Szachowych kontrowersji z naszego podwórka ciąg dalszy: Skandal w szachach. 17-latka zbadana wariografem. Prawnik podważy dowody?
Ciekawe, czy ktoś kiedyś nakręci o tym film (albo serial)? 😉
Rzeczywiście fascynujący ten rozwój wydarzeń:)
Zrobiliśmy wizję lokalną dokładnie w tej samej toalecie w Ustroniu, w której pani Dwilewicz miała przyłapać na korzystaniu z telefonu Patrycję Waszczuk. I przyznam szczerze, że, mając dziewięć centymetrów więcej od pani Dwilewicz, nie byłem w stanie zajrzeć do sąsiedniej toalety.
Sedes znajduje się na wysokości około 40-50 centymetrów. Ja mam 170 centymetrów wzrostu. Stanęłam przy tym na palcach. To znaczy, że było nieco ponad dwa metry.
Czekam na ilustrację 😉
Swoją drogą, to świetny materiał na zadanie matematyczne: "Sedes ma 45 cm. Ścianka WC ma 203 cm. W jakiej odległości od ścianki musi znajdować się sedes, żeby stojąca na nim osoba o wzroście 170 cm mogła zobaczyć, co dzieje się w sąsiedniej kabinie na wysokości 100 cm?"
Mogła chwycić się rantu i wykonać podciąganie, albo podstawić sobie kubełek od szczotki do sedesu. 😀
W każdym razie człowiek jest w stanie wiele zrobić w imię prawdy.
Sama mówi, że tylko stanęła na sedesie. Na palcach. 😉
To właśnie mnie w tej sprawie denerwuje - że zamiast na podstawie podejrzeń postarać się o dowody, wszystko jest robione w oparciu o domniemania lub poszlaki. Dlatego tak łatwo podważyć oskarżenie i tak łatwo wydawać opinię osobom trzecim. Bo nie oszukujmy się, w tym momencie i na podstawie znanych informacji można równie dobrze twierdzić, że Waszczuk to oszustka, jak i że to ofiara spisku zazdrosnych rywalek... A na serio można było zrobić to inaczej.
Po obejrzeniu serialu „Gambit królowej” szybko zatęskniliśmy z Milady za Beth Harmon i postanowiliśmy sprawdzić jak to wszystko wygląda w powieści Waltera Tevisa. I wygląda bardzo podobnie ponieważ film nakręcono wiernie w stosunku do pierwowzoru literackiego. O dziwo, miałem wrażenie, że dzieciństwo Beth w sierocińcu, w powieści przemyka szybciej niż w filmie i mocniej skoncentrowane jest wokół jej szachowej pasji. To dla mnie dobra wiadomość, bo akurat ta część filmu nieco mnie nudziła. A samo Methuen wydaje się nieco bardziej opresyjne.
Nie jestem szachistą więc obawiałem się trochę dość drobiazgowo relacjonowanych posunięć w rozgrywanych partiach szachowych. Niesłusznie. Jakimś cudem jest w tym naprawdę sporo dramaturgii nawet dla takiego laika jak ja. Przypuszczam jednak, że ktoś biegle poruszający się w meandrach gry w szachy znajdzie w tym jeszcze więcej satysfakcji niż ja.
Przede wszystkim powieść świetnie nadaje się do głośnego czytania. To chyba zasługa bardzo płynnej narracji, a nie wszystkie, nawet bardzo dobre książki posiadają ten walor.
Serial obejrzany, książka przeczytana. Kolejność jak dla mnie nietypowa, ponieważ poza drobnymi wyjątkami zazwyczaj robię na odwrót. Najpierw czytam, później oglądam. W tym wypadku nie jestem przekonana czy kolejność ma jednak znaczenie. Książka i serial bardzo mocno się uzupełniają. Są drobne różnice w kwestii nacisku położonego na pewne wątki. Np. czas spędzony przez Beth w sierocińcu gdy była dzieckiem czy mistrzostwa szachowe Stanów Zjednoczonych w serialu są zaakcentowane bardziej niż w książce. Autor książki z pewnością potrafił budować napięcie tam gdzie było potrzebne a opisy partii szachowych nie nudzą, mimo iż nie zawsze byłam w stanie wyobrazić sobie wykonywane przez graczy ruchy. Być może dlatego, że cała historia opleciona wokół szachów jest dość ciekawa. Nawet zaczęłam się zastanawiać czy gdyby zamiast gry w szachy wstawić w to miejsce inny sport to cała historia nadal miałaby sens i byłaby wciągająca.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"
Nawet zaczęłam się zastanawiać czy gdyby zamiast gry w szachy wstawić w to miejsce inny sport to cała historia nadal miałaby sens i byłaby wciągająca.
Mógłby nie wypalić wtedy motyw ze środkami, które zażywała główna bohaterka i po ktorych "rozgrywała" partie treningowe na suficie, co było przecież dość istotne w serialu i całkiem widowiskowe.
Mógłby nie wypalić wtedy motyw ze środkami, które zażywała główna bohaterka i po ktorych "rozgrywała" partie treningowe na suficie, co było przecież dość istotne w serialu i całkiem widowiskowe.
Niekoniecznie. Te wyobrażenia spokojnie można zastąpić wyobrażeniami na temat zupełnie innej gry.
W domu obiad smakuje najlepiej i jest najtańszy.
Zbigniew Nienacki "Raz w roku w Skiroławkach"