A tymczasem TVP planuje kolejną ekranizację "Lalki"! Moja pierwsza myśl - prima aprilis, ale nie, za wcześnie... Co więcej, okazało się, że projekt ogłoszono już w lipcu 2024 roku. Problem w tym, że mimo upływu czasu nadal prawie nic o nim nie wiadomo.
A tymczasem TVP planuje kolejną ekranizację "Lalki"
IMO filmowe samobójstwo. Serial Ryszarda Bera jest tak dobry, że nie wiem co można by było zrobić lepiej. Zwłaszcza, że dzisiaj filmy nie mają takich budżetów jak kiedyś więc trudno osiągnąć choćby podobny rozmach. Sukcesu nie wróżę.
Problem w tym, że mimo upływu czasu nadal prawie nic o nim nie wiadomo.
Może ktoś doszedł do podobnego wniosku jak ja powyżej:)
Serial Ryszarda Bera jest tak dobry, że nie wiem co można by było zrobić lepiej.
Jak to co? Skupić się na Izabeli i pokazać ją jako ofiarę patriarchatu, która buntuje się przeciwko uprzedmiotowieniu i poszukuje miłości oraz możliwości zrealizowania swoich tłamszonych przez męski świat marzeń i ambicji, zawodowych, artystycznych oraz intelektualnych. "Znachor", "Chłopi"... "Lalka"?
Kluczem w moim komentarzu jest słówko "lepiej":)
I dla twórców nowej wersji to właśnie będzie to, co można zrobić "lepiej" 😉
Właśnie przeczytałem informację o Dorocińskim.
Mam mieszane odczucia. Dlaczego? Powodów jest mnóstwo. Ale przede wszystkim dlatego, że serial Ryszarda Bera jest świetny i świetnie znosi upływ czasu. Wiadomo, że tempo nie przystaje do tego, co serwuje nam współczesne kino, ale co z tego?
Mam to gdzieś! Z serialową "Lalką" cudownie się płynie, mendlując przez kolejne odcinki. Powolutku i subtelnie. Upajając się maestrią aktorów - przede wszystkim Jerzego Kamasa, który swoim emploi idealnie wpisuje się w Wokulskiego.
Widzę Kamasa i czuję, że to jest Wokulski. Dosłownie czuję cały jego ból istnienia. Rozdarcie. Ciągle bycie gdzieś pomiędzy. Zawieszenie w próżni. Na pograniczu obu pełnych sprzeczności światów. Nieustanne oczekiwanie na błogosławieństwo. Patrząc na niego, widzę buzujące ambicje, a jednocześnie gigantyczne rozczarowanie, poczucie odrzucenia i pogardy. Oczywiście znam film mojego ukochanego Wojciecha Jerzego Hasa z Mariuszem Dmochowskim w roli głównej, ale dla mnie to Jerzy Kamas był Wokulskim.
Marcina Dorocińskiego bardzo cenię. Przed nim ekstremalnie trudne zadanie. Pójście na zwarcie z legendą jest nonsensem, ale jak rozumiem Dorociński nie zamierza się w to bawić (podobnie jak Leszek Lichota w przypadku Znachora). I słusznie. Dorociński jest wystarczajaco utalentowany, żeby wiedzieć, jak do tego podejść. Porównania i tak będą się pojawiać. To jest nieuniknione.
Jak tak o tym wszystkim myślę, to dochodzę do wniosku, że ciekawe mogłoby być przeniesienie Wokulskiego do XXI wieku. Ale to już wymagałoby tytanicznej pracy nad uwspółcześnieniem scenariusza.
Jak tak o tym wszystkim myślę, to dochodzę do wniosku, że ciekawe mogłoby być przeniesienie Wokulskiego do XXI wieku. Ale to już wymagałoby tytanicznej pracy nad uwspółcześnieniem scenariusza.
A czy nie wyszłaby z tego trywialna opowieść o dorobkiewiczu, który zaczynał od szczęki na bazarku? Taka trochę historyjka Rafała Brzoski, Dariusza Miłka albo kogoś w tym rodzaju zaczyna mi tu majaczyć:)
A przypadkiem to nie Ty właśnie trywializujesz? 🙂
Jak tak o tym wszystkim myślę, to dochodzę do wniosku, że ciekawe mogłoby być przeniesienie Wokulskiego do XXI wieku. Ale to już wymagałoby tytanicznej pracy nad uwspółcześnieniem scenariusza.
A czy nie wyszłaby z tego trywialna opowieść o dorobkiewiczu, który zaczynał od szczęki na bazarku? Taka trochę historyjka Rafała Brzoski, Dariusza Miłka albo kogoś w tym rodzaju zaczyna mi tu majaczyć:)
Dlatego to byłaby taka trudna robota dla scenarzystów. W końcu to, że "Lalka" nie jest dzisiaj zapomnianą, przestarzałą powieścią groszową, to zasługa Prusa, a nie samego tematu, z którego, nie ukrywajmy, większość ówczesnych pisarzy zrobiłoby właśnie "trywialną opowieść o dorobkiewiczu".
A przypadkiem to nie Ty właśnie trywializujesz?
Trywializuję wizualizując:) „Lalka” jest „Lalką” na tle XIX wiecznych stosunków społecznych, w świecie, w którym ktoś „źle urodzony” pozostanie parweniuszem nawet jeśli uda mu się wspiąć na sam szczyt. Tego świata już dawno nie ma. Pozostaje więc historyjka nieszczęśliwej miłości Wokulskiego do Łęckiej czyli rzecz trywialna vs dzieło Prusa.
Dlatego to byłaby taka trudna robota dla scenarzystów.
Mission impossible.
„Lalka” jest „Lalką” na tle XIX wiecznych stosunków społecznych, w świecie, w którym ktoś „źle urodzony” pozostanie parweniuszem nawet jeśli uda mu się wspiąć na sam szczyt. Tego świata już dawno nie ma. Pozostaje więc historyjka nieszczęśliwej miłości Wokulskiego do Łęckiej czyli rzecz trywialna vs dzieło Prusa.
Nie całkiem. Nadal są różnice, nadal są mniej lub bardziej zamknięte grupy, także z kręgów dawnej "arystokracji", ale też np. naukowe. Po prostu jest to mniej widoczne, bo normalny, nawet bogaty człowiek ma małe szanse, żeby wejść w te środowiska. A Wokulski nie był jednak miliarderem, był dość bogatym kupcem, więc nie miałby takiej siły przebicia jak taki Brzoska. Czyli kluczem byłoby umieszczenie bohaterów w takich rolach, by fabuła stała się prawdopodobna.
BTW, może zrobić oddzielny wątek o "Lalce"?
Ależ oczywiście, @Maruto!
Zmieniły się kręgi wpływów, ale obyczaje pozostały identyczne lub bardzo podobne. Parweniuszem można być w każdych czasach 🙂
W tym właśnie rzecz, żeby zbudować tę historię w oparciu o współczesne relacje społeczne i ekonomiczne. Bez spłycania kwestii do szczęk z targowiska i nieszczęśliwej miłości.
Lata 90. (początek XXI wieku także) idealnie nadają się, by wpisać w nie młodość Wokulskiego. Możliwości są gigantyczne, bo świat przełomu wieków znowu przestał mieć sztywne granice. Znowu naturalne stały się międzynarodowe kontakty i biznesy, w dowolnym miejscu globu. Wszędzie pływały rekiny biznesu, a wielkie kariery błyskawicznie wybuchały i często równie szybko gasły.
Na ile to nadal byłaby "Lalka"? Nie wiem, ale w warstwie psychologicznej, emocjonalnej, świata wartości czy ideologii ciągle mielibyśmy do czynienia z myślą, którą tak znakomicie nakreślił Prus.
PS
Imposybilizm to jedna z naszych najbardziej "ukochanych" cech narodowych 🙂
Nie całkiem. Nadal są różnice, nadal są mniej lub bardziej zamknięte grupy, także z kręgów dawnej "arystokracji", ale też np. naukowe. Po prostu jest to mniej widoczne, bo normalny, nawet bogaty człowiek ma małe szanse, żeby wejść w te środowiska. A Wokulski nie był jednak miliarderem, był dość bogatym kupcem, więc nie miałby takiej siły przebicia jak taki Brzoska. Czyli kluczem byłoby umieszczenie bohaterów w takich rolach, by fabuła stała się prawdopodobna.
To już tak naprawdę nie działa. Wokulski, jest wykształconym, inteligentnym, kulturalnym, dobrze wychowanym człowiekiem sukcesu, brakuje mu tylko dobrego urodzenia. Dzisiaj urodzenie nie ma znaczenia, a posiadając pozostałe przymioty nie miałby nad głową żadnego szklanego sufitu. Żeby to jakoś ograć trzeba by było wymyślać jakieś dziwaczne, sztuczne okoliczności.
Pomijam już fakt, że klasowość społeczna w "Lalce" to w ogóle porządek ówczesnego świata, który dyktuje wszystkie relacje międzyludzkie, nie tylko relację Wokulski - arystokracja. W dzisiejszym egalitarnym świecie tego nie ma, a jeśli się pojawia to kryterium jest cenzus majątkowy, a nie cenzus urodzenia, a to wszystko zmienia.
Lata 90. (początek XXI wieku także) idealnie nadają się, by wpisać w nie młodość Wokulskiego. Możliwości są gigantyczne, bo świat przełomu wieków znowu przestał mieć sztywne granice. Znowu naturalne stały się międzynarodowe kontakty i biznesy, w dowolnym miejscu świata.
No i to jest właśnie ta moja "trywialna" wizja, co ma się do "Laki" jak pięść do nosa.
Na ile to nadal byłaby "Lalka"? Nie wiem,
A ja wiem:)
argumenty o szklanym suficie szczególnie dobrze pasują do kobiet biznesu, zwłaszcza tych z wielkich korporacji z początku wieku.
argumenty o szklanym suficie szczególnie dobrze pasują do kobiet biznesu, zwłaszcza tych z wielkich korporacji z początku wieku.
Czyli co? Nisko urodzona bizneswoman Wokulska, beznadziejnie zakochana w zubożałym potomku arystokratycznego rodu Łęckim?:)
A tak na serio. Funkcjonowałem w środowisku biznesowym od połowy lat 90 i z tym szklanym sufitem dla kobiet to mit.
A ja wiem:)
Nie zaskoczyłeś 🙂
argumenty o szklanym suficie szczególnie dobrze pasują do kobiet biznesu, zwłaszcza tych z wielkich korporacji z początku wieku.
Czyli co? Nisko urodzona bizneswoman Wokulska, beznadziejnie zakochana w zubożałym potomku arystokratycznego rodu Łęckim?:)
A tak na serio. Funkcjonowałem w środowisku biznesowym od połowy lat 90 i z tym szklanym sufitem dla kobiet to mit.
To rozwiń ten mit. Chętnie posłucham 🙂
To rozwiń ten mit. Chętnie posłucham 🙂
Spotkałem wiele kobiet w biznesie, w zarządach, w radach nadzorczych, na stanowiskach dyrektorskich, kierowniczych, szklany sufit im nie przeszkodził. Również w kwestii zarobków nie było tak, że płeć determinuje wysokość pensji.