Wybranie osobistej listy przebojów to zadanie i tylko 15 piosenek wydaje się być niewykonalne. Tyle tego było, że trudno sobie nawet przypomnieć co się lubi/lubiło.
Po eliminacji utworów, które już się pojawiły w propozycjach udało mi się coś jeszcze wybrać. Jestem pewien, że jakbym wybierał za
godzinę lista by była inna. Alfabetycznie:
Again - Archive (2002) -Nie mogło zabraknąć tego utworu w każdym szanującym się zestawieniu 😉 Nie wiem czy to obecnie dla mnie najlepszy utwór bogatej kolekcji utworów tej angielskiej grupy, ale chyba najbardziej znany. Zakochałem się w nim od pierwszego usłyszenia na jednej z
domówek w czasach studenckich gdy leciał w MTV, później już samo poszło, a Archiwum odkrywam do dzisiaj. W spokojne wieczory
uwielbiam się zanurzać w tej muzyce.
Sabotage - Boys (1994) - Te chłopaki robiły szał w latach 90 w moim otoczeniu. Ich muzyka towarzyszyła różnym imprezkom.
Sabotage najbardziej przypadł mi do gustu bo mocno wyszli poza hip-hop.
Contact - Daft Punk (2013) - Pierwszy raz słyszałem ich na wakacjach gdy jacyś DJje puszczali muzę nieznanego mi zespołu i tak już
ze mną zostali. Przebojowy Get Lucky już się pojawił, więc dałem coś bliżej ich korzeni czyli elektroniki.
Lights In The Night - Flash and the Pan (1980) - znowu zakochanie od pierwszego usłyszenia, tym razem w deszczowym wieczornym
powrocie prawie pustym autobusem do domu. Co to była i jest uczta dla ucha.
Living On My Own - Freddie Mercury (rmx) (1993) - niezastąpiony na wszelkich dzisiejszych imprezkach, tam muzyka ten głos łączy pokolenia
The Robots - Kraftwerk (1978) - I znowu elektronika. Ci Niemcy ta muzyka i ich otoczka są niepowtarzalne.
Are You Gonna Go my Way - Lenny Kravitz - (1993) Uwielbiam ten utwór, kiedy Lenny jeszcze ostro wymiatał.
Long Tall Sally - Little Richard (1957) - Ten utwór to klasyczny rock'n'roll, pozytywna energia i znowu niezły kopniak.
Achilles, Agony and Ecstasy in Eight Parts - Manowar(1992) - Co tu mówić heavy-metalowa muzyczna historia walki Achillesa z
Hektorem z Iliady, świetne solówki i przejścia. Tak się mogę uczyć historii.
Karmacoma - Attack (1995) - Trudno mi było wybrać najlepszy utwór tego zespołu, co chwilę zmieniałem zdanie. Uwielbiam taki
trip-hop. Świetnie się to słucha zarówno jak i ogląda
Echoes - Pink Floyd (1971) - Jak to powiedział Tomek Beksiński, usiądź wygodnie wyłącz światło i zanurz się w tej muzycznej
uczcie. Do dzisiaj podejrzewają, że ten utwór powstał na potrzeby wybitnego filmu 2001:Odyseja Kosmiczna bo tak idealnie
komponuje się z tym obrazem.
Where Is My Mind - Pixies (1988) - Uwielbiam te chwilę gdy zadowolony wychodzę z kina po świetnym filmie z finałem z super utworem.
Tak było z Matrixem, Chłopaki Nie Płaczą i jak w tym przypadku czyli Podziemnym Kręgu. Cudo utwór dla mnie nierozerwalny z tym
filmem.
When Doves Cry - Prince & The Revolution (1984) - Świetna kompozycja utalentowanego muzyka, która zawsze była mnie blisko.
Breathe - The Prodigy (1997) - Kolejny kawałek dynamitu. Tym utworem i resztą z płyty Fat Of the Land The Prodigy rozbiło bank,
całkowicie zmieniając obraz swego zespołu z początkowych lat.
Adagio For Strings - Tiësto (2003) - Był czas, że scena techno, trance była mi bardzo bliska. Wiem, że ten utwór to
zbezczeszczenie klasycznego oryginału z 1936 r. ale ja o tym nie wiedziałem. Kiedyś dawał on mi takiej energii jak po jakiś
używkach, wydawało mi się że mogę wszystko.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
Wstyd powiedzieć ale "kochałem się" w Kim Wilde i był to jedyny raz kiedy aż tak zafascynowała mnie śpiewająca pani. Do tego stopnia, że podczas wakacji w Austrii wszystkie pieniądze wydałem na jej płytę, którą zresztą później bałem się odtwarzać (bo się zniszczy):) Potem zresztą żałowałem, że nie kupiłem jednak "The Collection" Ultravox. No ale po latach możemy się zdobyć na szczerość, wielką wokalistką to ona nie była.
Dlaczego wstyd?
No właśnie. Jaki wstyd? Pamiętam Sylwka chyba w 1 klasie LO, starzy opuścili kwadrat, kolesie czekali na sygnał w krzakach za blokiem, wparowali. Och co to była za impra, zjeżdżanie na biegówkach na klatce schodowej, wyciąganie sznurkiem na haczyk sprzętów z balkonu tej sąsiadce co to U2 nie lubiła, zatkane wszystkie odpływy kanalizacyjne, ja pastujący podłogę o 4 rano gdy w drzwiach pojawili się niczego nieświadomi starzy... No ale w tak zwanym wielkim międzyczasie w TV nadawali koncert sylwestrowy z jakiejś zagramanicy, a tam Kim WILDE. O kurde ale było dziko.
Flash and the Pan - Lights In The Night (1980) - znowu zakochanie od pierwszego usłyszenia, tym razem w deszczowym wieczornym
powrocie prawie pustym autobusem do domu. Co to była i jest uczta dla ucha.
o jak fajnie, że ktoś to jeszcze pamięta. To co Barabasz, wyciągamy płyty na blat? 🙂
Z płytami Flash and the Pan u mnie niestety cieniutko.
Rzeczy, które posiadasz w końcu zaczynają posiadać ciebie
Chuck Palahniuk - Fight Club
1. Depeche Mode - Enjoy the silence
dyskusji kto śpiewa lepiej, Dave czy Martin,
Było na mojej liście, ale wiedziałem że zgłosicie:) Naprawdę ktoś uważał, że Martin śpiewa lepiej?
Wszystko przez "Somebody" 🙂
9. Alphaville - Forever young
Kolonijne dyskoteki, tańce-przytulańce i pierwsze zauroczenia.
Jak to? Alphaville to moje dyskoteki i moje tańce przytulańce, a Ty jesteś wszak trochę młodsza. Takie starocie grali wam na dyskotekach?:)
Na pewnych piosenkach można się przytulać zawsze 🙂
A może przytulaliśmy się nawet w tym samym czasie? Tylko Ty jako siedemnastolatek, a ja jako czternastolatka 🙂
Jak coś podmieniacie, to edytujcie swój post z nominacjami. Inaczej ja się w tym później nie połapię.
Zrobiłam edycję.
Wyrzuciłam Alphaville, a wrzuciłam Mylene Farmer.
Nie ma w moim życiu ważniejszego zespołu. Depeche Mode to lata fascynacji
Tacy grzeczni chłopcy byli
Twtter is a day by day war
A może przytulaliśmy się nawet w tym samym czasie? Tylko Ty jako siedemnastolatek, a ja jako czternastolatka
To bardzo mało prawdopodobne. Ja przytulałem się pod ten hit jako piętnastolatek, więc Ty musiałabyś się przytulać jako siedmiolatka;)
Archive - Again (2002) -Nie mogło zabraknąć tego utworu w każdym szanującym się zestawieniu 😉 Nie wiem czy to obecnie dla mnie najlepszy utwór bogatej kolekcji utworów tej angielskiej grupy, ale chyba najbardziej znany. Zakochałem się w nim od pierwszego usłyszenia na jednej z
domówek w czasach studenckich gdy leciał w MTV, później już samo poszło, a Archiwum odkrywam do dzisiaj. W spokojne wieczory
uwielbiam się zanurzać w tej muzyce.Freddie Mercury - Living On My Own (rmx) (1993) - niezastąpiony na wszelkich dzisiejszych imprezkach, tam muzyka ten głos łączy pokolenia
Lenny Kravitz - Are You Gonna Go my Way (1993) Uwielbiam ten utwór, kiedy Lenny jeszcze ostro wymiatał.
Pink Floyd - Echoes (1971) - Jak to powiedział Tomek Beksiński, usiądź wygodnie wyłącz światło i zanurz się w tej muzycznej
uczcie. Do dzisiaj podejrzewają, że ten utwór powstał na potrzeby wybitnego filmu 2001:Odyseja Kosmiczna bo tak idealnie
komponuje się z tym obrazem.Prince & The Revolution - When Doves Cry (1984) - Świetna kompozycja utalentowanego muzyka, która zawsze była mnie blisko.
Ten numer Archive jest Ok, natomiast fenomenu tej kapeli nie rozumiem. Może za mało ich słuchałem, ale dla mnie są trochę jak neogotyk. Już to gdzieś słyszałem.
Freddiego kocham miłością bezwarunkową, ale w Living On My Own dla mnie nie ma niczego nadzwyczajnego.
Swego czasu Lenny odgrywał dość istotna rolę w moim muzycznym świecie, a Are You Gonna Go My Way było latarnią jego twórczości. Świetny numer.
Pink Floyd jest moją największą muzyczną miłością. W pełni świadomą. Na tej muzycznej planecie czuję się najlepiej. „Echo” nierozerwalnie kojarzy mi się z „koncertem” w Pompejach. Niesamowity, wciągający numer, pełen tego, co we floydach najlepsze. Nie wiem, jak było z „Odyseją kosmiczną”, bo chronologia słabo się klei, natomiast klimat jak najbardziej.
Mimo całej magii „Echo”, wolę „Shine on You Crazy Diamond”, które moim zdaniem jest bardziej magnetyczne. Poza tym wolę gitarę Gilmoura w wersji przestrzennej (choć brud w „Pigs” jest niemalże czarujący 😉 Kocham także „Marooned”. Tego numeru za sprawą pejzaży malowanych przez Gilmoura mogę słuchać non stop. Kilka tytułów padło, a i tak floydowym #1 pozostaje dla mnie „Comfortably Numb”. Tu wszystko się zgadza, a wisienkę na torcie stanowi wysmakowane solo Gilmoura, które emocjonalnie wspina się i osiąga rockowy Olimp.
Tak, ten numer Prince’a to muzyczna perełka, pulsująca rytmem lat 80. Wybrałbym podobnie, gdyby nie „Purple Rain”, w którym Prince czaruje gitarą.
No to lecim. Trochę moich typów już padło, i dobrze, bo i tak się musiałem strasznie ograniczać. Wybór jest subiektywny, możliwe że za miesiąc było by na tej liście trochę co innego.
1. Child in Time - Deep Purple
Może mało oryginalnie, ale to kawałek na którym się wychowałem.
2. Smoke on the Water - Deep Purple
Jak wyżej. Mógłbym sparafrazować „Autobiografię” Perfectu - „usłyszałem Smoke on The Water i nie mogłem w nocy spać”. Leciało potem prawie na okrągło z rzęchoczącego kaseciaka w naszej „bazie” na strychu jednego z domów na Długiej (kolega mieszkał).
3. Since I’ve Been Loving You - Led Zeppelin
Jeden z najlepszych bluesowych kawałków ever :). I to tyle w temacie.
Monumentalne. Wciąga jak buddyjskie mantry. Klękać i słuchać 🙂
Uriah Heep - po prostu. Jedna z lepszych suit rockowych.
"She came to me one morning, one lonely Sunday morning" – i od tej pory nie chce sobie pójść.
Naz w swoim początkowym okresie (potem trochę „spopieli”) to IMHO jedna z najbardziej niedocenionych grup. Powinna stać w jednym szeregu z LZ czy Deep Purple. W niczym im nie ustępuje. Kawał fenomenalnego rocka. Klasyka. Cóż rzec więcej?
Ciężkie jak obuch siekiery.
„Set me free, set me free, please, please, please...” - no nie chce mnie puścić już od tylu lat!
9. Atom Hearth Mother - Pink Floyd
Przy tym się nie da tańczyć ani niczego robić. Tego można tylko słuchać. Najlepiej z zamkniętym oczami i na dobrych słuchawkach. Trzeba dać się wciągnąć, a potem to już przepadło. Czyli kolejna suita w tym zestawieniu.
"He rides a road that don't have no endAn open highway that has no bends.Tramp and his stallion, alone in a dreamProud in his colours, as the chromium gleams"
Czasami sobie to nucę pod nosem, nawijając kolejne kilometry na koła. Jak jeżdżę sam, żeby Marysi nie konfundować 🙂
11. When the Smoke is Going Down - Scorpions
Ładne. Bez żadnej dodatkowej ideologii z mojej strony.
"Where are the prophets, where are the visionaries,
where are the poetsTo breach the dawn of the sentimental mercenary?" - no gdzie są?
13. In The Court of The Crimson King - King Crimson
Na dworze Karmazynowego Króla po prostu wypada się zjawić 🙂
No bez Sabbathów nie mogło być tego zestawienia.
Niektórzy idą po schodach do nieba, a inni jadą autostradą prosto do piekła... i oba kierunki są słuszne i sprawiedliwe. Przynajmniej jeśli chodzi o muzykę rockową.
Z tego setu lubię niemal wszystko, ale to żadna nowość. Dawno zauważyłem, że dzielimy z Iryckiem miłość do muzyki, głównie z lat 60.-70. No dobra, poza Scorpionsami (szczególnie późnymi), którzy dla mnie są obciachowi 😉
Nie wiem czy to dlatego że jest środek zimy, czy może po prostu taki jestem romantyczny zawsze, ale wyszły mi prawie same smutasy.
Kto wie, czy w lipcu moja lista nie wyglądałaby zupełnie inaczej.
L'Amour Toujours - Gigi D'Agostino
Ci Sara - Al Bano & Romina Power
Eyes Without A Face - Billy Idol
Fear of the Dark - Iron Maiden
Na liście Mysikrólika jest kilka numerów, z którymi się mocno identyfikuję.
Dobra, wywaliłam jedno i oto moje propozycje.
Kolejność przypadkowa, poza numerem 1:
1. Depeche Mode - Enjoy the silence
Nie ma w moim życiu ważniejszego zespołu. Depeche Mode to lata fascynacji (od 7 klasy podstawówki do dziś), wzruszeń, darcia się na całe gardło, czytania tekstów piosenek po angielsku, mimo że nie cierpię tego języka, dyskusji kto śpiewa lepiej, Dave czy Martin, dziesiątki plakatów na ścianach pokoju, znaczki do przypinania, zawieszki, koszulki, wreszcie uczucie dumy, że Dave obchodzi urodziny dzień po mnie 😊
Powinnam dać moją ulubioną piosenkę, czyli “Behind the wheel”, ale jednak płyta Violator była totalnym szaleństwem, zatem niech będzie “Enjoy the silence”.
2. Aha – Stay on these roads
Ech … Morten. Jaki on mi się wtedy wydawał przystojny, w tej skórze. I ten teledysk. Motocykle, wolność, ruch, pęd ku przygodzie … To były czasy, kiedy byłam przekonana, że będę miała motocykl. Nawet na wypracowaniu z francuskiego, z tematu, jak sobie wyobrażam swój ślub napisałam, że będę na niego jechała motocyklem. Oszalałam na ich punkcie. Do czasu, kiedy przekonałam się, że nawet motorynką kolegi brata potrafię tylko wjechać w płot. No nie mam zdolności do pojazdów mechanicznych. Nie mam 😊
A-ha uwielbiam.
3. The Animals - House of the rising sun
Był taki czas … Klimatyczne domówki, często spontaniczne. Całe popołudnia i wieczory spędzaliśmy w nowobudowanym, niewykończonym domu rodziców kolegi na sąsiednim osiedlu. My, grupa osiemnastolatków, dwudziestolatków. I wśród nas on. Niemiec, Jurgen, lat około 50. Broda do piersi. Z gitarą. Jak on grał! Jak śpiewał! Siedzieliśmy zasłuchani, zahipnotyzowani, zauroczeni. A on grał. Nie wiem, skąd się wziął w naszym gronie, ale był tam najważniejszą osobą. Już nigdy potem nie czułam takiej bliskości z muzyką.
I ta piosenka. Najpiękniej brzmiała w jego wykonaniu.
4. Leonard Cohen - Dance me to the end of love
Nie mam jakichś specjalnych wspomnień z tą piosenką, ale Cohena mogę słuchać w kółko.
5. Fancy - Flames of love
Moja fascynacja modą narodziła się w okresie późnego PRL-u, kiedy to w telewizji można było zobaczyć zgrabne, kolorowe, szykowne, eleganckie kobiety przechadzające się po wybiegu w rytm dwóch piosenek. Jedną z nich była piosenka Black « Wonderful life », a drugą właśnie “Flames of love”. Ta druga jest moją ulubioną i kojarzy mi się z czasem, kiedy kształtowały się moje modowe gusta.
6. Edith Piaf – Non, je ne regrette rien
Język francuski to było objawienie w moim życiu. Francja i jej kultura to od lat moja największa pasja. Całe naukowe stypendium, które dostawałam na studiach, wydawałam na kasety (a potem płyty) z muzyką francuską. Od trzeciego roku doszła jeszcze do tego muzyka włoska. Był taki kultowy sklep muzyczny w Toruniu, na ulicy Szewskiej. Tam wydawałam to stypendium.
Piaf nie ma sobie równej. Była zjawiskiem na francuskiej scenie muzycznej. Nie do zastąpienia i nie do podrobienia. Wychodziła na scenę w małej czarnej, bez ozdób i sprawiała, że zatrzymywał się świat. Moim największym marzeniem byłoby usłyszenie jej na żywo. Niestety, to marzenie z gatunku tych nie do spełnienia.
7. Jacques Brel – La chanson des vieux amants
Nikt tak pięknie, jak ten Belg, nie śpiewał o miłości i całej palecie barw uczuć.
8. Scorpions – Wind of change
Zawsze lubiłam takie wolne kawałki. Zamykałam oczy, w tle leciał ten utwór w Trójce i ogarniało mnie uczucie spokoju.
9. Mylene Farmer - Desenchantee
Numer obowiązkowy na każdej studenckiej imprezie przyszłych romanistów.
10. Martika – I feel the Earth move
Jeszcze na kasecie. Zjechanej do granic. Zamykałam się w pokoju, puszczałam na całą parę, brałam mikrofon, tańczyłam do upadłego i wyłam. Chciałam być jak Martika. Wulkanem energii.
11. Madonna – La Isla Bonita
Kiedyś słuchana często. Ważna. Potem jakby zapomniana przeze mnie.
12. Tracy Chapman – Baby can I hold you
Głos, eskpresja, teksty. Nic tylko usiąść, bujać się na boki i zapomnieć o świecie …
13. Roxette – Joyride
Siódma lub ósma klasa. Taras domu mojej przyjaciółki. Codzienne oglądanie “Dirty Dancing” na video (czekam na top muzyki filmowej, Kustoszu). A potem godziny przegadane przy muzyce. Fascynacja Roxette. I nagle nowy utwór: “Joyride”. Nic innego już dla nas nie istniało.
(lata później przyjaciółka, spotkana przypadkowo w ogródku restauracji, nie poznała mnie, a jak ją zagadałam, to krzyknęła na cały głos: “Beata! O jeny, nie poznałam Cię, bo przytyłaś ! » Historia autentyczna. Mąż ją kopał pod stołem, żeby uważała na słowa. Po przyjaźni nie zostało nic. Roxette lubię do dziś)
14. Sandra – Around my heart
Bo Sandra piękną kobietą była i cudnie śpiewała. Po prostu.
15. Pet Shop Boys - Domino Dancing
Pierwsza kaseta, jaką miałam. Bardzo lubiłam ten teledysk. Aż mi w nim iskrzyło od namiętności.
Cenię Cohena, a jeśli chodzi o resztę listy, to kręci mnie tylko Depeche Mode. Enjoy The Silence? Świetny wybór. Z wczesnego DM najbardziej lubię „Blasphemous Rumours”. Przede wszystkim za tekst i te wszystkie niepokojące dźwięki. Z tego, co powstało po „Violator” postawiłbym chyba na „Walking in My Shoes” albo „Useless”.
- A Forest – The Cure
- Blindfold - Morcheeba
- Chan Chan – Buena Vista Social Club
- Glory box – Portishead
- Killing in the Name – Rage Against The Machine
- Lie to me - Chirs Isaak
- Monkey gone to heaven - Pixies
- New dawn fades – Joy Division
- One – U2
- Riders on the storm – The Doors
- Smells like Teen Spirit – Nirvana
- Some girls are bigger than others – The Smiths
- Sunday morning – The Bolshoi
- When the music over – The Doors
- Wonderwall – Oasis
The Cure, The Doors , Pixies, czy Joy Division można było się po Tobie spodziewać. Ale Nirvana i piosenka o niczym? Ok, rozumiem, że to kwestia inspiracji Pixies 😉 Z Seattle sound u mnie Nirvana jest na ostatnim miejscu. Zdecydowanie wyżej stawiam Alice in Chains i Pearl Jam.
Rage Agains The Machine nie. Tom Morello tak. Zwłaszcza w Audioslave. Chris Isaak miał kilka ciekawych utworów. Ja chyba jednak wybrałbym „Wicked Game”, no ale to Twoja lista 🙂
Zdziwiło mnie U2. W takim sensie, że w ich muzyce można przebierać godzinami, w tu takie oczywiste „One”?
PS U Nieprzypadka (ale że November Rain, a nie znacznie ciekawsze Rocket Queen albo Estranged 😉 Maruty i Pawła też znajduje się po kilka piosenek, do których chętnie wracam, więc wybór będzie trudny.
Zdaje się, że jeszcze czekamy na kilka osób, ale póki co, największe zaskoczenia to brak The Rolling Stones, Stinga/The Police, Dire Straits, Pearl Jam czy Eagles. Po części sam za to odpowiadam, gdyż postawiłem wyłącznie na panie, ale może jeszcze ktoś się skusi 😉
Edit. Stonesi i Purple są.
póki co, największe zaskoczenia to brak The Rolling Stones, Stinga/The Police, Dire Straits, Pearl Jam czy Deep Purple
Nie ma również Michaela Jacksona, Davida Bowie, Barbry Streisand, Bruce'a Springsteena, Olivii Newton-John, Eltona Johna, Aerosmith, Boba Dylana, Celine Dion, Diany Ross, Lionela Richie, Erica Claptona, Fleetwood Mac, Adele i wielu, wielu innych.
Twtter is a day by day war
@pawelk Bowie jest u mnie
U Nieprzypadka (ale że November Rain, a nie znacznie ciekawsze Rocket Queen albo Estranged
Bo muzyka to w 50% wspomnienia.
Zdaje się, że jeszcze czekamy na kilka osób, ale póki co, największe zaskoczenia to brak The Rolling Stones .... czy Deep Purple.
Nie ma również Michaela Jacksona, Davida Bowie ... Eltona Johna,
Są, są, Bowie nawet dwa razy.
Moja lista będzie taka dość przypadkowa, składająca się z utworów, które na pewnym etapie mnie zafascynowały, ale ponieważ muzyka nie jest tak bardzo ważna w moim życiu, możliwe, że coś przegapię 🙂
Może mi ktoś powiedzieć jak wstawić link, a nie teledysk? Bo co nie próbuję to jest filmik...
Może mi ktoś powiedzieć jak wstawić link, a nie teledysk? Bo co nie próbuję to jest filmik...
Wpisujesz tytuł piosenki i nazwisko wykonawcy, zaznaczać, klikasz w spinacz w górnym menu, wklejasz link w URL, klikasz OK i gotowe:)
Ok. Moja lista, na razie nie sprawdzam czy się nie powtarza. Czasem piosenka jest dość przypadkowa, bo wielbiłam wykonawcę bezkrytycznie 🙂 I chyba na mojej liście łatwiej się znaleźć wykonawcy, którego lubiłam niż pojedynczym przebojom, które mogły mi się podobać nawet bardziej... Bardziej to lista sentymentalna
Zaskoczyło mnie jak łatwo było to zapełnić...
Można by zrobić ranking zespołów jednego przeboju i koniecznie muzykę filmową!
- Valerie - Amy Winehouse
- Evidence - Faith No More
- A Map of the World - Pat Metheny
- Gangsta's Paradise - Coolio
- I'll be there for you - Rembrandts
- Our House - Madness
- Disappear - INXS
- Englishman In New York - Sting
- Sowing The Seeds Of Love - Tears For Fears
- Should I Stay or Should I Go - The Clash
- Weak - Skunk Anansie
- Kissing a Fool - George Michael
- The Crystal Ship - The Doors
- Dark Side Of The Moon - Pink Floyd
- The River of Dreams - Billy Joel