriozalną sytuację, bo większości "kandydatów na kandydata" nie można było nigdzie zobaczyć. Z poniższych tytułów:
- Sala samobójców. Hejter", reż. Jan Komasa
- „Sweat”, reż. Magnus von Horn
- "25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy", reż. Jan Holoubek
- „Śniegu już nigdy nie będzie”, reż. Małgorzata Szumowska, Michał Englert
- "Supernova", reż. Bartosz Kruhlik
- "Klecha", reż. Jacek Gwizdała
- "Zabij to i wyjedź z tego miasta", reż. Mariusz Wilczyński
polską premierę miały chyba tylko "Hejter" i "Supernova". Pozostałe to enigmy, choć niektóre albo były na jakimś festiwalu, albo będą. "Sweat" jest w "selekcji festiwalowej" Cannes (w tym roku nie ma oficjalnego konkursu), Domalewski weźmie udział w festiwalu w San Sebastian, a film duetu Szumowska-Englert będzie miał światową premierę w konkursie głównym w Wenecji.
W rezultacie trudno dyskutować o decyzji komisji. Ze swojej strony podejrzewam, że „Śniegu już nigdy nie będzie” przepadnie - filmy Szumowskiej są festiwalowe, ale nie oscarowe, to inny typ. Co do pozostałych - "Supernova" w zeszłym roku nie zakwalifikowała się do konkursu głównego w Gdyni, głupio byłoby na nią stawiać, recenzje też były mieszane. Film Wilczyńskiego to animacja, za duże ryzyko. "Klecha" to z opisów historia mocno polska, wręcz martyrologiczna, prawdopodobnie nie znalazłaby odbiorców na świecie. Holoubka chyba nikt nie widział, trudno coś powiedzieć. "Hejter" - może zadziałała obawa przed brakiem świeżości? Film w Polsce premierę miał pół roku temu, od jakiegoś czasu jest na Netflixie, a ceremonia dopiero 25 kwietnia 2021 r. A może uznano, że Akademia nie da nominacji reżyserowi, który miał ją rok wcześniej?
BTW nie wiedziałem, że z "Parasite" robią mini serial.
Ponoć robią. Teraz się wszystko przeciągnęło i nie wiem, czy projekt nie przepadnie, jeśli stan zawieszenia potrwa dłużej.
A może uznano, że Akademia nie da nominacji reżyserowi, który miał ją rok wcześniej?
To na pewno był poważny argument przeciw kandydaturze "Hejtera". Z drugiej strony trudno mi go oceniać na tle innych wymienionych filmów bo żadnego z nich nie widziałem. Rzeczywiście, dziwny rok.
Ponoć robią. Teraz się wszystko przeciągnęło i nie wiem, czy projekt nie przepadnie,
I też przenoszą realia na grunt amerykański? Dla mnie to byłaby dobra wiadomość. Mam nadzieję, że nie zabrzmi to rasistowsko ale nie lubię oglądać azjatyckich filmów z azjatyckimi aktorami. Jest w moim odczuci coś odpychającego w tej kulturze. Do "Parasite" jakoś się zmusiłem i nie żałuję, bo film dobry (choć IMO nie oscarowy), ale generalnej zasady to nie zmienia.
Ponoć robią. Teraz się wszystko przeciągnęło i nie wiem, czy projekt nie przepadnie,
I też przenoszą realia na grunt amerykański?
Podobno tak, tyle że nie ma to być remake 1:1. Więcej tutaj:
https://www.spidersweb.pl/rozrywka/2020/02/20/parasite-hbo-serial-kiedy-premiera/
Podobno tak, tyle że nie ma to być remake 1:1.
Poszerzenie uniwersum brzmi jak sprowadzenie tej historii na manowce problemów nierówności społecznych czyli jak flaki z olejem:)
Nie będę teraz szukać, ale z tego co pamiętam wypowiedzi reżysera były trochę niespójne, czy też raczej wieloznaczne. Wspominał chyba, że poszerzenie miałoby polegać na pokazaniu tego, co musiał usunąć i rozbudowaniu szczegółów - podawał taki przykład: "W którejś scenie gospodyni ma nagle uszkodzoną twarz. Nie wiadomo dlaczego. W serialu będzie to pokazane" (czy jakoś tak). W takim wypadku wyszłoby coś a la filmy/seriale Vegi. Druga sugestia to "historia (...) tocząca się do pewnego stopnia równolegle do fabuły filmu". Można oczywiście te dwie opcje połączyć, ale trudno stwierdzić, jakie są rzeczywiste plany.
BTW, serial inspirowany wcześniejszym filmem w reżyserii Bong Joon-ho "Snowpiercer" jest prequelem i to ponoć raczej "inspirowanym". Dużo więc zależy też od tego, jaką pozycję będzie miał reżyser i czy będzie mu zależało na zrealizowaniu swojej wizji.