Para naukowców (Leonardo DiCaprio i Jennifer Lawrence) obserwując kosmos, odkrywa olbrzymią kometę, która zmierza w kierunku Ziemi. Zderzy się z nią za 6 miesięcy, a w efekcie tego zderzenia życie na naszej planecie przestanie istnieć. Nasi bohaterowie alarmują władze, a potem media ale nikt im nie wierzy…
To pierwszych kilkanaście minut filmu i można by sądzić, że rozwija się schemat znany z 90% filmów katastroficznych. Tyle, że to właściwie nie jest film katastroficzny tylko satyra na kondycję intelektualną i moralną ludzkości w dobie internetu, social mediów, clickbaitów, fake newsów, celebrytów i codziennych gównoburz w błahych sprawach. To film o tym, że przytłoczeni szumem informacji żyjemy w różnych rzeczywistościach równoległych wierząc w to w co chcemy wierzyć i odrzucając to co nie pasuje do naszej wizji świata. Słowem, totalne zaskoczenie, bo zasiadając przed ekranem spodziewałem się właśnie ogranego schematu. Zanim więc załapałem, że to krzywe zwierciadło, ironia i groteska zżymałem się, że skala absurdu przekracza poziom dopuszczalny w konwencji, w której błędnie umieściłem ten film. Ale kiedy już przeskalowałem sobie percepcję wszystko zaczęło się zgadzać:) Naprawdę świetne i mądre kino podane lekko, łatwo i przyjemnie. Przy tym sporo aluzji do wielkich tego świata.
PS Dla fanów, Maryl Streep w antypatycznej roli drugoplanowej:)
Ja byłem zachwycony tym filmem. Aktorsko bomba. Chyba wcześniej wiedziałem co się święci z przecieków, więc nie miałem tego początkowego zawachania, ocochozi.
To troszkę jak z filmami Woody Allena. Niektórzy nadal piszą, że to komedie. Ten film ma jeszcze oprócz tego co w filmach mistrza WA, świeżość i lekkość.
Doczekałeś na scenę końcową po napisach? Wisienka na torcie. 😀
Doczekałeś na scenę końcową po napisach? Wisienka na torcie.
Najpierw nie doczekałem, ale potem gdzieś przeczytałem, że jeszcze coś tam jest i dooglądałem. No i żeby być precyzyjnym to są jeszcze dwie sceny jakby po filmie.
Zgadzam się, mądre kino. Obawiam się tylko o odbiór 🙂 I dorzucę jeszcze zjawiskową Cate Blanchett.
Obawiam się tylko o odbiór
W jakim sensie się obawiasz?
W sensie zrozumienia, w co tu się gra. Ale Ty już, zdaje się, w innym miejscu wyraziłeś głos odrębny 🙂
Mnie także film przypadł do gustu. Choć podobnie jak Kustosz początkowo nie byłam nim zachwycona, to jednak gdy tylko załapałam konwencję od razu inaczej na niego spojrzałam. To nie jest prosta komedyjka (choć zapewne znajdzie się spora grupa osób, która spojrzy na ten film tylko przez ten pryzmat), ale kino na poziomie i z klimatem. No i niestety obrazujące nasze, społeczeństwa XXI wieku słabości.
Doczekałeś na scenę końcową po napisach? Wisienka na torcie.
Zgadzam się, aczkolwiek nie lubię takiego zagrania. Napisy końcowe to napisy końcowe.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Taką ciekawostkę przeczytałam ostatnio na profilu Mariusza Szczygła:
"Pani Helena Stachová - tłumaczka moich książek na czeski - dzieli ludzi na inteligentnych i na tych, którzy podczas napisów wychodzą z kina. 🤗"
Oczywiście należy traktować to z przymrużeniem oka.
Ale jestem ciekawa, jak zazwyczaj robicie. Wychodzicie z kina na napisach, czy czekacie do końca?
Taką ciekawostkę przeczytałam ostatnio na profilu Mariusza Szczygła:
"Pani Helena Stachová - tłumaczka moich książek na czeski - dzieli ludzi na inteligentnych i na tych, którzy podczas napisów wychodzą z kina. "
Oczywiście należy traktować to z przymrużeniem oka.
Ale jestem ciekawa, jak zazwyczaj robicie. Wychodzicie z kina na napisach, czy czekacie do końca?
Czekam aż hołota wyjdzie, żeby się nie pchać w drzwiach. 😉
Z tym, że Nie patrz w górę oglądałem w TV w domu. Prawdę mówiąc widziałem tylko pierwszą scenę dodatkową, a drugą dopiero po podpowiedzi.
Czekam aż hołota wyjdzie, żeby się nie pchać w drzwiach.
Mam tak samo:) Tyle, że w domu ta zasada nie obowiązuje.
Prawdę mówiąc widziałem tylko pierwszą scenę dodatkową, a drugą dopiero po podpowiedzi.
Po mojej czy już wcześniej?:)
Po mojej czy już wcześniej?:)
Wcześniej.
Obejrzałem. Jest dobrze, aczkolwiek niezbyt optymistycznie.
Twtter is a day by day war