Nie wiem też co Bareja twierdził na temat sceny poniżej, ale jakoś samodzielnie wykoncypowałem, że nie odwzorował w niej wiernie rzeczywistości tylko kapkę ją celowo przerysował;)
Maruto, głosuję oczywiście na genialną wersję "Bei Mir Bist Du Schoen" z Sonią Smołokowską na wokalu. Szkoda, że nie mogę oddać drugiego głosu na "Moonlight Serenade".
A ja odnoszę wrażenie, że chcecie zobaczyć w jednym filmie wszystko co ma do zaoferowania kino. Film nie może spełnić wszystkich możliwych oczekiwań. Nie może być jednocześnie komedią, realistyczną, ale z nutką oniryczności, będącą także dramatem oraz kryminałem, trochę retro, trochę historycznym, nie przerysowanym ale też nie szarym i brudnym (bo to przygnebiające), wojennego, którego akcja toczy się na angielskich wrzosowiskach i w żywym Paryżu jednocześnie, nie przygnębiającego ale też nie naiwnego. No nie da się. Nie można zasiąść przed ekranem z kartką i długopisem w ręku i odhaczać to jest a tamtego nie ma. Widać przecież, że jest to film lekki, więc nawet jeśli akcja dzieje się w czasach PRL to ukazanie siermiężności i szarości tego okresu nie będzie jego celem. On ma być kolorowy, lekki. Ma być o muzyce. I taki właśnie jest. Intryga oczywiście również trzyma się w konwencji czyli jest lekka, ale świetnie według mnie mimo wszystko obrazuje zderzenie dwóch światów. Tego rzeczywistego oraz tego, który stworzono dla Fabiana.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
@hebius - rzeczywiście z powodu subiektywnego egocentryzmu pominęłam "Indonezję"... Kajam się.
Co do zarzutów o brak realizmu - już się do nich odniosłam, pisząc, że Ciechocinek to taki rezerwat, a do tego nad Fabianem roztoczono swoisty parasol ochronny. Nie zgadzam się z brakiem rzeczywistości PRL. Widać ją u lekarzy, w mieszkaniu Wandy, w knajpie, nawet w restauracji, której elegancja jest sztuczna i skrywa nędzę. A przede wszystkim w ludziach, którzy egzystują w stanie beznadziei - od ekstremalnych przypadków jak Bayerowa, po tych, którzy niby się przystosowali, jak Stypa. I zmiana wynika się właśnie ze zderzenia - z tego, że ten letarg został zakłócony przez coś z innego świata.
@wowax, naprawdę "jedna Anna Dymna"? Bo dla mnie poza Rybicką wszyscy zagrali co najmniej dobrze i nawet jeśli odrzucimy Stuhra to Dymna na pewno nie jest wyjątkiem.
Intrygę też krytykowałam, więc rozumiem zarzuty. I rozumiem też, że przerysowanie nie do każdego trafia, dlatego określiłam ten zabieg jako dyskusyjny, choć mi się podobał - poza momentami, kiedy pogłupiał jeszcze intrygę.
Miało być zderzenie dwóch światów i …. było. Moich oczekiwań i rzeczywistości filmowej.
Dla mnie ten film był nudny i wcale nie dlatego, że nie przepadam za swingiem tylko dlatego, że był taką głupiutką bajką dla dorosłych. I to bez happy endu.
W połowie filmu złapałam się na tym, że się wyłączyłam i oglądam obrazki. Tak, one były ciekawe – te kiecki i obcasiki, kapelusze i chusty … ach… Ta moda, taka kobieca, wynagrodziła mi sztywność gry aktorskiej. O ile lubię Stuhra oglądać na ekranie, tak tutaj mnie irytował. A to przecież dobry aktor. Postać wykreowana przez niego, może w zamierzeniu taka właśnie miała być. Mnie to nie ujęło. I to nie jest tak, jak pisze Milady, że w filmie musi być wszystko. Nie siedziałam z kartką i nie odhaczałam, że to jest, a tamtego nie ma. Rybicka, znana mi z innych produkcji, zawsze zostanie już Agatą z Samego Życia. Jakoś nie mogę się do niej przekonać. W Excentrykach była po prostu sztuczna.
Miał być romans i miłość między Modestą i Fabianem a wyszło… jak widać. I nie chodzi o to, że nie było fajerwerków czy namiętności, ale trudno mi uwierzyć w miłość Fabiana. Nie było tego „czegoś” Miałam nawet wrażenie, że ta rzucająca się w oczy sztywność spowodowana jest zbytnią uwagą o niewygniecenie kostiumu czy nierozmazanie szminki. Jakby za chwilę ta kiecka miała się dziewczęciu zsunąć z ramionek, gdyż trzyma się na niej ledwo co. Rybicka się po prostu przebrała a nie ubrała.
Ale są plusy – Anna Dymna, jak zawsze, klasa. Pszoniak, Zborowski czy Mastalerz w krótkich scenach – to było świetne.
Rozumiem, że film był poniekąd muzyczny. Muzyka, która mnie nie drażni, ale i nie nakręca, okazała się tutaj męcząca. Mecząca z punktu widzenia osoby oglądającej film po ciężkim dniu, przykrytej kocykiem i zastanawiającej się czy iść spać już, czy za chwilę. Ale gdyby mi przyszło spędzać taki wieczór w restauracyjce, to kto wie, czy nie poszłabym jednak zaszaleć na parkiecie.
Film nie może spełnić wszystkich możliwych oczekiwań.
Ale powinien spełnić jakiekolwiek prawda? Przepraszam, ale jakbym chciał pooglądać stylowe kostiumy, które tu są przedstawiane jako wielki plus tego filmu, to bym sobie wolał czasopismo modowe przejrzeć. A muzyka, która u większości z Was budzi zachwyty? Może mogłaby mi się spodobać, gdybym słuchał sobie płyty ze ścieżką dźwiękową nie musząc przy tym oglądać podrygującego Stuhra czy kamiennej twarzy Bohosiewicz. Wg mnie to zmarnowane 1,5 godziny, i nie ma w tym filmie nic wartościowego ani interesującego, ale dobrze, że są tacy którzy się nim zachwycają, wszak o to chodzi w klubie dyskusyjnym.
On ma być kolorowy, lekki. Ma być o muzyce.
Ma być przede wszystkim choć odrobinę wciągający, a nie irytująco nudny.
naprawdę "jedna Anna Dymna"? Bo dla mnie poza Rybicką wszyscy zagrali co najmniej dobrze i nawet jeśli odrzucimy Stuhra to Dymna na pewno nie jest wyjątkiem.
Wziąłem pod uwagę jedynie aktorów, którzy nie pojawiają się incydentalnie, a więc tak! Jedna Dymna! Trudno mi popadać w zachwyt nad grą aktorską, bo fajnie zagrał Pszoniak przez 3 minuty, czy Zborowski przez 2,5.
Stuhr, Bohosiewicz, Rybicka byli tu postaciami niestety wypełniającymi swą "grą" lwią część filmu i według mnie wszyscy byli słabieńcy.
Wtrącę się na chwilę. Bo ten film jest mi bliski, gdyż byłem przy jego nagrywaniu i nawet mój cień w oddali gdzieś w filmie się pojawia. Z niektórymi aktorami można było się też spotkać na "piwku" w ciechocińskich lokalach :). Największym zaskoczeniem dla mnie było to jak często powtarza się daną scenę, aż zadowoli wszystkich. Niektóre były nagrywane co najmniej kilkanaście razy.
Całość nagrywana była jako serial, który jak dotąd nigdzie nie został zaprezentowany. Więc film jest tylko takim skrótem i chyba nie zawsze wychodzi to obrazowi na dobre. Jest dużo więcej scen w innych lokalizacjach. Wydaje mi się, że może być tak, że serial jest pełniejszy, a fabuła przez to ciekawsza.
Co ciekawe rolę Modesty miała pierwotnie grać Joanna Kulig, ale przed samym rozpoczęciem zdjęć złamała niestety nogę i w szybkim trybie zatrudniono Natalię Rybicką.
Zdjęcia plenerowe nagrywano w Ciechocinku, Nieszawie, Toruniu, a kamienicę Bayerowej grał budynek z Konstancina. Ogólnie film jest tak zmontowany, że jakiś bohater patrzy na jakąś część Ciechocinka, odwraca się i nagle widzi cześć w ogóle z innego miasta, co dla osób które nie znają Ciechocinka jest niezauważalne.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Największym zaskoczeniem dla mnie było to jak często powtarza się daną scenę, aż zadowoli wszystkich. Niektóre były nagrywane co najmniej kilkanaście razy.
O własnie! Może stąd ta drętwota....ze zmęczenia powtórzeniami 🙂
Wydaje mi się, że może być tak, że serial jest pełniejszy, a fabuła przez to ciekawsza.
Może być, że masz rację, nie zawsze zrobienie takiego ,,skrótu,, wychodzi projektowi na dobre i tu mamy tego dobitny przykład.
Co ciekawe rolę Modesty miała pierwotnie grać Joanna Kulig, ale przed samym rozpoczęciem zdjęć złamała niestety nogę i w szybkim trybie zatrudniono Natalię Rybicką.
Witaj Barabaszu!
I przy okazji: Sto lat! 🥂
Jeśli chodzi o Kulig - niczego moim zdaniem by to nie zmieniło. Jest tak samo fatalna, jak Rybicka.
Zazdroszczę Ci tego, że mogłeś zobaczyć z bliska, jak wygląda nagrywanie filmu.
Wowax, ale tak kompletnie nic Ci się w tym filmie nie podoba? Nawet atmosfera?
Ja spokojnie mogłabym zaliczyć go do pierwszej kategorii naszego ZKF, czyli do filmów poprawiających samopoczucie.
Moje zawsze poprawia 🙂
O własnie! Może stąd ta drętwota....ze zmęczenia powtórzeniami 🙂
Tak się kręci filmy. Nawet sceny w tych beznadziejnych paradokumentalnych serialach w stylu "Ukryta prawda" kręci się po kilka czy kilkanaście razy.
Bo ten film jest mi bliski, gdyż byłem przy jego nagrywaniu i nawet mój cień w oddali gdzieś w filmie się pojawia.
Nie masz jakichś fotek z planu?
Całość nagrywana była jako serial, który jak dotąd nigdzie nie został zaprezentowany.
Ciekawa informacja, nie wiedziałem o tym. Zważywszy jednak, że fabuła jest najsłabszą stroną tego filmu, wątpię by rozciągnięcie jej wyszło tej historii na dobre.
Ja spokojnie mogłabym zaliczyć go do pierwszej kategorii naszego ZKF, czyli do filmów poprawiających samopoczucie.
Ja również. Fajny, ciepły, pozytywny film.
Całość nagrywana była jako serial, który jak dotąd nigdzie nie został zaprezentowany.
Zazdroszczę Ci Barabaszu tego ciekawego doświadczenia.:) A wiesz czemu nie udostępniono serialu a jedynie film wyrzucając automatycznie sporo scen?
Co do Bohosiewicz to faktycznie przez cały film ma jeden i ten sam wyraz twarzy. Nawet gdy śpiewa ma skrzywioną minę.
Ogólnie film jest tak zmontowany, że jakiś bohater patrzy na jakąś część Ciechocinka, odwraca się i nagle widzi cześć w ogóle z innego miasta, co dla osób które nie znają Ciechocinka jest niezauważalne.
Magia kina.;)
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Co do wyciętych scen, niektóre na pewno poprawiłyby odbiór fabuły i postaci, tymczasem wyleciały już z samego filmu, nie z serialu. Z drugiej strony trudno stwierdzić, jak wyglądałyby w filmie, no i o ile by go wydłużyły.
Przykładowo:
w scenariuszu, który Majewski nazywa scenopisem, mamy scenę, w której urzędnik pocztowy przekazuje Wandzie list, mówiąc
Pani doktór, jest dla pani coś. Z Anglii. Nie dałem go listonoszowi, bo to złodziej, otwiera listy zagraniczne. Dolarów szuka! Przy okazji donosi do SB, więc go kryją, zamiast dawno go zamknąć!
Rozmowa po przyjeździe Fabiana jest sporo dłuższa - fragmenty o rodzinie są takie, jak w filmie, ale jest też dyskusja ukazująca brak wiedzy Fabiana na temat realiów PRL
WANDA:
Ale tych sklepów to ci zazdroszczę! Już nawet nie żeby kupować, ale chociaż popatrzeć. Podobno polską chałwę wszędzie można dostać, pięknie opakowaną!
FABIAN:
Owszem. Nie tylko chałwę. Polską szynkę, polędwicę, kabanosy…
WANDA:
Cytryny i pomarańcze też…
FABIAN (trochę zaskoczony):
No, też, też… Ale mnie i tak zgaga zaraz pali.
WANDA:
Tutaj za cytrynami zawsze trzeba stać.
FABIAN:
Co to znaczy „stać”?(...)
WANDA:
A coca-colę piłeś? Co to w końcu za smak?
FABIAN (zniecierpliwiony):
Taka tam… kawa-zbożówka z gazem. Że też cię mogą obchodzić takie banialuki? Czyżby było aż tak fatalnie?
Stypa opowiadając Fabianowi o sobie, mówi:
Zresztą – co tam – niech pan wie: inaczej się też nazywałem. Żyję tylko dzięki swojemu wyglądowi, a raczej dlatego, że wyglądałem inaczej niż się nazywałem. Mój nos nie jest typowy (pokazuje, że nie jest zakręcony po żydowsku) tylko taki kartofel – kapujesz pan?
...i tak dalej.
Większą rolę ma Luśka - dziewczyna, z którą tańczy Fabian w "Kameralnej", w ogóle te sceny są rozbudowane.
Inaczej skonstruowano też zakończenie.
- Modesta znika, wraz z nią "młoda" część zespołu
- Habertas przyprowadza Różę - scena z "Bei mir..."
- Kusiak informuje Fabiana, że orkiestra jest nielegalna
- Stypa "uświadamia" Fabiana
- sceny w "Kameralnej", omdlenie Fabiana
- w szpitalu odwiedzają Fabiana Stypa, Habertas, Vogt i "nowy" skrzypek. Stwierdzają, że teraz są modne małe zespoły, oni mają kwintet, więc będą tak występowali. "Sunny Side..." i koniec.
Można się zastanawiać. ile z tego pokazano by w serialu...
Inaczej skonstruowano też zakończenie.
- Modesta znika, wraz z nią "młoda" część zespołu
- Habertas przyprowadza Różę - scena z "Bei mir..."
- Kusiak informuje Fabiana, że orkiestra jest nielegalna
- Stypa "uświadamia" Fabiana
- sceny w "Kameralnej", omdlenie Fabiana
- w szpitalu odwiedzają Fabiana Stypa, Habertas, Vogt i "nowy" skrzypek. Stwierdzają, że teraz są modne małe zespoły, oni mają kwintet, więc będą tak występowali. "Sunny Side..." i koniec.
To ja chyba muszę jeszcze raz ten film obejrzeć, bo wydaje mi się, że takie właśnie jest zakończenie:) Chyba, że chodzi o to, że Habertas przyprowadza Różę w drugiej scenie z wymienionych, a nie w ostatniej jak w filmie:)
To ja chyba muszę jeszcze raz ten film obejrzeć, bo wydaje mi się, że takie właśnie jest zakończenie:) Chyba, że chodzi o to, że Habertas przyprowadza Różę w drugiej scenie z wymienionych, a nie w ostatniej jak w filmie:)
Między innymi, bo to zmienia wymowę - w filmie orkiestra nadal działa, jest też paru "młodych" muzyków. W scenariuszu mamy zakończenie otwarte, nie wiemy, czy pomysł z kwintetem wypalił, czy też wszystko się rozsypało. Poza tym sceny są bardziej rozbudowane - w filmie Fabian łapie Zagaja, który tłumaczy, że nie ma czasu na zespół. W scenariuszu miały być najpierw sceny, kiedy część muzyków nie pojawia się na próbach - to wtedy Habertas przywozi Różę, a wcześniej Stypa opowiada o niej Fabianowi.
Przed wykonaniem "Bei mir..." miało to wyglądać tak:
Niedobitki muzyków improwizują zapamiętale. Po podłodze walają się butelki, tu i tam stoją niedopite szklanki. Fabian, mocno podpity, spocony, w rozchełstanej koszuli, nachyla się do dra Vogta.
FABIAN:
Co jest? Jeden w drugiego. Tacy pilni, tacy, cholera, skrupulatni. Punktualni, pracowici aż nie do uwierzenia, jak Niemcy jacyś albo inni Szwedzi… Nawet nie pomyślałem, żeby nazwiska zapisywać, adresy, bo przecież swing najważniejszy… No bo co? Dla niej swingowali?
Między innymi, bo to zmienia wymowę - w filmie orkiestra nadal działa, jest też paru "młodych" muzyków. W scenariuszu mamy zakończenie otwarte, nie wiemy, czy pomysł z kwintetem wypalił, czy też wszystko się rozsypało.
To ja wolę zakończenie filmowe. Pozostajemy po słonecznej stronie ulicy, choć słońca na niej znacznie mniej.
I przy okazji: Sto lat!
Dziękuję
A wiesz czemu nie udostępniono serialu a jedynie film wyrzucając automatycznie sporo scen?
Pewnie ze względów finansowych. Najpierw film kinowy, jako część bardziej dochodowa. A później serial, którego niestety żadna stacja nie zdecydowała się zakupić.
Chociaż niektórym produkcjom w podobnym schemacie się udało i zobaczyliśmy obie wersje np. Wiedźmin, Ziemia obiecana, Podróż za jeden uśmiech... Pożyjemy, zobaczymy - może kiedyś jakaś stacja się zdecyduje pokazać.
W Ciechocinku sam film jest od czasu do czasu wyświetlany w lokalnym kinie, które wykupił dożywotnią licencję na jego wyświetlanie. I cały czas jest popularny wśród kuracjuszy.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Ona nie jest w dialogach przestylizowana, tylko sztuczna, nijaka i drewniana.
Yvonne, one nie jest drewniana. Ona jest taka za jaką ślinią się faceci, ale tylko niektórzy potrafią jej sprostać. Być może twoja płeć nie pozwala Ci tego dostrzec. Tu każdy gest, każde spojrzenie i precyzyjnie dobrane słowo powoduje drżenie rąk. Jeśli można kategoryzować sex appeal to jest to jego najwyższa półka. Rybicka świetnie poradziła sobie z tą rolą.
Cała naprzód ku nowej przygodzie!
Taka gratka nie zdarza się co dzień
Niech piecuchy zostaną na brzegu
My odpocząć możemy i w biegu!
Jezus Maria! Rybicka jest taka nijaka i niezapadająca w pamięć, że wątpię, bym ją rozpoznał w następnym filmie z jej udziałem.
Ona nie jest w dialogach przestylizowana, tylko sztuczna, nijaka i drewniana.
Yvonne, one nie jest drewniana. Ona jest taka za jaką ślinią się faceci, ale tylko niektórzy potrafią jej sprostać. Być może twoja płeć nie pozwala Ci tego dostrzec. Tu każdy gest, każde spojrzenie i precyzyjnie dobrane słowo powoduje drżenie rąk. Jeśli można kategoryzować sex appeal to jest to jego najwyższa półka. Rybicka świetnie poradziła sobie z tą rolą.
Jejku, to ja do dzisiaj kompletnie nie rozumiałam, co to jest sex appeal 😮