Piszę w imieniu Vasco, który ma dostępne dwa bilety na najbliższą niedzielę do Gdyni do Teatru Muzycznego, na "Mistrza i Małgorzatę".
Godzina 17.
Miejsca w pierwszym rzędzie!
Koszt jednego biletu to 130 zł.
Czy ktoś z Was jest zainteresowany?
Aldonko, Ty masz blisko i pamiętam, że jesteś wielką miłośniczką tej powieści 🙂
Trochę żartuję, ale może chciałabyś się wybrać?
Lub ktoś inny?
Vasco i ja też tam będziemy oraz Irycki z Marysią i jeszcze jedna koleżanka z sąsiedniego forum.
Wcześniej idziemy na wspólny obiad.
Sprawa nieaktualna. Już znalazłam chętnych na bilety.
Ale myślę, że wątek może zostać.
Może kiedyś się przyda do umawiania się na wspólne spektakle.
Aldonko, Ty masz blisko i pamiętam, że jesteś wielką miłośniczką tej powieści
To dobrze, że znalazłaś chętnych 🙂 Ja niestety będę w tym dniu w zupełnie innym miejscu, dużo dalej niż Gdynia.
Daj znać jak się podobał spektakl.
Jeśli chodzi o spektakl “Mistrz i Małgorzata”, moje oczekiwania były spore.
Jest to wszak moja ukochana powieść. Czytana wielokrotnie.
Z każdą lekturą odkrywam w niej nowe tematy, nowe wzruszenia, nowy przyczynek do refleksji.
To powieść-arcydzieło. Powieść doskonała. Wielka. Powieść-prawda o człowieku.
Jestem świadoma, że czegoś tak doskonałego nie da się przenieść na scenę w stopniu zadowalającym największych miłośników. W tym mnie.
I rzeczywiście. Pewnie do kilku rzeczy mogłabym się przyczepić. Marudzić, że czegoś zabrakło.
Ale po co?
Nie zrobię tego, gdyż gdyński spektakl jest naprawdę świetny!
Przeżyłam wielkie emocje i naprawdę dobrze się bawiłam obserwując perypetie moich ulubionych bohaterów.
Co udało się najlepiej, a co mogłoby być lepsze?
Mocne strony spektaklu to przede wszystkim sam pomysł na realizację. Dopełniające akcję filmowe wstawki i zdjęcia okazały się bardzo dobrym pomysłem. Moje wielkie brawa za ten zabieg. Lot Małgorzaty na miotle i Nataszy na wieprzu – świetny! Genialnie skonstruowane sceny: palenie rękopisów przez Mistrza, pokaz czarnej magii w teatrze Variétés, Gribojedow, bal u szatana i scena po balu. Sceny z prokuratorem i Jeszuą. Żywy Banga! Tego się nie spodziewałam. Twórcy spektaklu mnie tutaj zaskoczyli.
Bohaterowie. Koleny mocny punkt (z małym wyjątkiem, o czym za chwilę). Świta Wolanda wspaniała. Mój ulubieniec Korowiow, Azazello, Behemot – świetni. Ale Hella! Hella rozbiła bank. Była naprawdę cudowna. Robert Gonera jako Woland – czapki z głów. Pozostali bohaterowie też nieźli. Berlioz, Bezdomny, prokurator Judei, Jeszua, konferansjer Żorż Bengalski, wujaszek z Kijowa. Cała plejada naprawdę świetnie obsadzonych postaci, tak dobrze mi znanych.
Scenografia wierna oryginałowi. Tak. Tak właśnie miało być. Tak miał wyglądać pałac Heroda, tak mieszkanie numer 50, tak Gribojedow. Może troche rozbudowałabym wątek szpitala dla obłąkanych. Trochę zabrakło mi tego specyficznego klimatu. Zabrakło też świetnych powieściowych scen z teatru Variétés po spektaklu czy scen ze zbiorowym zahipnotyzowaniem. Zwłaszcza ta ostatnia mogłaby być świetna na scenie teatru. Te chóralne śpiewy 🙂
Ze słabszych punktów wymieniłabym postaci Mistrza i Małgorzaty. Zwłaszcza z Małgorzatą mi coś nie zaiskrzyło. Nie wiem, czego zabrakło, ale postaci te zarysowane były w sposób raczej mdły i mało charakterystyczny.
I największy minus, o którym muszę wspomnieć. Zabrakło mi przewodniej piosenki, która brzmiałaby mi w uszach jeszcze długo po spektaklu. Taka piosenka jest prawie w każdym spektaklu muzycznym. Pamiętam, jak po “Notre-Dame” Adam chyba przez miesiąc chodząc po domu śpiewał na głos “Po nieba kresy pięły się kateeeeeeeeedryyyyyyyyyyyyyyyyyyy” 😊
Tutaj takiej piosenki nie było. Szkoda.
Podsumowując: spektakl bardzo polecam i jestem ciekawa opinii tych, którzy się skuszą i wybiorą do Gdyni. A może już byli?
Myślę, że za kilka miesięcy wybiorę się drugi raz.
Podsumowując: spektakl bardzo polecam i jestem ciekawa opinii tych, którzy się skuszą i wybiorą do Gdyni. A może już byli?
Ja się nie skuszę gdyż organicznie nie znoszę teatrów muzycznych, bardziej nawet chyba niż filmowych musicali.
Podsumowując: spektakl bardzo polecam i jestem ciekawa opinii tych, którzy się skuszą i wybiorą do Gdyni. A może już byli?
Ja się nie skuszę gdyż organicznie nie znoszę teatrów muzycznych, bardziej nawet chyba niż filmowych musicali.
Ja inaczej. Filmowych musicali też nie cierpię, ale teatr muzyczny lubię bardzo. Ale tylko na żywo. W ogóle teatr lubię tylko na żywo. Tradycyjny też. Teatr w telewizji nie ma dla mnie żadnego uroku.
Jutro idę na "Bulwar zachodzącego słońca".
Tym razem nie mam żadnych oczekiwań i dam się porwać historii.
Ja inaczej. Filmowych musicali też nie cierpię, ale teatr muzyczny lubię bardzo. Ale tylko na żywo. W ogóle teatr lubię tylko na żywo. Tradycyjny też. Teatr w telewizji nie ma dla mnie żadnego uroku.
A ja lubię i jedno i drugie choć uczciwie muszę powiedzieć, że w większości przypadków na żywo jest znacznie lepiej. Jestem trochę skrzywiony tym, że większość musicali obejrzałem na londyńskim West Endzie, a to co widziałem u nas w Romie to, oprócz gry aktorskiej, taki teatrzyk szkolny w porównaniu z West Endem. Gra aktorska wszędzie może być różna ale rozmach, scenografia, stroje i... zaangażowanie widzów w spektakl, w tym West End bije nasze teatry na głowę. Pierwsze jest pewnie związane z możliwościami finansowymi i technicznymi a drugie z zupełnie innym podejściem do odwiedzania teatrów i jednak tym, że my nie mamy swoich, kultowych musicali, z których każdy zna utwory i potrafi je zaśpiewać, a jeśli już wystawiamy coś co każdy zna to... tłumaczymy piosenki ABBY na polski i widownia też ich nie zna.
Co nie zmienia faktu, że filmową wersję "Hair" mogę oglądać w nieskończoność. Musical na West Endzie jest nieporównywalny ale też robi niesamowite wrażenie.
Twtter is a day by day war
To może powspominaj dla nas jeden z takich musicali!
To może powspominaj dla nas jeden z takich musicali!
Zaraz, zaraz, przymierzam się teraz do poszukiwań Priszwina 🙂
Twtter is a day by day war
Jutro idę na "Bulwar zachodzącego słońca".
Tym razem nie mam żadnych oczekiwań i dam się porwać historii.
Ostatecznie w lutym nie poszłam, bo się rozchorowałam, ale za to byliśmy wczoraj.
Wrażenia wspaniałe. Wyszłam oczarowana i przepełniona emocjami.
Co to za piękny spektakl! Scenografia, aktorzy, muzyka - wszystko na najwyższym poziomie.
Sama historia bardzo ciekawa. Bawiłam się świetnie, wzruszałam się, kibicowałam bohaterom, podziwiałam tancerzy.
Wiele scen zostanie ze mną na długo. Zwłaszcza jedna. Ta ze starą kamerą filmową i dwoma rozkładanymi kinowymi fotelami. Bohaterowie siedzą i oglądają stary film. Emocje malujące się na twarzy dawnej gwiazdy filmowej poruszyły moje serce. To scena nie do zapomnienia. Jedna z najlepszych, jakie widziałam w spektaklu muzycznym.
Wczorajszy seans był ostatnim w tym sezonie. Ale podobno ma wrócić za kilka miesięcy.
Polecam Wam bardzo.
O "Waitress" obejrzanym ostatnio w Romie nic nie napiszę, bo kompletnie mi się nie podobało.
To spektakl o niczym. Niby wiedziałam, że nie należy spodziewać się wielkich uniesień i dużych tematów. Nastawiłam się po prostu na rozrywkę.
Niestety, rozczarowałam się bardzo.
A teraz szykuję się już na poznańskiego "Jekylla i Hyde'a".
Który to spektakl, według Vasco (największego miłośnika muzycznych spektakli, jakiego znam), jest w pierwszej trójce polskich spektakli.
Vasco, dziękuję za polecenie spektaklu "Jekyll&Hyde".
Oboje z Adamem oceniamy go bardzo wysoko. Wspaniała, fenomenalna gra Janusza Krucińskiego wcielającego się w główną postać w jej dwu osobowościach. Ciekawa, wzruszająca historia. Długie owacje na stojąco, w pełni zasłużone.
Przeżyłam wczoraj wielkie emocje.
Jedyny fakt, który mnie lekko zaskoczył, to jakoś dziwnie umiejscowiona widownia. Mam wrażenie, że siedzi się poniżej poziomu sceny i cały czas trzeba lekko zadzierać głowę.
A na to się nie wybierasz?:)
Nie wiedziałam o tym!
Poszłabym, jasne. Mój ukochany komiks.
To w Warszawie?
W Syrenie przecież.
Tymczasem jesienią w Łodzi
Ale chyba już widziałaś?
Ja mam teraz ochotę wybrać się w Warszawie do Jandy na "Mąż i żona".
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Tymczasem jesienią w Łodzi 🙂
Kurczę, widziałem to dwa razy w Romie ale w sumie chętnie bym zobaczył jeszcze. Może się do Łodzi wybiorę?
„Nie chcę pani schlebiać, ale jest pani uosobieniem przygody. Gdy patrzę na panią łowiącą ryby, pływającą po jeziorze, nie wyobrażam sobie, aby istniała bardziej romantyczna dziewczyna”