Wolsztyn, czerwiec 1966 - takim przypisem kończy się powieść Adama Bahdaja "Stawiam na Tolka Banana". Parę lat później, dokładnie 13.09.1973, roku ma swój czas premiera serialu Stanisława Jędryki pod tym samym tytułem.
Jako pierwszy kontakt z Tolkiem miałam książkowy. Do tej pory mam swoje wydanie (nakładowo czwarte) nieźle zaczytane i pozaginane w rogach. Między innymi to ta właśnie książka pchała mnie w objęcia Warszawy. Czytałam książkę z planem miasta i wyszukiwałam miejsc gdzie gang Karioki się porusza i cierpiałam, że nie wiem jak te miejsca wyglądają. Mogłam się posiłkować albumami Warszawy i pocztówkami.....nie to co dzisiaj.....plan w internecie i ludzik, którym można przemierzać większość ulic leżąc na kanapie.
Serial pamiętam lepiej. Oglądałam go wyrywkowo często a ostatnio powtórzyłam ze dwa(dzieścia) razy w całości, żeby być orłem w konkursie, który Kustosz urządził na TT. I to przez konkurs wróciłam do książki.
A teraz na PORTALU dzielę się z Wami różnicami obu dzieł. Ciekawa jestem jak Wy pamiętacie serial i czy pamiętacie coś z książki?
Aldona, świetna robota! Uświadomiłaś mi, że prawie nic nie pamiętam już z książki. Widzę też, że serialowa fabuła podoba mi się znacznie bardziej. Te dzieciaki stworzyły tak genialne kreacje aktorskie (Filipek IMO wręcz oscarową), że trudno sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej. Filipek bez chomików syryjskich? Bez sensu:)
Ale i w serialu są słabe momenty. Nudzi mnie cały ten epizod Cygana z Tomkiem czyli Krzysztofem Stroińskim, skoro nie ma go w powieści, niepotrzebnie wymyślono to na potrzeby serialu.
Mam też kilka pytań:
1) Co wydarzyło się w powieści, że Karioka zmieniła zdanie i wróciła do bandy pod wodzą Tolka, skoro nie ma serialowego epizodu z kręceniem filmu w Zalesiu?
2) W książce w ogóle nie ma akcji z ojcem złodziejem i Aksamitnym Heńkiem? Nie ma wzruszającego dramatu Cegiełki? Przecież to są najlepsze epizody w całej tej historii. Kompletny kotlet.
3) O co chodzi z tym gestapowcem na strychu?
I napisz koniecznie kto jest autorem tych komiksowych ilustracji, które zamieściłaś w artykule? Szukałem w necie i nie znalazłem.
Od momentu, kiedy ze świstem wpadł do meliny kamyk z listem od Tolka Banana, przenosimy się w powieści już na stadion. A tam chłopaki kwitują nieobecność Karioki tym, że się obraziła, że Tolek jej nie imponuje i , że ładna z niej dziewczyna. Na Tolku foch Karioki nie robi wrażenia.
Serial jest o niebo lepszy, ciekawszy i w ogóle. Muka!
No popatrz, rzadkość. Trudno mi sobie przypomnieć jakiś inny film, który byłby lepszy od pierwowzoru literackiego.
No popatrz, rzadkość. Trudno mi sobie przypomnieć jakiś inny film, który byłby lepszy od pierwowzoru literackiego.
"Gambit królowej"?
W ostatnich latach by się trochę takich znalazło. Odkąd panuje moda na ekranizację wszystkich "bestsellerów", nawet jeśli nie są to wybitne dzieła. Zdarza się, że próbując wydobyć coś z byle czego filmowcy przebijają pierwowzór. Aczkolwiek zazwyczaj nie jest to wybitna literatura 😉
Dla mnie przykładem ekranizacje lepszych od pierwowzorów są filmy Andrzeja Munka. Opowiadania Stawińskiego są przeciętne, ale bardzo filmowe i dobry twórca potrafił zrobić z nich obraz dwa razy lepszy niż tekst. Przy czym od razu zaznaczę, że na wczesnym etapie Stawiński pisał właśnie opowiadania, a nie "z założenia" scenariusze.
"Gambit królowej"?
Może i tak, ale serial zrobiono bardzo wiernie w stosunku do książki. Po prostu skrócono to i owo więc wyszło chyba lepiej.
Dla mnie przykładem ekranizacje lepszych od pierwowzorów są filmy Andrzeja Munka. Opowiadania Stawińskiego są przeciętne, ale bardzo filmowe i dobry twórca potrafił zrobić z nich obraz dwa razy lepszy niż tekst. Przy czym od razu zaznaczę, że na wczesnym etapie Stawiński pisał właśnie opowiadania, a nie "z założenia" scenariusze.
Nie czytałem opowiadań Stawińskiego.
"Gambit królowej"?
Może i tak, ale serial zrobiono bardzo wiernie w stosunku do książki. Po prostu skrócono to i owo więc wyszło chyba lepiej.
Pytałeś o lepszy. Uważam, że serial lepiej buduje atmosferę, a dużo dają też scenografia, kostiumy i aktorstwo. Weź też pod uwagę, że książkę czytaliście po seansie, więc całą warstwę "wyobrażeniową" już mieliście.
Przykład z drugiej strony to "Unortodox", czyli adaptacja bardzo luźna, ale chyba też lepsza od książki pod kątem "fabularności"
Dla mnie przykładem ekranizacje lepszych od pierwowzorów są filmy Andrzeja Munka. Opowiadania Stawińskiego są przeciętne, ale bardzo filmowe i dobry twórca potrafił zrobić z nich obraz dwa razy lepszy niż tekst. Przy czym od razu zaznaczę, że na wczesnym etapie Stawiński pisał właśnie opowiadania, a nie "z założenia" scenariusze.
Nie czytałem opowiadań Stawińskiego.
Podałam Stawińskiego właśnie dlatego, że jako pisarz jest mało znany. Po prostu myśląc "ekranizacja" automatycznie przywołujemy znane i dobre książki, a w ich przypadku filmy najczęściej nie spełniają oczekiwań. Zapominamy/nie pamiętamy za to o adaptacjach dzieł mniej znanych, czasem kiepskich, przy których sprawa wcale nie jest taka oczywista. Filmy je przesłaniają, pierwowzory "wypadają" z pamięci. Dlatego trudno powiedzieć, czy twierdzenie "książka jest zawsze lepsza niż ekranizacja" jest prawdziwe, bo tych słabszych książek nie znamy.
Aldono, niebywała robota. Ze świata Bahdaja najlepiej wspominam „Podróż za jeden uśmiech”, „Kapelusz za sto tysięcy” i „Do przerwy 0:1”. „Wakacje z duchami” też były ok, natomiast nie czułem aż takiego klimatu jak w „Do przerwy…”
I wiecie co, nie pamiętam bym wracał do tych książek nawet w wieku szczenięcym. Wyjątkiem było „Do przerwy…”
Seriale nakręcone na podstawie tych książek kiedyś oglądałem namiętnie. Bardziej do mnie przemawiały niż ich literackie pierwowzory, zwłaszcza „Podróż…”, która była świetnie zagrana. Nie mówiąc o tym, że pojawiły się w niej miejsca bliższe memu sercu.
A „Tolek”… hmmm. Pierwszy był w moim przypadku serial. I… no właśnie. Odebrałem go jako wyjątkowo ponury, wręcz przygnębiający. Już sama ballada wpędzała mnie w ten nastrój. Jako dziecko nigdy nie połknąłem bakcyla.
Doceniłem „Tolka” dopiero jako starszy nastolatek. Niewykluczone zatem, że w przypadku tych pierwszych podejść nie bylem wystarczająco dojrzały, czy przygotowany do jego narracji.
Tyle tylko, że książka, z której jak się okazuje niewiele pamiętałem, też mnie nie przekonała. Nigdy do niej zresztą nie wróciłem. Wolałem przygody Tomasza, albo Dzikiej Mrówki, gdyż byłem wtedy na etapie nurkowania 😉
Ze świata Bahdaja najlepiej wspominam „Podróż za jeden uśmiech”, „Kapelusz za sto tysięcy” i „Do przerwy 0:1”. „Wakacje z duchami” też były ok, natomiast nie czułem aż takiego klimatu jak w „Do przerwy…”
Ja wielokrotnie czytałem Kapelusz... i Uwaga! Czarny parasol! ale to są typowe książki dla dzieci i teraz nie mam czego w nich szukać.
A „Tolek”… hmmm. Pierwszy był w moim przypadku serial. I… no właśnie. Odebrałem go jako wyjątkowo ponury, wręcz przygnębiający.
Mam tak samo, Tolek... jest przygnębiający, dla mnie również Do przerwy 0:1 niesie ze sobą jakiś smutek, tak to odebrałem.
Przymierzam się jeszcze do Trzeciej granicy, ale nie wiem czy doczeka, bo mam sporą kolejkę do przeczytania.
Twtter is a day by day war
Masz rację Pawle, „Do przerwy…” też niesie ze sobą jakiś smutek… Ta siermiężna rzeczywistość, w której pobrzmiewały echa zakończonej niedawno wojny, trudy codzienności, z którymi Paragon próbował się mierzyć każdego dnia, ale z drugiej strony dający nadzieję na lepszą przyszłość świat piłkarski. A ja wtedy marzyłem o piłkarskiej karierze, co nie było bez znaczenia 🙂
”Trzeciej granicy” nie czytałem, „Telemacha” prawie nie pamiętam. Szok.
Ciekawe bo dla mnie „Tolek Banan” nie jest smutny, przynajmniej w serialowym wydaniu. Jasne, jest zaangażowany społecznie, poważniejszy, nie jest to czysta rozrywka jak pozostałe filmy dla młodzieży smutny nie. I w zasadzie się nie zestarzał, nie to co takie „Wakacje z duchami” czy nawet „Samochodzik i templariusze”.
Tak apropos różnic. Olsztyński Teatr imienia Stefana Jaracza w 2012 roku przygotował spektakl pt. "Stawiam na Tolka Banana". Wersja uwspółcześniona powieści Adam Bahdaja, jest galeria handlowa, komórki, google, Xbox etc. Pomysł może i niezły ale nie dla mnie:)
Fragment recenzji z Gazety Olsztyńskiej, 17 grudnia 2012:
Od premiery w 1973 r. telewizyjnego serialu Stanisława Jędryki wg powieści Stawiam na Tolka Banana Adama Bahdaja zmieniło się prawie wszystko. W olsztyńskim spektaklu Julek gra w golfa, Karioka jest królową portalu społecznościowego, a Cegiełka ultrasem z klubu kibica. Tytułowy Tolek Banan nie jest harcerzem, tylko hakerem. Ratajczak dokonał udanego remiksu tradycji ze współczesnością, zaznaczając jednocześnie, ze wierzy w możliwość zasypywania podziałów społecznych. I w kontrkulturę, która może połączyć młodych z bogatych i biednych domów.
Przeczytałem to podsumowanie i... jeżdżenie na popularności ze swoim "wytworem" sugeruje, że to coś nowego jest słabe. Bo jeśli zamieniamy harcerza w hakera to wspólne mają ze sobą tylko litery zaczynające "nazwę stanowiska". Potrafiłbym wyobrazić sobie "uwspółcześnionego" Tolka Banana, ale nadal to by musiało być jednak środowisko raczej biednych dzieci a nie influencerka i ultras.
Twtter is a day by day war
Bo jeśli zamieniamy harcerza w hakera to wspólne mają ze sobą tylko litery zaczynające "nazwę stanowiska". Potrafiłbym wyobrazić sobie "uwspółcześnionego" Tolka Banana, ale nadal to by musiało być jednak środowisko raczej biednych dzieci a nie influencerka i ultras.
Nie chcę oceniać bo widziałem tylko fragment i prawdę mówiąc nie mam ochoty na więcej, ale jak wynika z recenzji nadal jest to zderzenie środowiska biednych i bogatych dzieciaków. Karioka nie jest chyba influencerką tylko królową portalu społecznościowego, cokolwiek to znaczy a kibic ultras przecież dobrze wpisuje się w rolę. A dlaczego akurat haker? To już by trzeba by trzeba ocenić po obejrzeniu spektaklu.
a kibic ultras przecież dobrze wpisuje się w rolę
ale wiesz co oznacza "ultras", czy pewnie tak jak autor tego czegoś, nie wiesz?
Twtter is a day by day war
ale wiesz co oznacza "ultras", czy pewnie tak jak autor tego czegoś, nie wiesz?
Dla mnie ultras jest kibolem, którego życiową misją jest prać po ryjach innych kiboli, ale przyzwyczaiłem się, że zapewne zaraz się dowiem, że jest miłującym swój klub fajnym gościem, który zbiera pieniądze na niepełnosprawne dzieci i bardzo szanuje powstańców warszawskich. Dajmy sobie spokój Pawle z tą około piłkarską edukacją.
Dla mnie ultras jest kibolem, którego życiową misją jest prać po ryjach innych kiboli,
No to właśnie potwierdziłeś, że nie wiesz.
Dajmy sobie spokój Pawle z tą około piłkarską edukacją.
I nie tylko nie wiesz ale się wypowiadasz, ale nawet nie próbujesz się dowiedzieć. Niestety.
Twtter is a day by day war
I nie tylko nie wiesz ale się wypowiadasz, ale nawet nie próbujesz się dowiedzieć. Niestety.
Ten typ tak już ma i powinniśmy go akceptować (a przynajmniej tolerować) z tą ułomnością. Jak się zestarzejemy, to nas też pewnie dosięgnie podobna niechęć do poszerzania wiedzy 😀
I nie tylko nie wiesz ale się wypowiadasz, ale nawet nie próbujesz się dowiedzieć. Niestety.
Ten typ tak już ma i powinniśmy go akceptować (a przynajmniej tolerować) z tą ułomnością. Jak się zestarzejemy, to nas też pewnie dosięgnie podobna niechęć do poszerzania wiedzy 😀
Oj tak! Wpadł chłopak w okrutne koleiny i tak trwa przy tym, co sobie poukładał w głowie czterdzieści lat temu 😉